IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Koldovstoretz
Koldovstoretz




 

 Dąbrowa

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3, 4  Next
Mistrz Gry

Dąbrowa 1ERq90H
Dąbrowa Empty

PisanieDąbrowa   Dąbrowa EmptyPon Kwi 04 2016, 21:21
Dąbrowa

Święty Gaj niemal w całości składa się z wiekowych, potężnych dębów, który tworzą okrąg dookoła niewielkiej, choć bujnie porośniętej polanki niedaleko terenów przyszkolnych. Na jej środku rośnie skromny – w porównaniu do okolicznych braci – dąbek. To miejsce przede wszystkim znane ze swojej nadzwyczajnej magiczności, związanej z niezwykłym zjawiskiem podczas każdej burzy. Właśnie wtedy potężne pioruny uderzają w to wyjątkowe, najmniejsze drzewo, nie wyrządzając mu przy tym żadnej krzywdy. Wielu wierzy, że jest to swoista świątynia, która stała się miejscem kultu boga Peruna.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry

Dąbrowa 1ERq90H
Dąbrowa Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa EmptyWto Maj 31 2016, 17:56
Ostatnie poprawki dekoracji skończyły się dobrych kilkadziesiąt minut temu, gdy większość uczniów jeszcze przebywała na ostatnich, popołudniowych zajęciach, a słońce na pożegnanie dnia oświetlało resztkami promieni polanę, na której odbyć się miały Dożynki. Pośrodku ustawiono niewielki ołtarz z wgłębieniem, w którym już znalazła się odpowiednia mieszanka ziół mających wzmocnić dziękczynno-ofiarny rytuał, pod nim swoje miejsce znalazły przyszykowane przez Werniks wieńce. Ich mniejsze wersje unosiły się nad polaną, emanując delikatnym, zielonkawym światłem. Natomiast wokół ołtarza, w kształcie półokręgu postawiono niskie stoły, suto zastawione najznamienitszymi potrawami przygotowanymi z dóbr zebranych podczas ostatnich plonów. Aromat pieczonych w miodzie owoców, świeżo wypieczonych podpłomyków czy przyszykowanych na kilka fantazyjnych sposobów omuli mógł sprawiać, że co większym łakomczuchom już zaczynała cieknąć ślinka na myśl o biesiadzie przygotowanej przez krasnoludki. A to przecież zaledwie początek, pierwsi uczniowie dopiero zaczynali się schodzić, Dąbrowa wypełniała się powoli coraz głośniejszymi rozmowami i śmiechami, chociaż nie wątpienia dało się wyczuć podniosłą atmosferę – w końcu Dożynki dla większości z adeptów stanowiły niezwykle ważną część kultury, w jakiej się wychowali. Starannie dobierane słowa podzięki stanowiły kluczową role całego święta, od nich - oraz od nastawienia ofiarników – zależało to, ile łask od bóstw w przyszłym roku otrzymają ich rodziny.
Wokół stołów zaczęli krążyć przedstawiciele Komitetu Dyscyplinarnego, pilnujący zachowania swoich kolegów. Absolutnie zabronione było spożywanie któregokolwiek z dań przed skończeniem rytuału. Nikt nigdy nie chciał przekonać się, co nastąpiłoby w przypadku naruszenia tej zasady. Boski gniew każdego mógł dosięgnąć w najmniej spodziewanym momencie – chociażby przez zadławienie zupą grzybową czy potrawką z marchwi.
Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Dąbrowa Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Dąbrowa Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa EmptyWto Maj 31 2016, 19:28
Kto jak nie Tundra zna się tak niedobrze na zbieraniu grzybów? I wszelkich innych roślin. Dlatego pomysł ze zbieraniem grzybów w Świętym Gaju z nią w roli głównej musiał zakończyć się fiaskiem, jak wszystko zresztą, za co się zabierała. Miała jednak tak głęboką świadomość swojego upośledzenia botanicznego, że zamierzała tylko udawać, że coś robi, w końcu i to porzucając, upewniwszy się, że nigdzie nie ma jej grzybowego partnera, wspięła się na jedno ze świętych drzew, siadając okrakiem, opierając się o pień, chociaż z początku planowała po prostu położyć się na ziemi udając mech. Tak czy inaczej i tak by się ubrudziła. Dłonie już miała pomazane na czarno dzięki korze drzewa, a włosy zdążyły się potargać, narażone na bliskie kontakty z gałęziami. Nie siedziała wysoko, toteż nogi w srebrnych adidasach zwisały jej swobodnie, akurat na poziomie czubka głowy potencjalnego przechodnia. Nawet na odkrytej, przez podwiniętą nogawkę dżinsów kostce widniało świeże zadrapianie. Z zasychającą powoli krwią, zabrudzoną przez wspinaczkę. Gdyby Monx tak wyglądał przy niej, lub którykolwiek z jej chłopców, od razu by zadbała, by wyglądali jak należy. Ale Monx szczególnie musiał się dobrze prezentować, miała to zakodowane w głowie, chociaż gra międzyrodowa nie dotyczyła jej w żadnym stopniu. Czy cieszyła się na dożynki? Nie, nie bardzo. To tylko kolejne święto na którym się je i obserwuje, jak inni wygrywają w konkurencjach, w których nigdy w życiu nie odważyłaby się wziąć udziału. Przecież wtedy tyle oczu zwróconych byłoby ku niej. Nie zniosłaby tego. Tu było dobrze, na tej gałęzi, w trybie leniwca, zaczęła liczyć włókna jednej z połamanych gałązek.
Powrót do góry Go down
Łaǔryš Tarsiuk

Dąbrowa GlcHGuk

Orsza, Białoruś

półkrwi

wilkołak

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie
Dąbrowa Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa EmptyWto Maj 31 2016, 20:52
(dziękuj bogom za wszystko, co masz. dziękuj najgoręcej, jak potrafisz.)
(tak gorąco, jak gorące są oddechy błagalne.)
Dotrzymuje obietnicy złożonej sobie samemu. Nauczy ją w botanikę. Nauczy każdego zioła i zielska, nauczy kwiatów, grzybów, drzew, traw. Nawet mchów nauczy. Tych jest niemal trzynaście tysięcy, na całym świecie. Tu, w Koldovstoretz, w podziemnych szklarniach, umieszczono zaledwie półtorej tysiąca. Kiedyś próbował nauczyć się każdego na pamięć, szybko mu się odechciało. To takie typowe. Później wyrzucał sobie – najpierw tyle zmarnowanych dni na powtarzanie w kółko dziwacznych nazw, kojarzenie ich z odpowiednim obrazkiem w pożółkłych ze starości księgach, potem pluł sobie w brodę, że zrezygnował, że kolejny raz się poddał, że nawet czegoś tak prostego doprowadzić nie potrafi do końca. Następnie zapomniał, wyrzucił z pamięci tę drobną porażkę. Może niezapamiętane gatunki mchów nie będą mu potrzebne, może bez tej wiedzy świat się nie skończy.
Grzyby upycha po kieszeniach. Niektórym kapelusze już pewnie odpadły od nóżek, chociaż one i tak nie były specjalnie ważne. Najdorodniejsze okazy trzyma w dłoniach, sprawnie osłaniając się (oraz je) ramionami przed atakującymi z każdej strony gałęziami, przedzierając się przez bardziej zarośniętą część dąbrowy. Gdzie ona znowu się podziała, spuścił ją z oczu jedynie na kilka minut, mając nadzieję że sama zechce cokolwiek zerwać, nawet trującego. Bogom nie będzie sprawiało to większej różnicy, ucieszy ich każdy gest szacunku – darowanie im w ofierze uświęconych muchomorów na pewno połechce ich ego, bo każdą truciznę byliby w stanie zamienić w ambrozję.
(do czasu.)
- Oj, kurwa. – Grzyby wypadają mu z rąk, gdy obiema dłońmi chwyta się za nos. Palce natychmiast zachodzą szkarłatem.
(kap, kap, kap.)
Ziemia wokół lśniłaby pewnie od drobnych plamek krwi, gdyby nie było już tak ciemno. To piękna pora dnia, nie widać nic, można skryć się w powietrzu, w tych przydymionych kolorach świata – nie ma bólu, nie ma zła, nie ma litości. Na tych kilka krótkich chwil. Jeszcze nie jest w stanie dostrzec powoli zasychającej strużki łzy, nie było możliwości utrzymania jej na swoim miejscu. Jeszcze wszystko jest w porządku, poza tym krwotokiem. Może tak chcieli bogowie?
Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Dąbrowa Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Dąbrowa Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa EmptyWto Maj 31 2016, 21:28
No i co? Trzeba to było ją tak chcieć w tą botanikę nauczyć? Teraz masz za swoje, to jest karma wiesz, za nieodpisywanie na listy za trzy punkty, za chowanie się pod liśćmi, za pazury brudne, za upychanie grzybów po kieszeniach, za bycie tobą, to jest twoja kara Łaurysz, bogowie śmieją się z ciebie, zsyłając ci na twarz kopniaka z buta srebrnego jak księżyc w pełni. No właśnie, jak tam twoje zęby? Umyte, odpowiednio spiłowane na ten miesiąc?
A ty? Idiotko biała, kulko głucha, trzeba było jednak udawać mech, na cholerę się na to drzewo pchałaś, uparta, czy ci ktoś pozwolił się dobrze bawić we własnym towarzystwie? Po co tak tymi nogami machałaś w rytm liczonych włókien? Nie można spokojnie siedzieć? Kretyni, imbecyle! Jeden z drugą, jesteście siebie warci, tfu. Trudno nie mieć ochoty krwią i żółcią splunąć, kiedy się was tylko widzi, nic dziwnego, doprawdy, że się was, wyrzutki, omija szerokim łukiem.
(na pewno macie wszy, na pewno Leonid Vasylchenko jest wiarygodnym źródłem informacji)
Przedostatnie machnięcie lewą nogą natrafiło na nagły, twardy opór i nim się spostrzegła pod jej zdobytą gałęzią Łaurysz stał z krwią i przekleństwem na ustach. Kurwa, gdyby przeklinała na pewno to by powiedziała, chociaż w pierwszym odruchu wessała ze świstem powietrze zlękniona. Kurwa. Z drzewa chciała zejść za szybko zdecydowanie, bo tylko zdarła sobie wnętrza dłoni, ostatecznie upadając boleśnie na kolano.
- Cholera, przepraszam cię najmocniej, pokaż to, no pokaż to. - Łaurysz, nie pokazuj, przecież wiesz, jaka jest beznadziejna w te sprawy, nawet plastra nie potrafi przykleić tak, aby nie odstawała.
Ale już za późno. Już dłonie ma czerwone od krwi, kiedy stając na palcach, na nierównym korzeniu łapie Łauryszową brodę, próbując znaleźć jakieś źródło światła, zapewne niezgrabnie przy tym ten biedny nos trącając, kiedy chce zbadać, jak się ma. Tak, jakby to cokolwiek zmieniało, ale przynajmniej już wie, że puchnie.
- Przepraszam, o bogowie, poczekaj, poczekaj, zaraz co by tu… - Ty się nawet, głupia, nie zastanawiaj, przecież i tak nie wiesz, czy przy krwotoku z nosa głowę się odchyla czy w dół spuszcza. Możesz tylko panikować wewnętrznie, starając się zachować względny spokój, kiedy on swoją krwią plugawi Święty Gaj. Rozglądasz się, za czymkolwiek, co mogłoby pomóc, zapominając chyba, że z roślin potrafisz rozróżnić mech, trawę i bluszcz, nie będąc w stanie nawet wymienić ich właściwości. Ale to chyba odruch w takich sytuacjach, szukanie pomocy w otoczeniu. Tundrze jednak przynosi zgubę, kiedy o korzeń, na którym przed chwilą jeszcze stała potyka się i przewraca, ciągnąc za sobą szczękę Łaurysza, a wraz z nią całą resztę patykowatego ciała.
[*]
Powrót do góry Go down
Łaǔryš Tarsiuk

Dąbrowa GlcHGuk

Orsza, Białoruś

półkrwi

wilkołak

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie
Dąbrowa Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa EmptyWto Maj 31 2016, 22:12
Tundra ma rację. To kara jest, bo zbyt słabe były jego modły, bo bogowie wyczuli, że nie jest godzien stąpać po tej świętej ziemi, bo nie oczekiwał zbyt wiele po nauce Tundry, bo może wcale nie mieli ochoty na cholerne grzyby. Ale czasu przecież nie cofną. Nie tak daleko – każde z nich musiałoby wrócić do dniach ich pierwszego spotkania, może nawet dalej, byleby nie kusić losu koncepcją splecenia na nowo ich ścieżek. Świat wystarczająco wiele musiał wycierpieć przez ich głupotę, przez brawurę, przez sekrety, niedopowiedzenia i puste obietnice, że to się więcej nie powtórzy. Brakowało tylko kilku klątw, pieczętujących to swoiste przymierze destrukcji. Wszystko jeszcze przed nimi. W kościach czuje – zwłaszcza teraz – że to jedynie kwestia czasu, gdy w ręce trafią im księgi, których uczniowie na oczy nie powinni oglądać; które nawet wśród grona pedagogicznego wzbudziłyby obrzydzenie i strach. To musi się tak skończyć, to wszystko zmierza tylko w jednym kierunku, przebrzydły śmiech nieraz dźwięczał im w uszach, paskudny oddech dosięgał karków, jeżąc na nich włoski. Nawet w tej chwili, gdy momentalnie zrobiło się zbyt gorąco, ma wrażenie, jakby lodowate palce pieściły mu skórę, jednocześnie mocno zaciskając się na kręgosłupie. Gdyby nie dźwięk jej głosu, szum krwi w uszach, metaliczny smak w ustach i dobiegające wcale nie z tak daleka głosy reszty uczniów, miałby ochotę policzyć każdy włosek na jej karku, wtopić każdy mieszek głęboko w ciało, w mięśnie, w kości i wszystko wyrwać, byleby poczuła ten ból cholerny. Za każdym razem, kiedy trąca go ręką, gdy próbuje pomóc.
(nie tak, kurwa. nie tak.)
- Jesteś… – To znowu kara, na pewno. Za sam pomysł obrażenia jej – ponownie. Szkoda tylko, że bogowie nie czuwają, kiedy, pociągnięty w dół, przygniata Tunder całym całymi osiemdziesięcioma czterema kilogramami. – Sama wiesz jaka – charczy jej do ucha, nie mając nawet ochoty siły przeturlać się na bok.
Krew skapuje na jej szatę, drażniąc każdy zmysł. Pełnia tuż-tuż, wiesz o tym, Szentgyörgyi? Jesteś w stanie wyczuć teraz ten nagle przyspieszony puls? Czujesz na pewno zbyt szybko wznoszącą się i opadającą klatkę piersiową.
- Nic ci nie jest? – pyta przez zaciśnięte zęby. W końcu po takim upadku może nie tylko jemu potrzebna jest teraz pomoc? Może to nie gałąź tak chrupnęła?
(nie myśl o tym, Łaurysz. zastanów się, jak pokażesz się w takim stroju na Dożynkach.)
(bogowie znienawidzą cię jeszcze bardziej.)

(zniszczą cię.)
Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Dąbrowa Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Dąbrowa Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa EmptyWto Maj 31 2016, 23:07

Kwestia czasu, a ten, gdyby tylko chciała, mógłby przecież do niej należeć. Do ciebie nawet, gdyby tylko wiedziała jak. Gdyby tylko Gonzo chciał. Ale nie chce, więc całe te brzemię bierze na siebie. Ty też czujesz prawda, te nadchodzące księgi, prędzej czy później dowiesz się i tak o wszystkim, przecież na pewno, nie możesz pozbyć się wrażenia, że w każdym z tych białych włosów czai się niesamowita historia. Pręgi, fale, znamiona, na duszy, na historii rodu, powykręcane geny, poprzekręcane sny. Przetrącone kości, to by ci się spodobało, co, gnojku? Myślisz, że księgi wzbudziłyby w gronie pedagogicznym obrzydzenie? Spójrz na was. To wy byście to zrobili. Naznaczeni samymi sobą, klątwami, piętnami, krwią i kalectwem, nawet mi was nie żal.
Oczywiście, że jest, taka, jaką nazwałbyś ją, obdarzył wszelakimi epitetami, taka właśnie jest.Tylko nie mów tego teraz, bo znów zrobi się zimno. Chociaż może powinno, w ramach lodowego okładu na krwawiący nos.
Na ziemię upada boleśnie, już czując powstające siniaki wielkości bakłażanów, zwłaszcza, że na dobitkę spada na nią całe Łauryszowe cielsko, tak, jakby nie mógł celować gdzieś obok. Specjalnie to zrobił. Na pewno specjalnie. Na pewno chciał się tym chwilę podelektować, usłyszeć, że coś jej jest, że coś złamała, na pewno tak. Zapewniam cię, tym razem to gałąź chrupnęła, wbijając jej się boleśnie w udo, gdybyś… tylko… mógł… odrobinę… się przesunąć, byłoby bardzo spoko.
Przynajmniej w końcu jest na poziomie mchu. Tego właśnie chciała.
Wyjmuje, wyszarpuje wręcz, tą rękę, którą trzymała Łauryszową brodę, która teraz utkwiła pomiędzy klatkami piersiowymi, wygięta boleśnie pod dziwnym kątem, jak te myśli, które zaczynają wpełzać jej do głowy, w nieodpowiednim momencie, właśnie teraz, kiedy w końcu mu spojrzała w oczy, przyzwyczajając wzrok do ciemności, choć wszystko poza nim jest zamglone i nie wie, czy to dlatego, że zwyczajnie traci ostrość przy takiej odległości, czy to dlatego, że nikt obcy nigdy nie był tak blisko. Obcy. Czy to jest dobre słowo, Tunder?
Dożynki i problem ubrudzonych szat wydaje się nagle tak odległy, nierealny, zwłaszcza, kiedy serce bije za szybko, a odwrotnie proporcjonalnie jak w zwolnionym tempie zdawać by się mogło, jedna z kropel tej krwi świeżej zamiast na kołnierzu tym razem ląduje na jej wardze. Druga. Unosi wyswobodzoną dłoń, ścierając z ust krwawe ślady, choć część, mała część, drobnymi kanalikami w wargach dostaje się na język. Smakuje jak rdza. Cały jesteś taki, zardzewiały w środku? Może teraz ją rozszarpiesz? Może jednak? Nie drażni cię to, ten czerwony ślad na granicy bladej skóry i różowych warg? Różowych i miękkich jak surowe mięso. Fu, fu, fu, trzeba zmielić, póki nie zgnije tutaj, w tym mchu, mógłbyś utrzymać ją przy życiu, na ludzkim ciele można by wyhodować przecież wspaniałe grzyby, w sam raz na kolejne święto.
Na pytanie nie odpowiada, bo nie jest pewna, czy odpowiedź nie przyniesie ci ulgę, czy zawód. Sięga tylko dłonią, próbując na ziemi wymacać kamień, przy pomocy Subekto transmutować go w kostkę lodu, ale nie wychodzi tak, jak ma być, za szybko topnieje, ledwo zdąży przyłożyć go do opuchniętego nosa, za chwilę już jest tylko wodą. Znowu coś zrobiła źle.
- Przepraszam. - Co tak cicho, co tak spokojnie? Głośniej serce ci bije niż wypowiadasz te przeprosiny, zbędne zresztą, przecież tego można się było spodziewać.
Wstań już, nie męcz jej, napraw nos, idź się przebrać, zrób coś, cokolwiek, bo ona nie wie co zrobić ze sobą.


Ostatnio zmieniony przez Tündér Szentgyörgyi dnia Wto Maj 31 2016, 23:49, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry

Dąbrowa 1ERq90H
Dąbrowa Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa EmptyWto Maj 31 2016, 23:07
The member 'Tündér Szentgyörgyi' has done the following action : Kostki


'k6' : 2
Powrót do góry Go down
Barbara Karađorđević

Dąbrowa Tumblr_o81kkysxk41r73dymo1_250

Petersburg, Rosja

czysta

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Odrodzenie
Dąbrowa Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa EmptySro Cze 01 2016, 22:47
Tatuś mówi, bym była dumna z tego, że mogę uczyć się w Akademii; mówi, że to nie byle jaki zaszczyt przebywać w otoczeniu tak wielu znamienitych, młodych ludzi, których same nazwiska otwierają wszystkie drzwi. Jestem więc dumna, dla niego. Nie chcę, by poczuł, że go zawodzę, to mogłoby mi złamać serce. Nie obchodzi mnie jedynie, w czyim towarzystwie przebywam. Ludzie to ludzie, nie tworzy ich nazwisko, jakie noszą, nie całkiem, tworzą ich przede wszystkim czyny, słowa, idee rodzące się w ich głowach i sercach, każdy drobny gest: ten na powitanie, ten na do widzenia, ten pomiędzy mrugnięciami. Reszta to tylko pył na wietrze, ułuda, w jakiej chcą mnie zamknąć. Mnie i wszystkich. Ciebie, ciebie i ciebie też, bo oczy wciąż zasłaniacie, bojąc się otworzyć je szerzej, spojrzeć w twarz słońcu i wyśmiać je, najgłośniej jak tylko się da. By śmiech ten dotarł do jego uszu, by mogło się zarumienić, jak brzoskwiniowa skórka, a później przez parę długich dni nie wschodzić, nie wyściubiać nosa zza górskich grani, zostawiając świat pogrążony w ciemnościach bezdennych, by każdy mógł zdążyć zatęsknić, by docenił to, co mu odebrano.
To tylko ćwiczenie, jak zamykanie oczu podczas spaceru, w czasie najpiękniejszego przedstawienia, w trakcie spotkania z dawno niewidzianym znajomym. Robię tak często, by bardziej czuć życie, by intensywniej przeżywać każdy dzień, cieszyć się każdą mijaną osobą, jeszcze więcej serca wkładać w to, co innym sprawić może radość. To takie budujące, aż chce się tańczyć i krzyczeć, i płakać, i zatrzymywać wszystkie te chwile w pamięci, w pomnikach, w myślozbiorach – nie po to, by wracać do nich później, to byłoby takie marnotrawstwo czasu: po to, by kolejne pokolenia mogły czerpać z tego fascynującego dorobku.
Zaciskam mocno dłonie w piąstki, wiercąc nimi w kieszeniach płaszcza, gdy chłodniejsze podmuchy wiatru szarpią nim i skrytą pod spotem pudrowo-różową szatą wyjściową. Taka okazja! Nie można pokazać się w byle czym, bogowie na pewno nie byliby zadowoleni, tatuś mógłby być zły, że nie korzystam z prezentu, jaki od niego otrzymałam. A on o wszystkim wie, zawsze się dowie, o każdym występku moim, o braterskich przepychankach, o marniejszym stopniu. Dlatego dzisiaj nie biegnę przez krzaki, nie rwę rajstop, nie szarpię spódnicy, nie zachowuję się jak wystraszone zwierzątko, choć oczy z przejęcia otwieram szeroko. Troszkę dlatego, że oszałamia mnie wystrój polanki; troszkę, bo z ciemniejącego gąszczu dobiegają hałasy, których nie jestem w stanie dopasować do niczego konkretnego. Czy to niegroźne stworzenia? Czy czort zechciał potowarzyszyć obchodom Dożynek?
Przystaję z boku, zadzierając wysoko głowę. I liczę. Liczę te wieńce malutkie i zastanawiam się, czy udałoby się jeden niepostrzeżenie ściągnąć. Dziś mogę bać się ciemności i potrzebować światła przy sobie, blisko tak, najbliżej.
Powrót do góry Go down
Uliana Gárdonyi

Dąbrowa Tumblr_o79wpuEtE81uw037to1_500

Budapeszt, Węgry

błękitna

18 lat

IX klasa

bogaty

Komitet Dyscyplinarny, Panacea, Werniks
Dąbrowa Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa EmptyPią Cze 03 2016, 18:09
Przygotowania do świąt pozbawiły mnie intensywnego myślenia o mojej przedziwnej relacji z moim ukochanym Andriejem czy z moim zaręczonym Yurim. Miałam tak dużo na głowie, że te sprawy traciły na ważności. Plotłam wieńce, które mieliśmy zawieszać, pilnowałam żeby innych kolory także były odpowiednie, pomagałam tam, tu, wszędzie było mnie pełno.
Dlatego nie przejmowałam się już innymi rzeczami, kiedy przyszedł ten dzień. Ostatnie wieńce zawisły, a większa część Werniksowej załogi poszła się przebierać. Ja starałam się pracować niedaleko Andrieja, ale niestety chyba to zauważył. A może nie zauważył.. starałam się nie myśleć o nim, chociaż to było takie ciężkie, kiedy był tak blisko! W pewnej chwili jednak nie wytrzymałam, zostawiłam go i kogoś jeszcze żeby zawiesili ostatnie wieńce i pobiegłam się przebrać i nieco ochłonąć. Serce mi biło jak oszalałe, bo dziś Andriej po raz pierwszy był w pobliżu mnie tak długo, czułam jakąś inną energię, która była w całym powietrzu. Przebrałam się ekspresowo, rozczesałam włosy i pomalowałam oczy, a później wybiegłam, żeby spełniać obowiązki członkini Komitetu Dyscyplinarnego. Więc tak chodzę z kąta w kąt i patrzę czy ci co się zbierają nie jedzą nic.
Yuri też się powinien pojawić, wie już, że niby idziemy razem, ale tak na prawdę to ja jestem tutaj w Komitecie i musze pilnować wszystkiego. Takiej Bregovic na przykład.
Powrót do góry Go down
Lívia Bregović

Dąbrowa IFgsiGtF

Pierdiełkino/Belgrad

błękitna

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie, Świtezianka
Dąbrowa Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa EmptyPią Cze 03 2016, 18:26
Ostatnią lekcją jaką musiałam dzisiaj odbębnić z innymi ósmoklasistami to zoologia. Na szczęście profesor Vikentijs dobrze rozumiała uczniowskie roztargnienie pozwalając opuścić nam zagrodę przed czasem. W sypialni zrzuciłam z siebie mundurek ubierając wygodne spodnie oraz żółto czarny sweterek w którym wyglądałam jak ludzka osa. Zamęczyłam Zhu Zhu licznymi pytaniami o Dożynki, jakbym miała obchodzić je po raz pierwszy. Jest cierpliwa, odpowiada na każde, nawet te najgłupsze w myśl zasady, że nie ma głupich pytań. Pomaga mi rozplątać warkocza i rozczesać włosy, które potem tylko mierzwie. W szufladzie mam trochę podkradniętych kosmetyków Pućki, ale jeszcze nie wszystkie rozszyfrowałam więc koloryzuję nieco usta i szczypię się w policzki. Tuszu do rzęs już nigdy nie zbliżę do oka po tym jak się w nie dźgnęłam. Schodzę z Zhu Zhu, ale na miejscu się rozdzielamy. Mijam Barbarę do której się uśmiecham i kieruję swoje nogi w stronę Uliany, która już stoi z rękoma na piersi niczym strażnik więzienny i patrzy ludziom w talerze.
- Co tam Pućka? - witam się jak na najlepszą przyjaciółkę przystało - Ktoś już skusił na te pyszne pierożki?
Sama byłam głodna, ale wolałam nie ryzykować gniewu bożego. Ponownie. Kto wie co tym razem Weles zdecydowałby się uśmiercić. Zakładam włosy za ucho rozglądając się dookoła. Szukałam wzrokiem Andrieja. Samuel już wcześniej uprzedził mnie, że go nie będzie. Obiecałam przynieść mu jak najwięcej pyszności.
Powrót do góry Go down
Uliana Gárdonyi

Dąbrowa Tumblr_o79wpuEtE81uw037to1_500

Budapeszt, Węgry

błękitna

18 lat

IX klasa

bogaty

Komitet Dyscyplinarny, Panacea, Werniks
Dąbrowa Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa EmptyPią Cze 03 2016, 18:59
Bregovic idzie w moją stronę, widzę to kątem oka, ale starałam się nie reagować za prędko. Najpierw ocenić musiałam przecież, czy nie uda mi się jej uniknąć. Ale nie widziałam dobrej drogi odwrotu. Dlatego niestety musiałam na nią spojrzeć i aż uniosłam brew jedną. Bo wygladała... nawet jak dziewczyna.
- Narazie wszystko pod kontrolą - odpowiadam powoli i uśmiecham sie lekko do koleżanki. Broncie mnie bogowie, żebym jej nie przyłożyła przez przypadek.
- Widzę, że posłuchałaś moich rad - ni to komplement, ni to.. coś innego, tak czy siak mój wzrok również przeczesywał tłum spływających na uroczystość uczniów, aby odnaleźć pomiędzy nim Andrzeja. Z Livią u boku miałam większe prawdopodobieństwo zamienienia z nim przynajmniej kilku słów. Czuję się jak jakaś psycho fanka, która wykorzystuje przyjaciół wielkiego gwiazdora, żeby spełnić swoje marzenia.
- Następnym razem przyjdź do mnie, to cię umaluje ładnie, będziesz miała takie jak ja - wachlarze moich rzęs pięknych właśnie prezentuję w wielkiej klasie, niech pozazdrości i przyzna mi rację, że chce mieć też takie.
To jej wydłubie oczy.
Powrót do góry Go down
Lívia Bregović

Dąbrowa IFgsiGtF

Pierdiełkino/Belgrad

błękitna

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie, Świtezianka
Dąbrowa Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa EmptyPią Cze 03 2016, 19:22
W tym roku udawałam bardzo wiele rzeczy przechodząc własne oczekiwania. Koniec końców prawdziwą Livią czułam się jedynie w towarzystwie Samuela, który był moją odskocznią od ludzkich dramatów. Nie sądziłam, że ta cała zabawa byciem tą drugą potrwa miesiąc, a zanosiło się na to, że udawana przyjaźń potrwa przynajmniej z pół roku. Coraz mniej mnie to bawiło bo Andriej zaczął się dziwnie zachowywać, a Uliana zamęczała mnie byciem damą. Nie chcę i już! Za mało ją prałam poduszką, najwidoczniej kolejne limo na tydzień przemówi do jej rozsądku. Przypominam sobie o drugiej części naszej umowy.
- To nie twoje rady - odpowiadam, mam nadzieję, że tajemniczo. Nie znalazłam Andrieja więc patrzę na nią unosząc lekko brwi. Ulianie chyba wpadło coś do oka bo trzepie rzęsami jak szalona.
- Andriej poprosił mnie, żebym nie malowała oczu. - uśmiecham się do swojej najlepszej przyjaciółki pod słońcem z prawdziwym uczuciem (podpatrzyłam to u młodszych koleżanek psiapsiółek) i podwijam rękawki. Nie ufając Gardonyi postanowił odświeżyć kontakt z jedną ze swoich kuzynek, Zulą, która odkąd pamiętam była artystycznie świrnięta. Dokuczałam jej nie gorzej od Uli, ale w przeciwieństwie do niej potrafiła pokazać pazurki. Tak, Zula na pewno mi pomoże. Może za drobną opłatą o ile nie zapomniała o naszej burzliwej przeszłości z dzieciństwa. Zakładam ręce na piersi patrząc jak coraz więcej uczniów ściąga na Dożynki.
- Usiądziemy razem Ulu? - pytam nieoczekiwanie namierzając idealny stół dla nas. - Ach i pamiętasz o naszej umowie? To jakie masz postanowienie?
Powrót do góry Go down
Łaǔryš Tarsiuk

Dąbrowa GlcHGuk

Orsza, Białoruś

półkrwi

wilkołak

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie
Dąbrowa Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa EmptyPią Cze 03 2016, 19:25
Nie jest zadowolony. Nie jest zadowolony z niczego, co właśnie ma miejsce. Jak mógłby być? Z tego złamanego, tryskającego fontanną krwi nosa? Z potłuczeń spowodowanych upadkiem? Z tej krwi, w którą przypadkiem ją przyoblekł? Że, zamiast skupiać się na tym, co zrobić, by więcej jej nie było, wargi łakomie oblizuje, pozwalając myślom zboczyć na tor, który jednak tak długo – ha, dwa tygodnie – udawało mu się zostawić zapuszczony? Obrazy jej drobnego, rozszarpanego ciałka nie powinny w ogóle krążyć po jego głowie, nie tak szybko, nie tak intensywnie, łakomie zachęcając do niewysiadania z karuzeli wrażeń, w jaką wpadł. Nie powinny, a jednak wbrew (och, nie oszukuj się, kwiatku.) woli nachyla się nad nią bardziej, nosem niemal wodząc po tundrowej wardze, zapominając, że ten pulsuje mu nieznośnym bólem. Zapominając, że powinien miarowo oddychać, że niepotrzebnie tak mocno zaciska palce na mchu, prawie wyrywając go z leśnego poszycia. Takim zachowaniem tylko spotęguje boży gniew, który już od dłuższego czasu krąży nad nim, jak sępy nad padliną – jak on sam nad zaszczutą w pułapkę ofiarą. Jeszcze chwilę, a czara goryczy przeleje się, lekko trącona stopą jednej ze nudzonych Rodzanic, może samej Doli, pozostawiając po sobie niezmyty niesmak, jeszcze więcej gniewu i zapewne wykluczenie z całej magicznej społeczności. Ostatnia myśl działa jak zimny prysznic. Kręci z niechęcią głową, podnosząc się nieznacznie, by chociaż mogła się spod niego wyczołgać, by zmieniając pozycję, nie uszkodził jej bardziej.
(już tak się nie martw.)
(nie udawaj, że ci nie zależy.)

Nie udaje przecież. To tylko Tunder. Dziewczyna od motyla. Dziewczyna od kłopotów. Od nocnych listów, których stos obwiązany jutowym sznurkiem leży pod materacem, pod głową. Dziewczyna od dziwnych rzeczy. Widzi, że coś mocno z nią nie tak, trudno tego nie zauważyć w tych niewielkich gestach, uciekających uwadze, zwykle poświęcanej sprawom ważniejszym. Widzi to i…
(m a r t w i s z s i ę?)
(ściągnij wreszcie tę maskę, tylko cię ogranicza.)
Poza krótkim, niespecjalnie wyraźnym Krovoiz nie mówi jednak nic a nic. Stara się nawet nie spoglądać w jej stronę, gdy wyciera rękawem szaty resztki krwi z twarzy, Tundrze podając kawałek zmiętej chusteczki – czystej, bo nigdy przecież nieużywanej, w kieszeni znajdującej się zawsze „na wszelki wypadek” i „bo tak wypada”. Mimo wszystko, hej, to niezbyt uprzejme, gdy kolejne zaklęcie pada z jego ust i nie obejmuje swoim zasięgiem tej bladej śliwki węgierki.
- Pochistvane. – I już z szaty znikają mu wszelkie krwawe plamy oraz ślady po spotkaniu z ziemią. Znowu wygląda bardziej jak człowiek, mniej jak jeden z dzikich ludzi. – Nic ci nie jest? – podejmuje znowu, wreszcie odważając się podnieść na nią wzrok. – Możemy już iść? Zaraz pewnie się zacznie.
Nie sugeruje, że może wypadałoby, aby wróciła do zamku. Nie chce, żeby wracała. To jedna z niewielu okazji, by mogli napić się kompotu śliwkowego.


Ostatnio zmieniony przez Łaǔryš Tarsiuk dnia Nie Cze 05 2016, 12:48, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry

Dąbrowa 1ERq90H
Dąbrowa Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa EmptyPią Cze 03 2016, 19:25
The member 'Łaǔryš Tarsiuk' has done the following action : Kostki


'k6' : 3, 4
Powrót do góry Go down
Andriej Walewski

Dąbrowa QNhbl

Wilno, Litwa

brudna

19 lat

IX klasa

przeciętny

Świtezianka, Werniks
Dąbrowa Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa EmptyPią Cze 03 2016, 22:05
Gdyby nie członkostwo w Werniksie to spędzałby ten czas w łóżku lub nad pracą domową z historii magii. Dożynki nigdy za specjalnie nie robiły na nim wrażenia, ale polecenie to polecenie więc wykonywał dekoracje ślęcząc nad nimi kilka nocy wkurzając tym samym Timona i Yuriego nie dając im spać. Trudno ocenić czy incydent z sypialni przyniósł poprawę w relacjach. Na pewno wyjaśnił najważniejszą kwestię - Aristov już wiedział co miał wiedzieć. Co dalej z tym zrobi to już Andrieja mniej obchodziło. Chętnie ujrzałby kłótnie narzeczonych, a nawet zerwanie. Na Dożynki za specjalnie się nie stroił. Ciemne spodnie i gruby wełniany sweter na chłodny wieczór. Spojrzał krytycznie na Baryshnikova, który łakomie spoglądał na półmisek knedli i odciągnął go pod pozorem pokazania ładnej dziewczyny. Co z tego, że skończyło się na trzymaniu ozdób. Powinien być Andriejowi wdzięczny. Po sprawdzeniu czy wszystko trzyma się jak należy rozdzielili się, bo Timon zauważył Alisę za którą Walewski nie przepadał. Machnął tylko ręką i zajął się ostatnimi poprawkami. Zezując widział Ulianę, ale szybko odwracał wzrok. Jeszcze pomyśli, że na nią patrzy. Ciekawe gdzie zgubiła Aristova. A może do niej podejść i doprowadzić do dwuznacznej sytuacji? Nie, to byłoby żałosne.
Coraz więcej uczniów zbiera się przy ławach, daje znać opiekunowi Werniksu, że wszystko jest jak należy po czym odchodzi kawałek skąd ma dobry widok na zbiegowisko. Rzuca mu się w oczy pasiasty sweterek Livii, która rzeczywiście potrafiła żądlić. Koło niej stała Uliana, widząc je razem i to rozmawiające bez wrzasków zaczyna się czuć nieswojo. Po krótkiej walce rozważając za i przeciw podchodzi do nich starając się wyglądać na szczęśliwego widokiem Bregović.
- Hej. - rzuca prześlizgując się z Uli na Livię - Ładnie wyglądasz.
Jakakolwiek była reakcja na jego obecność wymyśla na poczekaniu.
- Ozdoby się źle trzymają.
Powrót do góry Go down
Uliana Gárdonyi

Dąbrowa Tumblr_o79wpuEtE81uw037to1_500

Budapeszt, Węgry

błękitna

18 lat

IX klasa

bogaty

Komitet Dyscyplinarny, Panacea, Werniks
Dąbrowa Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa EmptyPią Cze 03 2016, 22:22
- To czyje? - zaśmiałam się cicho, bo czyje niby rady stosuje, widać po niej przecież że wcześniej to ona nie znała dziewczyńskich rzeczy. Obraziłam się za to za to co powiedziała później. Jak to Andriej nie lubi jak się maluje oczy? Zastanawiam się, czy nie pobiec szybko do łazienki i nie umyć twarzy, może jak nie będę miała tony maskary to mnie znów pokocha?
- Musze dopilnować swoich obowiązków Livia - tłumaczę młodszej koleżance i wtedy zauważam, że Andriej idzie w moją (naszą) stronę. Zdenerwowałam się jakbym go jeszcze nie znala i był pięknym chłopcem, który mi się ogromnie podoba i jakbym miała tylko jedną szansę na to, żeby do niego zagadać. Zbyłam więc pytanie wyzwanie Livi - Nie teraz - kręcąc głową i zaraz już maślane swe oczeta wlepiam w Walewskiego. Ależ on dobrze wygląda bez tej brody, a już się łudziłam, że mi się bez brody nie spodoba. Myślałam, że będę mogła się tylko śmiać z tego że kiedyś na niego tak leciałam... no ale tak niestety to nie działa i jak widzę, że idzie wprost do mnie (do Livi) to aż się lekko uśmiecham do niego, ale on wszystko niszczy jednym dziwnym komentarzem. Spojrzenie moje zazdrosne również kieruję na Livię. - To prawda trudno przeoczyć taki sweterek- nie wiedziałam, że to zabrzmi tak niemiło! Zaraz się przestraszyłam, bo Andrzej na pewno uzna, że jestem teraz straszną dziewczyną, a przecież miałam mu pokazywać, że dużo stracił, kiedy mnie rzucił. Kiedy coś mówi, ja aż czuję, jak przezemnie dreszcze przechodzą. No wreszcie mówi DO MNIE, a nie do kogoś innego.
- Które ozdoby? Chcesz, żebym ci pomogła? - proszę go właściwie o to, żeby mnie przy Livii poprosił o to, żebym mu pomogła. Nawet w takim prostym zadaniu. Jestem taką desperatką!
Powrót do góry Go down
Andriej Walewski

Dąbrowa QNhbl

Wilno, Litwa

brudna

19 lat

IX klasa

przeciętny

Świtezianka, Werniks
Dąbrowa Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa EmptyPią Cze 03 2016, 22:50
Powinien ugryźć się w język, wziąć Livię za rękę i odejść licząc, że Uliana podłapie te gierki i nie będzie jej za wesoło. Teraz wydawało mu się to dosyć głupie, a przede wszystkim nieważne. Czasami się złościł za to jak jest i co zrobiła, czego nie zrobiła i nie zrobi. Potem jednak przychodziło dziwne uczucie, że to przecież nic takiego, nie ma sensu się gniewać, truć wątroby. Spało mu się wtedy dobrze, zwłaszcza zaraz po kąpieli. Słysząc komentarz Uliany na temat sweterka zmarszczył czoło nie wierząc, że może być taka niemiła. Gdzie się podział ten wzór koleżanki i przyjaciółki? Przyjrzał się im bardziej badawczo. Livia się uśmiechała, więc zaraz weźmie ją na spytki, bo zapewne coś kombinowało.
A Uliana? Zmienia się jej twarz i najpewniej liczy na to, że będzie mogła mu pomóc. Tylko przecież on to zmyślił i zagadał nieumyślnie. Zamilkł więc na chwilkę, a potem pokazał ręką gdzie odkryje jego kłamstewko.
- Liv zajmij nam miejsca, dobrze? - rzuca jeszcze do Livii nie chcąc potem stać, gdy inni będą ucztować w najlepsze.
- To nic takiego - mówi, gdy odeszli. Chowa ręce do kieszeni spodni patrząc na mijanych rówieśników. Zaraz się chyba wycofa, bo to był zły pomysł. - O, już to ktoś chyba naprawił.
Powrót do góry Go down
Alisa Karamazova

Trust is like a paper. Once it is crumpled it can not be perfect... again.

Kazań, Rosja

błękitna

17 lat

VIII klasa

bogaty

Komitet Dyscyplinarny, Odrodzenie, Werniks
Dąbrowa Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa EmptySob Cze 04 2016, 00:06
Dwudziesty trzeci września - dzień dożynek. Równonoc jesienna. Święto plonów poświęcone Perunowi, Dadźbogowi i Swarożycowi oraz zbiorom zbóż zebranym danego roku. Podziękowania bogom za zebrane plony oraz składanie modłów o lepszy urodzaj w przyszłym roku, wróżenie przyszłości i organizowanie rytualnych biesiad. Gdyby nie fakt, że Alisza należała do Werniksu i Komitetu Dyscyplinarnego, zapewne znajdowałaby się w swojej sypialni z górą książek. Nie lubiła uczestniczyć w obrządkach małych, nic nieznaczących świąt, w przeciwieństwie do swojej matki, która od śmierci syna szukała ukojenia w modlitwach. Alisa miała wielki problem z uwierzeniem w to, czego nie widziała, w końcu była realistką i twardo stąpała po ziemi. Przechadzała się teraz wzdłuż stołów z rękoma skrzyżowanymi na piersiach, w odświętnej sukience i rozpuszczonymi włosami, pilnując młodzieży zgromadzonej na polanie. Dopóki ostatni rytuał nie zostanie ukończony, nikt nie będzie mógł tknąć ani kęsa jedzenia, w przeciwnym razie... no, właśnie, co się stanie? Przez chwilę Alisza miała ochotę na skosztowanie pysznie wyglądającej sałatki z brokułami na oczach wszystkich tutaj zgromadzonych, ale zabrakło jej cywilnej odwagi. To ona była wzorem. Ona miała być nieskazitelna. Widziała wiele znajomych twarzy, którym, szczerze mówiąc, zazdrościła. Siedzieli przy stołach jak gdyby nigdy nic, plotkując i rechocząc pod nosem, a ona, Alisza, musiała pilnować, aby nic nie zjedli. Zacisnęła usta w cienką kreseczkę i oparła się o jedno z drzew, cały czas mając na uwadze wyznaczone jej stoliki do nadzoru. Kątem oka wypatrzyła Ulę w towarzystwie Andrieja i Livii. Pogroziła jej palcem - Ula powinna pilnować wyznaczonych stołów, a nie oddawać się plotkom.
Powrót do góry Go down
Uliana Gárdonyi

Dąbrowa Tumblr_o79wpuEtE81uw037to1_500

Budapeszt, Węgry

błękitna

18 lat

IX klasa

bogaty

Komitet Dyscyplinarny, Panacea, Werniks
Dąbrowa Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa EmptySob Cze 04 2016, 21:36
W międzyczasie widzę Alisę, która grozi mi palcem, pokazuję jej, że nie mam pojęcia co się dzieje i szybko zmykam jej z pola widzenia, bo oto Andrzej postanowił wreszcie zostawić dla mnie Livię. Czuję się tak doceniona, jakbym była jakimś pawiem, duma mnie rozpiera od góry do dołu, emanowałam nią na boki, więc uwaga kogo mijam, bo mogę mu niechcący wpaść w drogę, bo się na drogę nie patrzę ani troszkę. Patrzę się tylko w tę stronę w którą prowadzi mnie Walewski, nie widze tam nic zepsutego, więc kiedy przyznaje, że tylko udawał, to odrazu pojęłam, że po prostu chciał się ze mną gdzieś oddalić. Jeszcze mnie bardziej to uskrzydliło, myślę, że jestem w takim stanie, że gdyby mi teraz powiedział, że w sumie to zrobił coś najgorszego na świecie, albo że ja mam dla niego zrobić coś złego, to bym się zgodziła. wszystko, byleby ze mną chciał spędzić te chwilę dłużej. Czy ja nie zaczęłam zachowywać sie jak jakaś desperatka?
- To nic nie szkodzi, sprawdzimy to - jeszcze daję znak Alisce, że coś ważnego mamy z Andrzejem do zrobienia i żeby przejęła mój dystrykt. Jak widać dla tych kilku chwil z Walewskim jestem gotowa poświęcić nawet taką ważną rzecz jak czlonkostwo w Komitecie Dyscyplinarnym, bo mnie absolutnie z niego wywalą, a on pewnie tylko ma mnie odciągnąć, żeby jego nowa dziewczyna zrobiła jakiś psikus. Ja oczywiście byłam święcie przekonana, że Andrzej chce ze mną porozmawiać i umożliwiłam mu to, bo oddalamy sie pośpiesznie w stronę dębu wielkiego, który stoi w idealnym miejscu, że nikt tam nas nie dojrzy. W międzyczasie rozglądam się ukradkiem.
- Nie miałam jak ci powiedzieć, ale Ofelka nie żyje - teraz mi smutno, czemu ja zawsze musze wybierać takie chwile na takie ważne informacje? Zaraz schowamy isę za drzewem, zaraz się schowamy. - Myślę, że powinieneś wiedzieć, w końcu...- tłumaczę się i chowam za drzewem i dopiero tam schodzi ze mnie całe to nadęcie tym, ze on ze mną gdzieś idzie. Znów jestem tylko ja i on i patrzę na niego tym maślanym wzrokiem. Teraz nieco smutna, bo mówimy o naszym koteczku. Opieram się o drzewo i milczę trochę.
Powrót do góry Go down
Andriej Walewski

Dąbrowa QNhbl

Wilno, Litwa

brudna

19 lat

IX klasa

przeciętny

Świtezianka, Werniks
Dąbrowa Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa EmptySob Cze 04 2016, 22:23
Zerka na nią niepewnie będąc pewnym, że sama zaraz odejdzie, zła na kłamstwo. Nie miał takich zamiarów, palnął pierwsze lepsze co przyszło mu do głowy nie poświęcając zbyt wiele czasu na przemyślenia. W ostatnim czasie bywał rozkojarzony. Na jego twarzy pojawił się grymas w stylu "Udaję Greka i nic z tym nie zrobisz". Szli przed siebie, mijając pary, pojedyncze osoby i wiszące ozdoby. Nic im nie było, zawsze starannie wykonywał swoją pracę za co otrzymywał pochwały od Opiekuna Werniksa. Na Andrieju zawsze można polegać! Chowają się za drzewem, które daje im schronienie przed niepożądanymi spojrzeniami. Zaczął intensywnie myśleć jaki temat z nią poruszyć. Może zapyta jak sobie radzi na alchemii. W końcu ostatnio przedziurawiła na lekcji kociołek. Zawsze mogła liczyć na jego pomoc... Słysząc o Ofelii staje jak wryty bo takiego tematu na rozmowę się nie spodziewał. Podarował jej kotkę za ciężko zapracowane pieniądze, a i tak musiał się nieźle targować, aby sprzedawca upuścił nieco z ceny.
- Co się stało? - pyta nie dowierzając. Zbliża się nawet do Uliany, chce jej dotknąć, przytulić, ale rezygnuje zwieszając rękę w powietrzu. Chowa dłonie w kiszeniach skrywając skrępowanie.
Powrót do góry Go down
Uliana Gárdonyi

Dąbrowa Tumblr_o79wpuEtE81uw037to1_500

Budapeszt, Węgry

błękitna

18 lat

IX klasa

bogaty

Komitet Dyscyplinarny, Panacea, Werniks
Dąbrowa Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa EmptySob Cze 04 2016, 22:38
- Livia ci nic nie mówiła? - zdziwiło mnie to trochę, z niedowierzaniem zawiesiłam się i patrzę przez chwilę w przestrzeń obok kolan jego. Czy mam mu mówić prawdę, czy raczej nie mówić jej? Livia twierdzi, że jak to się wyda, to nas wyrzucą z Akademiii. Nie chciałabym za to polecieć więc się zbliżam do Andrzeja i wiem, ze okropnie dawno tak blisko niego nie byłam, czuję jak mi tego brakowało i mówię mu na ucho:
- Robiłyśmy rytułał ślubno płodny dla Brego i Ofelii, ale bogowie się zdnerwowali - jeszcze chwilę tak stoję i chłonę najpiękniejszy zapach, kto wie kiedy i czy kiedykowlwiek jeszcze uda mi się powąchać, więc go chłonę. Ale niestety muszę przestać, bo zaczyna być niezręcznie. Opadam na pięty, bo przy nim, muszę zawsze się wspinać na palce i spogladam na niego jeszcze delikatnie upojona tym zapachem. Odsuwam się i przytulam drzewo, drzewo mogę chyba przytulać?
- Livia odesała ich do takiego pana, który się nimi zajmie. Dlatego nie robiłyśmy pogrzebu - wyjaśniam mu powoli, co chwila gubię wątek, bo się skupiam na tym, że prawie mnie dotknął. Randka!
Powrót do góry Go down
Andriej Walewski

Dąbrowa QNhbl

Wilno, Litwa

brudna

19 lat

IX klasa

przeciętny

Świtezianka, Werniks
Dąbrowa Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa EmptySob Cze 04 2016, 23:36
Kręci głową. Nie mówiła. Robili inne rzeczy, które skupiały się bardziej na czynnościach niż rozmowach. Zafrasował się straszliwie nie wiedząc co zaraz usłyszy, skoro Livia maczała w tym palce to nie mogło to być nic banalnego jak udławienie ością czy smędem. Poruszył się nie spokojnie w reakcji na bliskość Uliany, która podchodzi i staje na palcach. Przez chwilę myśli, że chce go pocałować, ale jej zależy na szeptanej do ucha tajemnicy, więc nieco się garbi, aby ułatwić jej sprawę.
- Coooooooo? - pyta głośno nie wierząc w to co usłyszał. Rytuał ślubno płodny dla kotów? Dobrze słyszał? Robi wielkie oczy, bo pierwszy raz spotyka się z takim... Zabobonem. Nigdy nie podobały mu się pogańskie święta ze składaniem ofiar, nie sądził, że dziewczyny okażą się tak głupie i będą odprawiać bezsensowne rytuały.
- To głupie. Czego wy się spodziewałyście? Bogowie mieli błogosławić koty? - marszczy czoło, miał Ulę za racjonalistkę, a nie marzycielkę. Nawet Livia go zawiodła. Bogowie przecież nie istnieli, był jeden Bóg. Tak jak nauczał katolicyzm. Na dalszy ciąg reaguje prychnięciem, trochę to niemiłe, ale nie mógł po prostu wyjść z podziwu dla głupoty dziewczyn i ich dziwacznych pomysłów. Zaraz pożałował swojej reakcji bo Uliana pociąga nosem, a potem zaczyna szlochać. Wyglądała tak żałośnie... Nie wiedząc kiedy stał już przy drzewie i wyciągał do niej ręce by po chwili trzymać ją w ramionach ja za starych dobrych lat. Śmiało, niech wyciera łzy o jego sweter.
Powrót do góry Go down
Uliana Gárdonyi

Dąbrowa Tumblr_o79wpuEtE81uw037to1_500

Budapeszt, Węgry

błękitna

18 lat

IX klasa

bogaty

Komitet Dyscyplinarny, Panacea, Werniks
Dąbrowa Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa EmptyNie Cze 05 2016, 07:03
Kiwam głową przerażona. Andrzej jest taki niemiły, zdaje się, że to mnie obarcza winą za śmierć Ofelii. Musiałam pośpieszyć z wyjaśnieniem. Tak jakbym właściwie miała jeszcze powód do bronienia się. On i tak mnie nie chce... chociaż, może to egoistyczne, ale postanowiłam, że nawet jeżeli mnie nie chce, to chcę go jeszcze kilka razy w życiu pocałować i wymyśliłam sobie jak to uczynie.
- Wiem, okropnie. Ale ja weszłam do pokoju, kiedy one akurat to robiły. Wyobraź sobie o trzeciej w nocy wchodzisz bo szukasz Ofelii, a Livia z tą Vankeev co nie zdała, odprawiają rytułał - kręcę głową, nie wiem sama jak mogłam dopuścić do tego, że usiadłam w ich kręgu. - Prawdę mówiąc, sądziłam że to żarty, ale Vankeev zawołała jakieś demony, które zmęczyły kotki - tu już pociągam nosem i oczy mam szkliste, patrzę na niego, wznoszę do niego oczy i dobrze, że ma odruch człowieczy, bo zaraz opatulają mnie jego ramiona. W nich mogę się uspokoić i robię to po trzech czterech niespokojnych drgnięciach - Nasza Ofelka się zakochała w tym tłustym Brego, jak mogłam ją zostawić, musiałam dołączyć sie do ich rytułału, chciałam żeby przynajmniej ona była z kimś szczęśliwa - mówię cicho, tymi słowami się przekonuję od kilku dni, że nie mogłam zrobić inaczej. Chciałam, żeby przynajmniej moja kociczka była szczęśliwa. Nasza. Bo Andrzej ją dla mnie kupił i miała być naszym zwierzątkiem.
Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Dąbrowa Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Dąbrowa Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa EmptyNie Cze 05 2016, 14:05
Przecież to jest zwierzę, powtarzasz to często, tak często tylko z przekąsem, wspominając mimowolnie o psach, o wilkach, myśląc o tym, jak rozszarpuje ją na części, jaki ma zasięg łapy, jak bardzo wydłużają mu się kły, jak smakuje mu ta sama krew kiedy jest w formie ludzkiej, a kiedy w zwierzęcej.
Przecież to jest głód, coś, z czym nie może walczyć, a ty w sekrecie napawasz się tym jak najlepszym spektaklem, ty dwulicowy lisie, ty szmato brudna, już nie biała, nie zasłonisz się niczym, żadną duszą, żadnym pytaniem niewinnym, czy takie rzeczy nie mogą być tematem czystej fascynacji, ani ciekawością, przecież to nie to, ja wiem, ty wiesz.
On wie. Widzisz go? Nie jeszcze. Zapatrzona w Łaurysza, dopóki nie wstaje, dopóki ty nie wstajesz i nie bierzesz tej chusteczki, ledwo do twarzy ją przykładając, zezujesz wzrokiem na bok, na prawo od wilka i co widzisz. Dobrze, że tą chusteczkę masz, malutka, zakryj tą buzię, no nie okazuj żadnych emocji, na chwilę straciłaś uwagę i już cię dopadło. Nie myśl teraz o tym srebrnym pierścionku, przecież ja wiem, że o nim myślisz, nic ci to nie da, na to, co ma nadejść ten krążek nawet nie działa.
Zerka nerwowo na Łaurysza, to na mężczyznę, tylko oczy jej wędrują niespokojne, choć cała skamieniała. Odesłać go? Ale którego? Co robić? No co się w twojej głowie rodzi ty idiotko? Kolega cię o coś pyta, odpowiedz mu.
- Odpowiedz mu. - Przemieścił się płynnie, dysząc ci zimnym oddechem w kark i niemalże słyszysz w tym zdaniu, jak wygięte ma ku górze kąciki ust, obrzydliwe, bo patrzycie w tym samym kierunku przecież, z zupełnie innymi intencjami, z innymi emocjami, a tobie łzy cisną się do oczu i masz ochotę odpowiedzieć, że nie, nie jest dobrze, spierdalaj stąd Łaurysz, spierdalaj w podskokach. Powietrze wciągasz, szyja ci sztywnieje, a on się już irytuje, no psujesz całe przedstawienie, nie tak to winno wyglądać. Dłonie unosi, palcami na twojej twarzy pociąga kąciki ust ku górze, no uśmiechnij się. No co tak stoisz, krzywda ci się przecież żadna nie dzieje, uważaj, bo dopiero może.
- Tak, wszystko w porządku. Zaraz do ciebie dołączę.
- Tak, wszystko w porządku. Zaraz do ciebie dołączę - To będą pamiętne dożynki z pewnością dla niej, choć dla większości ot takie jak inne. Świat się nagle nie skończy, ziemia nie zacznie obracać się w przeciwnym kierunku, lód nie stopnieje podnosząc miażdżąco poziom wód. No już, no sio, idź sobie wilczku, przecież powiedziała, nie przeszkadzaj damie, może ona doprowadzić się do porządku w prywatności. Odesłanie jej do zamku byłoby bardzo nierozsądne, wiesz? Chociaż jak widać, bez względu na okoliczności, nie byłaby w stanie poradzić sobie z nim.
Tunder już wie, bystre dziecko, co ją czeka, wie obserwując Łauryszowe plecy, nie trzęsąc się tak, jak powinna, bo zimne ramiona zamknęły ją w uścisku, pilnując, aby bardziej nie dała po sobie poznać. Przecież są dożynki! Przecież należy się bawić! Kompot pić! A nie trząść i przełykać łzy, głupia. Ty już tutaj żadnej władzy nie masz. Nie masz jej nawet gdy usta otwierasz i mdlejesz niemalże, szybko jednak zapierając się nogą, aby utrzymać postawę pionową, kiedy on cię puszcza, na chwilę, na sekundę, sekunda bezwładnego ciała, zanim się nie opanujesz. Pyta o to czy zadrapana kostka boli. Jak smakuje krew wilkołaka. Oboje mu się przydacie. Jaką masz różdżkę. Nigdy za nimi nie przepadał, wolał innych narzędzi używać, ale przecież od czegoś zacząć należy, prawda? Głowa ci pęka, Tunder, zrób coś z tym, dość masz jego głosu teatralnego i natarczywego spojrzenia, odganiasz go dłonią, odganiasz pytaniem czego chce ale przecież wiesz. Ciebie, ciebie, ciebie chce. Dlatego nic nie mówił, jak inne zbłąkane dusze, dlatego próśb nie podrzucał, bo to coś większego, największego, bo się dopiero szykuje, do skoku, do zamachu i sprawdza, testuje, stąpa może zbyt odważnie jak na cienki lód, cienki grunt, ale pewny siebie jest i tego, że uda mu się to, co chce osiągnąć.
Różdżkę z szaty niemalże wyszarpuje, odchodząc parę kroków, przy pomocypochistvane doprowadzając się do porządku.
Dlaczego ty takie rzeczy nosisz, przecież piękna masz figurę obserwowałem cię, obserwowałem. Odczep się, odczep się, odczep się. Kurwa odczep się. Pewniejsza już jesteś, czy to gra tylko? Przecież spójrz, wciąż trzęsą ci się ręce, kiedy unosisz jedną do głowy, poprawiając rozczochrane włosy, zaczesując je. Nie odwracasz się, nie zerkasz, chcesz stąd wyjść, wyjść, wyjść, przed siebie idziesz, do przodu, podwijając rękawy, wsuwając różdżkę do kieszeni, doganiasz Łaurysza w stanie względnym, wciąż lekko roztrzęsionym, chociaż na policzkach namalowane masz gniewne rumieńce i błysk w oku, kiedy splatając swoją dłoń z Łauryszową zerkasz przez ramię na skraj gęstych drzew, zła, że pozwoliłaś się tak wytrącić z równowagi. Ta zmiana nastroju widoczna jest w całej postawie twojej dziecinko, jakbyś płonęła, a nie marzła, jak zawsze. Czy ty wiesz, co tam się stało? Chyba nie do końca, a jednak podjęłaś decyzję aby się temu nie poddać. Brawo, waleczna jak mamusia. Wiesz, co zrobiłby ojciec na twoim miejscu? Utkwił w międzyczasie. Ha ha ha. Śmiech odbija ci się echem w głowie kiedy myśli twoje i jego splatają się ze sobą i walczą i warczą. A ty się nie dasz, prawda? Nie dasz się. Kompotu się napij, zajmij czymś głowę. Dożynkami zajmij.
Na jednej z ław siadasz być może zbyt zamaszyście puszczając dłoń kompana gorącą, aby wam nalać tego cholernego kompotu, który wypijasz jednym haustem, zła na siebie, zła, że się dałaś tak nastraszyć, przestraszyć. Zła, zła, zła.


Ostatnio zmieniony przez Tündér Szentgyörgyi dnia Nie Cze 05 2016, 14:52, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Dąbrowa Empty

PisanieRe: Dąbrowa   Dąbrowa Empty
Powrót do góry Go down
 
Dąbrowa
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 4Idź do strony : 1, 2, 3, 4  Next


Skocz do:  
Czarodzieje, którzy przeglądają ten temat:
Nie możesz odpowiadać w tematach
Napisz nowy tematSkocz do: