IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Koldovstoretz
Koldovstoretz




 

 Dąbrowa

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next
Łaǔryš Tarsiuk

Dąbrowa - Page 3 GlcHGuk

Orsza, Białoruś

półkrwi

wilkołak

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie
Dąbrowa - Page 3 Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa - Page 3 EmptyPią Cze 10 2016, 23:40
(no i na co ci to było, gnojku? kogo chciałeś zdenerwować? siebie? ją? całą resztę świata?)
I znowu coś poszło nie tak, znowu coś się popierdoliło. Jeszcze nie wie co, jeszcze nie jest w stanie tego do czegokolwiek przypisać, jakkolwiek nazwać, ale już czuje, że zaraz wszystko runie. Nie jak domek z kart, cicho i niepostrzeżenie. Nie. Jebnie tak, że wszyscy się nogami pozakrywają. I to już niedługo, to wszystko teraz to tylko cisza przed burzą, na którą wcale nie jest przygotowany. Jakby wyszedł w nią tylko z koronkową parasolką. Prawie się uśmiecha do siebie i do tej myśli, jeszcze przez chwilę udając przed samym sobą, że wszystko jest w porządku, że może coś jeszcze uda się uratować. W końcu to dożynki, czyż nie? Wystarczy odpowiednio gorliwie pomodlić się do bogów, może zabiorą od niej tego skurwiela, co nie daje jej spokoju? Może sprawią, że w magiczny sposób zaliczy na koniec roku botanikę? Może zdenerwują się do tego stopnia, że rozpirzą w drobny mak całą Akademię, bo każdy z uczniów tylko o pierdoły ich prosi, oczekując od nich więcej, niż sami im dają? Może. Tylko wiary mu za mało, bo nawet nie próbuje wołać do Welesa, do Dadźboga, do Peruna. Międli jej słowa w głowie, przeżuwa, próbuje sprawić, by przeszły przez niego gładko, by tak nie drapały, nie drażniły, nie jest jednak w stanie w żaden sposób ich zmiękczyć.
(może wcale nie chcesz?)
O dobrzy bogowie, pozbyłby się tej informacji szybciej  niż ją dostał. Gdyby tylko istniał jakiś sposób. Cokolwiek, co pomogłoby i jemu, i jej. Żadne z nich nie zasłużyło, by być tak bardzo w dupie. Może trochę on, kto mu zabroni, kto odmówi za tą krew przelaną bezpodstawnie.
(za mało się starasz, za karę bogowie zsyłają ci tylko kłody pod nogi.)
(kolejne.)
- Zawsze do usług, kwiatku – odpowiada ze znużeniem i dopiero po chwili dociera do niego, jak wielki mógł błąd popełnić. Dziewczyna wygląda na taką, co chętnie znowu przypadkiem przypałętałaby się, by prosić o kolejne, pełne napięcia porady, jak nie wkurwiać wilkołaka.
Cmoka w zamyśleniu, starając się ignorować dziewczyńskie paplanie poprzeplatane słodkościami. Bomba kaloryczna, jaką funduje sobie Tunder prawie wywołuje w nim mdłości, sięga więc po omula w sosie szparagowo-rabarbarowym, zgarniając na talerz jeszcze dwa podpłomyki. I zaraz wywraca oczami. Oczywiście. Pewnie widział, kiedy ma przyjść, mała cholera. Również skinieniem głowy wita się z Vasilchenko, w paskudnym uśmiechu szczerząc do niego zęby. Trochę w ostrzeżeniu, trochę dla zabawy, tak lubi się z nim drażnić, chociaż może przy Tundrze nie powinien? Nie powinien przy niej wielu rzeczy – przede wszystkim odzywać się. A mimo to, gdy tylko Milan z Baśką znikają mu z oczu, nachyla się nad nią, zaglądając w tę paterę, którą przysunęła jeszcze bliżej siebie.
- Teraz też tu jest? W tej chwili? Siedzi naprzeciwko ciebie? – Lawina, lawina, której nie powinien wywoływać, nie z takim spokojem w głosie, gdy nie zadrżała choćby jedna sylaba.
A potem w talerz wpada śmieć. Komiczna, papierowa wisienka na torcie. Widzisz, Tundra, bogowie cię pokarali za zachłanność. A może to sprawka tego gnoja?
Powrót do góry Go down
Timon Baryshnikov

Dąbrowa - Page 3 Tumblr_o656rpUDJm1tfhh9po1_250

Archangielsk, Rosja

brudna

18 lat

IX klasa

przeciętny

Panacea, Świtezianka
Dąbrowa - Page 3 Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa - Page 3 EmptyPią Cze 10 2016, 23:45
Jedyne co mogę w tym momencie zrobić to bezwiednie rozłożyć ramiona na znak tego, że nie rozumiem w ogóle co pomiędzy Bregovic a Walewskim się odprawiało. Szczerze mówiąc, ten temat był mi już całkowicie obcy, a myśl o tym, że Livia kręciłaby się obok chowającego się za drzewami chłopaka przyprawiała o nieprzyjemne ciarki przechodzące wzdłuż kręgosłupa. Wierzyłem mimo wszystko w to, że Andriej doskonale wiedział co robił. - Gdybym był Tobą, nakłoniłbym Andrieja do udzielania korepetycji nawet z przedmiotu który szedłby mi dobrze. - Spowiadam się. Radzę. Wolałbym uciekać się do podstępów, niżeli tracić bliskie mi osoby. W końcu rozstania, nie ważne jakie zawsze działały na mnie bardzo źle – nienawidziłem myśli o tym, że skończyłyby się wspólne rozmowy, że nie byłoby już wygłupów, ani tego typu spraw. - Ale Tobie też się  z życia coś należy. Co Ty będziesz robić za tych kilka lat? Męczą Cię tą odpowiedzialnością od maleńkości, Uliano. - Skarciłem ją. Pogroziłbym nawet palcem ale zdecydowałem, że tym razem się powstrzymam starając zrozumieć – a jakoś nie mogłem, a może po prostu nie chciałem. Alisa i Uliana, a także wszystkie inne dziewczęta z dobrych domów miały bardzo dużo problemów z odetchnięciem. Sprzeciw w ich przypadku nie wchodził w grę, a więc samodzielnie myślenie... Brzmiałoby to naprawdę źle, gdybym wypowiedział te słowa o których pomyślałem na głos, ale czasami porównywałem te niewinne dzierlatki do koni które na oczach miały zwykłe klapki. Ograniczone pole widzenia sprawiało, że wszystkie szły za stadem, aby udobruchać w tym przypadku własnych despotycznych rodziców. Poklepałem Ulianę lekko po ramieniu, aby przynajmniej prowizorycznie dodać jej od siebie odrobiny otuchy. Zamurowało mnie.
- Yuri? Przecież to Andr... Uliano. Ile Ty widzisz szlachetności w darowaniu pierścionka, który nawet nie został kupiony za pieniądze na które wybranek ciężko pracował? Ładny. Oczywiście. Ale... Ale jak Ty możesz z tym napuszonym jak paw bufonem? - Zsuwam ze sobą w zmartwieniu brwi. Trzymam się, jeszcze ale mam w głowie straszny mętlik. Yuri to osoba do której nadal żywię bardzo dużą urazę. Zważywszy nie tyle na przeszłość która dalej odciskała na nas piętno, a teraźniejszość regularnie niszcząca wszystkie przyjazne w stosunku do siebie gesty. - Chcesz z nim spędzić całe swoje życie? - Sprawa mnie nie dotyczy, nie powinna mnie w żaden sposób ruszać, a mimo to czasami w trakcie wypowiadania tych słów łamie mi się głos. Uliana była na tyle ładną dziewczyną, że mogłaby mieć najlepszą partię w szkole. Kogokolwiek. A ona świadomie wybrała właśnie Aristova? Blękitnokrwiści.
A pfe. Pomyślał, że może ona pomimo zapewnień o tym, że nie patrzyła na pochodzenie także kierowała się jedynie czystością – wtedy tylko sztywno chodzące, jakby im kto kija włożył w dupę, paniczyki mieliby do rozmówczyni realny dostęp. Zawiódł się na niej. Przecież nie powinien mieć doń żadnego żalu. A miał. I nie przeszłoby mu za nic przez gardło, nawet jeśli by go wiekami przypalali szczere błogosławieństwo dla właśnie tej niedorzecznej pary. Muzyka która z chwili na chwilę stawała się głośniejsza w końcu zagłuszyła wszystkie wzgardliwe myśli.
- Szczerze się nad tym zastanów, czy właśnie Aristov jest Ci przeznaczony. - Trafiony. Rozkojarzyło mnie to. W powietrzu nadal unosiło się kilka kulek, sam zaś na moment przepraszając zapatrzoną w pierścionek Ulianę schyliłem się po kulkę, która chwilę temu się ode mnie odbiła. Rozejrzałem się kolejno po kilku osobach, szukając na ich twarzy cienia uśmiechu. Chyba teraz tylko na mojej malował się ten nieco podstępny, usatysfakcjonowany grymas. Chciałem sprezentować świstek Ulianie, ale przypomniałem sobie jej słowa. Była tu po to, żeby nas pilnować. Zmiąłem go z powrotem, a później wpakowałem do kieszeni udając, że nic nie widziałem. Czekałem na ruch z jej strony, a może sama wybierze jedną z kulek – ciekawość, teraz to napędzało młodych, a przynajmniej Baryshnikova w żyłach którego płynęła brudna rebeliancka krew.
Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Dąbrowa - Page 3 Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Dąbrowa - Page 3 Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa - Page 3 EmptySob Cze 11 2016, 13:37
Przecież zawsze jest miła. Dlaczego więc nie potrafi się nawet uśmiechnąć na ten ogródek sąsiada? Zainteresować tym, co Basia mogłaby jej powiedzieć? Normalnie przecież wszystko odłożyłaby na bok ze swojej głowy, bo może te truskawki są dla niej ważne, może ten sąsiad jest istotny, pewnie dlatego o tym wspomina, pewnie czegoś się domaga, podświadomie może, towarzystwa, trochę ciepła, ściśniętej dłoni, ale Basiu, u niej tego nie znajdziesz, tego koleżeństwa szczerego, nie teraz, nie w tym momencie, przyjdź jutro, za miesiąc przyjdź, albo przestań przychodzić w ogóle, ona w końcu odezwie się sama, gdy nadejdzie czas. Kiedy wzrok podnosi na Basię, na witającego się Milana, wzrok ma zbyt wygłodniały, źrenice zbyt ciemne, za duże, za duże na nią, zajmują taką powierzchnię tęczówek, jakiej nie powinny. To ten cukier, ten cukier na pewno, pobudza ją tak, już czuje, jak drętwieją jej z tych słodyczy opuszki palców, jak zaczyna wargi gryźć, bo miękkie już są jak te kandyzowane wiśnie na jednej z babeczek. I nie może już, po piątej słabo jej, chce się oprzeć, ale nie może, ileż cukru można przecież zjeść, nawet zajadając stresy, ile można, Tunder, ile można?
Odwracasz głowę, kiedy słyszysz jego słowa, tnące twój kark zimnym ostrzem, taki spokojny ton, taki prowokacyjny, co ty byś chciał wilku? Po której stronie jesteś? Po tamtej? Po jej? Po swojej? Po wszystkich naraz trochę? Czy ty aż tak głodny jesteś, że musisz się tym karmić? Niebezpiecznymi informacjami, które powinna ci przekazać w sposób zupełnie inny, niż się tego domagasz? Przyznaj się, że to o jej gniew chodzi, narastający, chciałbyś zobaczyć taki wybuch, prawda? Nie każdy może, ale ty szarpiesz ją, jak nitkę z prującego się swetra, aby kawałek po kawałku dotrzeć do końca. Uważaj Łaurysz, uważaj, bo to się skończy gorzej niż w ogóle możesz przypuszczać. Niż ona przypuszcza. Niż przypuszczała, kiedy w ogóle postanowiła podzielić się z tobą choć fragmentem tego świata. I wciąż drży, a może przestała wcześniej, może to przez ciebie, to na pewno przez ciebie, ledwo próbowała skupić się na truskawkach, ty odkopałeś po chwili temat, nadając mu zupełnie inną temperaturę. Przyglądając ci się tak intensywnie, że świat wokół zanika przejeżdża językiem po krawędzi zębów, czując, jakby wyrastał jej za nimi drugi rząd ostrych, długich kłów, chociaż to niemożliwe, chociaż to twoja przypadłość.
Wyciąga dłoń opuszkami palców muskając Łauryszową szczękę, na chwilę, na parę sekund, mięknie cała jej mimika i wzrok, choć powoli staje się mętny, można się na to nabrać, można się nabrać bardzo dobrze, przecież taką ma delikatną naturę, przecież tego się od niej oczekuje prawda? Może Łaurysz tego oczekuje. Że w chwilach słabości wyciągnie dłoń, śmielej za każdym razem, ale wciąż będąc tak łagodną, jak zamknięty jeszcze w pąku kwiat.
- Myślisz, że dobrze się bawię? - Szept zderzający się z nagle zaciśniętymi na brodzie palcami, kiedy brutalnie pociągnąć chce szczękę, aby drugą dłonią wepchnąć do jego paszczy jedną z babeczek, jak knebel okrągły, wystający z ust, pierdol się Łaurysz, jak to wszystko krzyczy w niej.
- Udław się. Będę patrzeć, nie mrugnę nawet okiem, skoro taki jesteś ciekaw tego gdzie siedzi gnój, spotkasz go osobiście. Myślisz, że poradzisz sobie z prowokowaniem jego? Że kiedy podejdzie za blisko zniesiesz każde jego słowo odbijające się echem w twojej głowie, każdy lodowaty uścisk i próbę wdarcia do ciebie, do środka przez każdą możliwą płaszczyznę? Możesz machać łapami i kłapać szczękami ile chcesz, to nic nie da. - Jeszcze sto innych pytań, jeszcze sto innych wyrzutów mogłoby się tutaj przecież pojawić ale po co, zrozumiał. A jeśli nie, wtedy jest głupcem. Lub dla ciebie głupcem jest. Dzięki tobie? Co się dzieje między wami, Tunder?
Puszczasz jego brodę, po brzeg wypełniona złością i wstajesz, odwracając wzrok, bo trzeba stąd iść, bo nie możecie przebywać ze sobą za długo, tak postanawiasz właśnie, tak decydujesz, kiedy dociera do ciebie, co ze sobą nawzajem robicie, to trzeba urwać, uciąć, przeciąć, żmiażdzyć, zabić to trzeba w was, między wami.
Wtedy zauważasz karteczkę, na paterze, której nie było tam przecież jeszcze parę chwil temu. Nie patrząc na Łaurysza, pozwalając mu pozbyć się tej diabelskiej babeczki sięgasz po kartkę, rozwijasz ją i czytasz. Wielokrotnie, próbując zrozumieć. Unosisz głowę rozglądając się, po innych uczniach, szukając kogoś, kto ciebie by wypatrywał, kto ciebie by obserwował, oczekując reakcji. Bogowie naprawdę lubią zsyłać na ciebie jedno przekleństwo za drugim, a ty, zamiast z pokorą głowę spuścić postanowiłaś walczyć z wiatrakami. Nie będąc już taką pewną, czy ogara piekielnego będziesz mieć u boku. Dlaczego miałabyś? Niczego sobie nie obiecywaliście.
Kurwa.
Dlaczego to na twoją paterę ta wiadomość spadła? Zaciskasz dłoń i mniesz karteczkę, odwracasz się, ruszając przed siebie, w stronę ognia, by jak najprędzej się tego pozbyć, tego brzemienia kolejnego, chociaż wiesz, że nie możesz, chociaż nie byłaś wcześniej w to zamieszana teraz już jesteś. Po drodze ściągasz z uszu aparaty, nie mogąc znieść tych tanecznych ballad, drażnią cię, podjudzają, zamiast patrzeć jak w płomieniach ginie mała karteczkach masz przez ten hałas ochotę zobaczyć, jak płonie każdy z obecnych tu. Co miałaś zrobić? Zostawić ją? Być w ten sposób odpowiedzialną za to, aby dostała się w niepowołane ręce? Schować do kieszeni i narazić na zgubienie w dormitorium dziewcząt? Nie podoba ci się to, nie podoba ani trochę. Nic ci się nie podoba. Ten płomień razi cię w oczy, więc odwracasz wzrok, wbijając go w ławkę, na której przed chwilą byłaś, w jego patykowatą sylwetkę. Może to jego sprawka? Może dołożyć ci chciał zmartwień w odwecie za poezję, która nie pozwala mu spać. Wwiercając się w te wilcze oczy spojrzeniem czujesz narastającą ochotę aby go rozszarpać. Na strzępy. Uderzyć, szarpnąć, za włosy, boleśnie tym odchylając jego głowę do tyłu, za grdykę złapać zębami, zostawić na karku ślady, echo zębów, echo kłów. Popchnąć, podrapać, na plecach zostawić mu krwawe smugi, niech to czuje wszystko, niech czuje blisko.
Tunder skąd ten ciężki oddech? Rozchylone wargi wilgotne, głowa schylona nieco, zaciskające się i rozprostowujące na zmianę pięści, palce jak szpony, gotowe aby w każdej chwili uderzyć, wbić się, wyszarpać. Szykujesz się do ataku? Tutaj, teraz?
Dlaczego nie?
Dlaczego nie. Przecież cała płoniesz.
Powrót do góry Go down
Dragan Bregović

Dąbrowa - Page 3 Tumblr_mv0fdtzs7D1segk5lo1_500

Belgrad, Jugosławia. W roku szkolnym Akademia Koldovstoretz

błękitna

28 lat

przeciętny

Nauczyciel zaklęć praktycznych
Dąbrowa - Page 3 Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa - Page 3 EmptyNie Cze 12 2016, 14:06
Jakby mu się zechciało to znalazłby milion sposobów na spędzenie popołudnia w zupełnie innych miejscach niż w starym dębowym Gaju. O, na przykład w klasie na lekcji. Ot, tak żeby daleko nie szukać tychże miejsc. Tyle narzekało się na leniwych uczniów. Jazda, dalej pędzić leniów do nauki. Uczyć ich wartości ciężkiej pracy. Wiele młodzieży z tego co zdążył zauważyć, i tak nie rozumiała podniosłości święta. Nie rozumiała albo nie przejmowała się uroczystościami. Większość zebranych łakomie spoglądała w stronę stołów. Przechadzała się i paplała co ślina na język przyniesie. Tudzież wymykała się gdzieś po kryjomu. Dragan z daleka spostrzegł Livię wciąganą przez jakiegoś wyrostka pomiędzy drzewa. Pogroził żartobliwie palcem kuzynce. Nieładnie tak wymykać się z ważnej imprezy. Pomijając już ten nietakt młodych; czyżby Livka wreszcie znalazła sobie kawalera? No, no. Trzeba bliżej przyjrzeć się sprawie. Wybadać jak się rzeczy miały.
Przyglądał się zasuwającym tam i z powrotem gromadkom uczniów równie wnikliwie jak jastrząb obserwujący stado ptaszków. Część łobuziaków pod wpływem jego spojrzenia pokorniała. Odechciewało się im żartów i paplania. W przeciwieństwie do Dragan był świadom znaczenia święta. Być świadomym nie oznaczało jeszcze, że z pełnym szacunkiem oraz zaangażowaniem uczestniczył w jego obchodach. Bardziej z potrzeby odgrywania wzorowego nauczyciela niż własnej bogobojności wysłuchał błogosławieństwa udzielonego przy ołtarzu. Nie żeby miał coś przeciwko bogom. Po prostu nie czuł się silnie związany z bogami.
Ledwo skończyło się błogosławieństwo, młodzi rzucili się do stołów. Gdzie nie gdzie wybuchły przepychanki, które należało uspokoić. Dragan rozdzielił parę smarkaczy, którzy z niewiadomych mu powodów pokłócili się o głupie krzesło. Hmm. Zdawało się mu czy nieopodal przesiadywał duet Gardonyi - Karamazova? Do pracy panienki zamiast plotkować o chłopcach.
Muzyka podobno łagodziła obyczaje. Coś w tym musiało być, ponieważ zaproszony do szkoły na święto muzykant uspokoił rozbrykanych łobuzów. Grał ładnie. Melodia zsyłała słuchaczom spokój. Senność. Mamiła.
Mamiła?
Dragan mocno zacisnął zęby na kciuku. Zabolało i ten ból przywrócił go w pełni do rzeczywistości. Wyrwał ze świata dźwięków i plątaniny myśli. Przynajmniej tymczasowo. Muzyka nie była jedynym osobliwym zdarzeniem na Dożynkach. Ni stąd ni zowąd w powietrzu zawirowały ogromne płatki śniegu.
Papier. Poprawił się.
Chwycił nadlatującą kuleczkę papieru i rozwinął ją. Przeczytał wiadomość. Cudownie. Kuzyneczka Lidia będzie szaleć. A wraz z nią będzie szaleć reszta grona pedagogicznego. Podejrzenia. Ściślejsze kontrole. Zastanawianie się w jaki sposób udało się im przedrzeć na teren szkoły. Dla nauczycieli najbliższe dni będą długie i męczące.
Nie dając po sobie poznać, że kartka zrobiła na nim jakiekolwiek wrażenie, wrzucił ją do ogniska. Co też ONI sobie wykombinowali?
Powrót do góry Go down
Uliana Gárdonyi

Dąbrowa - Page 3 Tumblr_o79wpuEtE81uw037to1_500

Budapeszt, Węgry

błękitna

18 lat

IX klasa

bogaty

Komitet Dyscyplinarny, Panacea, Werniks
Dąbrowa - Page 3 Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa - Page 3 EmptyPon Cze 13 2016, 21:30
Muzyka, muzyka. Przez chwilę czuję, jak moje ciało samo się wyrywa do tańca, ale powinność utrzymania rozmowy je zatrzymuje. Hamuje. Stoję w miejscu. Uśmiecham się smutno, ale kiedy on mówi, że Yuri jest napuszony, to przechylam głowę i jestem nieco smutna.
- Jesteś niesprawiedliwy - nie podobają mi się przecież takie słowa, a Aristov zawsze był dla mnie miły i nie mogę powiedzieć o nim zlego słowa.
Czy chcę spędzic z nim resztę życia?
A mam inny wybór? Przecież Andrzej o mnie nie walczył, zostawił mnie samą. Nie mam zbyt wielkiego wyboru, prócz Yuriego nie mam już nikogo.
- Ależ Timon - spoglądam na niego czujnym wzrokiem, spoważniałam cała, kiedy on we mnie wzbudza wyrzuty sumienia, że jeszcze nie wiem, czy Yuri to ten jedyny na całe życie. No jasne, że nie, przecież ja kocham najmocniej na świecie Andrieja... chociaż Yuri to mój przyjaciel, mam mętlik w głowie, bo wiem, że jeżeli on zakocha się, to nie będę umiała mu złamać serca. Ale to nic, bo własciwie dlaczego Timon mówi do mnie takie rzeczy? Wciąż patrzę, ale moje czuje spojrzenie nie wybadało prawdy. Nagle rozkojarzam się jeszcze bardziej przez wybuch i fruwające w powietrzu kulki. Łapię jedną z nich, ale tę która już zdążyła spaść na ziemię. Ociągam się, więc odczytuję sens karteczki. Razem zerwiemy starszyźniane kajdany? Ale po co zrywać kajdany, właściwie kogo obchodzą te wszystkie polityczne sprawy. Unoszę spojrzenie nierozumiejące na Timona.
- Skąd to się wzięło?
Bo może on zwrócił uwagę?
Powrót do góry Go down
Łaǔryš Tarsiuk

Dąbrowa - Page 3 GlcHGuk

Orsza, Białoruś

półkrwi

wilkołak

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie
Dąbrowa - Page 3 Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa - Page 3 EmptyWto Cze 14 2016, 06:57
Podobno nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. On ma na ten temat inne zdanie. Ciebie, Tundra, bardziej rozjuszyłaby ignorancja, prawda? Pewnie po cichu łakniesz od niego uwagi trochę, by wodził za tobą spojrzeniem, kiedy po wszystkim, po całej tej tyradzie, po wylaniu mu na głowę części goryczy, którą tak długo w sobie musiałaś nosić – bo to nie wszystko, czuje przecież, ile tego gniewu jeszcze w tobie się kisi – wstajesz i odchodzisz. Każdy twój ruch, każdy krok do przesady naładowany emocjami niemal wrzeszczy z rozpaczy o odrobinę pomocy, o zainteresowanie, zrobienie czegokolwiek, byś nie odchodziła, byś nie zostawała z tym sama. A on przełyka tylko tę babeczkę porażki z gębą umazaną lukrem i jeszcze bardziej paskudnie słodkim nadzieniem (truskawkowe, poważnie?), gdy całemu temu przedstawieniu towarzyszą na zakończenie nieśmiałe brawa, jeszcze kawałek cię odprowadzające, Tunder. Widzisz, właśnie zostałaś czyjąś bohaterką, na kogoś przypadkiem sprowadziłaś łauryszowy gniew, bo przecież na ciebie więcej go już nie jest w stanie sprowadzić. Tego chciałaś? Tego poklasku? Zwrócenia na siebie uwagi kolegów, którzy ważniejsze sprawy na głowie mają? A może liczyłaś, że Gonzo zechce obić mu pysk, że uratuje cię przed tym dużym, złym wilkiem, że po bratersku przejmie opiekę nad tobą, bo jemu nie wychodziło to przez ostatnie dni najlepiej?
(nie obchodzi cię to,
nie obchodzi,
nie obchodzi.)
Pytania bez odpowiedzi nie interesują go wcale, nie chce wiedzieć, co jeszcze siedzi w jej głowie, z czym teraz musi się zmierzyć, dlaczego wiadomość spala i od kogo ją dostała. Co w nie jest. To nieważne, teraz istotniejsze jest pozbycie się tego słodkiego smaku z ust, wypłukanie go, zajedzenie. Bez podnoszenia wzroku na nią. Wystarczy, że czuje, jak wierci mu dziury w plecach, jak ognistym spojrzeniem prześlizguje się po barkach, po kręgosłupie, skórę na żebrach rozcina, może jednocześnie zapychając powstałe dziury ziemią, może jeszcze więcej goryczy i kwasu w nie wlewając. Sięga po kubek, który zostawiła, nalewając sobie jeszcze trochę kompotu, choć życie by oddał za pełną bąbelków colę, świeżo z Ameryki przemyconą, bo śliwek dość ma na dzisiaj. Rybę wkłada między dwa kawałki podpłomyków, zjada prawie od razu całość, w trzech kęsach, zbyt gwałtownie wyszarpując kawałki, trochę wyobrażając sobie, że to nie chleb, że nie byle jakie mięso, a ta jej wiecznie blada, wiecznie przysłonięta szyja. Albo że to udo tego gnojka, któremu twarz już blednie na widok takiego zachowania przy stole, takiego taktowania jedzenia, bez żadnego poszanowania dla bożych darów. I chuj was to, chuj was wszystkich.
(spokojnie, glizdo, zostaw gniewu trochę na później.)
(nie przemęczaj się, już gromy wybijają rytm weselny.)
Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Dąbrowa - Page 3 Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Dąbrowa - Page 3 Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa - Page 3 EmptyWto Cze 14 2016, 15:41
Wchłaniasz to w takim tempie, że to jej powinno zrobić się niedobrze, szczególnie, kiedy docierasz do ryby i rozrywasz zębami z taką pasją, że nie może oderwać wzroku jednocześnie próbując zmusić się, aby spojrzeć w niebo. Ile dni zostało? Czy to istotne, idiotko? Dla ciebie ważne? To tylko parę godzin, parę godzin więcej, parę włosów więcej, parę zębów więcej, krwi gorętszej, krążącej po organizmie w oszalałym tempie, jak bijące serce. Zaciśnięte w pięści dłonie zdążyły ci zdrętwieć z wysiłku, jaki wkładasz w ten bezsensowny gest. Daj im odpocząć.
Odwracasz wzrok. Od niego, od uczniów, nie możesz na to patrzeć. Po co tu przyszłaś? Kiedy tylko zorientowałaś się, że on tu jest mogłaś wracać do zamku, myślałaś, naiwnie, że nie ściągniesz na dożynki nieszczęścia? Jak niby chciałaś to zrobić? Zamykasz oczy, a czas zwalnia tak, że niemalże się zatrzymuje. Ty potrzebujesz czasu, potrzebujesz go bardzo dużo. Potrzebujesz pustki, w którą mogłabyś cały swój gniew wlać, taką, która go wchłonie. Ile masz jeszcze na to miejsce w głowie? Może gdybyś mogła coś usunąć z niej, upchnąć gdzieś indziej, wyjąć i odłożyć, tak, aby móc tam wrócić innym razem, może mogłabyś coś spalić? Ogień oczyszcza. Tak mówią, ale nigdy się nie zastanawiałaś nad tym, bo i dlaczego miałabyś, żywioły nigdy nie miały dla ciebie większego znaczenia. A może ta rodzinna słabość do wywoływania pożarów jeszcze się w tobie nie obudziła? Kto wie. Odziedziczyłaś bo Bjórksonach najgorsze cechy, pewnie i ta w końcu się ujawni. W masochistycznym odruchu wyciągasz w kierunku ogniska dłoń, wkładając ją pomiędzy niemalże nieruchome języki płomieni, odczuwając niewiele, ciepło zaledwie, nie cofasz jej nawet kiedy na dłoń jak tysiące mrówek wpełza mrowienie, zwiastując pieczenie i pojawiające się powoli czerwone plamy na twojej skórze. Wtedy cofasz dłoń, zatrzymując syk między zębami, przyglądasz się jej, a ból nie ustaje, ale zasłużyłaś, kurwa, zasłużyłaś. Niech ci to wypali wszystko, niech wypali te myśli ciężkie, niech wypali demony i nieszczęsne pomysły, to tylko dłoń, z pomocą magii zagoiłaby się przecież w parę minut, ale będziesz nosić to, pod bandażem, jako karę, jak symbol, który będzie ci przypominał, że możesz urządzić się o wiele gorzej. I zrobisz to na pewno, bo kto, jak nie ty, wyrządzi ci największą krzywdę.
Z trudem zaciskasz i rozprostowujesz palce, nie rzucając się aby schłodzić dłoń, zrobisz to dopiero, gdy dotrzesz do zamku, dopiero wtedy zajmiesz się opatrunkiem. I tak zrobisz to źle, ale nie będziesz miała z tego powodu wyrzutów sumienia. Zasłużyłaś.
Odwracasz się, spoglądając pomiędzy tłumem na nieruchomą sylwetkę Łaurysza pochyloną nad stołem. Dałabyś mu już spokój, co? Za dużo już przechodzi przez ciebie. Ale nie, ty się nie możesz opanować. Nie potrafisz od niego się odczepić, chociaż parę minut temu taką właśnie decyzję podjęłaś. Jesteś żałosna, sprowadzisz tylko na niego więcej nieszczęścia niż zrobi to sam.
I stajesz tak za nim, jak kat za skazańcem, unosząc zdrową rękę w kierunku jego głowy i stojąc tak i trwając i cierpiąc narastający ból w lewej dłoni.
Nie rób tego.
Nie rób tego.
Nie. Rób. Tego. Przecież wiesz, że to poczuje.
Za późno. Wplatasz dłoń w te blond kudły, ale wcale nie tak, jak chciałaś jeszcze przed chwilą. Wcale nie brutalnie, wcale nie po to, żeby go zmiażdżyć. Tylko tak, jak wtedy, w tym przeklętym gabinecie. Od karku, docierając po sam czubek, za takie zachowanie to dopiero powinien cię rozszarpać. Tak się nie robi, rozumiesz? Nie robi się ludziom takich niespodzianek, przecież dla niego ciebie wcale tutaj nie będzie.
Przykro ci. Za tą babeczkę. Za to, jak go potraktowałaś. Za to, że się dałaś jemu skusić, bo co do udziału gnoja nie masz większych wątpliwości. No i co zrobisz? Powiesz, że przepraszasz? To za mało, wiesz, nawet się nie wysilaj. Lepiej drugą dłoń włóż do ognia, a najlepiej cała tam wejdź.
Idź już. Nawet nie myśl o tym, aby mu coś powiedzieć. To i tak za dużo. Zabierz tą rękę, zabierz całą siebie, spierdalaj stąd. Bo. Tak. Się. Nie. Robi.
Idź, opatrz tę dłoń nieszczęsną, pozwalając czasu wrócić do normy dopiero gdy będziesz w odpowiedniej odległości od miejsca świętowania.
Powrót do góry Go down
Łaǔryš Tarsiuk

Dąbrowa - Page 3 GlcHGuk

Orsza, Białoruś

półkrwi

wilkołak

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie
Dąbrowa - Page 3 Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa - Page 3 EmptySro Cze 15 2016, 15:20
Słodkość babeczki miesza się z kwaśnym smakiem rabarbaru, rybi aromat w taki sam sposób, jak jego kły, rozrywa na kawałeczki pozostałości wypieku, dyskretnie pochowane w szczelinach między zębami. W taki sposób zapominanie przychodzi łatwiej, opanowane ma je już do perfekcji. Manewrowanie między zaistniałymi faktami, jakby były pachołkami na torze przeszkód – muśnięcie któregokolwiek łamie newralgiczne kości, niemal uniemożliwiając dalszą zabawę, zwycięstwo, którego pragnie tak bardzo, w amoku rzucając się do przodu, byle szybciej, byle dalej, byle nie słyszeć ostatnich, charczących oddechów, gdy wraca ludzka świadomość, gdy powoli do świata żywych przedostaje się uśpiona na kilka długich, krwawych godzin świadomość, a sumienie rozpoczyna obłąkańczy taniec z coraz żwawiej rozprzestrzeniającą się po ciele adrenaliną. Jeszcze tylko kilka szybkich, gwałtownych kęsów, sos spływający po brodzie, szata ufajdana drobnymi plamkami, które spełniają swoje zadanie wyśmienicie, skupiając przeciążony myślami umysł na jednym tylko celu – doprowadzeniu się do porządku, do stanu wyjściowego, sprzed przekroczenia linii drzew w dąbrowie. To było takie proste, może zbyt łatwo poszło? Nie chce się tym kłopotać, to znów tylko kolejne pytania bez odpowiedzi, tak nieistotne w tej chwili. Umysł już nie jest pełny blond kłaków, bladych palców zaciśniętych bezczelnie mocno na jego brodzie.
(nie podejrzewałeś jej o taką siłę, prawda?)
W gniewie ludzie robią rzeczy niemożliwe, wie to. Spodziewał się. Spodziewa się po niej wszystkiego, wielkich czynów jeszcze się dopuści, życzy jej tego. Życzy, by świat usłyszał o jej przepełnionym bezgraniczną miłością sercu, o pasji, jaka zalewa jej głowę, o demonach, z którymi stoczyła zwycięską bitwę. O niej. Bo wciąż, wciąż jest tylko Tündér Szentgyörgyi, nikim innym, nikim złym. Zmaga się tylko z czymś, czym boi się podzielić, jakby faktycznie w obawie, że sobie nie poradzi; że zmiażdży go to, czego nie jest w stanie jeszcze dostrzec, co tak ją przeraża i doprowadza do stanów skrajnej nietykalności. Gówno tam. Bardziej w dupie już nie można być, bardziej rozedrzeć się go już nie da. Może jedynie liczyć, że wypełniony tym gnojem wreszcie się scali, stanie jednością na nowo, jakkolwiek obrzydliwie by przy tym wyglądał.
(prowokuj go dalej, śmiało. śmiej się mu w twarz.)
(szybko i boleśnie zetrze ci z niej nie tylko uśmiech.)
(gotowy na przygodę życia?)

Mrowienie w karku ustaje równie szybko, jak się  pojawia. Tylko jej zapach nadal unosi się w pełnym aromatów powietrzu, wąskimi pasmami owija się wokół uszu, muska skórę policzka, zostawiając na nim wątły zapach ogniska i strawionego ogniem naskórka. Rusza go myśl, że może powinien jej poszukać, że może coś się stało, nie podnosi się jednak z miejsca, ograniczając do uniesienia głowy i pobieżnego przyglądnięcia najbliżej siedzącym ludziom. Nikt nie wygląda na zmartwionego, niektórzy mają tylko oczy ze zdziwienia szerzej otwarte, chowając po kieszeniach kawałki papieru. Szeleszczą w każdym możliwym miejscu, na polanę sprowadzając tylko zakłopotanie. Sięga po jeden, który utkwił w zagłębieniu między płytami stołów, zaraz zaczynając kaszleć, by ukryć rozbawienie. Ile z takich wiadomości trafiło w ręce dziedzictwa Starszyzny? Ilu z nich już podniosło alarm? Ilu oblało się zimnym potem?
Wstaje, miętosząc papierek w dłoni. W kilku krokach pokonuje trasę dzielącą go od profesora Brogovića, bez słowa wstępu wręczając mu kartkę. Nim jednak nauczycielskie oczy zdążą pochłonąć czytaną treść, odzywa się konspiracyjnym szeptem:
- Nie obawia się profesor, że ktoś zaraz spróbuje wziąć ten żart na poważnie? – Bo to chyba nie sprawka Raskolników? Mogliby postarać się o bardziej chwytliwe hasło. Mogliby urządzić im tu fajerwerki zamiast konfetti. – Za pozwoleniem, na pańskim miejscu zabrałbym nas stąd, nim dowie się o tym więcej osób i wszyscy wpadną w panikę. – Zerka ukradkiem w stronę grupy rozgadanych czwartoklasistek, które już zdążyły podbić Akademię swoimi zdolnościami do wywoływania zbiorowych histerii.
Powrót do góry Go down
Milan Vasilchenko

Dąbrowa - Page 3 Tumblr_n1euf2dd8m1qkv4gno6_r1_250

Kijów, Ukraina

błękitna

wieszczy

17 lat

VIII klasa

bogaty

Alrauna
Dąbrowa - Page 3 Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa - Page 3 EmptySro Cze 15 2016, 20:00
Widziałem w swoich snach wiele.
I tego nie można mi zabrać.
Widziałem też Tarsiuka na własne oczy, gdy podczas październikowej pełni rok temu nauczyciele zamykali go w owianej złą sławą Sali Wstydu. Łatwo odnaleźć w tej sytuacji nieskomplikowaną analogię, nie trzeba być nawet geniuszem, by połączyć ze sobą odpowiednie fakty i dojść do jednej konkluzji: jest wilkołakiem. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego ludzie nagminnie ignorują informację o jego przypadłości, która przecież od dawna jest w powszechnym obiegu wśród uczniów. Tarsiuk jest niewątpliwie przykładem nieobliczalności i szaleństwa, a niestworzone historie na jego cześć krążą po Koldovstoretz nie bez powodu. Inna sprawa, że nie wszyscy biorą je na poważnie, ale dziwi mnie nieodpowiedzialność i wyjątkowo lekkomyślne zachowanie Tündér i Barbary. To przecież świadome pakowanie się w kłopoty, nieopisana głupota, jeśli ktoś zadaje się z nim z nieprzymuszonej woli. Wcale mi się to nie podoba, zwłaszcza że uświadamiam sobie coraz więcej rzeczy, które zaczynają mnie niepokoić i wzbudzać podejrzenia. Nieustannie szukam powodu słabszego kontaktu z Tündér i widzę go wyłącznie w Tarsiuku. Powinienem ją też odciągnąć od niego, ale przeczuwam, że źle mogłoby się to skończyć. Kątem oka wciąż obserwuję to, co się między nimi dzieje, choć większą uwagę skupiam na Barbarze.
- Nie rozumiem, dlaczego wszyscy zapominają, że Tarsiuk jest wilkołakiem. – Bo przecież jest, to nie podlega żadnym wątpliwościom. Choć Łaurys nigdy tego nie dementował, pozostawiając tę kwestię otwartą, to ja wiedziałem o tym dobrze. I jeżeli tylko była okazja, by kogoś przed kimś ustrzec, robiłem to. Od szaleńców trzeba przecież trzymać się z dala. Kiwam lekko głową, wzdycham ciężko pod nosem i patrzę na Baśkę. No, nie gniewam się, tylko żeby mi się już to nie powtórzyło. - Mogę chcieć - odpowiadam już bardziej pogodnie i znacznie łagodniej niż przed chwilą, nie spuszczając z Tundry wzroku. Zaraz jednak widzę, że dzieje się pomiędzy nimi coś niedobrego, a Szentgyörgyi znika mi z oczu.
Powrót do góry Go down
Alisa Karamazova

Trust is like a paper. Once it is crumpled it can not be perfect... again.

Kazań, Rosja

błękitna

17 lat

VIII klasa

bogaty

Komitet Dyscyplinarny, Odrodzenie, Werniks
Dąbrowa - Page 3 Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa - Page 3 EmptySro Cze 15 2016, 21:03
Pilnowanie porządku podczas uroczystości należało do obowiązków członków Komitetu, o tym wiedział każdy. Dlatego kiedy Alisa widziała Ulę, która rozmawiała z Livią - Livią! - a następnie Andriejem i Yurim, jej mince daleko było do zadowolonej. Ula powinna dawać przykład, a nie pałętać się w tłumie i prowadzić gorączkowe rozmowy z uczniami, którzy powinni w ciszy przyglądać się rytuałom. Osobiście Alisa nie wierzyła w te brednie, mimo że powinna. Odkąd uznała, że Rodzanice obdarzyły parę bliźniąt nierówno, a następnie skazały na śmierć tego lepszego, zdolniejszego, bardziej kochanego przez rodziców, uznała, że Rodzanice to boginie bez ani krzty rozumu. Nie rozumiały, że Aleksander byłby lepszym synem, że mógłby uszczęśliwić Annę i Melora, że prędzej czy później zapomniano by o Aliszce? Ale nie. To rocznica śmierci Aleksandra sprowadza do domu więcej gości niż urodziny Aliszy. Obserwowała bystrym wzrokiem zgromadzonych uczniów, szczególnie przyglądając się dwójce chłopców z klasy trzeciej. Kiedy jeden nagle wstał i zaczął zmierzać w stronę zamku, ze słodkim uśmiechem na ustach dogoniła go szybkim krokiem i pociągnęła za szatę. - A gdzie ty się wybierasz? Siadaj - rozkazała, wskazując miejsce obok jego dawnego kolegi. Tuż po tym, jak chłopiec zasiadł przy jednej z ław, na horyzoncie pojawiła się Ula - w końcu. Alisa zacisnęła usteczka w cienką kreseczkę, pilnując, aby nie potraktować koleżanki zbyt ostro. Albo żeby w ogóle nic jej nie mówić na ten temat. Na to, co powinna, a czego nie. W końcu była starsza, prawda? - Święta zawsze są ciężkie, Uleńko - stwierdziła Alisa. Współczuła Uli, naprawdę. Cała złość w mgnieniu oka ulotniła się, kiedy zobaczyła zmarnowaną minkę koleżanki. - Widzę, że coraz częściej rozmawiasz z Livią? - zagadnęła, niby od niechcenia, ale coś jej tu nie pasowało. Przecież one nienawidziły się od pierwszej klasy, a nawet wcześniej. Wszyscy pamiętali owy wieczór na jednym z Bali Zwycięstwa. Nagle tuż obok nich znalazł się Timon. Uśmiechnęła się szczerze na jego widok. Zasługiwał na całusa w policzek, ale nie miała na to odwagi na oczach całego tłumu. Skinęła główką w podziękowaniu za połówkę jabłka. Można było już jeść? To było jedyne pytanie, które przemknęło jej wtedy przez głowę. Zatopiła ząbki w owocu dopiero w momencie, gdy spostrzegła, że uczniowie i nauczyciele już spożywają posiłek. - Dopóki nie jesteś bledsza ode mnie, wszystko z tobą w porządku - zażartowała Alisa, przerywając na chwilę konsumpcję ślicznego jabłuszka od Timona. Jednak rozumiała zmartwienie Timona - u Uli bladość nie była niczym normalnym. A to wszystko przez Andrieja i Livię, Alisa mogła się o to założyć. - Zawsze możesz zrezygnować, Uleńko, jeśli te dyżury bardzo cię męczą. W końcu Komitet to nagroda, a nie obowiązek. Chociaż... obowiązek w pewnym stopniu też, ale dopiero, jak do niego należysz - dodała po chwili, nie mogąc oprzeć się pragnieniu, aby znaleźć się jak najbliżej Timona. Ładnie pachniał. Nie słuchała, kiedy między Ulą a Timonem rozpoczęła się rozmowa o życzeniach, ślubie, obietnicach. W salonie, w skrzydle dziewcząt, nasłuchała się już wszystkiego na ten temat i zdążyła sobie wyrobić opinię na ten temat. Uleńka na pewno bała się, że jej dzieci z Yurim będą brzydkie. Ot, to wszystko. Postanowiła się odezwać, kiedy Baryshnikov zakwestionował fakt przeznaczenia Uleńki i Yuriego. - Kto jest jej przeznaczony jak nie Yuri? - rzuciła z przekąsem, mając po dziurki w nosie ich rozmowy. Jak Timon mógł podważać zdanie Starszyzny i nestorów rodów Gardonyi i Aristov? Jak Uleńka mogła go słuchać? Przysunęła się bliżej przyjaciela i uszczypnęła go w ramię, chcąc, żeby skupił na niej swoją uwagę i zrozumiał, że niektóre rzeczy warto zachować dla siebie. Arystokracja miała oczy i uszy wszędzie, i jedno niewłaściwe słowo mogło sprawić, że ktoś znikał. Nie chciała, żeby Timon zniknął, za bardzo jej na nim zależało. Nagle spostrzegła, jak mały kamyczek uderza w głowę Baryshnikova. Aliszka zmarszczyła brwi i rozejrzała się czujnie, szukając sprawcy tego małego zamieszania - po chwili pojawiło się więcej kamyków, ale nie potrafiła spostrzec źródła, skąd były rzucane. Wyprostowała się nieznacznie, chcąc uchodzić za wyższą niż w rzeczywistości. Każdy, kto na nią patrzył w tej chwili, mógł szybko się zorientować, że sprawca tego zamieszania zostanie surowo ukarany, nie tylko przez nią, ale również nauczycieli i dyrekcję. - Chyba muszę to zgłosić - stwierdziła po chwili, kiedy Ula była zajęta czytaniem jakiejś notki. Kierowana ciekawością, nachyliła się nad ramieniem koleżanki. Razem zerwiemy Starszyźnie kajdany. - To niedorzeczne - przewróciła oczami i skrzyżowała ręce na piersi, jednocześnie rzucając troszeczkę zaniepokojone spojrzenie w kierunku Timona. Ostatnio o tym rozmawiali.
Powrót do góry Go down
Dragan Bregović

Dąbrowa - Page 3 Tumblr_mv0fdtzs7D1segk5lo1_500

Belgrad, Jugosławia. W roku szkolnym Akademia Koldovstoretz

błękitna

28 lat

przeciętny

Nauczyciel zaklęć praktycznych
Dąbrowa - Page 3 Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa - Page 3 EmptyPią Cze 17 2016, 12:43
Akcja wywołuje reakcję. Twierdzenie równie oczywiste jak to, że po nocy następował dzień. Sztuką było prawidłowe ocenienie reakcji na konkretną akcję. W różnych codziennych sytuacjach. Podczas pojedynku. Tyle że było prościej przewidzieć nadejście poranka niż ludzką reakcję. Poranek zwiastowały zanikające ciemności i wyłaniające za horyzontu słońce. Charakter człowieka trzeba było wnikliwie poznać, by odgadnąć co powie lub zrobi w danej sytuacji. Takie poznawanie wymagało mnóstwa czasu.
Pojedynek... Pojedynek wygrywało się dzięki doświadczeniu. Umiejętnościom i trafnej ocenie w danej chwili.
W związku z tym; jak miał właściwie zachować się w Gaju? Przy tłumie dzieciaków, które zostały zasypane buntowniczymi tekstami o obalaniu rządu? Kłopot, to istny kłopot dla kogoś takiego jak on.
Przez polanę przebiegł szmer. Podmuch wiatru albo skupisko cichych głosów uczniów. Młodzież nerwowo wierciła się na krzesłach, spoglądała po sobie, ukradkiem chowała kartki w kieszeniach. Nawet jeśli nie wszyscy słyszeli o poczynaniach Raskolników, to hasło zrywanie kajdanów niosło prosty, zrozumiały przekaz. Na szkołę padł cień rebelii. Świąteczna atmosfera jakby opuściła Gaj oraz biesiadujących przy stołach uczniów. Zrobiło się nerwowo.
Któryś z tych bardziej rozgarniętych dzieciaków podszedł do niego i wręczył świstek papieru. Wyraźnie oczekiwał, że obecny tu dorosły zapanuje nad zamieszaniem, jakie narobiły zwyczajne kartki. Dragan gniótł papierek, zastanawiając się nad dostępnymi sobie możliwościami. W Koldovstoretz był przede wszystkim nauczycielem. Zatem winien zachowywać się jak nauczyciel. Przykładny, lojalny wobec władzy belfer. Tak aby nikt nie zarzucił mu opieszałości w pełnieniu obowiązków.
- Dlaczego ktoś miałby brać te żarty na poważnie? - zwrócił się do chłopaka. Tarsiuk. Zdaje się, że tak było mu na nazwisko. Zaczynał powoli zapamiętywać i kojarzyć swoich podopiecznych.
Tarasiuk miał po części rację. Wypadało zebrać dzieciaki i zapędzić do budynku. Impreza i tak podupadła. Bogowie musieli się obrazić za upolitycznianie ich święta.  
Z tymże gwałtowne przerwanie Dożynek i gonienie młodych do Akademii, pokazałoby, że coś było nie w porządku z tym żartem. Uczniowie utwierdziliby się w przekonaniu, że zaszło coś poważnego. Bezzwłocznie przeszedł obok Łaǔryša i skierował ku centrum polany. Zagwizdał. Głośno i przenikliwie. Nauczycielowi zapewne nie uchodziło gwizdać przy młodzieży. Ale co tam. Pozyskał sobie dzięki temu zainteresowanie otoczenia.  
- Komu mam gratulować wymyślnego dowcipu? - oczywiście nikt nie przyznał się do autorstwa. Dragan zwrócił się więc do wcześniej przyuważonego duetu - Panienki z Komitetu. Łapcie pusty koszyk i przejdzie się wzdłuż stołów. Żarty żartami, ale to Święty Gaj. Tutaj śmiecić nie wolno. Wszyscy zgarniają śmieci i wrzucają do kosza. Jak na kulturalnych młodych czarodziejów przystało.
Taktyka umyślnego lekceważenia, bagatelizowania mogła się sprawdzić. Przynajmniej w większości uczniów. Nie było co się łudzić, że znajdą się i tacy, co wyczują improwizację w zachowaniu nauczyciela. W poniektórych umysłach może i zasiało się już ziarnko buntu. Dragan przesuwał wzrokiem po twarzach poszczególnych uczniów. Którzy się przestraszyli? Którzy poczuli przypływ śmiałości? Odwagi do rzucenia wyzwania przyjętemu społecznemu porządkowi? Przyglądał się bacznie zebranym, jakby spodziewał, że faktycznie wyłoni się z niego sprawca zamieszania. Dumnie wypnie pierś i wykrzyczy rewolucyjne hasła. Zawiesił na dłużej wzrok na grajku. Co za szczęśliwy zbieg okoliczności. Muzyka tak pochłonęła biesiadników, że nie zwracali uwagi na to co się wokół nich działo. Utalentowany artysta. Dragan przerwał kontakt wzrokowy. Powrócił do obserwowania zbierających papiery dzieciaków.


Ostatnio zmieniony przez Dragan Bregović dnia Pią Cze 17 2016, 19:51, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Timon Baryshnikov

Dąbrowa - Page 3 Tumblr_o656rpUDJm1tfhh9po1_250

Archangielsk, Rosja

brudna

18 lat

IX klasa

przeciętny

Panacea, Świtezianka
Dąbrowa - Page 3 Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa - Page 3 EmptyPią Cze 17 2016, 13:26
Zmarszczył w wyraźnym niezadowoleniu brwi, kiedy Karamazova zapytała go o to kto tak naprawdę był dla Uliany przeznaczony. Myślał, że wiedzieli o tym doskonale wszyscy, że mieli takie same poglądy jak Baryshnikov ale mylił się, jak to w jego przypadku bywało kierując się tylko własnymi przekonaniami – a nie myślą, że każdy z osobna miał zupełnie inne, niejednokrotnie z nim sprzeczne opinie o niecodziennym związku, który tak naprawdę pojawił się znikąd. - Mówiłem Ci kiedyś, Aliso, że po Koldovstoretz chodzi jeden taki, który wzrokiem zawsze za nią wodzi. I to nie Yuri. - Tłumaczył się, bardzo wymijająco, aby tylko nie sprecyzować przy gościach o kogo mogłoby mu chodzić. Skarcił towarzyszkę wzrokiem, nie mogąc się nadziwić temu, że akceptowała ten związek który stworzył się, jak wszystkie inne związki z dnia na dzień. Aristov był po prostu kimś, kim strasznie gardził – nie tylko ze względu na samo pochodzenie. Szczypnięcie trochę go otrzeźwiło. Powstrzymał się, przed powiedzeniem pewnych bolesnych zdań jednie spuszczając nieco głowę. Upewniał się w przekonaniu, że dziewczyny, także te z którymi rozmawiał naprawdę pochodziły z innego świata. A On? Jakby nie patrzeć, w porównaniu do nich miał całkiem inne wychowanie. Inne wymagania od życia. Nigdy, przenigdy nie pozwoliłby, żeby wścibska rodzina wtrącała się w to z kim miał zamiar się ożenić.
- Szczerze? Naprawdę nie wiem. Ale... Chyba większe znaczenie powinno mieć to, dlaczego stało się to właśnie teraz? Myślicie, że to ktoś z uczniów czy postronny? - Chciałby się w tym temacie bardziej rozwinąć. Ale nie może. Zaciska usta w wąską linię, a kiedy tylko słyszy postanowienia Karamazovej chwyta ją delikatnie, ale dość stanowczo za przegub wąskiego nadgarstka. Wolałby złapać za dłoń, ale wie, że już w tym momencie są obserwowani. - Poczekaj. - Zarządził. Ciekawy był tego czy na Dożynkach może rozpętać się piekło. Chaos. Musiał ją puścić, kiedy przychylała się nad ramieniem Uliany. Obserwował obie. A dopiero później resztę. Bregović wyszedł z sytuacji obronną ręką. Zachował się jak typowy nauczyciel, aby przynajmniej trochę przydusić niepowstałą jeszcze rebelię w samym zarodku. Żar w sercach młodych mimo wszystko nie wygasł dzięki czemuś takiemu. Baryshnikov był przekonany, że przy stolach znajdywali się równie żądni co on sam sprawiedliwości uczniowie.
- Podejrzewałem, że dla Starszyzny niedługo nadejdą ciężkie czasy. - Szepczę nad uchem Alisy, a później odsuwam się o krok, aby dać obu wolną rękę w ruszeniu po koszyki. Pomógłbym. Ale w sumie nie chciałbym się narzucać. Sprzątanie to na pewno nie coś, na myśl czego klaskałbym uszami z ekscytacji. Wzrokiem badał teren. Ciekawy jestem, co na to wszystko Walewski.
Powrót do góry Go down
Barbara Karađorđević

Dąbrowa - Page 3 Tumblr_o81kkysxk41r73dymo1_250

Petersburg, Rosja

czysta

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Odrodzenie
Dąbrowa - Page 3 Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa - Page 3 EmptySob Cze 18 2016, 14:04
Wiesz, Milan, nie możesz mieć mi tego za złe. Mi i Tunder. To bardzo egoistyczne podejście. Ludzie są tu dla nas. My jesteśmy dla nich. Dla każdego, ktokolwiek potrzebowałby towarzystwa. Przyglądałeś się kiedyś naszym równolatkom, gdy myślą, że nikt na nich nie patrzy? Przypomnij sobie wyrazy ich twarzy, oczy niezachodzące mgłą szczęścia, bez łobuzerskich iskier czających się w kącikach, igrających na końcówkach rzęs. Gdy myślą, że nikt nie patrzy, nagle każdy czuje odrobinę swobody, by bardziej być sobą, bez obowiązku być szkolną gwiazdą, klasowym błaznem, buntownikiem bez powodu. Nagle każdy staje się człowiekiem o sercu przepełnionym tęsknotą, pragnącym spokoju i ciszy przy kimś, kto nie będzie wymagał, kto zrozumie i bez niepotrzebnych pytań, bez wyrzutów narzuci na zmęczone ramiona koc życzliwości.
Wszystkich okryłabym swoją wyrozumiałością. Każde serce rozgrzała, niektóre ochłodziła, gdy zbyt gorąca, gwałtowna krew w nich płynie. Każde, każde, każde. Nawet te wilkołacze. Rozwarłabym im te paszcze straszliwe, jak cyrkowiec głowę między zębiska bym włożyła, udowadniając, że wcale nie taki diabeł straszny. To tylko jedna noc. Dwanaście w ciągu całego roku. To kropla w morzu, to nie powinno znaczyć nic, może jedynie zmuszać resztę do otworzenia umysłu, do nie popadania w przesadę. Do ostrożności kontrolowanej, bez panikarstwa. Milan, ty wiedzieć musisz, że on czuje, czuje każdą zmianę nastroju. Szybsze bicie serca, ślina przełykana zbyt głośno, fetor twojego strachu. Podjudzasz go tylko, ja nie chcę, nie chcę go tak męczyć. Ani nikogo innego.
- Może wierzą, że to pomoże być im odważniejszymi? – zgaduję cicho, własne przemyślenia na ten temat zostawiając na inną okazję. Wiem przecież, że wrócisz jeszcze kiedyś do tej rozmowy, prędzej nawet niż później. Widzę, jak ważna to dla ciebie rzecz, jak niespokojnie zerkasz w ich stronę, jakby przy tylu osobach Tarsiuk chciał Tunder zjeść. To niedorzeczne. Dożynki to piękne święto, nic ich nie zepsuje, nic nie zakłóci. Chwytam cię raz po raz za brodę, odwracając od nich twój wzrok. – To jedz, proszę! – Podsuwam ci ciastko jeszcze bliżej, twój nos prawie maczając w kremie. Nie chciałam!
Tak, jak nie chcę teraz słyszeć nauczycielskich słów. Dowcipy mnie nie interesują, wszak to poważne święto.
Powrót do góry Go down
Łaǔryš Tarsiuk

Dąbrowa - Page 3 GlcHGuk

Orsza, Białoruś

półkrwi

wilkołak

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie
Dąbrowa - Page 3 Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa - Page 3 EmptySob Cze 18 2016, 14:26
(znowu. znowu, znowu, znowu.
jak zwykle.)
Typowe. Najlepiej wszystko pod dywan zamieść, obrócić niewygodne rzeczy w żart, postarać się ośmieszyć potwora, sprawić, by jeszcze przez chwilę wydawał się niegroźny. Dopóki nie przymierzy się do ostatecznego skoku, każdemu, kto stanie mu na drodze, ujebując głowę. Łaurysz nie jest w stanie pojąć, jak to możliwe, by każda dynastyczna latorośl miała przez Starszyznę tak bardzo wyprane mózgi. Czy to kwestia krwi psutej od zarania dziejów? Czy to jakiś chory rodzaj dumy przekazywanej jak choroba genetyczna, z pokolenia na pokolenie? Odwraca się bez słowa od profesora Bregovića, przewracając oczami i modląc się – po niewczasie, może jednak bogowie zechcą usłuchać tak ważnej prośby – by, gdy sytuacja okaże się naprawdę poważna, gdy to nie będą już tylko hasła kreślone na papierze i dyskretnie podrzucane uczniom, by nie było za późno. By żarty nikogo się już wtedy nie trzymały, by nikomu przez myśl nie przeszło bagatelizować sytuację, która będzie mieć miejsce.
Kłykcie zdążyły dawno mu pobieleć, kiedy wreszcie orientuje się, że od kilku minut stoi nad jednym z chłopców – to chyba ten wrzód z ostatniej klasy – zaciskając dłonie na oparciu jego krzesła. Wibrująca w coraz chłodniejszym powietrzu muzyka nie pomaga tak, jak zapewne powinna. Przechodzi przez pory, przeciska się przez zesztywniałe ze zdenerwowania i zmęczenia mięśnie, rezonując w kościach zbyt intensywnie, namolnie próbując porwać do tańca. Rozprostowuje palce, rozcierając je w dłoniach, by krążenie szybciej wróciło nie tylko do nich. Do głowy powinno przede wszystkim, by pomyśleć za każdą zebraną tu osobę. W końcu to zamieszanie nie bez przyczyny zaczęło się właśnie teraz, akurat gdy część znudzonej ferajny postanowiła się rozejść. Z ukosa jeszcze raz zerka w stronę profesora, zastanawiając się, czy wziął pod uwagę bezpieczeństwo tych, na których nie może mieć w tej chwili oka. Gorąca, jugosłowiańska krew buzująca w żyłach Livii da jej przepustkę bycia nietykalną? (ach, Welesie drogi, jak ty byś się chciał o tym przekonać!) Czy może będzie to ramię Walewskiego? A ta trójka włóczykijów? Źmitra, Pavlo i… Jak mu było? Ten Czech? Jiří? Josef? Janek? Jaką mają mieć pewność, że za kilka dni ktoś nie natknie się na ich pogruchotane ciałka? Albo że nie staną się twarzami młodzieńczego ruchu oporu? A Tunder i ten jej gnój? Agrrh.
(nie zaczynaj o niej myśleć. nie jesteś jej nic winien.)
To tak denerwuje, gdy każdy tylko z klapkami na oczach chodzi. Kartki lądują w koszyczkach. Nie wszystkie, widzi, jak część głębiej chowa papierki po kieszeniach szat. Prawie się uśmiecha, kiedy wraz z kubkiem, do którego nalewa sobie grzybowej, zwija ze stołu jeszcze jedną, samotną kulkę. Ktoś szepce o ukrytych wiadomościach, kto inny twierdzi, że to prowokacja samej Starszyzny, by wyłapać wśród młodych najbardziej podatne na wrogą propagandę umysły. Nie wierzy ani w jedno, ani w drugie. Wierzy w chaos, który jeszcze tym świstkiem można wywołać. A teraz kręci się, jakby sam odpowiedzialny był za całe zamieszanie. Panie Bregović, najciemniej przecież pod latarnią. Pomyślał pan o tym?
Powrót do góry Go down
Weles
Dąbrowa - Page 3 Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa - Page 3 EmptyWto Cze 21 2016, 22:45
No i jak? Dobrze się bawicie? To świetnie, wyśmienicie. Sergey Yanev zastanawia się w tym czasie, jak wiele musiało być podobnych przypadków do tego, że burza, którą chciał wywołać, spotkała się z tak bezduszną ignorancją. W jakim świecie przyszło mu żyć, z jaką młodzieżą się mierzyć, z jakimi nauczycielami zmagać, jak ogromną opieką musiała Starszyzna otoczyć każdego ze swoich zwolenników, że nakłanianie do buntu – do wojny! – nazywane jest żartami. Krew zaczyna się w nim gotować, co zaraz zacznie być słychać w przygrywanej muzyce. Już dźwięki stają się chaotyczniejsze, bardziej nieregularne, zabarwione fałszywymi nutami. Nim jednak ktokolwiek zdąża zerknąć w stronę grajka, pomiędzy ołtarzem a stołami, nad głowami świętujących, wolno formuje się świetlisty napis: Jeśli nie jesteś z nami, jesteś przeciw nam!
To już nie uczniowskie wybryki, wiesz o tym, Draganie. Poznajesz to zaklęcie, jedno z tych, o których uczniom wiedzieć nie wolno, którego spora część grona pedagogicznego – i całej reszty magicznego społeczeństwa – nie znała. Gdzieś w zaroślach rozległ się szmer, muzyka raptownie umilkła, czarodziejskie skrzypce, do tej pory umilające zebranym zabawę, rozsypały się w drobne drzazgi, a po muzykancie nie było ani śladu. Ktoś w ogóle pamięta, że tu był? To tylko kupka drewna, w dąbrowie nierzadko część uczniów, pod opieką bogów, postanawia ćwiczyć zaklęcia, to tylko rezultat jednego z nich. Werniksy się nie spisały, zostawić taki bałagan! I ten mrożący krew w żyłach napis. Draganie, jak to postanowisz wyjaśnić?
A tam w trawie, tuż obok tej sterty drewna roztrzaskanego? Ktoś zauważył to odbijające się światło od metalowej powierzchni? Wygląda jak srebrny gwizdek zawiązany na sznurku. Może sprawdzisz, co to jest?

Każdy, nadal piszący w temacie, może rzucić kością k6. Ten, kto pierwszy wyrzuci 5, znajduje tajemniczy przedmiot. Rzucać można tylko raz.
Powrót do góry Go down
Timon Baryshnikov

Dąbrowa - Page 3 Tumblr_o656rpUDJm1tfhh9po1_250

Archangielsk, Rosja

brudna

18 lat

IX klasa

przeciętny

Panacea, Świtezianka
Dąbrowa - Page 3 Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa - Page 3 EmptyWto Cze 21 2016, 22:49
Zostawiłem dziewczętom ciężką robotę. Przecież to nie mnie oceniać, dlaczego wybrały właśnie takie role na Dożynkach, zamiast po prostu beztrosko się bawić – a tu trochę trudno być beztroskim kiedy kolejny raz mamy okazję przyjrzeć się napisom. Stopniowo zaczynają do mnie dochodzić wątpliwości, czy aby na pewno chciałbym wchodzić w tę wojnę, a później kiedy muzyka staje się bardziej chaotyczna, a ja zaczynam kierować wzrok w miejsce w którym przesiadywał grajek - już wiem, że w ostatecznym dniu nie miałbym chwili na zastanowienie się. Zainteresowałem się stertą drewna.
Teraz to tylko najzwyklejsze drewno, ale coś mi obok tego rozgardiaszu mignęło. Mrużę oczy, w dość zabawny sposób kiedy staram się wypatrzeć co to takiego może być. Chciałbym podejść bliżej. Ale powstrzymuję się, kiedy jako jeden z pierwszych wypatruję zbliżającą się, do sterty niewyraźną sylwetkę. Walewski?! Myślałem, że całkowicie usunął się z miejsca zdarzenia, a on w najnieodpowiedniejszym momencie zjawił się tutaj. Zawiesiłem na nim wyczekujące spojrzenie, jakbym chciał, żeby mnie w końcu łaskawie zauważył. Przyszliśmy tu razem, więc nie powinniśmy się tak rozdzielać.


Ostatnio zmieniony przez Timon Baryshnikov dnia Sro Cze 22 2016, 12:42, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry

Dąbrowa - Page 3 1ERq90H
Dąbrowa - Page 3 Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa - Page 3 EmptyWto Cze 21 2016, 22:49
The member 'Timon Baryshnikov' has done the following action : Kostki


'k6' : 2
Powrót do góry Go down
Andriej Walewski

Dąbrowa - Page 3 QNhbl

Wilno, Litwa

brudna

19 lat

IX klasa

przeciętny

Świtezianka, Werniks
Dąbrowa - Page 3 Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa - Page 3 EmptyWto Cze 21 2016, 22:58
Rozmowy z dziewczynami można podzielić na te łatwe i na te trudne. Z Livią bywało różnie. To co uważało się za ciężkie do przełknięcia, jej przychodziło z rozbrajającą łatwością. Ta bezpośredniość, choć irytująca bywała godna do pozazdroszczenia ponieważ dzięki temu rozwiewały się wszelkie wątpliwości i nie było niedomówień. Tak więc teraz, gdy zaciągnął Livię kawałek od zabawy i gdy wylał wszystkie swoje żale, pretensje i wiele innych emocji, ona po prostu wzruszyła ramionami, zaśmiała się kwitując wszystko kilkoma słowami. Uwierzył jej od razu, bo Bregović w jego odczuciu nie była żadną manipulantką, a tym bardziej cwaniarą w takie gierki. Prędzej spodziewałby się kłamstwa z ust Uliany.
Wrócili razem, Andriej już bardziej rozpogodzony, a Livia rozweselona sprośnym żarcikiem własnego autorstwa. Zabawa trwała w najlepsze, ale nawet zafrasowany własnymi myślami Walewski wyczuł zmiany jakie wisiały w powietrzu. Odłączył się od swojej towarzyszki szukając wzrokiem Baryshnikova, który wyjaśniłby mu co się dzieje, ale wtedy wybucha ponowne zamieszanie, w muzyce przebijają się fałszywe nuty, a potem pojawia się napis: Jeśli nie jesteś z nami, jesteś przeciw nam!. Uwagę Andrieja przykuwa jednak miejsce w którym nie tak dawno przygrywał skrzypek. Toruje sobie drogę, dostrzega obok kupki coś błyszczącego. Pochwyca to i przez chwilę bada w ręku po czym wkłada do kieszeni. Gdzie jest do cholery Baryshnikov? Już mu on spierze kuper za niepilnowanie pożyczonych przedmiotów!


Ostatnio zmieniony przez Andriej Walewski dnia Sro Cze 22 2016, 13:50, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down
Timon Baryshnikov

Dąbrowa - Page 3 Tumblr_o656rpUDJm1tfhh9po1_250

Archangielsk, Rosja

brudna

18 lat

IX klasa

przeciętny

Panacea, Świtezianka
Dąbrowa - Page 3 Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa - Page 3 EmptyWto Cze 21 2016, 23:42
Powinienem wręczyć Walewskiemu nagrodę najbardziej spostrzegawczej osoby świata. Ale niestety, tym razem nie mam jej przy sobie schowanej w kieszeni. Podchodzę tak jak stoję, przepychając się pomiędzy ludźmi, którzy stanęli jak wryci jeszcze nie do końca świadomi tego co właśnie się stało. Przystaję przy znajdzie, tj przy Andrieju, a później skinąwszy na niego głową zadzieram nieco własną wyżej – w końcu jest między nami pewna, nawet dość widoczna różnica wzrostu.
- A Ty gdzie się szwendałeś? - Rzucam. Chociaż nie jestem oburzony, ani w żaden sposób realnie obrażony zgrywam się, że niby wyczekiwałem cały wieczór jak to dziewczę, które czekało na swojego mężczyznę, kiedy wróci w końcu z tej okrutnej wojny, do domu. Przyciszam się. A później konspiracyjnym szeptem, dziele się swoimi przemyśleniami. - Skrzypek ma coś wspólnego z szykującą się rebelią. Czekam tylko, aż w wiadomościach pojawią się artykuły o zamieszkach. Co Ty o tym myślisz, żeby się do nich w porę przyłączyć? - Powinienem się wstydzić, kiedy tak knuję. O dziwo mnie ten temat ruszył. A świadomość tego, że Walewski byłby chętny na nielegalne eskapady tylko jeszcze bardziej by mnie nakręciła. Potrzebuję kogoś, kto mi w tym temacie jednomyślnie przytaknie.
- Coś Ty z tej ziemi przedtem podnosił? - Podpytuję. Przyglądałem mu się przedtem, więc widziałem jak się schyla – trudno przeoczyć taki wielki tyłek, który czasami człowiekowi zasłania kadr.
Powrót do góry Go down
Andriej Walewski

Dąbrowa - Page 3 QNhbl

Wilno, Litwa

brudna

19 lat

IX klasa

przeciętny

Świtezianka, Werniks
Dąbrowa - Page 3 Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa - Page 3 EmptySro Cze 22 2016, 14:05
Odszedł od miejsca w którym przygrywał grajek, cały czas wodząc wzrokiem za znajomą twarzą przyjaciela. Tyle razy dawałam mu do zrozumienia, że srebrna zapalniczka ma dla niego ważną, sentymentalną wartość, a ten chodzi i ją gubi i to w miejscu w którym panuje rozgardiasz. Ktoś zawsze mógł podeptać, zagiąć, ukraść... Zapalniczka dziadka Stanisława, który został rozstrzelany w Katyniu stanowiła cenną, rodzinną pamiątkę przekazywaną z syna na syna. Andriej się rozgląda, widzi Ulianę i Alisę, które sprzątają jakieś papierki, ale po chwili jego zguba sama się odnajduje postanawiając przyjść i tak.
- Nie twój interes - odpiera Andriej tonem przedrzeźniacza. Musiał zniżyć wzrok bo Timon był o dwadzieścia centymetrów karłowaty. - Ciszej - syknął bo rewolucyjne pogadanki w tłumach mogły skończyć się sromotną karą, zwłaszcza, że kręciło się tu pełno lizusów z Komitetu i nauczycieli.
- O rewolucjach pogadamy w sypialni, teraz to ty mi wytłumacz jak moja zapalniczka, którą pożyczyłeś znalazła się w trawie daleko od ciebie? - wyjął z kiszeni srebrne cacko, żeby wspomóc w razie czego pamięć Baryshnikova. - Masz szczęście, że nic się jej nie stało i działa. - dodaje groźne choć wiadomo, że nie zrobiłby Timonowi krzywdy. Najwyżej naniósłby mu piachu do łóżka.
- Myślisz, że coś zacznie się w końcu dziać? - pyta kiedy odeszli od najgorszego tłoku. Napis nie przerażał Andrieja, nie rozumiał tej paniki i popłochu. Czuł jednak, że ominęła go najlepsza część przedstawienia, a szkoda.
Powrót do góry Go down
Uliana Gárdonyi

Dąbrowa - Page 3 Tumblr_o79wpuEtE81uw037to1_500

Budapeszt, Węgry

błękitna

18 lat

IX klasa

bogaty

Komitet Dyscyplinarny, Panacea, Werniks
Dąbrowa - Page 3 Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa - Page 3 EmptySro Cze 22 2016, 23:50
Mam trochę nadzieję na to, że jednak nie jestem tak czerwona jak mi się wydaje, że jestem, kiedy Timon mówi Alisce o jakimś innym chłopcu co za mną wodzi wzrokiem. Czy Timon zdaje sobie sprawę z tego, że ja i Andrzej...? A może to niemożliwe, tak, to jednak trochę mało możliwe. Przecież Andrzej nikomu nie chciał mówić, a gdyby powiedział Barysznikowi, to też by Timon wiedział, że koniec tego dobrego i już nie jestem z Andrzejem. Dlatego kręcę głową i uśmiecham się do Alisy.
- Co też on wygaduje - śmieje się trochę, trochę szukam lekarstwa na tego małego plotkarę. Więc spadło mi jak z nieba ten deszcz reklamówek Raskolinikowych.
I sprzątam z Alisą, a później kieruję się w stronę stołu przy którym siedzi Aristov. Uśmiecham się lekko do niego nieświadoma niczego, ale kiedy obracam się, bo zdziwiła mnie ta milknąca muzyka, widzę napis. Nie wiem co robić, to siadam pomiędzy Yurim a kimś, niech mnie chroni, skoro Andrzeja nie ma.
- Co się dzieje - ja nie wiem, czy jestem odważna, wcale nie czuję się, nic a nic. Nie wiem czy to jest zawołanie do zabawy, czy co, ale siedzę obok Yuriego i zerkam w  stronę w którą poszedł Andrzej z Livią, może to ich sprawka? Ona byłaby zdolna do zniszczenia takiego święta. Nie widzę, że wrócił, nie widzę już nikogo. Zagryzam usta i rozglądam się po ziemi. - Może lepiej jak wrócimy do środka już? - proponuję Aristovowi.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry

Dąbrowa - Page 3 1ERq90H
Dąbrowa - Page 3 Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa - Page 3 EmptySro Cze 22 2016, 23:50
The member 'Uliana Gárdonyi' has done the following action : Kostki


'k6' : 3
Powrót do góry Go down
Milan Vasilchenko

Dąbrowa - Page 3 Tumblr_n1euf2dd8m1qkv4gno6_r1_250

Kijów, Ukraina

błękitna

wieszczy

17 lat

VIII klasa

bogaty

Alrauna
Dąbrowa - Page 3 Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa - Page 3 EmptyNie Cze 26 2016, 22:48
Wiesz, Barbaro, czasem chciałbym spojrzeć na świat tymi twoimi oczami pełnymi miłości i bezgranicznego zaufania do ludzi. Choć przecież miłuję życie nad wszystko, nie mówiąc już o wolności, to niekiedy potrafię, a wręcz muszę wydobyć z siebie resztki racjonalizmu i spojrzeć na całą sytuację z odpowiednim dystansem. Tego musiałem się nauczyć, to było nieuchronne. Wyobraź sobie, że masz głowę pełną wizji – często tragicznych, krwawych czy naszpikowanych niezrozumiałymi symbolami. Musiałem się opanować i zmienić perspektywę, by zwyczajnie nie oszaleć. Nic związanego z Dożynkami nie widziałem – i chciałbym, aby było jak najlepiej. To nie tak, że chcę wywoływać tragedię. Są osoby, którym nie potrafię zaufać, a do tego grona niezmiennie należy Tarsiuk. Dla mnie był, jest i będzie esencją nieobliczalności. To głupota się z nim zadawać i nie zmienię swojego zdania w tej kwestii. Czy wyobrażasz sobie, jakie konsekwencje mogłyby być, gdyby nie udało się go kiedyś zamknąć w Sali Wstydu? Mogłoby się to skończyć ogromną – jak nie największą – tragedią w historii Akademii Koldovstoretz.
- To nie jest odwaga, Basiu. – Nie zastanawiam się nad odpowiedzią, w tym przypadku była wyłącznie jedna możliwość. Gdy podsuwa mi babeczkę pod nos, zabieram ją od niej i zjadam ze smakiem. W pewnym momencie nieoczekiwanie dostrzegam tajemniczy, formujący się na niebie napis. Jeśli nie jesteś z nami, jesteś przeciw nam! Nie kryję swojego zdziwienia, jak chyba większa część uczniów. Od razu w swojej głowie mam tylko jedno słowo: Raskolnicy. Już na Kołowiankach zrobił się wokół nich szum, choć grono pedagogiczne raczej zignorowało to, co zobaczyła Iskra Lazareva. A jestem przekonany, że nie mogłaby w tym przypadku kłamać. Przecież na pewno nie siałaby żadnego zamętu. To nie w jej stylu. Patrzę na Barbarę porozumiewawczo, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Czy ty to widzisz?


Ostatnio zmieniony przez Milan Vasilchenko dnia Nie Cze 26 2016, 22:53, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry

Dąbrowa - Page 3 1ERq90H
Dąbrowa - Page 3 Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa - Page 3 EmptyNie Cze 26 2016, 22:48
The member 'Milan Vasilchenko' has done the following action : Kostki


'k6' : 5
Powrót do góry Go down
Dragan Bregović

Dąbrowa - Page 3 Tumblr_mv0fdtzs7D1segk5lo1_500

Belgrad, Jugosławia. W roku szkolnym Akademia Koldovstoretz

błękitna

28 lat

przeciętny

Nauczyciel zaklęć praktycznych
Dąbrowa - Page 3 Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa - Page 3 EmptyPią Lip 01 2016, 18:05
Nie pogratulował sobie po raz setny umiejętności improwizacji oraz poczucia humoru. Pomysłowości. Tak cenionej w milicji zdolności do panowania nad poddenerwowanym tłumem. I dobrze się stało. Ponieważ prędko przekonałby, że jego nadmierna pewność siebie (arogancja? Phi, jaka arogancja?), doprowadziłaby do kompromitacji przed samym sobą. Sam już nie wiedział co było gorsze - brak zdecydowania czy wygłupienie się przed sobą albo otoczeniem.
W każdym razie, na początku uczniowie uwierzyli w opowiastkę o drobnym żarciku. To była przecież szkoła. W szkole na okrągło ktoś się wygłupia. A to podrzuci się żabę koleżance z sąsiedniej ławki, a to weźmie i schowa się woźnemu nową miotłę. Czemu ktoś nie miałby wpaść na pomysł zrobienia wszystkim psikusa na Dożynkach? Dragan zauważył, że na twarzach wielu uczniów pojawia się cień zrozumienia, potem ulga. Oczywiście, dowcip - zdawały się mówić miny dziewcząt i chłopców. Dowcip był czymś znajomym, więc bezpiecznym.
Papierowe kulki. Cóż. Mogło być gorzej. Dowcipniś na przykład wrzuciłby petardę do kotła z zupą. To dopiero byłby pamiętny żart.
Dragan przyglądał się, jak przedstawicielki Komitetu  skrupulatnie zbierają od uczniów papierki. Okazałby się głupcem, gdyby uwierzył, że każdy nastolatek posłusznie wyrzuci propagandowe świstki. Że bez cienia wahania uwierzy w nauczycielską interpretację zdarzeń. Te bardziej sceptyczne małolaty nie wykazały najmniejszych chęci do zbierania śmieci. Niektórzy posunęli się nawet do tego, że ukradkowo chowali kartki po kieszeniach.
Tsk. Co niby im da przemycanie kartek do Akademii? Sądzili, że to rodzaj zaproszenia do przystąpienia do Raskolników? Myśleli, że przy pomocy wypisanych na kawałku papierka krzykliwych haseł wywołają w budzie rewolucję? Może wypadało zareagować, jednak Dragan nie poczuwał się aż tak do swoich obowiązków, żeby robić dzieciakom rewizję.  Zresztą - to nadal były dzieciaki. Nie żołnierze Raskolników. Jeszcze nie.
Jeśli nie jesteś z nami, jesteś przeciw nam!
Napis, który pojawił się przed stołami podziałał jak kubeł zimnej wody. Tak, naprawdę dobrze się stało, że nie popadł w samozachwyt. Niemniej powinien był zwrócić baczniejsza uwagę na tego grajka. Był skłonny założyć się o całą swoją nauczycielską pensję, że to muzykant był twórcą tejże uroczej pogróżki. Dragan odwrócił gwałtownie, jednocześnie wsuwając dłoń za pazuchę, tam gdzie tkwiła różdżka. Typowo milicyjny odruch. Wyćwiczona odpowiedź na najdrobniejsze przejawy zagrożenia.
Tyle że po muzykancie nie było ani śladu. Rozpłynął się w powietrzu, zaś w miejscu gdzie stał pozostało coś, co niedawno było skrzypcami. Chyba. Dragan zacisnął szczęki. Nie lubił pogróżek. Szczególnie pogróżek wymierzonych w jego osobę. Bo uznał, że pogróżka odnosi się również do niego.
Zdecydował, że przy pierwszej lepszej okazji zamieni słówko na temat metod działania organizacji z utalentowanym muzykiem. Co innego szerzyć rewolucyjne hasła, co innego grozić dzieciom. Nawet Raskolnicy musieli mieć jakieś zasady moralne. W przeciwnym wypadku - niby w czym byli lepsi od Starszyzny?
- Widzę, że niektórym wcale nie świętowanie w głowie - powiedział powoli - Skoro tak, to równie dobrze możemy wracać do szkoły. Macie dwadzieścia minut na zgarniecie na drogę ciastek czy skończenie pierogów. Kończymy z zabawa. I żartami.
Napotkał spojrzenie innego nauczyciela. Starszy kolega z aprobatą skinął głową. Czyli Dragan postąpił słusznie, zapowiadając zakończenie Dożynek. Bogowie jedni wiedzieli, co mogło się jeszcze wydarzyć na świecie. Najważniejsze było bezpieczeństwo młodzieży. Zarówno pod względem fizycznym, jak i światopoglądowym. Nikt nie chciał żeby dzisiaj zrodzili się młodzi buntownicy.
Powrót do góry Go down
Dąbrowa - Page 3 Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa - Page 3 Empty
Powrót do góry Go down
 
Dąbrowa
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 4Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next


Skocz do:  
Czarodzieje, którzy przeglądają ten temat:
Nie możesz odpowiadać w tematach
Napisz nowy tematSkocz do: