Powiedzieć, że Yuliya była teraz w kompletnej rozsypce, to jak nie powiedzieć zupełnie nic. Sam ból nie był teraz aż tak wielkim problemem. Poboli, przestanie. Miała tego świadomość. Ale fakt, że znowu zrobiła coś głupiego z własnej winy ciążył na jej psychice znacznie mocniej. Bo który to już raz? Gdy była mała podobne głupoty zaprowadziły ją, decyzją głowy rodu, do Hotynki. Musiała sprawić, by o wypadku wiedziało jak najmniejsze grono osób, a na pewno żeby nie dowiedzieli się o niej latorośle z głównej linii rodu. Wiadomość o jej wypadku musiała i miała dotrzeć tylko i wyłącznie do jej rodziców. Bo co będzie, gdy dowie się o tym stryj?
Zaproponowanie herbaty przyjęła raczej z krzywym uśmiechem. Naczynie, z którego mieli pić było na pewno ciepłe, a była przekonana, że teraz nie weźmie do rąk niczego, czego temperatura przekracza przyjęte normy temperatury pokojowej w Koldovstoretz. Przesunęła jedynie spojrzeniem po obu mężczyznach, zmuszając się do przełamania już czołgającego znieczulenia i ściśnienia kartki papieru samymi opuszkami palców.
- Jeszcze raz dziękuję. - powiedziała po chwili, wzdychając cicho. Szybkim ruchem głowy odrzuciła długie, jasne włosy z twarzy. Te włosy, które każdemu, kto znał historie dynastii magicznych już mówiły, skąd pochodzi. Postanowiła, że poczeka, aż Dionisie wypije swoją herbatę, sama oczywiście wcześniej dziękując za możliwość wyboru. Nie nudziła się jednak, wszystkie wydarzenia tego popołudnia zajmowały jej głowę wystarczająco efektywnie, by nie martwiła się o upływ czasu. Wstała dopiero chwilę po tym, gdy chłopak odłożył szklankę, jakoś odruchowo szukając z nim kontaktu wzrokowego. Nie chciała wychodzić sama.
- Dziękuję, że przy mnie byłeś. - powiedziała cicho, nieco zmieszana, gdy już znalazła się wystarczająco blisko, by mógł usłyszeć jej szept. Może nie myślała o nim przez większość zabiegu, ale był tam gdzieś w jej podświadomości i dawał jej siłę. Na przeprosiny... na pewno przyjdzie jeszcze czas. Duma Oneginów i szaleństwo Zakharenko nie mogły pozwolić, by sprawa tak honorowa pozostała bez odpowiedzi.
- Chyba... możemy już iść... - dodała jeszcze, wycierając resztki łez w materiał szaty z przedramienia. Tak, obojgu należy się wypoczynek.
Yuliya i Dionisie z/t