IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Koldovstoretz
Koldovstoretz




 

 Tundra

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Tündér Szentgyörgyi

Tundra Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Tundra Empty

PisanieTundra   Tundra EmptyPon Kwi 18 2016, 12:46
Tundra
WZROST POSTACI
172
WAGA POSTACI
63
GENETYKA/UMIEJĘTNOŚĆ
Medium
UŻYCZANY WIZERUNEK
Tina Walsen

Ekwipunek postaci

19 motyli, pierścień, esencja dyptamu, wszystkootwierający scyzoryk.


Ciekawostki

Ma nowe aparaty słuchowe, które zdjąć może tylko ona, sekretnie pragnie nauczyć się czasu, aby wyciągnąć ojca z otchłani, ciężko znosi obcy dotyk o ile gest nie wyszedł z jej inicjatywy. Dusi w sobie bardzo wiele negatywnych emocji, które najchętniej spożytkowałaby na jakiś sparing.

Przedmioty szkolne

Przedmioty obowiązkowe i nieobowiązkowe: Wszystkie obowiązkowe + Łacina i Magia Nowatorska.
Stowarzyszenia szkolne: Alruana


Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Tundra Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Tundra Empty

PisanieRe: Tundra   Tundra EmptyPon Maj 16 2016, 10:42
Rozgrywki fabularne


A ten kocyk, to skąd my go mamy, Gonzo?  
Ostatnie dni letniego lenistwa w Ogrodzie Letnim, trochę latających owadów, trochę pytań bez odpowiedzi. Znowu wyrzucił jej aparaty.


Wcale nie mam nastroju, żeby tu być.
Nieoficjalna impreza z okazji końca wakacji w Scheherazade, dla Tundry ma opłakany skutek. Zostaje sama w cafe, po tym, jak Gonzo niesłusznie uderzył Saszę w twarz. Bardzo smutno.


Liczba osób, które lubią mnie w tej szkole: 3.
Most Egipski, zaraz po imprezie, jedzenie waty cukrowej z Alisą, małe próby dotarcia do siebie, wielkie nadzieje, które później chyba spełzły na niczym. Spokojne zdjęcia niespokojnej tafli wodnej.


Małpo.
Tundra ofiarowuje Łauryszowi umierającego motyla i zaprowadza go do najpiękniejszego gabinetu na świecie, należącego do jej znachorki- laryngologa. Nowe, białe aparaty, pierwsze od dawna zetknięcie z duszą demonem, który faktycznie ją przeraża.


Najchętniej usiadłabym na tych pięknie przystrojonych kocach, ale nie mogę, bo same tam młode serca zakochane siedzą.
Jak co roku, Kołowianki Tundra spędza kryjąc się po kątach i unikając ludzi, których spotkać nie chce. Tym razem z lemoniadą kuli się pośród kolorowych wianków i welonów, aby i tak zostać nakrytą.


Znowu to samo, maraton psychicznego przygotowywania brata na przejście przez lustro i zmęczenie.
Sala balowa, rozpoczęcie roku, duszno, tłoczno, dużo zapachów, dużo jedzenia, choć Tundra bierze dla siebie tylko trochę i szybko ucieka do dormitorium, ściskając dłoń brata.


Gęsia skórka jest nieprzyjemna w dotyku.
Schadzka w Josefinum, nic nowego, a jednak kończy się źle, jak zwykle z Łauryszem. Herbata rozlana, dzbanek rozbity, dłonie krwawią na kamienną posadzkę, irytując tłumnie zgromadzone w pomieszczeniu dusze. Dużo czasu minie, zanim zejdzie tam znów, chyba, że jest masochistką. A jest.


Twój ruch.
Niepozorna gra w szachy z ukochanym bratem kończy się sprzeczką, która chyba sprowadza na Tundrę falę niepowodzeń, najpierw w postaci Wrońskiej, z którą Tunder wymienia ostre słowa, później rzucając jej Saszę z niezrozumiałym dla srebrnowłosej motywem.


Wiadomość o nowym nauczycielu botaniki nie wywarła na Tundrze większego wrażenia.
W wiwarium jest bardzo duszno i zaczyna być tłoczno. Tundrze jest słabo i całkiem nudno, a najbliższą osobą aby złapać ją w razie upadku w akcie omdlenia jest Cyzia. Niech się wykaże dziewczyna, swoją magomedyczną wiedzą.
Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Tundra Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Tundra Empty

PisanieRe: Tundra   Tundra EmptyWto Maj 17 2016, 20:34
Drogi Ojcze

Noc pełna jest szeptów. Nie mogę zamknąć oczu, bo drobne dłonie demonicznych dzieci wpełzają pod moje powieki, przytrzymując je, drażniąc powierzchnię gałek swoim zimnym jak lód oddechem. Zastanawiam się, czy to rodzinna przypadłość, czy ty też się tak czułeś, czy to wina moja, mojej choroby.
Spoglądam za okno, obserwując jak świt ściera się z aksamitną barwą nocy, powyżej linii drzew tworząc jasny pasek, który daje znać małym, budzącym się ze snu ptakom, że to już, że przeżyły noc, a one mogą z tej okazji nieść pieśń przez całą długość horyzontu. Zazdroszczę romantykom, że w każdym z takich zjawisk widzieli piękno i mistycyzm, otulony mgłą jak miękką kołdrą dla duszy. Żałuję w takich momentach, że nie nauczono mnie nigdy, pomimo mojego braku zdolności plastycznych, posługiwania się akwarelą. Żałuję, że wielu rzeczy mnie nie nauczono i zastanawiam się, czy gdybyś to ty nas wychowywał byłoby inaczej? Nauczyłbyś nas zamykać swoją głowę i powieki, abyśmy mogli spokojnie przespać noc? Czy czuwałbyś nad naszymi dziecięcymi oddechami, licząc je w głowie, mrugając ze zmęczenia w odstępach?
Nie usłyszałam nigdy na twój temat dobrego słowa, a jednak tak bardzo wiem, że się starałeś, pomimo tego, że wiem, od cioci Lemon, że nigdy nie byłeś dobrym opiekunem. Wystawiałeś jej mokrą główkę za okno w trakcie zawiei i wkładałeś pięść do ust, nie mogąc słuchać jej zawodzenia.
Czasami się obawiam, że wszystkim nam pisany jest obłęd, chociaż tylko ona miała odwagę dzielić się nim ze światem.
Lemon nie przyszła do mnie od dawna, choć jeszcze parę miesięcy męczyła mnie regularnie. Czy wiesz co się z nią stało? Czy ją w końcu odnalazłeś? Ojcze, pamiętasz ją jeszcze?
Nie tylko ona już mnie nie odwiedza. Te wszystkie dusze pomniejsze, ze sprawami drobnymi, kradnące dla mnie ukradkiem ciepłe bułki, które nie były upiorne wcale, bez względu na to, co Gonzo o nich sądził, nie chcąc ich poznać, też już mi się nie objawiają. Od momentu, kiedy spotkałam czarnowłosego czarta w gabinecie mojej znachorki. To był pierwszy taki, od dawna przypadek, kiedy bałam się własnego oddechu. I o własny oddech. Pewnej nocy przyśnił mi się, staliśmy na środku pola, gdzie było tylko zboże, wysokie aż do łokcia, a na niebie ciemne chmury przecierały się, zwiastując burzę. Powiedział mi, że czekał na mnie tyle czasu, a kiedy w końcu przyszłam, przyprowadziłam sobie pieska.
Chłopak musi mieć dobry węch, skoro od progu zwęszył sukę. Ty za to jesteś nie tylko głucha, ale i ślepa, zupełnie jak twój ojciec.
Znałeś go? Musiałeś. Ale jak mogę się o tym przekonać. Nie lubię go i obawiam się. W jednym krótkim zdaniu zdążył obrazić ciebie i mojego przyjaciela, mnie nie licząc, bo to nie ma znaczenia. W pierwszym odruchu poczułam ulgę, że nie wspomniał o moim bracie słowem. A potem zaczęłam martwić się tym, jaką uwagę przykuł do niego. Ojcze, ile razy twoi bliscy ponosili większe od ciebie konsekwencje twoich czynów? Nie wiem jak się przygotować do kolejnego spotkania, a noc szepcze mi, że morze zboża coraz bardziej jest niespokojne. Wiatr dociera do najmniejszych szczelin, piszcząc jakby odzwierciedlał zbiorową egzekucję małych chochlików, a mnie pęka głowa. Nawet śpiew ptaków nie jest w stanie ukoić moich nerwów.
Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Tundra Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Tundra Empty

PisanieRe: Tundra   Tundra EmptyWto Maj 24 2016, 20:00
19.09

Noce dłuższe są od dni, ciągną się, wciągają mnie, jak nieskończoność, wpadam w ten ciąg i spadam i tonę i dławię się i chłonę całą tą ciemność miękko, płynnie, jakby tak miało być, jakby we mnie było jej miejsce, a nie jest wcale, nie jest przecież i nigdy nie powinno być. Drętwieją mi palce, zginam je niezgrabnie zupełnie, nie będąc pewną czy mam prawo mieć nad nimi władzę, czy nie do siebie kompletnie już należę. Czy do nich, do tych, stojących nad moim łóżkiem, których nie widzę, bo wypieram wszystko z siebie, rozszerzone do granic możliwości gałki oczne wlepiając w cienie na suficie.
Dlaczego to znowu się dzieje.
Paniczny strach przed zaśnięciem i nie-spaniem jednocześnie paraliżuje mnie całą i zapominam o tych palcach, nie czuję, jak opuszkami przesuwam po pogniecionym materiale szarego prześcieradła. Bez względu na to, gdzie się znajdę, nigdy nie będę czuć się bezpiecznie, dopóki się od samej siebie nie uwolnię. Boję się rzeczy irracjonalnych i mam świadomość tego w tym właśnie momencie, a mimo to nie jestem w stanie powstrzymać kołatania serca i łez wpadających mi do uszu, bo nie potrafię nawet wykonać tego małego gestu, otarcia ich dłonią z twarzy, dopóki nie spływają. Czuję, jak opuchnięty mam nos, gorący, a pod nim skrapla mi się pot, zaraz przy dziurkach mieszając się z innymi wydzielinami. Mam wrażenie, że ktoś ściąga mi skórę z twarzy i wszystko to, co się na niej dzieje czuję dokładnie, skupiam się na tym, na całej obrzydliwej, obślizgłej gamie odczuć, bo nie jestem już pewna, czy wciąż mam ciało, chociaż serce zostało i tłucze się jak oszalałe, uwięzione.
Boję się, że to wciąż komfortowe. Dla mnie, trwanie w takim stanie, bo tak piekielnie obawiam się, że jeśli przerwę ten ciąg, odwrócę głowę, zobaczę coś, co będzie prześladować mnie przez wieki, dopóki nie wstanie słońce. Nie mogę mieszkać z ludźmi. Nie mogę też mieszkać sama. Mrowienie pojawia się w ramionach, jak setki palców masujących mnie i to wcale nie w przyjemny sposób. Zrywam się, wciągając powietrze, za głośno, za szybko, zawrót głowy trwa dwie sekundy, wystarczająco długo, aby pchnąć mnie jeszcze niżej, kiedy sinofioletowy kalejdoskop, który pojawia się przed moimi oczami miesza się z otoczeniem i strachem. Wpadam na szafkę, nie znając dobrze tej przestrzeni, uderzam się boleśnie w biodro, ale to nie ma żadnego znaczenia, w momencie, w którym jestem w stanie zobaczyć ten pokój w pełnej, nocnej krasie. Liczy się tylko światło, załącznik, którego szukam dziko, niezgrabnie na oślep błądząc po ścianie, nie mogąc dokładnie go zlokalizować, ponaglam w myślach samą siebie i nie płaczę już, tylko histeryzuję otwarcie, kosmyki przyklejają mi się do twarzy i wilgotnych ust, do których ścieka słona ciecz. Kliknięcie, najpiękniejszy dźwięk tej nocy, nie przynosi mi jednak takiego ukojenia, jakie powinno. Odwracam się, niepewnie spoglądając kolejno na każdy z przedmiotów i kątów tego pomieszczenia. Połykam powietrze z urwanym westchnięciem, przyśpieszającym jednostajnie, bo kiedy dociera do mnie, że nie ma tu nic, nie ma tu nic, czego mogłabym się faktycznie obawiać, strach wcale mnie nie opuszcza i dociera do mnie, że to wcale nie jakaś jednorazowa mara, nagłe przebudzenie, nie, to przecież jest, następny z wielu początków powrotów. Unoszę dłonie do wilgotnej twarzy, wycieram ją na tyle, na ile jestem w stanie zrobić to rękami, pomaga na chwilę, bo nie mija pół minuty, kiedy łamię się znowu i zagryzam zęby na palcach, wkładając sobie do ust pięść, żeby tylko żaden jęk nie wyrwał mi się z gardła, aby tylko nikt z lokatorów mnie nie usłyszał. Siadam na dywanie i siedzę tak, dopóki się nie uspokoję, dopóki się sobie samej nie wypłaczę, co jakiś czas odwracając się, zerkając w kąty, ale nie dzieje się tam nic. A przynajmniej nie, kiedy patrzę wprost, to zawsze pojawia się, kiedy zerkam kątem oka.
Przestaję płakać w końcu, bo więcej już nie mogę, bo po jakimś czasie i tak uspokajamy się wszyscy. Siedzę jednak, nie zmieniając nawet pozycji, mimo zmęczenia, które mnie przytłacza, sprawia, że garbię się tak strasznie. Muszę być czujna. Boję się zasnąć, boję się nie zasypiać. Przez resztę nocy tkwię więc, zawieszona pomiędzy płaszczyznami, dopiero nad ranem będąc w stanie zgasić światło i pozwolić sobie na drzemkę.
Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Tundra Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Tundra Empty

PisanieRe: Tundra   Tundra EmptySob Cze 04 2016, 22:50
24.09

Całą noc spałam aż do świtu, a było mi ciepło i wygodnie, w powietrzu unosił się zapach lilakowego płynu do płukania prania, a kiedy przekręciłam się na drugi bok, trącając jedną z tych starych, sypiących się poduch poczułam woń trocin, zupełnie nie wiem dlaczego i pomyślałam o tym, że Łauryszowi pewnie w trakcie snu włosy sterczą na wszystkie strony, bo on w ogóle nie ma ładnej fryzury, powinnam mu ją zmienić w ramach żartu, a on później w ramach żartu zmieni mi tętno na zerowe.
Miałam dziwny sen, przedziwny pod względem wizualnym, jakbym wędrowała w głąb wspomnień, a nie obserwowała obrazy, które wyświetla mi w trakcie snu mój mózg.
Bardzo dziwne otoczenie, bardzo ciemne, oświetlone złotymi lampami, śmiesznie nie pasującymi do surowych, piaskowych ścian. Pod stopami dywan, brudny, zszarzały, płaski, wydeptany przez tysiące stóp, które się tutaj przewinęły. Minął mnie mężczyzna, niosący na plecach kobietę z nogą owiniętą dokładnie opatrunkiem. Mieli włosy srebrne jak księżyc w pełni i źrenice czarne jak bezkres. Za dużo rzeczy czaiło się w nich, a on za szybko przeszedł, abym mogła przyjrzeć się im dokładnie. Nie miałam władzy nad sobą, nad czasem, więc mogłam tylko iść za nimi, obserwując jak spięte w wysoki kucyk włosy kobiety falują jej za głową. Szliśmy korytarzem ciemnym, zdającym się nie mieć końca, po okręgu, nie mijając nikogo, nie słysząc niczego, poza własnymi oddechami i ciężkimi butami mężczyzny opadającymi z głuchym stokiem na dywan przy każdym kroku. Po chwili przyzwyczaiłam się do tych dźwięków do tego stopnia, że ukołysały mnie i szłam za nimi jak w amoku, więc kiedy kobieta nagle odwróciła głowę by spojrzeć za siebie, trochę ukradkiem, trochę delikatnie bo nie miała dużego pola manewru, przestraszyłam się. Ale pomimo tego, że patrzyła wprost na mnie, nie widziała mnie. Wiedziałam o tym. Przecież nie istniałam w tej rzeczywistości. Odwróciła się i powiedziała coś do mężczyzny, chociaż ja nie zrozumiałam ani słowa. Nie mówili w żadnym znanym mi języku, a ich mowa była dziwna. Płynna, melodyjna, jednak pełna niespodziewanych zadr, które burzyły harmonię języka, wprowadzały nagły agresywny chaos.
Najwyraźniej podzieliła się z nim swoimi podejrzeniami, bo i on się odwrócił, ledwo, bo ledwo, nic dziwnego, dźwigając taki ciężar ozdobiony elementami zbroi. Nie wiem. Mruknął coś. To mnie irytowało. Bariera językowa nie do przekroczenia. Czy w snach wszyscy nie mówimy w tym samym języku? Zawsze mi się tak zdawało. Czuję się sucho jak z kartonu. Wyrzucam z siebie słowa w ten sposób. Suchy.
Korytarz przestał się dłużyć kiedy skręcili i wyrosły przed nimi potężne, drewniane drzwi, do których jednej z potężnych klamek sięgnął mężczyzna.
Wtedy poczułam jak z ogromnym bólem drętwieje mi stopa, wbijające się w nią setki małych igiełek, kiedy spuściłam głowę spostrzegłam szybko oddalającego się ode mnie robaka. Robaka? Nie jestem pewna. Pełzło, uciekało, przebierając drobnymi nóżkami, aby zniknąć za drzwiami, za które weszli już mężczyzna z kobietą. W ostatniej sekundzie zobaczyłam przez małą szparę, nim skrzydła zamknęły się, jej gniewne oczy. Widziała mnie? Niemożliwe. On mnie nie widział.
Ale ja na pewno kiedyś już widziałam jego.
Wiem to na pewno.


Ostatnio zmieniony przez Tündér Szentgyörgyi dnia Pią Lis 04 2016, 14:05, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Tundra Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Tundra Empty

PisanieRe: Tundra   Tundra EmptySro Lis 02 2016, 21:56
Rozgrywki fabularne


Ziemia jest nagrzana, ukryta pod dywanem z suchych traw.
Beso i Tunder spotykają się w Carskim Gaju, zupełnie przypadkiem, prowadząc ciche rozmowy na skraju lata i jesieni.


Jakie są kary za potraktowanie bursztynowej posadzki kredą zmywalną?
W ich przypadku żadne, bo Monx i Tunder w piżamowych galanteriach bawili się świetnie, biegając i skacząc.


Podobno na dziewczęce żale i smutki najlepsze są nocne przekąski.  
Tunder i Alisa po ciszy nocnej udały się ukradkiem do spiżarni, aby razem wykraść trochę słodyczy i umilić sobie wieczór, nocna eskapada przebiegła na szczęście płynnie i bez żadnych rewelacji.


Kto jak nie Tundra zna się tak niedobrze na zbieraniu grzybów?
Dożynki szkolne. Tarsiukowi złamała nos przypadkiem zupełnie, bardzo szybko chcąc naprawić, bardzo szybko było gorzej. Spotkanie z nieprzyjemnym demonem skończyło się wybuchem gniewu i opuszczeniem Dożynek zanim zaczęło się większe zamieszanie.


Basi tatuś powtarzał, a Tunder tatuś nigdy nie powtarzał.
Pełen emocji powrót z Dożynek zaowocował u Tundry złamaną nogą, zdarza się. Zwłaszcza jej. Wysłany do Basi list był pierwszym, co jej przyszło do głowy, chyba w całym tym negatywnym nastawieniu nieładnie szukała kogoś, na kim będzie mogła się wyżyć.


Zawsze chciałam zobaczyć wilkołaka.
W trakcie pełni zabłąkany duch tundrowej cioci odwiedza z ciekawości zamkniętego w Sali Wstydu Tarsiuka, kiedy Tundra leży w szpitalnym skrzydle. Wszystkiemu towarzyszy żurawina.


Idiotko, dlaczego ty się przewracasz ciągle?
Spróchniała klatka schodowa nie jest najlepszym miejscem spotkań, ale Sasha Karamazov zdawał się nie przejmować tym wcale, kiedy postanowił wraz z Tunder z nogą w gipsie stracić równowagę.


Dwa dni.
Kto przychodzi z gipsem na basen? Ha, a kto po tym basenie, po mokrej posadzce biega, zamiast pływać, jak człowiek (którym nie jest). Spotkanie z Tarsiukiem kończy się raczej źle.



No i co? Mało wam? Josefinum, prosektorium.  
JGdzie najlepiej wybrać się na kryptorandkę jeśli nie do prosektorium? Skalpel, sweter, tona platrów. Porozumienie bez słów.


Dlaczego ich niepokoisz?
W Josefinum Tunder spotyka Ritę i ani myśli ulec jej urokowi. Prawdę powiedziawszy nie ma na to po prostu nastroju.


Czy ty się powstrzymać nie mogłaś?
Dziady. W przypadku Tunder zakończone upadkiem z belki stodoły, złamaniem przy tym obojczyka i skręceniem nogi. Eskortowana do szpitala nie odczuwa skutków fatalnego rytuału, który spadł na zgormadzonych w stodole jak grom z jasnego nieba.


Kolejna na przestrzeni ostatniego miesiąca wizyta w Hotynce nie może być przypadkiem.
Tarsiuk odwiedza Tunder w szpitalu przynosząc jej owoc granatu, dostając w zamian ekshibicjonistyczne wyznania. W kącie siedzi ten nauczyciel, który zawsze trochę przyciągał tundrowy wzrok, ale nie tego dnia.


Co. Ty. Robisz.
Moskwa 1995, Międzynarodowy Festiwal Filmowy z Tarsiukiem (oczywiście).
Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Tundra Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Tundra Empty

PisanieRe: Tundra   Tundra EmptyPią Lis 04 2016, 14:41
04.11

Woda ma odpowiednią temperaturę i delikatnie różową barwę, chociaż zanurzywszy się w niej nie czuję w ogóle wilgoci. Wszystko przypomina bardziej otulenie się mgiełką z ciepłej, miękkie waty, która znajduje się wokół mnie tylko dlatego, że mam tego świadomość.
Denerwujesz się?
Tak. Nie.
Nie.
Przecież wiem co robię. Już się nie denerwuję, a powinnam. To na pewno różowa poświata i ciepło i wilgoć i gorzki posmak na języku, jak po ostatnim łyku toniku. Głos znachora trafiający bezpośrednio do mojej głowy jest spokojny, niski, wzbudzający zaufanie i wyobrażam sobie go jako mężczyznę w średnim wieku, z rozczochranymi, brązowymi włosami i kilkudniowym zarostem na kwadratowej szczęce, chociaż wiem dokładnie, jak naprawdę wygląda. Znachor jest młody i jego brązowe w istocie włosy mają bardziej bursztynowy kolor i są starannie ulizane, a szczęka ogolona jest dokładnie, z pozostawionymi jedynie bokobrodami. Nie wiem zatem dlaczego w mojej głowie wygląda zupełnie inaczej, ale może to element zabiegu?
Czy to banjo? Dlaczego banjo? Nigdy nie byłam wielką fanką tego instrumentu. Miękkie, nagłe uderzenia w struny odbijają się w mojej głowie zapadając coraz niżej i niżej, kiedy ja zapadam z nimi, przeżywając całe swoje życie od początku, sekunda po sekundzie, choć czas tak bardzo jest relatywny i mam świadomość, że cały proces trwa być może godzinę. Godzinę? Jak niewiele potrzeba, żeby zmodyfikować każdy zakątek pamięci dorosłego już jakby nie było człowieka.
To wszystko jest nawet przyjemne, choć w miarę postępowania nie rozpoznaję już bladej twarzy, która pojawia się na chwilę w co nowszych wspomnieniach, by za chwilę zostać z nich wyeliminowaną, a której w przeszłości już nie ma. Niespokojnie zaciskam powieki i dłonie w pięści też, wbijając paznokcie w skórę, na której odciśnięte potem zostaną czerwone półksiężyce.
Jak się czujesz?
Nie wiem.
Budzę się otępiała i skonfundowana. Z ogromnej wanny wygrzebuję się sama, nie będąc w stanie podnieść wzroku na nic, co znajduje się powyżej jednego metra wysokości. W głowie mi się kręci, ale ignoruję pomocne ramię znachora, kręcąc i kiwając głową jednocześnie na pytanie, czy ktoś mnie odbierze. Stąd nie. Ze szpitala tak. Nawet nie wiem kto, któryś belfer. Może uzdrowiciel, w końcu to on mnie tu przytargał. Czy to ma znaczenie? Nie. Spoglądam na swoje dłonie, żałując, że nie są połamane. Słyszę pytania znachora, odpowiadam machinalnie, w końcu zagląda mi w źrenice, każe się przespacerować, dotykać czubka nosa, mówi, że wszystko w porządku panno Szentgyorgyi, że to zaraz minie, że potrzebuję tylko świeżego powietrza i czy pójdę z nim na kawę. Przepraszam, ale nie pójdę. W papierowej torebce dostaję list i kartonowe pudełko, ostrożnie panno Szentgyorgyi, bo tu jest reszta.
Reszta znaczy się mojej pamięci? Aha. Tak, oczywiście. Ostrożnie. Uśmiecham się blado, ale wcale nie szczerze, zakładając płaszcz i różowy szal, który swoją drogą jest ohydny. Nie rozumiem, dlaczego wcześniej tego nie zauważyłam. Nawet nie wiem, co do mnie mówił przez ten cały czas, ale najwyraźniej o tym, że mogę czuć się nieswojo, przez jakiś czas, dociera to do mnie z opóźnieniem, dopiero kiedy odpuszczam gabinet i w końcu podnoszę wzrok na mokrą od intensywnego deszczu ulicę. Moja papierowa torba i goła głowa zmokną, ale nie przejmuję się tym. Po raz pierwszy od dawna niczym się naprawdę nie przejmuję. Uśmiecham się do siebie, tym razem zupełnie prawdziwie i robię krok by wrócić do skrzydła szpitalnego, z którego zapewne niebawem odbierze mnie jakiś pracownik Akademii.

Powrót do góry Go down
Tundra Empty

PisanieRe: Tundra   Tundra Empty
Powrót do góry Go down
 
Tundra
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Czarodzieje, którzy przeglądają ten temat:
Nie możesz odpowiadać w tematach
Napisz nowy tematSkocz do: