IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Koldovstoretz
Koldovstoretz




 

 Stołówka

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Mistrz Gry

Stołówka 1ERq90H
Stołówka Empty

PisanieStołówka   Stołówka EmptyNie Kwi 03 2016, 15:59
Stołówka

Znajduje się zaraz obok szpitalnej rejestracji – pierwsze szklane drzwi po lewo. To dość duże miejsce, któremu codziennie towarzyszy zapach świeżo parzonej kawy lub maślanych ciasteczek. Sama stołówka nie oferuje jednak zbyt wykwintnego jedzenia – to typowe szpitalne jedzenie, na które pacjenci regularnie narzekają, aczkolwiek władze szpitala zdają się być głuche na ich skargi. To właśnie tu można zabić czas oczekując na operację bliskiej osoby, poczytać gazetę z najświeższymi wiadomościami ze świata magicznego albo zwyczajnie porozmawiać z chorym. Popołudniami ciężko tutaj znaleźć wolne miejsce.
Powrót do góry Go down
Łaǔryš Tarsiuk

Stołówka GlcHGuk

Orsza, Białoruś

półkrwi

wilkołak

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie
Stołówka Empty

PisanieRe: Stołówka   Stołówka EmptyPon Paź 03 2016, 21:18
(to kara boska za wszystko, co zrobiłeś i za to, na co nie starczyło ci odwagi.)
Nie ma co do tego żadnych wątpliwości – bogowie uwzięli się na Tarsiuka tak samo, jak na Tunder, jemu jedynie oszczędzili tych wszystkich złamań i niewygody szpitalnych łóżek. Kolejna, na przestrzeni ostatniego miesiąca, wizyta w Hotynce przecież nie może być przypadkiem. Nie chodzi nawet o to, że dobrowolnie zgłosił się na ochotnika, by odwiedzić w szpitalu szkolną koleżankę, której nie powinno zabraknąć nie tylko lekarskiej, ale również przyjacielskiej troski. Zabawne, że właśnie w ten sposób określił łączącą ich relację, nakłaniając dyrektorkę do umożliwienia mu wyjścia poza teren Akademii, pomimo że to nie jeden z weekendów, w czasie których uczniowie mogą odwiedzić Petersburg, w dodatku jeszcze nie przysługują mu przepustki, dzięki którym mógłby bez problemu i kłopotania zarządu Koldovstoretz zorganizować sobie taką wycieczkę. Nie chodzi również o to, że w jakikolwiek sposób czuje się winny sytuacji, w której znajduje się Szentgyörgyi – nie nalegał, by poszła na Dziady, nie on zagnał ją niemal pod sam sufit stodoły, nie z nim rozmawiała, gdy do całej tej farsy doszło, pewnie nawet na niego nie patrzyła, co jeszcze w jakiś sposób mogłoby tłumaczyć chwilową dezorientację prowadzącą do niefortunnego upadku. To tylko ten ostatni list, w którym opatrznie podał jej treść zadania dla niższego rocznika. (to tylko ten jej ostatni list, który sprawił, że poduszka była zbyt miękka, że łóżko nagle zrobiło się niewygodne, że koledzy w pokoju zbyt głośno w nocy chrapali, a w szafce nocnej nagle zabrakło czystych kartek, tych które tak lubi. na których ty lubisz wysyłać jej wiadomości.)
(już się tak nie usprawiedliwiaj.)
Tym razem palce nieoklejone są plastrami, nie zasłania sobie kolorowymi opatrunkami oczu i ust, każdy dźwięk dociera wyraźnie, wwiercając się w umysł, wspomnienia nakłuwając jedno po drugim, na długi, niekończący się szpikulec, by wisieć tam tak na widoku, jak kartki przyklejane na lodówkę przed wyjściem z domu z poleceniem kupienia chleba i mleka. Tym razem nie ma czasu na podchody, na zabawę w ciuciubabkę. Tym razem może nie udać się zrobić sztuczki z czasem i dziura po skalpelu wbitym w serce nie zasklepi się niezauważalnie, pozwalając krwi barwić ubranie na ten paskudny kolor. Pięknie wygląda tylko na innych, nigdy nie chciałby widzieć go na sobie. Ten granat, który trzyma w ręku, z niepasującą tak młodemu człowiekowi łatwością rozerwany na pół, podaje Tundrze z nadzieją, że zaraz nie dostanie nim po łbie, że nie będzie nim rzucała, może jedynie osnówkami, bo to prawie jak popcornem. To prawie jak na wolontariacie.
Przegryza nerwowo wewnętrzną stronę policzka. Nie tak to miało wyglądać. Nie w takiej ciszy, przerywanej typowymi dla stołówek odgłosami sztućców, talerzy, szklanek stukających o blaty, szemranymi rozmowami. Słowa gdzieś uciekają, gdy widzi, jak fatalnie wygląda, z jakim trudem się porusza, chociaż magomedycy wyraźnie dokładają wszelkich starań, by kości pozrastały się jak najlepiej i jak najszybciej. Tych kilka zadrapań, których nabawił się podczas Dziadów i pełni to wciąż nic w porównaniu do jej stanu. Z zażenowaniem zgarnia na czoło więcej włosów, by zakryć rozcięty łuk brwiowy. To chyba dobrze, że wciąż nie podstrzygł kłaków.
Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Stołówka Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Stołówka Empty

PisanieRe: Stołówka   Stołówka EmptyWto Paź 04 2016, 10:20

Kolejna na przestrzeni ostatniego miesiąca wizyta w Hotynce nie może być przypadkiem. Nie? Może tak to wszystko los zaplanował, żebyś się tu chłopcze znalazł, używając Tundry tylko jako narzędzia, nie pierwszy raz zresztą bogowie posłużyliby się nią w ten sposób. Wyślijcie tą małą, niech sobie poradzi, niech przekaże rodzinie złe wiadomości, niech wskaże tam dokładnie, gdzie pod brzozą zakopany jest nieboszczyk. Poradzi sobie? Jasne, że sobie poradzi. Zawsze sobie radzi, chociaż narobi sobie przy tym kłopotów więcej, niż ma czasu je rozwiązywać, nawet gdyby sobie jakimś cudem tego czasu dołożyła, a nie dołoży, to i tak nie rozwiązałaby wszystkich.
Teraz na przykład jej jednym z największych problemów w szpitalu wcale nie jest sen, ale kłaki, które cóż i jej odrosły już dziko, nie dając się ujarzmić, bo chyba wcale nie lubią szczotki. Dobrze, że jej chociaż złośliwcy na salę tą babcię ze złamaną miednicą posłali, to może Tunder grzecznie usiąść na stołku obok i poczekać, aż babcia poczesze włosy i nawet zaplecie taki drobny koszyczek wokół karku, może wcale nie jest to warkocz tak zgrabny, jakby mógł być, bo dłonie babci już nie tej sprawności co kiedyś, a tundrowe włosy wciąż odrobinę za krótkie, aby nic się ze splotu nie wymknęło. Ale babcia dawno temu robiła takie warkocze swojej córce, ale córka już nie żyje. O czym Tunder dobrze wie.
Chyba nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo od tego całego złamania obojczyka Tundra musi chodzić wyprostowana, co by się krzywo nie zrosły kości, bo trzeba by łamać znów, a tego przeżyć nie chce chyba nikt, nawet w czarodziejskim świecie. Będzie więc teraz chodzić taka prawie-ładna wyprostowana, co już zresztą ma miejsce, parę centymetrów wyższa i odrobinę pewniej wyglądająca, nawet, jeśli skórę ma bledszą (jak to w ogóle możliwe?), a wokół oczu ciemne kręgi. Trochę siniaków tu i tam schodzi już z podejrzaną łatwością, a i gips niewygodny za niedługo jej zdejmą, Rosjo, dlaczego? W Skandynawii w tym czasie na złamane obojczyki zakładano już tylko bandaże elastyczne zakręcone ósemką na plecach, aby móc wygodniej funkcjonować. Daj spokój, Tarsiuk, przecież aż tak źle nie wygląda, na pewno jest zmęczona, osłabiona i poturbowana. I smutna, zła jak zawsze, czy to coś zmienia? Przecież nie.
Dziękuję.
Niewypowiedziane wisi między wami, jak zwykle. Rozerwany granat plami jej opuszki palców na czerwono, pozostawiając na stołówkowej, brzydkiej ceracie w kratkę karmazynowe krople. To dlatego wybrałeś granata? To tylko granat, a chyba jest trochę pod wrażeniem, bo jej samej przekrojenie go zajęłoby więcej czasu. Czym się tak denerwujesz? Nią czy sobą? Czy tym szpitalem? Może tym jej listem, tym drugim, którego treści już nie bardzo pamięta, nieładnie, ale nawet się nie stara usprawiedliwiać. Musiało być to coś strasznego, skoro zamiast odpowiedzieć się tutaj pofatygowałeś. Granat jest trochę cierpki w smaku, trochę jak ta sytuacja, do słodyczy dotrzeć można dopiero po chwili. Oby, chyba?
Kwadratowy stolik ma tak małą powierzchnię, że Tunder przez chwilę zastanawia się jak cztery osoby mogłyby jeść tutaj jednocześnie posiłek, już ona sama, gdyby tylko miał Tarsiuk łokcie oparte o blat, stykałaby się lewym łokciem z prawym łauryszowym, na rogu, walcząc o miejsce na stole. Zezuje na parę staruszków siedzących parę stolików dalej w rogu kawiarenki, pan przyniósł krzyżówki, żeby się siostra, żona czy kuzynka nie nudziła, a ty Tarsiuk przyniosłeś jej granata. A tam, po drugiej stronie? Jakieś małe rude dziecko zjada drożdżówkę jakby nie istniało nic, poza tym kawałkiem słodkiej bułki. Kolejne, czerwone owoce lądują na tundrowym języku, zabarwiając go odrobinę. Chyba tego tak przeciągać nie można, choć dla niej to wcale nie opóźnianie, tylko spędzanie czasu w względnej ciszy.
- Co ci napisałam, że przyszedłeś?
Powrót do góry Go down
Łaǔryš Tarsiuk

Stołówka GlcHGuk

Orsza, Białoruś

półkrwi

wilkołak

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie
Stołówka Empty

PisanieRe: Stołówka   Stołówka EmptyPią Paź 07 2016, 19:54
Tam w kącie, całkiem pod ścianą, przy stoliku, do którego nigdy nikt nie siada, bo z każdej strony jest do niego za daleko i ciaśniejszy jest niż wszystkie inne, siedzi nauczyciel latania na miotle. Rosły i okropnie nieprzyjemny typ. Były zawodnik jednej z podrzędnych, petersburskich drużyn quidditcha, pełen zgorzknienia i niezadowolenia z własnej pracy, z losu, który go spotkał i z dzieciaków, które musi uczyć oraz – w tym przypadku – niańczyć, bo zachciało im się martwienia o szkolnych kolegów. Łaurysz nie ma z nim problemu, nie ma żadnych negatywnych doświadczeń, nie darzy go sympatią, bo zawsze zajmuje zbyt dużo miejsca. Zupełnie jak jego ojciec, gdziekolwiek nie stanął, zawsze było go za dużo, choć nie należał nawet do potężnie zbudowanych osób. Profesor jako jeden z nielicznych potrafi wyglądać przy tym stoliku jednocześnie żałośnie i groźnie – jakby zaraz mógł się rozlać, zacząć pączkować, zajmując kolejne wolne przestrzenie. A tu wystarczająco okropny jest tłok, chociaż o tej porze większość pacjentów powinna już dawno znajdować się w swoich malutkich, paskudnych pokojach, czekając na wieczorne serie zabiegów, na ostatnie w ciągu tego dnia porcje leków, na wizyty zatroskanych pielęgniarek, na upomnienia od medyków, którym nie spodobały się przyniesione im w południe wyniki badań. Ale nie, szpitalna stołówka tętni życiem w najlepsze, jakby spora część osób za nic miała fakt, iż czas wizyt niedługo dobiegnie końca; że ojcowie, matki, rodzeństwo, wujostwo, dziadkowie nie mają siły słuchać o problemach, które w tym momencie mało ich dotyczą, o sukcesach, których oni nie mogą osiągać i długo jeszcze zejdzie im, nim los zechce się do nich uśmiechnąć. Bufetowe, zmęczone całodniowym staniem i uśmiechaniem się do co bardziej wymagających pacjentów, już nie kryją się z dopadającym je znużeniem, pozwalając sobie na podparcie głowy ręką czy ukrycie się na stołeczku, gdzie zza kontuaru widać jedynie czubek głowy. Kiedyś kryli się tak samo, choć więcej w nich było buty.
(może wypadałoby znów ją z siebie wykrzesać? cofnąć się w czasie za sprawą małych gestów.)
(więcej w tym magii niż w magicznych przedmiotach.)
Mógłby spróbować zachłysnąć się jedną z tych kuleczek czerwonych; zyskać odrobinę na czasie, by przekalkulować, jak bardzo opłaca mu się odpowiedzieć szczerze na tundrowe pytanie. Czy w ogóle poruszać temat otrzymanych od niej wiadomości. To przecież nie ma żadnego znaczenia. Nie ma też znaczenia to, że nie ustalali, by zawsze, bez względu na wszystko mówić sobie prawdę i tylko prawdę; by nie mieć przed sobą sekretów. To nie ten poziom zażyłości, nie wiążą ich żadne zobowiązania wobec siebie. Prawda? To dlaczego po tym zaświnionym blacie przesuwa w jej stronę kartkę pomiętą od ciągłego zaciskania na niej palców, gdy nie potrafił w czasie podróży do Hotynki znaleźć zajęcia dla swoich rąk. Przytrzymuje list chwilę dłużej, podnosząc na Tunder spojrzenie. Nie, zdecydowanie nie wygląda dobrze. Może to tylko to oświetlenie, w jarzeniówkowym świetle nikt nigdy nie wygląda korzystnie; może to wszystko, co w nią wciskają, by szybciej wróciła do pełni sił, kosztem pozbycia się z twarzy i ciała całego blasku; może to skutek ostatnich wydarzeń, w których brała udział.
- Że jestem taki do rany przyłóż, że prawie zrósł ci się obojczyk – odpowiada z poważną miną, choć przecież mógłby się uśmiechać, w każdym innym wypadku podobne stwierdzenie byłoby niezwykle zabawne, prawie rozkoszne – skoro tak zadziałało słowo pisane, ile jest w stanie zdziałać człowiek! Z każdym wypowiadanym słowem coraz mniejszą powierzchnią dłoni zasłania kartkę, by wreszcie zostawić ją taką pogniecioną i bez nadzoru przed dziewczyną. – Poza tym na okultyzm mamy zrobić sennik, nie wypracowanie o koniunkcji.
(a tego nie mogłeś już napisać w osobnym liście, prawda? to takie ważne, że musiałeś wieści o swoim błędzie przekazać osobiście.)
Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Stołówka Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Stołówka Empty

PisanieRe: Stołówka   Stołówka EmptyNie Paź 09 2016, 16:03
Biedny. Ten belfer oczywiście, przecież nie Tarsiuk. Chociaż on już przez swoje przechodzić musiał, jakby mu się spokój nie należał w nastoletnim życiu i to przez kogo? Przez śliwkę węgierkę oczywiście, kobiety. To jest zawsze wina kobiet. Zapytaj okulistykę Tundry, dlaczego chodzi wciąż na czarno ubrana, ba, samą małpeczkę zapytaj, co się dokładnie z jej starym stało. Na pewno ci opowiem. Na pewno kiedyś w końcu. O ile nie zachłyśniesz się tą kuleczką, bo musiałaby wtedy cię ratować, a jak to zrobić z jedną ręką sprawną? Jeszcze by cię uszkodziła, przecież wiesz. Tego chcesz? Chyba trochę tak, co? Nabrałeś tego masochistycznego odruchu, że się ciągle wokół niej kręcisz?
Pomięta karteczka sunie po blacie pewnie zbierając resztki tłuszczu po szpitalnych obiadach, a Tunder zerka na nią, nie okazując zaskoczenia, przeskakując jedynie na tarsiukową twarz, zastanawiając się czy przyniósł to by rzucić jej własnymi słowami w twarz czy…
Kiwa lekko głową sięgając po kartkę, bo nie wie, czy to miało być z jej strony komplementem czy obelgą, ale jak zna dobrze swoje ostatnie nastroje i Łaurysza nie przyszedł by złakniony kolejnych czułych słów. Rozwiń to, dziewczyno i weź odpowiedzialność za swoje słowa. Kto ci w ogóle dał dostęp do orła w tym szpitalu? Nie pamiętasz. Zupełnie nie pamiętasz jak to się stało, że list wysłałaś. Może nie zupełnie, bo jakieś schody w pamięci i okna, ale reszta? Rozległe pustkowia. Przypomnij sobie, kiedy pamięć upada – czy podnosi się człowiek? Tak, a przynajmniej tak sądzisz, ale teraz zupełnie nie jest chwila na takie rozważania. Na takie rozmowy, mówienie sobie tej prawdy i tylko prawdy. Dobrze.
Szital Hopynki
Mruga wciągając powietrze i zagryzając dolną wargę, tak, że na bladej twarzy rysuje się zmartwienie, nieplanowane ani trochę, bo to tylko zniekształcenie próby nie wybuchnięcia śmiechem. A to dlatego, a więc dlatego, dlatego przyszedł, zraniony, przynosząc dowód swojego bólu, swojej nieprzespanej nocy i zaciśniętej na kartce spoconej dłoni. Ile tak wytrzymasz, co, Tunder? List długi nie jest, ale soczysty, aż szkoda nie parsknąć.
- Przepraszam. – Za list czy parsknięcie? - To okrutne, wcale tak nie myślę. – Wcale nie, a jednak śmiejesz się, to zerkając na biednego chłopaka, to na list. Co to za chrumknięcia, mała? Byłyby prawie urocze, gdybyś tylko nie wyglądała jak siedem nieszczęść.
jesteś głupi
Bogowie nie, przestań, odłóż tą kartkę, bo sama się nakręcasz, ataki śmiechu nigdy nie są do końca spontaniczne, zawsze trzeba nie chcieć przestać. Przełknij ten śmiech. Przełknij te słowa i tą sytuację absurdalną, bo jednak biedny jest, ten Łaurysz, że się tak przejął strasznie, aż wyegzekwował przepustkę. Nie śmiej się, głupia, przecież chłopak ma srce złamane!
To tak z nimi jest, wiesz.
Sprawną dłonią ociera z kącika oka łzę, która się tam w rozbawieniu pojawiła niespodziewanie, odrywając wzrok od kartki, na biednego chłopaka przenosząc, wyciągając rękę aby dłoń położyć na łauryszowym karku.
- Wcale tak nie myślę. – Już to mówiłaś. - Nie jesteś głupi. – A ty się całkiem miło uśmiechasz, z małą tylko przerwą na wcale już takie nieśmiałe ucałowanie tarsiukowej skroni. Cofasz się jednak równie szybko, co się zbliżyłaś, wracając do okropnego listu, wygładzając go jeszcze dłonią, trafiając w końcu na ostatnie zdania i tylko lekkie zmrużenie powiek i oddech cięższy sygnalizują, że drgnęło jej serce. Ale nie będzie przecież teraz pokazywać, że się tym przejęła i jak strasznie, strasznie chciałaby rozejrzeć się po sali by znaleźć kalendarz. I przede wszystkim wmówić sobie, że chłód na jej karku to wina przeciągów. To nie ważne, to nie ważne.
- Turdrer. – Mruczy czytając na głos swój podpis i post scriptum, nawet kręcąc odrobinę głową i podnosząc ją znowu, spoglądając na Łaurysza, bogowie, jak ty to zniosłeś?
- Straszny. – Kwituje z uśmiechem. Przecież jest zabawny, nie bądź taki. A sennik to małe piwo, nie zasłaniaj się nim.
Powrót do góry Go down
Łaǔryš Tarsiuk

Stołówka GlcHGuk

Orsza, Białoruś

półkrwi

wilkołak

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie
Stołówka Empty

PisanieRe: Stołówka   Stołówka EmptySob Paź 15 2016, 07:42
Opierając się na tym stoliku malutkim, zajmując niemal połowę jego powierzchni i wcale a wcale nie przejmując się, że będzie musiał zaraz pójść do łazienki, by z przedramion zmyć niewidoczne, lepkie ślady po soku czy innym paskudztwie, które ochoczo przylgnęło do odsłoniętej skóry, nachyla się w stronę Tundry, do góry nogami raz jeszcze czytając treść przesłanego przez nią listu. Każde słowo, absolutnie każde wyryte ma w pamięci, tyle razy już zdołał przeczytać naskrobaną w przypływie wypranych emocji wiadomość. Bo nic, nic nie było czuć poza szpitalnym odorem, poza ledwie wyczuwalną wonią jej skóry w miejscach, gdzie nadgarstek przypadkiem sunął po papierze, gdzie na moment musiała dać dłoni odpocząć, gdzie palcem niezgrabnie zgięła kartkę na pół, by zmieściła się do koperty. Ciężko mu więc teraz zrozumieć, skąd u niej to rozbawienie, choć nie ma zamiaru jej go zabierać. Od razu wygląda trochę żywiej, odrobinę cieplej, pomimo że przeszywający chłód bije od tundrowej ręki, gdy kładzie mu ją na karku. Usta też niezdrowo ma zmarznięte, jakby chwilę wcześniej muśnięte zostały kostką lodu. I ponownie dałby się oszukać, wmówić że poprawa, którą u niej widzi to jedynie iluzja, gdyby nie te żywsze błyski w oczach – wciąż gdzieś daleko za mgłą, jednak nieustępujące ani na chwilę, dopóki spojrzenia nie wbija ponownie w kartkę.
(mógłbyś chociaż podziękować, to niewiele.)
Podziękowań jednak nie ma. Nie ma również przeprosin. Nie ma żadnych słów, jedynie milczenie – chociaż w ich przypadku mówiące więcej niż najbardziej wyszukane zdania. Trzeba wiedzieć, kiedy należy pozwolić ciszy trwać, nienachalnie, by nie osiadała zbyt ciężko na powiekach i nie zaczęła drapać w gardle; by rozchodziła się po nerwach wolno, jak spokój po wiadomości, że to jednak nie naszych najbliższych dotknął zamach w Moskwie; że znajomi z Kijowa uniknęli starszyźnianej łapanki; że wynik z egzaminu z białej magii słowiańskiej jest więcej niż zadowalający; że ten śmiech, który tak panicznie staramy się opanować, jest szczery, niepodszyty grubą warstwą paniki. I to chyba dlatego nie potrafi już powstrzymywać uśmiechu, lewą dłonią intensywnie masując miejsce na karku, gdzie nadal jeszcze czuje chłodne palce dziewczyny, jakby chciał wetrzeć pod skórę jej dotyk i spróbować zostawić go tam na dłużej niż tylko parę chwil.
- Straszny – przytakuje wreszcie, nie potrafiąc już ukrywać uśmiechu, mimo że wzrok uparcie wbija w blat stolika i nerwowo macha kolanami, raz po raz, niby to przypadkiem, trącając nimi nogi Tunder. Za mało tu miejsca i zbyt go dużo jednocześnie. – Ale nie miałbym nic przeciwko temu, byś wysyłała takich więcej, jeśli przeprosiny za nie byłyby chociaż w połowie takie jak te. Turdrer – dodaje po krótkiej chwili, decydując się w końcu podnieść wzrok na koleżankę. Chowanie się na otwartych przestrzeniach nigdy nie zdawało rezultatów, a teraz nie było przecież przed czym się chować.
(to, co nadciąga, znalazłoby cię prędzej czy później.)
I serce od razu trochę mniej jest połamane, i oddychać można swobodniej, bo od razu znika uczucie ciężkiej, metalowej siateczki narzuconej na płuca, i cierpki smak granatu już tak nie przeszkadza, kiedy drobne owoce pękają i kolejne porcje soku spływają na język. Ale ten jeszcze nie całkiem jest rozwiązany przecież, jeszcze coś zostało, coś jak bolec tkwi pomiędzy nimi i nie wiadomo jedynie, czy należałoby go wyciągnąć, czy wbić głębiej. Coś musi być nie w porządku, to szczęście to tylko maska, którą zakładać lubi katastrofa.
Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Stołówka Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Stołówka Empty

PisanieRe: Stołówka   Stołówka EmptyCzw Paź 27 2016, 22:33
Chłód osiada na karku lekko jak jesienne liście opadające na mokre chodniki. Gdyby gwar panujący w stołówce mogła zamienić w szmer jedynie, wcale nie zdejmując aparatów poczułaby się prawie miło otulona tą atmosferą żalu. Gdyby tylko nie miała jednak świadomości ile z tych twarzy, które widuje wokół dawno nie ma już w sobie ani cienia życia. A mimo to przecież śmieje się i wcale nie sztywnieje, dając się porwać ich szeptom błagalnym. Co z tobą, głupia małpo? Całkiem już ci odbiło? Jak tatusiowi co, tylko on nigdy się nie śmiał, nigdy ze stresu, z powodu bycia przytłoczonym tym wszystkim. Wiesz, co robił tato? Niszczył wszystko wokół, siebie, innych, rzeczy, które posiadał. A ty co? Co ostatnio zniszczyłaś, poza tym chłopcem, który tutaj siedzi, bo już jest na dobrej drodze do złożenia się w małą kosteczkę i zmagazynowania gdzieś na szarym końcu złomowiska. Podobno zwierzęta wyczuwają zagrożenie wcześniej, czemu ty, głupi psie, nie uciekałeś. Albo teraz powinieneś uciekać, albo w ogóle miałeś nie przychodzić tutaj. Za mało i za dużo miejsca, za dużo jej, na za dużo sobie już pozwala względem ciebie, odgryź jej rękę, tylko uważaj, żeby na jej miejsce nie wyrosły trzy, wtedy się już nie odpędzisz.
Na każdej ręce inny zegarek i więcej palców do odliczania ostatnich sekund. Więcej sekund, więcej czasu. Większe źrenice, nienaturalnie zasłaniające te srebrne oczy, gdyby były jeszcze trochę większe może faktycznie stworzyłyby na jej twarzy maskę, masz rację @
Bądź poważna.
Na śmiechy nie ma tu już miejsca, zwłaszcza, kiedy wiesz, że pewnych rzeczy odwlec nie można. Kładziesz zdrową dłoń płasko na stole przez chwilę wpatrując się w nią, jakbyś wyczytywała z niej dawno ustaloną w głowie przemową, a mimo to chyba ciężko ci zacząć? Najgorszy pierwszy krok, potem pójdzie już lawa.
- Podjęłam bardzo trudną decyzję i chciałabym, abyś o niej wiedział, ponieważ… – Ponieważ gdy zobaczycie się następnym razem możesz być już trochę inna. A jednak wahasz się aby to powiedzieć, chyba z obawy, że od razu przygotuje się psychicznie być może na odtrącenie cię.
Na pewno na odtrącenie cię, gdy nie będziesz już do końca sobą.
Co to znaczy być sobą.

Co to znaczy być sobą.
Tunder, kiedy byłaś, a kiedy będziesz sobą?
Podniesienie wzorku by rozmowa nabrała wymiaru czterech oczu, jakby wszystkie głowy wokół nie istniały.
- Mam cel i nie mogę pozwolić sobie na tkwienie w tym dole, który głębszy był z każdym rokiem mojego życia. Może nie widać tego wszystkiego tak bardzo ale ja doszłam do momentu, kiedy nie potrafię poradzić sobie z tym, co się dzieje. Z tym, co się stało. Kontaktowałam się już z moją znachorką, a kiedy wrócę do akademii nie będę już miała okazji się z nią zobaczyć i. – Jak ciężko osiada ci to na płucach, dziewczyno, tak ciężko przychodzi ci wyrzucenie to z siebie.
- Zdecydowałam się zmodyfikować sobie pamięć. – Nie ważne, jak bardzo byś się starała, bez pomocy magii nie ukryjesz w pamięci tego, który w życiu był ci najbliższy. Był.
- Naprawdę chcę powiedzieć ci o wszystkim, ale to nie jest czas, ani miejsce, przecież wiesz. A bardzo potrzebuję twojego wsparcia, bo przede mną dużo pracy, nie jestem nawet w połowie tak utalentowana jak mój ojciec był, jest. Jest. – Nie jesteś nawet pod tym względem tak utalentowana jak twój brat i wiesz o tym od zawsze, chociaż teraz nie wspominasz o nim wcale, świadomie przygotowując się już w ten sposób do jego w y k l u c z e n i a.

Powrót do góry Go down
Łaǔryš Tarsiuk

Stołówka GlcHGuk

Orsza, Białoruś

półkrwi

wilkołak

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie
Stołówka Empty

PisanieRe: Stołówka   Stołówka EmptySob Lis 05 2016, 18:53
(kiedy ostatnim razem się bałeś?)
Nie podoba mu się ton, jakim zaczyna rozmowę. Słowa spadają jak kamienie na blat między nimi, ciężko, prawie odgradzając ich na chwilę od siebie i zapewne zrobiłyby w stoliku wgniecenia, jeśli tylko byłyby bardziej materialne. A on, gdyby nie był tym tak zaskoczony, może próbowałby chwycić tę tundrową, wyciągniętą dłoń, zakryć ją swoimi, byleby nic jej nie drasnęło, byleby nie czuła mocy, z jaką kolejne zdania zgniatają mu klatkę; nacisku jego własnych myśli, scenariuszy, które nie powinny w ogóle się pojawić, których nie wypadało wypuszczać na światło dzienne, a jednak pchających się do przodu, na wierzch coraz zacieklej. Prostuje się więc na krześle, znacznie odsuwając od tego białego puchu, w którym jeszcze kilka chwil temu chciałby się zanurzyć, czując bezpieczniej niż gdziekolwiek indziej, a teraz nie potrafiąc rozpoznać w znajdującej się przed nim twarzy jakichkolwiek znajomych rysów, nie mogąc odnaleźć w niej jakiegokolwiek śladu bezpiecznego azylu, o którym coraz częściej śnić zaczynał. To tylko żart. To na pewno jedynie kolejny element tej świetnej zabawy, której jest częścią. Zaraz znowu uśmiechnie się do niego szeroko, wybuchając śmiechem i stwierdzając, że powinien widzieć własną minę, kiedy o tym wszystkim mu mówiła.
Cisza, jaka zapada po jej ostatnim słowie przedłuża się jednak niemiłosiernie, rozciągając i sklejając rzeczywistość jak świeżo przeżuta guma balonowa. I nie ma śmiechu, nie ma fajerwerków, ludzi klaszczących z wybornie udanego kawału, nie ma niczego poza Tundrowymi oczami wielkimi jak deserowe talerzyki i pustką lodowatymi falami rozlewającą się po ciele, od serca po czubki palców na zmianę drętwiejące i palące żarem. Powoli odwraca głowę w jedną stronę, w drugą, zerkając na niewzruszenie siedzącego w tym samym miejscu profesora, na parę staruszków, nachylających się ku sobie, z dłońmi złączonymi w słabym uścisku. Dudnienie własnego serca zagłusza mu słowa ich szeptanej rozmowy, wraca więc wzrokiem do Tunder, wciąż nie wiedząc, jak zareagować.
(och, przecież nie chodzi o ciebie, nie spinaj się tak, frajerze.)
Jesteś pewna? Gdyby nie była, nie mówiłaby o swoich planach. Dlaczego? To nie miejsce na szczegółowe wyjaśnienia, już o tym wspomniała. To nie jest dobre rozwiązanie; od problemów nie uciekniesz. Skąd może wiedzieć, jakie jest lepsze – czy w ogóle lepsze istnieje – wystarczy, że ona ma świadomość, iż postępuje najwłaściwiej jak można w sytuacji, w jakiej się znalazła. On może jedynie obiecać jej to swoje kudłate wsparcie.
Zamiast cokolwiek powiedzieć, podnosi się z krzesła, uważając na to, by nim nie szurać, pozwalając ciszy nadal unosić się wokół, nieprzyjemnie drapiąc w wewnętrzną stronę gardła. Twarz schowana w dłonie i oczy rozcierane czubkami palców nie przynoszą żadnej rozsądnej odpowiedzi, toteż z opuszczonymi ramionami podchodzi do niej, siadając na podłodze tuż przy jej nogach i na kolanach opierając głowę.
- Spoko, poradzimy z tym sobie. – Skórę owiewa jej ciepłym oddechem, dopiero po chwili podnosząc głowę. – Kiedy?
Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Stołówka Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Stołówka Empty

PisanieRe: Stołówka   Stołówka EmptySro Lis 09 2016, 21:11
Nie odzywa się. Ani słowem, ani cichym sapnięciem, półsówkiem, nic. A więc to już? A więc to tak kończy się wasza historia? Na szpitalnej stołówce w ciszy. O wiele gorzej niż się zaczęła. O wiele gorzej niż się na początku toczyła. Zakończona ciszą, bez odpowiedzi na tak naprawdę pierwsze, tak bardzo intymne pytanie. Smutno ci się robi. Gorąco i zimno jednocześnie. Ale przecież to nie może być, nie może tak być, żeby zamilkł w tym momencie. A może ty za dużo oczekiwałaś? Za dużo sobie wyobrażałaś? W końcu na żaden z twoich listów nie odpisał, na żaden z tych zawstydzających.
Nie uścisnął cię nigdy. Sam nie złapał za rękę. Nie odpowiedział, że cię kocha, nawet nie, że cię lubi, chociaż ty pokrętnie wyznałaś to już jakiś czas temu.
Dlaczego miałby?
Idiotko, idiotko, idiotko. Choć to nie twoja wina, miałaś jednak nadzieję, że znaczysz dla niego tyle (jeśli nie więcej) ile ci się zdaje, że znaczysz. Smutno ci się robi, ale nie w  taki przytłaczający sposób, to osiada na tobie łagodnie, nawet miło, jak koc w zimną noc, jakbyś trochę tego się spodziewała, jakby taka właśnie miała być kolej rzeczy, jakbyś tym wyznaniem znowu przykleiła mu głupie landrynki do włosów.
Wstaje, cóż, to by było chyba na tyle?
Nie wstyd ci, Tunder? Tak angażować emocjonalnie bogom ducha winnego chłopca. Spójrz, jak nie wie co ze sobą począć, jak twarz chowa w dłoniach, marząc pewnie, żeby cofnąć się w  czasie, najlepiej o rok, co? Myślisz, że mogłabyś to dla niego zrobić? Jeśli tylko by cię poprosił? Wiesz, że spróbowałabyś. Ze wszystkich marnych sił starałabyś się pomóc mu i jeśli taka byłaby jego wola, sprawić, by nigdy cię nie poznał. Byłabyś w stanie to zrozumieć. Zrozumieć i zaakceptować, chociaż wtedy srce miałabyś chyba rozerwane na strzępy, ale ze swojej własnej winy. Jesteś młoda i bardzo głupia, Tunder. Jeszcze wielu decyzji będziesz w życiu żałować.
Ale chyba nie tej? Spoglądasz jak kuca, jak siada, jak opiera głowę na twoich kolanach, ciepły ciężar rzeźby jego głowy sprawia, że na chwilę sztywniejesz w odruchu bezwarunkowym, chociaż to on, przecież to on.
Przecież już cię dotykał, co cię tak zlękło, ty głupi puchu marny?
Poradzimy.
Poradzimy. Nie poradzisz.
Wyciągasz zdrową dłoń zanurzając ją w tych wilczych, jasnych włosach, głaszcząc policzek, odkrywając czoło. Co to? Rana? To dlatego nosi takie długie kłaki?
Kiedy?
Kiedy? Za pięć dni.
- Nie wiem. – Odpowiadasz płynnie, jakby to było prawdą. Jakbyś wcale nie znała dokładnej daty, ba, godziny, miejsca i nazwiska znachora. I doskonale wiesz dlaczego to robisz. Przecież skoro to wy, nie ty, wy sobie z tym poradzicie, to nie chcesz, aby postradał zmysły czekając, albo co gorsza zjawiając się w  Hotynce aby ci towarzyszyć. Znowu to robisz, Tunder. Znowu starasz się ochronić bliskich przed czymś, choć cię o to nie prosili. Gdyby nie chciał wiedzieć nie pytałby. Ale ty i tak wiesz swoje, co?
- Co ci się stało w brew?
Powrót do góry Go down
Łaǔryš Tarsiuk

Stołówka GlcHGuk

Orsza, Białoruś

półkrwi

wilkołak

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie
Stołówka Empty

PisanieRe: Stołówka   Stołówka EmptyPią Lis 11 2016, 20:07
(przez to milczenie rozsypie ci się kiedyś świat.)
Ze słowami ważnymi nie powinno nigdy się zwlekać. Nigdy nie powinny być odkładane w czasie, choćby na chwilę, tę potrzebną, by mrugnąć okiem, by odchrząknąć, nabrać w płuca więcej powietrza, zastanowić się, którym wyrazem należałoby rozpocząć, a który pominąć. Słowa ważne wypowiadane winny być natychmiast, mocno i wyraźnie, bez wahania, by przypadkiem się nie rozmyślić. Tyle, że zawsze, zawsze jakoś tak niefortunnie się składa, że im słów wciąż brakuje, że one nie są im potrzebne wcale, że w ciszy czują się bezpieczniej i pewniejsze stają się obietnice, które wzajemnie sobie w myślach składają. Dla nich ważność nie ma znaczenia – co miało zostać powiedziane, powiedzieli sobie już wcześniej, teraz tylko i aż samych siebie sobie zostawiając. Jakby więcej wszystkiego było w ich oczach, w gestach, w oddechach rozgrzewających zmarznięte dłonie w trakcie popołudniowych spacerów, przypadkiem drażniących skórę na karku, podczas zerkania przez ramię na studiowany podręcznik od białej magii słowiańskiej. Jakby przez cały ten czas skrupulatnie, kawałeczek po kawałeczku, zbierał – bo ona to wszystko ma już za sobą od dawna – każde uczucie gorące przez nią wywoływane, te wszystkie motyle, których od niej nie dostał, ale mógłby, które zapewne powinny wnętrzności doprowadzać mu do obłędu, a przez które coraz częściej budzi się w nocy, bo po to to wszystko, by móc ją zapewnić równie żarliwie, że to już tak do końca świata.
Ale to jeszcze nie teraz. To nie ten czas. Jeszcze chwilę w tej ciszy półsłówkami przerywanej musi udać im się wytrwać. Jeszcze nie chce jej przerywać – ani tego trwania w niepewności, ani pytań troskliwych, ani pieszczot tak bardzo nie będących na miejscu, nie dla oczu tych, którzy i tak zajęci są czym innym – nie teraz gdy serce Tundrze bije szybciej, kiedy mięśnie na moment drętwieją i on sam na ułamek sekundy nieruchomieje, rozluźniając się dopiero, gdy wcale go od siebie nie odpędza. (bo i po co miałaby to robić. takim rasowym psom jak ty należy się więcej miłości, bo krócej żyją.)
- A gdy będziesz wiedziała, powiedziałabyś? – To nie tak, że już ją rozgryzł. To nawet nie tak, że koniecznie chce wiedzieć. Że chciałby kolejną przepustkę wyłudzić, by znowu znaleźć się w Hotynce czy gdziekolwiek miałoby to się odbyć, w asyście znachora, magomedyka, jakiegokolwiek lekarza, z tym dławiącym, szpitalnym zapachem wżartym w skóry jej i tego drugiego. To nie tak, że miałby do niej żal. Przecież, chociaż wcale nie pokazuje tego przed kimkolwiek, nawet nie sobie, już trochę ją poznał, już przekonał się, ile skłonna byłaby zrobić dla bliskich i jak bardzo potrzebuje kogoś, kto trzymać będzie ją za rękę chce być samowystarczalna.
Ręką macha niedbale, drugą obejmując jej nogę – bo może szybciej się wyleczy. Bo może zapomni, o co przed chwilą pytała. Bo może jednak nie będzie chciała wiedzieć.
Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Stołówka Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Stołówka Empty

PisanieRe: Stołówka   Stołówka EmptySro Lis 16 2016, 17:34
Zadałaś mu pytanie, nie odpowiedział. On zadał ci pytanie, ty nie musisz odpowiedzieć. Powiedz Tunder, gdybyś wiedziała, powiedziałabyś mu? Nie. Nie, nie, nie.
Mogłabyś machnąć ręką jak i on, stwierdzić, że to nie ważne, jak jego skaleczenie, to nic. Twoje skaleczenia pewnie też są tylko drobnostką, w skali tego, co może się stać.
Podnosisz głowę rozglądając się, ale z tej sytuacji nie możesz jednak tak łatwo uciec, chociaż nie chciałabyś wcale, mógłby tak trwać przy tobie, mogłabyś godzinami bawić się jego włosami, zapewne postanawiając w końcu, że czas je obciąć, bo jeszcze trochę i cię dogodni, a nie jesteś pewna, czy w ogóle może takie długie włosy mieć. Jak to się ma do jego wilkołaczej sierści? Korci cię, aby zapytać, ale nie chcesz, by się obraził. Zwłaszcza w takim momencie.
W momencie, w którym przypomina ci się wiele rzeczy, które cię nurtowały odnośnie jego przemian, ale nigdy nie miałaś odwagi o nie zapytać. Może to się wszystko zmieni, za parę dni. Sam się przecież nie domyśli.
Łapiesz spojrzenie siedzącego w rogu belfra i przez chwilę nie wiesz jak zareagować, więc starasz się uśmiechnąć, co nie wychodzi ci wcale, oczywiście, bo tobie nic nie wychodzi.
Nachylasz się więc, chociaż i tak nie byłby w stanie usłyszeć z takiej odległości o czym rozmawiacie.
- Padalec chyba cię szuka. – Na pewno nie na to się pisał, kiedy wysyłano go z uczniakiem do szkoły. Na cicho przepisywanie zeszytów i dzielenie się wiadomościami z lekcji – tak, na jakieś drobne, szczenięcy miłostki – hello no.
- Szkoda, że nie mogę wrócić z tobą. To miejsce mnie dobija.
Powrót do góry Go down
Łaǔryš Tarsiuk

Stołówka GlcHGuk

Orsza, Białoruś

półkrwi

wilkołak

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie
Stołówka Empty

PisanieRe: Stołówka   Stołówka EmptyCzw Lis 17 2016, 16:29
Jej milczenie, wcale nie ciężkie, nie zwiastujące burzy, nie przekreślające przecież niczego, uświadamia go, że chyba nigdy się od niego nie uwolnią, zespoleni ciszą i pytaniami nie wymagającymi odpowiedzi, bo te są zbyt oczywiste, zbyt trudne do nadania im odpowiedniego brzmienia, zbyt osobiste.  Niepewność nigdy nie będzie budziła już strachu, nie będzie obaw, jedynie pewność, że wszystko, czego którekolwiek spróbuje się podjąć, zakończyć musi się sukcesem. Bez porażek, bez wstydu palącego, gdy temu drugiemu patrzyć będzie się w oczy.
Wyplątuje jej dłoń ze swoich włosów, tundrowe palce splatając ze swoimi odrobinę mocniej niż wypada w sytuacji, kiedy jedynie chce się wyrwać spod czyjegoś dotyku; trochę zbyt pewnie wierzch jej ręki przykładając do swojego policzka, by tą zimną skórą ochłodzić własną, wciąż jeszcze boleśnie rozpaloną po ostatnich przemianach, jakby tuż pod cienką membraną nadal czaiła się bestia, gotowa wychynąć w każdym momencie, jeśli się jej nie skrępuje. A przecież już nie może, nie może pozwalać jej dominować wtedy, gdy tylko ma na to ochotę. To już chyba czas, by spróbować ją okiełznać. Siebie samego z nią oswoić.
(poświęcenie oczy większe ma niż strach.)
- Zawsze brakowało mu cierpliwości – mruczy z niezadowoleniem, wreszcie jednak podnosząc się ze szpitalnej posadzki na tyle, by ponad blatem dostrzec można było czubek jego głowy. – Tobie też już się kończy – stwierdza krótko, lekko się nawet uśmiechając. – Ale jeszcze kilka dni. Już przecież wszystko ci się prawie zagoiło. Poza tym wyglądasz dużo lepiej(a kilka chwil wcześniej myślałeś co innego, kłamczuchu.)No i… Jakbyś chciała, zawsze mogę cię stąd porwać. – Za dużo chce powiedzieć, zbyt wiele słów naraz, ostatecznie plącząc się jedynie niezgrabnie w narzuconej na ich barki sieci zdań. Więc i rzucona pospiesznie propozycja dociera do niego dopiero po chwili, sprawiając że robi mu się głupio, bo może jednak na przesadnie wiele sobie względem Tunder pozwala. – Przepraszam. Po prostu. Wytrzymaj jeszcze, spróbuję znowu wpaść. I. No.
Chyba nie tak wypadałoby zakończyć tę rozmowę. Nie tak to powinno wyglądać. Prawie czuje na sobie spojrzenia każdej z nadal obecnych na stołówce osób, chociaż wie, że nikomu nie przyszłoby do głowy śledzenie rozmowy przypadkowych nastolatków. I nim rusza w stronę nauczyciela, szybkim gestem chwyta Tundrę za kark, składając na jej ustach pocałunek. Za te wszystkie listy niewysłane. Za każdą nieprzespaną spokojnie noc. I na wszystko, co będzie później, czymkolwiek miałoby być.
Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Stołówka Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Stołówka Empty

PisanieRe: Stołówka   Stołówka EmptyCzw Lis 17 2016, 18:13
Prawie nie czuje tego gorącego policzka przez swoją lodowatą skórę, wychłodzoną jeszcze przez szpitalne przeciągi i ciągnące się samotnie godziny. Chociaż nie do końca samotnie, skoro spędza je wraz z inną pacjentką, to nic, że ta poważną ma demencję. Za niedługo obie ją będą miały. Oby tylko staruszka Tundry nie zapomniała, bo naprawdę chciałaby ją odwiedzić w tej chatce.
Zaciska palce, czując pomiędzy nimi łauryszowe kostki ukryte pod rozpaloną skórą. Kolejne pytania zagnieżdżają się w jej głowie ale odpędza je nieznacznym ruchem, chociaż może zbyt gwałtownym, bo jeden kosmyk włosów wyplątuje się z koszyczka. Nigdy nie miała podatnych włosów na piękne fryzury. Nie to, co Gonzo, ilekroć tylko miał choć odrobinę dłuższe włosy niż nakazywała męska, fryzjerska etykieta, te zaczynały kręcić się w piękne, białe serpentyny. Włosy Tunder zawsze były proste jak druty.
Uśmiecha się słysząc jego słowa, chociaż wcale im nie wierzy. Przejrzała się przecież w lustrze, zanim zeszła na spotkanie z nim, wie, jak marnie wygląda. Ale to urocze, niech się stara. Niech mówi. Bo podejrzanie za dużo mówi, aż Tunder zbija z tropu, chociaż wciąż się uśmiecha, próbując nadążyć za tym, że m ó w i. A nie warczy.
Nie daje jej nawet dojść do słowa, chociaż chciała zapytać za co mnie przepraszasz, przecież zupełnie nie było za co. Za tę obietnicę porwania? To tylko sprawiło, że zdrętwiały jej kolana. Chyba, że wiedział i chciał przeprosić za wywołanie w jej dziewczęcym sercu takich uczuć.
Kiwa głową na to no. No przecież rozumie. I. Co?
W pierwszej chwili odsuwa się automatycznie, choć niezbyt stanowczo, skoro i tak ją całuje. A przez sekundę była pewna, że zechce uderzyć ją w nos, jakby to stało się taką małą grą, nie polegającą już na szukaniu zemsty, ale, no właśnie. Właśnie Tunder, co ty sobie myślałaś? To głupie i nielogiczne. Idiotka.
A gdy już do niej dotarło uznała, że to będzie tylko pożegnalnym cmoknięciem, ale nie. Pozwala więc sobie oczy przymknąć, wyciągając ręce, aby nimi objąć szyję Łaurysza i odpowiedzieć na ten pocałunek z dwa razy większą mocą, dopóki głośne chrząknięcie nie sprawi, że podskoczy, odrywając się od. Kolegi? Przyjaciela? Od Niego.
- Veni, vidi, vici. Juliusz Ce… nie wiem dlaczego to powiedziałam. Ok. – Uniosła dłoń, ale szybko zakryła nią oczy kręcąc głową. Nie najlepszy dobór cytatu na taką chwilę. Chociaż nie, wybór całkiem trafiony, zważywszy na ich historię, nie nawał się jednak do wypowiedzenia na głos. Rękę w końcu odejmuje od twarzy i zarumieniona spogląda na Łaurysza i jakoś mniej jej się głupio robi w miarę upływu sekund, aż uśmiecha się coraz pewniej.
- To. Do zobaczenia. – Może następnym razem nikt nie przerwie wam w taki barbarzyński sposób.

Tunder i Łaurysz z tematu.
Powrót do góry Go down
Stołówka Empty

PisanieRe: Stołówka   Stołówka Empty
Powrót do góry Go down
 
Stołówka
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Stołówka


Skocz do:  
Czarodzieje, którzy przeglądają ten temat:
Nie możesz odpowiadać w tematach
Napisz nowy tematSkocz do: