IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Koldovstoretz
Koldovstoretz




 

 Natalya Onegina

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Natalya Onegina

Natalya Onegina 6443a48fd973f1800588686b293e6ab6

Kryształowa Twierdza

błękitna

18 lat

IX klasa

majętny

Komitet Dyscyplinarny, Odrodzenie
Natalya Onegina Empty

PisanieNatalya Onegina   Natalya Onegina EmptyWto Kwi 12 2016, 18:59

Меня зовут
NATALYA VARFOLOMEEVNA ONEGINA

DATA URODZENIA
15 kwietnia 1978
NAZWISKO MATKI
Kuragin
WIEK POSTACI
18
MIEJSCE ZAMIESZKANIA
Kryształowa Twierdza, Jekaterynburg
STATUS KRWI
błękitna
STAN MAJĄTKOWY
majętna
KLASA W KOLDOVSTORETZ
IX
KORGORUSZ
irbis śnieżny


ALCHEMIA: 8
FAUNA I FLORA: 10
LECZNICTWO: 8
MAGIA KREATYWNA: 8+2
MAGIA ZAKAZANA:  
OKULTYZM: 6
SIŁA FIZYCZNA: 0
TRANSFIGURACJA: 17
WIEDZA MAGICZNA: 10+4
ZAKLĘCIA I UROKI: 8
SZCZĘŚCIE: 5
TALENT: 5+1

Kiedy wypudrowane damy, z uśmiechem wymalowanym czerwoną szminką na twarzy, komplementują jak pięknie wyglądam i jak z każdym dniem coraz bardziej robię się podobna do taty, milczę. Ojciec jedynie odchrząkuje, poprawia z lekkim zdenerwowaniem okulary i odwzajemnia uprzejmości. Ja, jak na dobrą córkę przystało, udaję, że nie mam pojęcia w czym źródło ma jego zmieszanie.
I nie wiedziałam – przez pierwsze lata życia nie miałam zielonego pojęcia. Wiadome mi było, że matka zmarła kilka miesięcy po moich narodzinach, pozwolono mi jednak wierzyć, że zabrała ją zmorzyca. Cały dwór dbał bym nie poznała prawdy, bym dorastała w poczuciu bezpieczeństwa i przynależności. Nikt nigdy nie dał mi odczuć, że nie jestem ich, że nie jestem Oneginą, a podrzutkiem, dzieckiem odrzuconym, sierotą przygarniętą pod kryształowy dach. Przecież jestem podobna do brata, ten sam nos, te same usta. Przecież, jak zawsze myślałam, mam oczy po papie, w ten sam sposób patrzymy na świat. Rosłam więc zdrowo, jak na rozpieszczaną dziewczynkę przystano, ucząc się tańca i dobrych manier, latem spędzając czas na łąkach, czytając książki czy udając wielką artystkę, malując akwarelą kwiatki na płótnie. Czułam się jak prawdziwa malarka nosząc pod pachą małych rozmiarów sztalugę, stworzoną specjalnie dla dziecka. Do dzisiaj stoi gdzieś w kącie mojego pokoju, chociaż po pędzel nie sięgnęłam od lat.
To były najlepsze, najsłodsze lata mojego życia i oddałabym wszystko by choć raz móc powrócić do nich wspomnieniami bez poczucia smutku, z dawną naiwnością, nie mając świadomości, że żyję tylko w iluzji. Nie uświadamiając sobie skąd pochodzi każde zaniepokojone spojrzenie ojca i nadzwyczajna opiekuńczość brata, nie doszukując się w nich niczego niecodziennego. Przecież przy mnie, ich małej dziewczynce, byli tacy szczęśliwi, ze wzruszeniem wsłuchiwali się we wszystkie moje zmyślone historyjki okraszone zawsze perlistym śmiechem małego dziewczęcia. Opowiadałam im swoje sny, nie zdając sobie sprawy, że ich dwójka stworzyła dla mnie mydlaną bańkę wiecznej szczęśliwości, krainę bezpieczeństwa, odgradzając od świata zamknęli mnie w moim własnym magicznym ogrodzie, a ja nie wiedziałam nawet, że za jego murami czai się niedobry, zły świat zewnętrzny, pełen niewygodnej prawdy.

Dlatego, kiedy ta po raz pierwszy dotarła do moich uszu, w towarzystwie złośliwego uśmieszku tryumfu wykwitającego na świńskiej twarzy Svety, uznałam to za wierutne kłamstwo. I nie wahałam się ani chwili by poinformować ją, że jest niczym więcej jak śmierdzącą ropuchą wymyślającą niestworzone historie. Dodałam jeszcze – na swoje usprawiedliwienie powiem tylko, że naprawdę zabolała mnie niedorzeczność jej słów – że zazdrość piękności szkodzi, a ona nie ma czym szastać. Obraziła się na mnie serdecznie i nie odzywała do połowy trzeciej klasy.
Potem zostałyśmy szczerymi przyjaciółkami. W końcu ciężko nie docenić człowieka, który jako jedyny nie bał się powiedzieć mi prawdy, nie ważne z jak złośliwych pobudek.
Być może moja rodzina wierzyła, że uda im się ukryć prawdę, już na dobre. Mieli nadzieję, że oszczędzą mi wstydu. Kiedyś myślałam, że czekają tylko na odpowiedni moment, jednak lata upływają, a oni wciąż milczą, przejmując na siebie wszelkie towarzyskie nieprzyjemności. Nie docenili jednak złośliwości jedenastolatki. Dla dorosłych taki skandal to niewyczerpane źródło dwuznacznych aluzji i salonowych ploteczek. Dzieci, nie obeznane jeszcze z kursem przetrwania w towarzystwie, walą prawdą prosto z mostu.
Do połowy nieszczęsnej trzeciej klasy rosła we mnie coraz większa niepewność. Początkowo słowa Wrońskiej miałam za brednie, ale czym więcej o nich myślałam (a często nie dawały mi spać po nocach) tym więcej miały sensu. I wiele tłumaczyły – na przykład, że niejednokrotnie czytałam i słyszałam z jak potężnego rodu pochodzę, a przecież prawie w ogóle nie bywaliśmy w Petersburgu, nie mówiąc już o jakimkolwiek zaangażowaniu politycznym. Papa, który niegdyś – jak mawiają - był wielkim reformatorem, po moich narodzinach całymi dniami czytał, pisał rodzinną kronikę bądź spędzał czas z nami, nie wspominając ani słowem o jakiejkolwiek polityce. Z czasem to się zmieniło, ale kiedy byłam naprawdę małą dziewczynką, zawsze był blisko. Zdarzenia, do tamtej pory nie mające żadnego znaczenia, nagle nabierały drugiego dna. Każda urwana na mój widok rozmowa, każde zaskoczenie, że papa zdecydował się zabrać mnie ze sobą tu i tam.
I ten najbardziej uwierający z detali – brak portretów mojej matki na całym dworze. Jedynie jedna miniaturka, towarzysząca mi od czasów najmłodszych, schowana w srebrnym medaliku. Podobno była ostatnim, i jedynym, prezentem od niej. Nie trzeba się przyglądać by zauważyć nasze podobieństwo. Takie same usta, oczy, włosy, to samo spojrzenie, przekazała mi całą swoją urodę. Gdyby okres dojrzewania sam w sobie nie był wystarczająco ciężki, obarczony dodatkowo niepokojami i sekretami, musiałam jeszcze użerać się z grupą chłopców którzy zamiast mózgu mają hormony i nie rozumieją, że nie zawsze mam ochotę na ich towarzystwo.
Mocno odbiło się to na moim zdrowiu. Z wesołego dziecka powoli zaczęłam zmieniać się w smętną milczącą nastolatkę. Zamiast brylować wśród rówieśników, trzymałam się na uboczu, malując lub czytając czy pisząc listy do rodziny. Wtedy też pojawiły się pierwsze objawy zmorzycy. Siniaki, sińce pod oczami, bladość, ciągłe zmęczenie stały się moją codziennością. Nie mogłam spać, coraz bardziej katując się przypuszczeniami, pomimo godzin spędzonych nad książkami moje oceny wcale nie były wybitne, nie mogłam się skupić na niczym poza własnym niepokojem. Targana niepewnością, chora od domysłów, podczas zimowej przerwy skonfrontowałam się ze swoją mamką Dorotą. Sam wyraz jej twarzy wystarczył za potwierdzenie. W momencie upadającego na głowę świata udało mi się zachować na tyle trzeźwości umysłu, by wymóc na niej obietnicę by nikomu pod żadnym pozorem nigdy nie wyjawiła, że wiem (brak nadchodzącej konfrontacji z resztą rodziny wyraźnie ją uspokoił). Dzisiaj, patrząc na to z perspektywy czasu, uważam ten moment za definitywny kres niewinności dzieciństwa.
W końcu – wiedziałam. I chciałam dowiedzieć się wszystkiego.
Dlatego, zaraz po powrocie do szkoły, znalazłam Svetę. Przeprosiłam za trzy lata niechęci i poprosiłam o pomoc w odkryciu całej prawdy. W końcu jako dziecko wiedziała tylko to, co udało się jej podsłuchać podczas podwieczorku z dorosłymi. I nie, duma nie bolała mnie w ogóle, byłam zbyt zdeterminowana by dowiedzieć się kim jestem, przejmowanie się czymś tak błahym jak przyznanie do winy nie było wtedy istotne.
Podchody zajęły trochę czasu, musiałam poczekać do początku czwartej klasy by, dzięki szeroko otwartym uszom przyjaciółki i zadawaniu przez nią odpowiednich pytań, dowiedzieć się całej prawdy.

Moja matka, Natalya, wyszła za mojego ojca, Varfolomeia, zaraz po skończeniu szkoły. Kilkadziesiąt lat temu ich mariaż uznano za wielkie wydarzenie, wszak od kilku dziesięcioleci nie zdarzyło się by Onegin wziął za żonę pannę z rodu Kuragin. Wyjątkowo złożyło się, że rodom było po drodze w interesach i najrozsądniejszym wydawało się przypieczętować chwilowe zawieszenie broni małżeństwem.
Matka była piękna – mówiono, że w tamtych czasach nie było równie pięknej. Nawet po ślubie, kiedy pastelowe kolory i zwiewne materiały zmieniła na ciężkie suknie o ciemnych barwach, uchodziła za prawdziwy skarb w towarzystwie. Utalentowana, elokwentna, niezwykle dyskretna, podobno cechowała się niesamowitymi umiejętnościami dyplomatycznymi i potrafiła zapobiec największym waśniom. Patrząc na jej miniaturkę mogę się zgodzić, że zapewne wywoływała wielkie poruszenie niezależnie od tego gdzie się pojawiła.
Przez dziesięć lat uchodziła za wzór. Najpierw żony, a po narodzinach mojego brata, także i matki. Do momentu w którym nie spotkała na swojej drodze tajemniczego Y. Do dzisiaj nie udało nam się dowiedzieć kto jest moim biologicznym ojcem, równie dobrze mógł być to jakiś mugol, choć powszechna zmowa milczenia daje mi przekonanie, że pochodzi z wyższych sfer. Moja matka absolutnie straciła dla niego głowę. Do tego stopnia, że wbrew wszelkim zasadom, opuściła mojego ojca i żyła z Y przez pewien czas w Moskwie. Po czym miała czelność przenieść się do Petersburga. I tam gorszyć socjetę swoim niemoralnym związkiem – żyła w jego domu jako jego kochanka, gorzej niż brudna mugolka, gorzej niż prostytutka z pobliskiego burdelu. Zrujnowała dobre imię mojego ojca, jego polityczną karierę, bo jak człowiek, który nie potrafi upilnować własnej żony będzie zdolny zadbać o dobro państwa? Jej nieposzanowanie zasad zrujnowało ród będący przez setki lat wzorem i przykładem dla innych. A kiedy, nie dziwie się temu w ogóle, nie była warta złamanego rubla, tajemniczy pan Y. ją opuścił, rzuciła się pod pociąg.
Ja jestem owocem tego upokarzającego związku. Urodziłam się, dzięki wielkiej miłości i bezgranicznej wyrozumiałości mojego papy, na Dworze, po czym przez kolejne miesiące swojego życia byłam wożona z miejsca na miejsce, niczym jeden z tobołków matki. Która w końcu - nie wiem czy to w przypływie desperacji czy przebłysku jakiejkolwiek empatii, nieomal niemożliwego w tak samolubnej osobie - kilka dni przed śmiercią podrzuciła mnie jak niechciane zwierze pod pustoszejące biuro mojego ojca.
I do dzisiaj nie mogę uwierzyć w swoje szczęście, że ten zgodził się mnie przyjąć – i nie tylko. Dał mi swoje nazwisko (a raczej go nie odebrał, w końcu zgodnie z prawem, nadano mi je automatycznie, jako męża matki. Ta, podobno chciała unieważnić jego ojcostwo, co zapewne tylko dopełniło upokorzenia pozbawiającego go miejsca w Starszyźnie), ale także wziął mnie do swojego domu i wychował jak własną córkę, z wszystkimi przywilejami jej przysługującymi. A mógł przecież jedyne łożyć na moje utrzymanie, dać mnie na wychowanie mamką a potem odesłać do francuskiej szkoły jak każdego innego rosyjskiego bękarta. Zamian za to pokochał mnie absolutnie bezgranicznie i bezwarunkowo, nigdy nie dając mi odczuć, że płynie we mnie krew zdrajczyni i innego mężczyzny.

Chociaż Sasza, mój brat, czasem wyraża się ciepło o matce, podkreślając tęsknotę za jej osobą, ja nie podzielam jego ciepłych uczuć. Jej miniaturę zachowałam jako ostrzeżenie – patrzę na nią za każdym razem gdy dają o sobie znać zdradzieckie cechy charakteru, które bez wątpienia zostały mi po każdym z moich biologicznych rodziców. A bywam uparta i wybuchowa, daję się ponosić emocjom chociaż nienawidzę się za każdy ich wybuch. Przeklinam ją za zmorzycę. Walczę z samą sobą i upycham to co najbrudniejsze gdzieś głęboko w siebie by błyszczeć jak na Oneginę przystało. Wyszłam z cienia.  Zaczęłam udzielać się w szkolnych kołach, trafiając do Komitetu Dyscyplinarnego (mam to we krwi, jak lubię mówić, chociaż nie ma we mnie ani kropli tej oneginowej. Wychowanie robi jednak znacznie więcej niż geny, tak myślę, sprawiedliwość wymierzamy sami) oraz Odrodzenia, często mogę rozmawiać z ojcem o problemach przez nas poruszanych. I nie można pominąć milczeniem, że przez wszystkie szkolne lata zapałałam szczególną miłością wobec Tranfiguracji, pasjonuje mnie tworzenie nowych zaklęć, badanie granic magii, znajdując to kolejne punkty o które można je poszerzyć. Poświęciłam na jej rzecz dziecięce zainteresowania zielarstwem czy sztuką. Za to nie znoszę Okultyzmu, głowa mi pęka od doszukiwania się prawd tam, gdzie już nie powinno. Należy iść w przód, nie chować się za duchami przeszłości. Wystarczy, że spowalnia mnie zmorzyca.
Spędzam też wiele czasu z ojcem, najwięcej jak się da zważywszy na nasze obowiązki (jego, to oczywiste, znacznie poważniejsze niż moje, skoro zaczął powoli odbudowywać swoją polityczną karierę), z przyjemnością słuchając jego wykładów. Wtedy uczę się najwięcej - o magii, jej właściwościach i historii, o prawie, o polityce, o dziejach naszego rodu, dziejach magicznej społeczności. Robię wszystko by mój ojciec był ze mnie dumny i nigdy nie żałował swojej decyzji. Nawet jeśli wymaga to ode mnie ciągłego trzymania nerwów na wodzy i stworzenia perfekcyjnej maski lodowej księżniczki.
Folguję tylko jednej przyjemności – płatkom z mlekiem. Zwariowałam na ich punkcie już podczas pierwszego śniadania w murach szkoły, dając się uwieść cudownej chrupkości. Przez ostatnie siedem lat dopracowałam to danie do perfekcji, opracowując idealne proporcje mleka do płatków (mieszanki czekoladowego, dmuchanego ryżu, miodowych kółek i mojego sekretu, kawałków maślanych ciasteczek) i zajadam się tym specjałem przy każdej możliwej okazji. Także w domu.
Bo tak, dzięki mnie do Kryształowej Twierdzy trafiło tak przyziemne, plebejskie danie. I, pragnę wierzyć, że pomimo okoliczności - też dużo radości.


Ostatnio zmieniony przez Natalya Onegina dnia Pon Kwi 18 2016, 12:21, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry

Natalya Onegina 1ERq90H
Natalya Onegina Empty

PisanieRe: Natalya Onegina   Natalya Onegina EmptyWto Kwi 12 2016, 20:46
Здравствуйте!

Natalya z pewnością nie może narzekać na nieciekawe życie. Jak okazuje się na jej przykładzie, szlacheckie matactwa najdotkliwiej dotykają tych najmłodszych, zupełnie niewinnych. Na całe szczęście los obdarzył ją tak kochającym ojcem, a to że nie płynie w niej jego krew, nie stanęło im na przeszkodzie. Niech nie zapomina, geny to nie wszystko. Równie ważne jest wychowanie, które otrzymała od tego lepszego rodzica. Ale czy nie bierze na swe barki zbyt wielkiego obciążenia? Komitet Dyscyplinarny to nie tylko świetna okazja, ale także ogromne wyzwanie. Byleby nie skończyło się na najgorszym scenariuszu. Mam nadzieję, że bliscy jej nie opuszczą oraz będą wspierać ją w tych ambitnych postanowieniach.

Bonusy za kartę postaci

Chociaż w Natalii nie ma krwi Oneginów, to z całą pewnością wszystkie jej przymioty pochodzą od ich wychowania. Dlatego też otrzymujesz +4 pkt do wiedzy magicznej. Dzięki smykałce do badania wszelkich granic magii, zyskujesz +2 pkt w magii kreatywnej. Abyś nie zapomniała o artystycznych upodobaniach, +1 pkt w talencie będzie Ci o tym przypominał.

Kiedy je znalazłaś, od razu wydało Ci się jakieś magiczne. Cóż, nie pomyliłaś się. Zwykłe lusterko, mogłoby się wydawać, ale przecież ty wiesz, że magia lubi skrywać się w niepozornych rzeczach. Wystarczy jedno spojrzenie na twe odbicie, a robi Ci się lżej na sercu. Zawsze widzisz się w nim szczęśliwą, pozbawioną trosk, jak gdybyś nigdy nie stała się dorosła.

Na zakończenie


Podsumowując – stworzona przez Ciebie karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz na start 300 punktów fabularnych do wykorzystania w punkcie Mistrza Gry. Możesz już bez przeszkód zacząć rozgrywkę na forum, lecz przed rozpoczęciem fabularnych przygód Twojej postaci prosimy o skrupulatne uzupełnienie pól w profilu. Warto również wnikliwie zapoznać się z tematami zamieszczonymi w dziale fabularnym, gdzie znajdziesz przydatne wiadomości na temat relacji łączących Twoją rodzinę z przyjaźnie nastawionymi do Oneginów dynastiami Dolohov, Karamazov, Vankeev, Wroński i Zakharenko oraz Aristov, Bregović, Kuragin, Sorokin i Vasilchenko mającymi o Was nieprzychylne zdanie. Życzymy więc miłej gry!
Powrót do góry Go down
 
Natalya Onegina
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Natalya listy pisze
» N. Onegina
» Yuliya Onegina
» Yuliya Onegina


Skocz do:  
Czarodzieje, którzy przeglądają ten temat:
Nie możesz odpowiadać w tematach
Napisz nowy tematSkocz do: