IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Koldovstoretz
Koldovstoretz




 

 Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996]

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Vasilija Maksimović

Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] IxJzzfY

Płowdiw, Bułgaria

nieznana

18 lat

IX klasa

przeciętny

Piromanci
Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] Empty

PisanieCzy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996]   Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] EmptyCzw Maj 12 2016, 02:52
Koldovstoretz, Kwiecień 1996 roku
Magiczne stepy

Czułam, że jeśli dłużej będę się dusić w murach zamku w taką pogodę to po prostu trafi mnie szlag i żadni bogowie mi nie pomogą w odnalezieniu mojej ulgi. Znając życie, a właściwie to znając po prostu mnie wyładowałabym się w gwałtowniejszy sposób, który skończyłby się złamaniem kilku znaczących punktów regulaminu. Najchętniej wsadziłabym go głęboko w dupy członków, ukochanej przez dyrektorkę, komisji dyscyplinarnej. Nie, to zupełnie nie było dla mnie, a odkąd zniknęła Dita minęło zaledwie kilka dni, podczas których nikt nie kiwnął nawet palcem, uzasadniając to pewnymi procedurami, tym że wszystko sprawdzają i że w ogóle to nie powinnam się interesować i tak naciskać, bo przecież wszystko się wyjaśni. Też mi coś. I jak na złość panowała jeszcze jakaś gówniana epidemia, więc jeszcze tego brakowało, żebym się czymś zaraziła. No dalej, tylko na to czekam.
Paczka w której znajduje się zaledwie jeden papieros trafia do kieszeni spodni, butelkę z zakazanym trunkiem zmniejszam za pomocą różdżki i umieszczam w materiałowym schowku, sprawdzając czy przypadkiem mi nie wypadnie. Test wypadł pomyślne. Farbuję jeszcze szybko moje krótkie włosy na niebiesko, suszę i wkładam czapkę na wypadek, gdyby zbyt rzucały się w oczy na szkolnych korytarzach. Podwijam jeszcze przed wyjściem rękawy nieco za dużej koszuli, odsłaniając kawałek tatuażu i opuszczam pokój, nie zamierzając się dać wciągać w żadne rozmowy - to bowiem mogłoby się skończyć naprawdę źle. Gdy w końcu wychodzę z akademii, biorę głębszy wdech i choć trzęsą mi się nieco dłonie, wyciągam tego nieszczęsnego papierosa i odpalam go od różdżki, kierując się ku zielonym, pachnącym terenom. Idę przed siebie, nie interesując się tym, co wokół się mnie dzieje. Stawiam po prostu kolejne kroki, zaciągając się tytoniowym wyrobem. Gdzie jesteś Dita? Gdzie jesteś? Ta myśl boli, sprawia że boli mnie serce z jej powodu, a zarazem czuję jak wściekłość atakuje moje wnętrzności, wypełniając je żywym ogniem. Jestem taka bezsilna. Kiedy opadam w końcu na trawę, kończę palić ostatniego papierosa. Więcej niestety już nie miałam i pozostał jedynie alkohol. Wyciągam więc niewielką butelkę i za pomocą różdżki przywracam jej naturalny rozmiar. Wino półwytrawne i czerwone. Pozbywam się korka, bo przecież od czego jest magia jak nie od ułatwiania sobie życia, i biorę sporego łyka, przymykając na chwilę powieki z powodu atakującego znienacka słońca.
Powrót do góry Go down
Beso Sikvdili

Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] ATa4OIV

Ambrolauri, Gruzja

półkrwi

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Werniks
Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] Empty

PisanieRe: Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996]   Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] EmptyCzw Maj 12 2016, 12:01
Duszę się.
Im bliżej końca roku, im cieplej na dworze, im mniej dzieli mnie od upragnionej wolności tym jest gorzej. Czułem się niczym małe zwierzątko w klatce z cienkim drutami. Widzisz kuszący świat, wszystko widzisz, ale nie możesz tego dostać. Jesteś skazany na trzymanie się zasad, na dotrzymanie słowa danego mamie, na bycie grzecznym.
Duszę się.
Dlatego kiedy kończą się lekcje nie marzę o niczym więcej jak wydostaniu się na świeże powietrze. Zwłaszcza w obliczu choroby, która dziwnie przykuwa uczniów do łóżek. Nie chcę, nie chcę być chory, nie chcę być przykuty do łóżka. Już jako mały chłopiec nie lubiłem być chory. Oznaczało to cały dzień siedzenia w łóżku. Nawet czytanie bajek mi tego nie wynagradzało. Nie potrafiłem usiedzieć w miejscu, lubiłem wszystko oglądać, być wszędzie. Nie przeszkadzało mi mijanie niczym nieróżniących się krzewów winorośli tak długo jak we włosach czułem wiatr, a na skórze ciepło słońca. Nie potrzebowałem niczego więcej.
Szukam więc tego i teraz. Zabieram z dormitorium gitarę i spinam na czubku głowy przydługie nawet jak na mnie włosy. Wiatr rozwiewa je tak, że nie da się nic widzieć. Na tereny zielone wylewają się tłumnie zastępy uczniów. Nie chcę być blisko nich. Tutaj nie drażnią mnie tak bardzo, ale wciąć za blisko. Teraz nie będę cieniem, będę po prostu sam. Potrzebuję ciszy, tylko w ciszy najlepiej słychać muzykę. Oddalam się stopniowo od szkoły. Nie za bardzo, na tyle ile mogę, ale wciąż dalej niż inni. Moja ulubiona wierzba płacząca wciąż płacze w tym samym miejscu. Jej cień nie okrywa nikogo, więc mogę ukryć się tu sam. Siadam wygodnie, opieram się plecami o pień, a w rękach układam gitarę. Nie zdążyłem jednak dotknąć strun, trącić ich. Ktoś tu jest.
Ktoś mnie śledził? Kto? Po co? Przecież to bez sensu. Zamieram w bezruchu i przyglądam się jak na trawie nieopodal przysiada dziewczyna. Nie poznaję jej. Ma niebieskie włosy, takie jak niebo. Pali papierosa. Potem coś wyciąga. Butelka? Odwracam wzrok, toczę nim dookoła. Czuję się jak intruz, jak podglądacz, jak szpieg. Ale przecież byłem tu pierwszy. Nie powinienem. Zastanawiam się jak uciec po cichu, w cieniu wierzby znów stać się cieniem. Tylko zapomniałem, że dłoń zamarła mi przed strunami. Przesuwam nią i przenikliwy, nieczysty dźwięk rozdziera ciszę. Cholera.
Powrót do góry Go down
Vasilija Maksimović

Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] IxJzzfY

Płowdiw, Bułgaria

nieznana

18 lat

IX klasa

przeciętny

Piromanci
Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] Empty

PisanieRe: Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996]   Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] EmptyCzw Maj 12 2016, 19:40
I w taki sposób przestałam się dusić. Na godzinę, może dwie. Czy i ty zdołałeś na chwilę odzyskać oddech? Pewnie tak brzmiałyby moje pierwsze słowa do siebie, gdyby podzielilibyśmy się wrażeniami odnośnie tego dnia, Koldovstoretza i całej reszty. Zastanowiłabym się nad wolnością, którą ponoć mamy. Czy rzeczywiście ona jest? Czy rzeczywiście jej doświadczamy? W końcu przecież są pewne narzucone zasady, których powinniśmy się trzymać. Czy trzymamy się ich? Ja nie. Przynajmniej nie wszystkich. Nie chcę dać zamknąć się w klatce, już wolę marznąć poza nią, na wolnych terenach, odejść od ludzi. Choć paradoksalnie są ludzie bez których nie mogłabym żyć. Nasze matki by się pewnie zrozumiały. Chyba nikt nie chce być chory, ale wiesz, tak się składa, że choroba nie wybiera. Czasami nie jesteśmy w stanie po prostu uniknąć. Tylko spójrz jaki ze mnie filozof! Buntowniczka Maksimović wskaże ci drogę, nawet jeśli tej drogi nie ma.
Lubiłam doświadczać życia, zresztą kto nie? Ze śmiercią obcować nie trzeba, w końcu ona sama lubi znikąd się pojawiać i zmuszać nas do patrzenia na nią, do zrozumienia, że jej nie uciekniemy. Tacy jesteśmy. My ludzie. Kurczowo trzymamy się życia, żeby nie ulegnąć. Gorsza w tej kwestii nie jestem, zapewne nic nowego nie powiem.
Ach ten wspaniały, upragniony powiew świeżego powietrza! I jego muśnięcia wzbudzające przyjemne dreszcze, ochładzające ataki słońca.
Ściągam w końcu czapkę i pociągam kolejny łyk alkoholu, czując jak przyjemnie pali mnie w gardle, wzdycham z ulgą, choć w środku cholernie się martwię. Wciąż po głowie chodzi mi jedna osoba. Dita. Mam wrażenie, że przez to jestem nie do wytrzymania. I właśnie dlatego piję, bo przecież jak się napiję to zrobi mi się lepiej. Tak sobie wmawiam. Wydaje mi się, że jestem sama i w sumie nie dopuszczam do siebie żadnej innej myśli, no bo przecież to nie jest tak, że ktoś jeszcze wybierze zwykłe stepy do odpoczynku. Cóż, śnij dalej, Vas. Leżę sobie i jest tak przyjemnie, nawet czuję jak policzki nieco mi się rumienią - może to od słońca, a może od alkoholu, zresztą czy ma to znaczenie? Nikt mnie nie widzi, więc mogę robić wszystko, nawet cholernego aniołka, mimo że to nie zima i nie ma śniegu. I pewnie zrobię tego aniołka, ale to później, to po tym jak wypiję całe wino. Na razie jeszcze go dość sporo było, więc miałam rozrywkę na praktycznie cały dzisiejszy dzień. Do zapomnienia brakowało mi już tylko muzyki. I jak na zawołanie niedaleko rozległ się dźwięk! Pewnie by mnie to ucieszyło, gdyby nie był nieczysty i gdyby nie oznaczał tego, że ktoś oprócz mnie tu jest.
- Nieczysto. Możesz wyjść, wiem że tu jesteś a nie chce mi się używać różdżki - mówię wyraźnie, nadal sobie leżąc wśród traw. Nie czuję w tym momencie nic.

Powrót do góry Go down
Beso Sikvdili

Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] ATa4OIV

Ambrolauri, Gruzja

półkrwi

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Werniks
Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] Empty

PisanieRe: Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996]   Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] EmptyCzw Maj 12 2016, 21:12
Wolność jest w środku. To nie płot, którym ogrodzi się człowieka decyduje o utracie wolności. To nie więzienie pozbawia jej człowieka. To tylko i wyłącznie człowiek może się jej pozbawić. On sam albo ten drugi, stojący obok. Tak mówiła mama. Mama jest mądra, słucham jej często. Lubię, gdy mówi do mnie przeczesując moje włosy, takie same jak jej, swoimi długimi palcami. Nie zabiera mi wolności, ona mi ją daje. Ktoś mógłby powiedzieć, że jestem do niej przykuty, zniewolony, ubezwłasnowolniony. Ale to nie prawda, to kłamstwo. To do niej mogę uciec, kiedy zaciskają się na moim gardle szpony zniewolenia. To ona mnie uwalnia, ratuje. Mogę odejść, zniknąć, przepaść, a ona czeka. A ja zawsze wracam.
Więc w szkole wolność zabierają mi inni ludzie. Ci wszyscy drudzy ludzie. Obijam się o nich niczym bila na stole bilardowym od jego brzegów. Szukam ucieczki, chcę od niech odejść, ale nie mogę. Jestem w szkole, szkoła uczy przebywania z innymi ludźmi, socjalizacji, koegzystencji. Próbuję więc. Naprawdę się staram. Chyba nawet trochę mi wychodzi. Znalazłem wolność w niektórych ludziach, przypadkiem. Znalazłem ją w Milanie, który mi ją daję. Jego siostra też mi chyba pomaga. Moja na pewno to robi. Jestem im za to wdzięczny, ale najbardziej wdzięczny jestem samotności. To ona mnie uwalnia, uspokaja, wycisza.
W akademii pełnej rozgadanych ludzi, pełnej dźwięków, tych niemiłych, jazgotu, fałszu, pisku, nie można jej znaleźć. Nie znajdę jej też wirydarzu. Byłem tam raz i nigdy więcej tam nie wrócę. To najgorsza możliwa rzecz, jaką wymyślili ludzie. Ułuda, kawałek wolności w więzieniu, prawdziwa fatamorgana. Jeszcze nigdy nie uciekałem tak szybko jak stamtąd. Dlatego uciekam tutaj, w objęcia płaczącej wierzby, która obejmuje mnie swoimi smutnymi, zwieszającymi się ku dołowi gałęziami. Niczym objęcia matki. Może przez to tak ją lubię. Chociaż wywołuje tęsknotę - pomaga.
Ale nie dzisiaj. Nie dziś. Nie jestem sam. Moja samotność, moja przestrzeń nie jest tylko moja. Dziś jest też dziewczyny w niebieskich włosach, z papierosem, ale bym sobie zapalił, i z butelką. Chciałem umknąć, ale nie dałem rady. Brawo Beso, znowu zawaliłeś sprawę tak jak tylko ty potrafisz. Kiedy mówi ma całkiem ciekawy głos, nie jest taki typowy. Chyba trochę zdarty, może za dużo pali? Cieszę się, że na mnie nie patrzy, że woli niebo, gdy do mnie mówi. Ponoć to nieładnie nie patrzeć na swojego rozmówcę, ale to zdecydowanie bardziej komfortowe przynajmniej dla mnie. Pozostaję chwilę w bezruchu, a potem dźwigam się z ziemi i powoli człapię w jej kierunku. Poprawiam kołnierzyk szarej koszuli, rozpinam górny guzik, duszno.
- Wiem - mówię siadając w odległości kilku kroków od jej stóp. Może powinienem odejść, ale muszę coś zrobić. - Wiem, że nie czysto. Ale to nie było specjalnie. Normalnie jest czysto. - Nie zostawię jej z wrażeniem, że fałszuję.
Powrót do góry Go down
Vasilija Maksimović

Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] IxJzzfY

Płowdiw, Bułgaria

nieznana

18 lat

IX klasa

przeciętny

Piromanci
Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] Empty

PisanieRe: Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996]   Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] EmptyCzw Maj 12 2016, 23:02
Wolność, która jest w środku - to piękna nazwa, choć pewnie nie do końca bym się zgodziła, choć są słowa z którymi się z tobą zgadzam. Może więc od początku pozbawiamy siebie tej wolności, umieszczając w naszych ciałach zamek do którego nie pasuje żaden klucz? Ale... ale. Właśnie, zawsze musi pojawić się jakieś ale. Płoty przecież stawiają ludzie, ci drudzy zazwyczaj i wydzierają nam tę wolność, te uczucie, kiedy możemy bez większych problemów zaczerpnąć świeżego powietrza, zjeść ulubioną bułkę na placu i wypić dobre wino, siedząc na ławce. Kiedy wiesz, że niczego nie musisz zrobić, że nie jesteś od niczego uzależniony. Moja mama zawsze nuci przy gotowaniu - robi naprawdę dobre jedzenie, możesz mi wierzyć. Był jednak taki etap, kiedy nie nuciła, to wtedy po śmierci mojego ojca, wtedy tylko słychać było jej szloch, gdy przyrządzała śniadanie. Nienawidziłam tego. Nienawidziłam dlatego, że wtedy również zaczynałam płakać. Teraz staram się tego nie robić. Leżenie, próba pozbycia się myśli, alkohol, papierosy a czasem coś więcej, to mój sposób by wyrzucić z siebie całą tą żałość i ból. Moja matka nie jest źródłem mojej wolności, bo to by ją zbyt przytłoczyło. A tego nie chciałam. Naprawdę bardzo tego chciałam, mimo że już dawno ktoś powinien mi wręczyć order za najgorszą córkę tego roku.
A ty zawsze wracasz, jesteś bardzo przykładnym synem.
Szkoła uczy wielu rzeczy, ale czy są one potrzebne? Polemizowałabym. I ty jako odbijająca się od ścian bila zapewne też. Albo przynajmniej tak mi się wydaje. Sporo rzeczy uważam, sądzę, czy też mi się wydaje. Nie musisz teraz próbować. Nie musisz się starać. Możesz zostać właśnie taki jaki jesteś naprawdę, nawet jeśli nie będziemy się rozumieli zbyt dobrze. Ale szczerze? Wolę to od fałszu i udawania.
Czasami mam dość samotności, a właściwie tego uczucia, kiedy wydaje mi się, że wszyscy na których mi zależy mnie opuszczają. Czy ja uciekam? Czy mogę nazwać to ucieczką? A zresztą! Pieprzyć to. Pieprzyć to naprawdę mocno. Lubię być wulgarna i wyzywająca, właśnie to stanowi moją największą tarczę przed innymi a przy tym sprawia, że czuję się po prostu lepiej.
Dziś nie jestem sama. Dzielę z kimś tą potężną przestrzeń, która nas otacza. Nie widzę go dokładnie, przynajmniej na razie. Papieros się już skończył, więc musiałam go zgasić, zostało tylko wino. Nie wiem czy ten ktoś je lubi i nie wiem, czy będę chciała się dzielić alkoholem, zwłaszcza, że nie łatwo go dostać. Czekam więc, otwierając i zamykając oczy, i przekonując się, że słońce nadal świeci. Kiedy podchodzi bliżej, zerkam na niego kątem oka. Ma strasznie długie włosy, mogłabym go pomylić z dziewczyną, ale to nie dziewczyna. Poznaję po ubraniach i dłoniach, które gdzieś tam majaczą na horyzoncie. Już nie patrzę nawet w ten sposób, już mi wystarczy. Podciągam jeszcze wyżej rękawy, tyle ile mogę bez konieczności posiadania pękniętych szwów i większa część tatuażu jest widoczna. Kolorowe linie łączą się w specyficzny wzór, a gdybym pokazała całe ramię, mógłby ujrzeć różę i czaszkę. Ale nie ujrzy. Nieznajomy ma dość łagodny głos, a kiedy on mówi, biorę kolejny łyk i pozwalam by procenty, co jakiś czas uderzały mi do głowy.
- Dobrze - mówię tylko tyle w odpowiedzi, choć nie wiem, czy powinnam mu wierzyć. W końcu dużo osób mówi, że gra czysto a tak nie jest. Ale nie zamierzam się kłócić ani nic, po prostu nie jestem w humorze i pragnę muzyki. A jeśli rzeczywiście on gra czysto to może mi ją dać. Rozciągam się, starając się nie rozlać alkoholu i krótko ziewam, rzucając mu krótkie, leniwe spojrzenie. - Zagraj mi coś, żeby mi się lepiej piło.



Powrót do góry Go down
Beso Sikvdili

Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] ATa4OIV

Ambrolauri, Gruzja

półkrwi

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Werniks
Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] Empty

PisanieRe: Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996]   Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] EmptySob Maj 14 2016, 14:44
Nie ma jednej opinii. Nie ma jednej niezachwianej prawdy, jeden bezbłędnej definicji. Nie tych formułek o magii, które muszą być konkretne, pojedyncze, właściwe inaczej ten świat by nie istniał albo istniał w formie chaosu. Jednak wszystko inne, to, co nie tyczy się wiedzy jest bardzo obiektywne. Każdy ma swoje zdanie, swoją opinię. Może istniejemy jako masa. Masa uczniów, masa ludzi, ale masy składają się z jednostek. Nawet jeśli ich poglądy zdarzają się pokrywać to często nie pokrywają się wcale. Wiele rzeczy o tym decyduje. Środowisko, kraj, matka, sam człowiek. Dlatego każdy ma inną wolność. Różni się ona tym czy innym fragmentem, zdaniem. Gdzie indziej postawiony przecinek. Jesteśmy fragmentami jednej mozaiki, ale nawet najbardziej podobne kawałki nie są takie same. Jak płatki śniegu.
A gdzie twoja wolność Beso?
Może się wydaje, że mam gotową definicję, że wszystko mam poukładane, że prę do przodu, przez zieleń, przez świat i jestem wolny. Ale to tak nie jest, to tak nie działa. Tak naprawdę chyba nic nie wiem. Mama zawsze mówi, że mądrzy ludzie uważają się przez swoją mądrość za głupców, a głupcy nie mają oporów przed nazywaniem siebie mądrymi. To chyba prawda, ale nie wiem, czy mogę się do niej stosować. Czy to nie byłoby wtedy zaprzeczenie? Mam wrażenie, że nic nie wiem, że poruszam się po tym świecie na oślep, trochę niewidomy dotykam dłońmi ścian, aby się poruszać, ale boję się ich dotykać i stoję w miejscu. To śmieszne. Chyba trochę. Ale nie myślę o tym. To moja taktyka. Nie myśleć za bardzo. Nie pozwolić własnym rozważaniom zaatakować się w ciemnym kącie. Wtedy nic się nie stanie, wtedy będzie się bezpiecznym. Jeśli odpowiednio głośno zagłuszę je muzyką, uśpię ich czujność to nie wynurzą się z odmętów ciemności i nie każą mi decydować o co chodzi z tą całą wolnością.
Dlatego teraz chciałem grać, a wydobyłem z gitary tylko ten jeden nieczysty, brzydki dźwięk. Trochę mi wstyd. Podobno liczy się pierwsze wrażenie, chyba nie wywarłem najlepszego. Spinam się trochę, gdy na mnie patrzy. Wiem, gdy ktoś na mnie patrzy, zawsze. Nawet jeśli tylko zerka nieuważnie, niespecjalnie. Dla kogoś takiego jak ja liczy się każdy kontakt. Nie jestem pewien czy to dobrze. Na pewno bywa uciążliwie. Nakręcam na palec kosmyk włosów, który uciekł z upięcia i z zaskoczeniem zauważam, że ma tatuaż. Ciekawe czy bolało. A potem mówi dobrze i cieszę się, że dobrze. Dziwię się, kiedy prosi mnie, żebym coś zagrał. Nie chce się mnie pozbyć? Nie spodziewałem się tego. Siedzę chwilę w ciszy, a potem pozwalam palcom trącić delikatnie struny, sprawdzić, czy przypadkiem gitara się nie rozstroiła.
- Ale nie można pić alkoholu w szkole - stwierdzam oczywistą oczywistość, chociaż bardziej niż na słowach skupiam się na strunach. Nie mam z tym problemu, nie przeszkadza mi picie, przecież mój ojciec ma winnicę. Prawda jest taka, że od najmłodszych lat wino było u nas do obiadu. Chodzi o umiar, o proporcję, alkohol tylko podkreśla smak winogron. Uciszam gitarę i spoglądam na nią. - Co mam zagrać?
Powrót do góry Go down
Vasilija Maksimović

Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] IxJzzfY

Płowdiw, Bułgaria

nieznana

18 lat

IX klasa

przeciętny

Piromanci
Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] Empty

PisanieRe: Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996]   Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] EmptyNie Maj 15 2016, 16:41
A do każdej definicji są dopisane odpowiednie dopiski, które jeszcze bardziej mają nas zapewnić w jakich okolicznościach i w jaki sposób korzystać z magii. I choć teoretycznie możemy wymyślać nowe zaklęcia, zachwycać się siłą twórczą, która w nas tkwi to i tak znajdzie się ktoś, kto będzie wyżej i będzie chciał by było to w pełni kontrolowane, pożądane i odpowiednie dla przyjętych norm. Były dni, gdy pragnęłam, żeby zapanował chaos, żeby uległo coś zmianie. Wyobraź sobie, że dowiedziałbyś się, że zostało ci kilka dni życia - co byś wtedy zrobił? Wkraczamy na niebezpieczne tematy, czy zdajesz sobie z tego sprawę? Takie wewnętrzne rozmowy, które wręcz kojarzą się z dialogami jakie prowadzili niegdyś filozofie. Ci dzisiejsi bardziej, o ironio losu, lubują się w monologach. Ja jednak mówię, a ty jednak odpowiadasz. Tym właśnie zdaje się być to, co znamy pod pojęciem rozmowy. Tylko spójrz, co alkohol może zrobić z człowiekiem, jak wpłynąć na mózg, żeby ten mógł spróbować myśleć o czymś głębszym, ukrytym pod ciemnym szalem. Masa, iście naturalistyczne podejście, gdzie próbuje się wytłumaczyć bardziej złożone kwestie w przystępny sposób za pomocą czegoś, co istnieje. W końcu przecież masy istnieją. Tu już zagłębiamy się w rejony psychologii, dlatego zwyczajnie przejdę do wolności. Wolność z postawionym obok przecinkiem. Czy twoja wolność też jest jedynie fragmentem jakieś układanki? Puzzlem, który się gdzieś zawieruszył? Ja też nie znalazłam jeszcze mojej wolności, dlatego wciąż jej szukam, dlatego tak nieraz głośno krzyczę. A może nikt nic nie wie? W końcu są pewne granice naszej wiedzy, wiedzy którą możemy pojąć. To wcale nie jest takie proste, dla mnie również nie. Zamknięcie się w jednym miejscu nie jest dobrym rozwiązaniem. Jakakolwiek forma więzienia - i nie bójmy się tego słowa, nie jest dobra. I nigdy nie będzie. Ustaw odpowiednią głośność i jedziesz. Znajdujesz ten kawałek świata o którym marzyłeś. Ja za każdym razem gdy znajdowałam bezpieczną przystań to ją traciłam, dlatego nie należę nigdzie. Muzyka pomaga, łagodzi, sprzyja rozwinięciu się chęci, dodaje energii. Dźwięk był nieczysty, dlatego byłam nieco sceptycznie nastawiona do jego grania, ale jednocześnie nie chciałam od razu go skreślać. Wydawał mi się nieco zagubiony, a ja też taka byłam i chyba nadal czasami jestem. Dlatego nie jestem zła - wrażenia z ostatnich dni też robią swoje, ale nie widzę potrzeby, żeby wyżyć się na chłopaku, który na dodatek trzyma gitarę. Kontakt. Zalążek więzi. Cokolwiek. A może zwyczajnie będziemy się mijać na korytarzu i patrzeć w inne strony, by nie naciskać? Mogłabym być natarczywa, mogłabym naruszać jego przestrzeń osobistą, czekać aż się zarumieni - bo wyglądał mi na takiego, sprawiać że czułby się zakłopotany. Ale czy chciałam? Czy to nie był po prostu mój kaprys? Czuję przez kilka sekund jego wzrok, który gubi się gdzieś niedaleko mnie. Tatuaż bolał, ale to był ten przyjemny rodzaj bólu. I czekam na to, co on zrobi, patrząc raz w niebo a raz na niego. Może przecież na razie zostać, jego towarzystwo nie jest uciążliwe, o dziwo. Chociaż, co ja tam mogę wiedzieć. Pociągam kolejnego, tym razem o wiele mniejszego łyka, wycieram usta wierzchem dłoni i posyłam mu rozbawione, choć nieco pobłażliwe spojrzenie.
- Wiem. I co? Wydasz mnie? - Spytałam, czując jak kąciki ust unoszą się ostrożnie do góry. Wyciągam rękę z butelką w jego stronę. - A może chcesz się trochę napić?
Kiedy zadaje mi pytanie, co ma zagrać, poważnie się nad tym zastanawiam. Nie byłam w humorze na żadne mocniejsze i ostrzejsze piosenki, a na disco to już zupełnie. I chyba nigdy się nie przekonam. - Zagraj mi jakąś spokojniejszą balladę rockową, która będzie pasować do dzisiejszej pogody. Ale niech to nie będzie Nada Zaharieva ani nic w tym rodzaju. Uda ci się?
Druga dłoń zanurza się w moich niebieskich włosach, a wzrok umyka w stronę słońca, które jest niżej niż kilkanaście minut temu.
Powrót do góry Go down
Beso Sikvdili

Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] ATa4OIV

Ambrolauri, Gruzja

półkrwi

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Werniks
Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] Empty

PisanieRe: Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996]   Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] EmptyPią Maj 20 2016, 15:51
Mój dom to moja przystań. Ten samotnie stojący statek na środku zielonego morza. Odcięty od wszystkiego i wszystkich. Dobrze mi tam, kocham to miejsce. To jedyne pomieszczenie, w którym czuję absolutny spokój, nie przeszkadza mi bycie otoczonym czterem ścianami. Niezwykły mechanizm, jak gdyby umysł sam wiedział, co daje mu poczucie bezpieczeństwa. Nigdy go nie straciłem. Nie znam tego uczucia. Podobno życie nie jest usłane różami, sam to wiem, ale nigdy nie było mi specjalne przykre. Nie mam wiele, ale mam wszystko. To dobre, dobrze się czuję. Chyba nie mam na co narzekać, a jednak. Jednak nie czuję się do końca wolny.
Dlaczego?
Podobno szczęście czeka za naszą strefą komfortu. Trzeba ją przekroczyć, eksplorować poza jej granicami, żeby odnaleźć ten właściwy sens, sens wszystkiego. Dobrze jak nie za dobrze, jak jest, ale czegoś mi brakuje, coś mnie trapi, coś nie pasuje. Ten puzzel się zawieruszył, nie ma go w domu, nie ma wśród winorośli, nie ma w wiwarium czy przyszkolnych stepach. Więc gdzie on jest? Gdzie go zmiotło do cholery? Dlaczego nie ma tej wolności do końca? Nie rozumiem tego, czemu wszystko naciska, chce żebym wyszedł, odszedł, sięgnął dalej? Nie chcę, jest mi dobrze właśnie tak jest. Chociaż właśnie nie do końca, coś mnie uwiera, coś mnie dusi. Nie czuję się tu dobrze, wręcz przeciwnie, prawie cały czas mam ochotę uciekać. Ciągnie mnie do wolności, której jednocześnie sam sobie skąpię. Czy nie jest to dziwne? Śmieszne nawet. Gitara pozwala mi uciec od wszystkiego, ale przecież to pozorna wolność. To ja nią steruję, nadaję dźwięki, jakie wydaje, ale to muzyka mną steruje. Jestem niedoskonałym narzędziem, w końcu przed chwilą przez przypadek dałem tego przykład. Nie skreśliła mnie jednak. Nie zaśmiała się, nie wyśmiała. Mogła sprawić, że odejdę. Uznać, że chociaż byłem pierwszy to jestem niemile widziany. Nie zrobiła nic z tego. W dodatku zostawia mi tę małą strefę komfortu, nie patrzy tylko na mnie, niebo wydaje się jej równie ciekawe. Nie uważam tego za zniewagę, wręcz przeciwnie. Pomaga mi to. Przyglądam się jej natomiast bez większych oporów, gdy pociąga z butelki po raz kolejny mimo moich słów. Na pohybel zasadom. Zastanawiam się, co też jest w tej butelce. Wino, ale jakie? Najpodlejsze ze wszystkich? Unoszę brew do góry, kiedy pada pytanie.
- Nie - odpowiadam krótko, nie tłumaczę się ani nic. Nie mam nic przeciwko winu. Dziwię się, gdy mi je proponuje, jest przecież jej, jej zdobycz. Mogłaby mi oddać butelkę i pobiec donieść. Ale nie wydaje mi się, nie sądzę, żeby to było w jej stylu. - Co to? - pytam przytykając szyjkę pod nos i wąchając zawartość. Próbuję rozpoznać cokolwiek tak, jak uczył mnie ojciec.
- Nie znam Nady - mówię szczerze, nic mi to nazwisko nie mówi. - Rockowa na klasycznej gitarze może nie brzmieć tak dobrze, ale spróbuję. - Znam się na gitarach, zwłaszcza na tych, których nie mam. Elektryczne pozostają tylko w sferze moich marzeń, gitary, w które tchnięto magię są jeszcze dalej. - Ale ja nie śpiewam - Trącam struny, jeszcze raz, tym razem bezbłędnie. Dłoń czuje się swobodniej na gryfie, palce są pewniejsze. Cicha melodia rozdziera ciszę, krzyki innych uczniów tutaj nie docierają. Jesteśmy tylko my i muzyka. Świeci słońce, ale na niebie pojawiają się chmury, dźwięki są miękkie jak one, trochę poszarzałe, powolne, niespieszne. Nie wiem czy to ballada, nie odtwarzam żadnej znanej piosenki, gram, co myślę, co czuję.
Powrót do góry Go down
Vasilija Maksimović

Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] IxJzzfY

Płowdiw, Bułgaria

nieznana

18 lat

IX klasa

przeciętny

Piromanci
Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] Empty

PisanieRe: Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996]   Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] EmptySob Maj 21 2016, 21:40
Co jeśli pewnego dnia morze się zbuntuje i będzie spróbowało zburzyć twój dom, twoją cudowną przystań? Czy wtedy będziesz miał wystarczająco dużo siły w sobie by spróbować go odbudować, czy też raczej dasz się porwać tej fali, która pozbawi cię tej ochrony twojego własnego raju? Woda to niszczycielska siła, zresztą tak samo jest przecież z ogniem, ziemią i powietrzem. Natura potrafi się zbuntować, przewrócić wszystko do góry nogami, zaskoczyć zarówno swoim pięknem jak i brutalnością. Na głos nie powiem, że chciałabym kiedyś zobaczyć twój dom, nawet jeślibym do niego nie weszła, by nie zakłócić twojej wolności. Choć bywałam bezczelna, wredna, dosadnie niepoprawna to rozumiałam też, że nie powinno całkowicie dawać się ponieść swojemu samolubnemu egoizmowi. Miałeś więcej od niektórych, ale zarówno od nich mniej - w końcu ta naiwna koncepcja sprawiedliwości musiała mieć jakieś podstawy by trwać. Nawet jeśli to było tylko nasze szukanie usprawiedliwień. Szukanie na ślepo. Wolność. Wolność, która bywa zdradziecka, ale mimowolnie lgnęłam do niej. Lgnęłam jak motyl do światła. Poszukasz więc zaginionego puzzla? Może mogłabym ci pomóc. Może. Tyle niepewnych, nietrwałych układanek. Nie chciałam się godzić z niepełnością w moim życiu, ze stratami, które następowały po sobie. Z własną wewnętrzną słabością, którą maskowałam wieloma rzeczami. To nie tak powinno być. Struny drgają, dźwięki wydobywają się za pomocą palców, a one przecież należą do ciebie - czy to nie jest w jakiś sposób namiastka boskości? Muszę uważać, żeby nie mówić takich rzeczy na głos, by nie narazić się na niepotrzebny gniew jakichś bóstw. Oto przecież było nietrudno. Niedoskonałe narzędzia siedzą na stepach, patrzą na niebo, cieszą się ciszą, która czasem jest przerywana przez ich głosy. Oto my, niedoskonałe narzędzia. Nie skreślę cię, nie jesteś celem na mojej liście, nie jesteś moim wrogiem. Gdy będziesz krwawić to nie zwątpię w kolor twojej krwi; bo nie jesteś jednym z nich i to nie jest nic złego. Nie jestem na tyle zła by cię odpędzić. Gdybyś nie miał gitary, gdybyś hałasował to pewnie zrobiłabym wszystko bylebyś zniknął z zasięgu mojego wzroku; to byłyby albo groźby albo czyny. Moja pięść, różdżka, noga i twoja twarz, tors, krocze. Na pohybel zasadom i słodko - kwaśny smak wina uderza do głowy. To jest całkiem dobre wino. Uśmiecham się rozbawiona jego odpowiedzią. Te krótkie słowo wystarczyło, żeby mój humor uległ nieco poprawie. Uśmiech jednak znika po minucie. Czasem wypada się dzielić.
- Wino - odpowiadam, zerkając kotem oka na jego minę i na to, co robi. Nie pamiętam jakiej jest marki, ale znajomy przemytnik zapewniał, że jest naprawdę dobre, choć ta cena... miałam wrażenie, że zapłaciłam więcej niż powinnam. Czego się jednak nie robi za odrobinę rozluźnienia. Nie ruszam się, to nie mój styl by składać jakieś śmieszne i żałosne donosy. Pewnie jakbym wiedziała nad czym się zastanawia to poczułabym się urażona. Ja i bieg do nauczycieli z taką rzeczą? Nigdy w życiu.
- Ciesz się - mruczę w odpowiedzi, zaczynając skubać trawę i przymykając na chwilę powieki, czekam. Nie odpowiadam, bo to jasne, że chcę żeby spróbował. - Nie trzeba śpiewu. Nie dzisiaj. Nie teraz.
I już się zamykam by go posłuchać. Nie otwieram oczu i na razie nie pociągam kolejnego łyka z butelki, która ma w sobie coraz mniej wina. Mam wrażenie, jakby te dźwięki dotykały ostrożnie mojego wnętrza, jakby pokonywały wszelkie bariery. Ta muzyka była piękna. Na mojej twarzy pojawia się łagodny uśmiech tak różny od tych, które zazwyczaj na niej gościły.



Powrót do góry Go down
Beso Sikvdili

Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] ATa4OIV

Ambrolauri, Gruzja

półkrwi

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Werniks
Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] Empty

PisanieRe: Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996]   Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] EmptyNie Maj 29 2016, 23:33
Nad morzem byłem tylko raz. Nie możemy sobie pozwalać często na wczasy. Może się wydawać, że wyrób wina to coś, co przynosi naprawdę spore zyski, ale tak naprawdę ciężko się wybić, kiedy prawie cały kraj się tym zajmuje. Każdy grosz jest skrzętnie zbierany, chowany, aby później mógł przynieść sam słodki owoc. Ten jeden, jedyny wyjazd nad wielką wodę zapamiętałem więc nad wyraz dobrze. To był piękny widok, taki który widzisz przed oczyma, jeśli umierasz. Nie umierałem nigdy, ale to właśnie chciałabym wtedy zobaczyć. Złocisty piasek, niekończąca się połać milionów mięciutkich ziarenek, które łaskoczą w stopy. Ale to tylko przedsmak. Najważniejsze było ono. Morze. Gdzie okiem sięgnąć ogromne, mieniące się odcieniami błękitu, tam daleko łączące się ze sklepieniem niebieskim. Wspaniałe, wręcz królewskie. Nie jestem dobry w słowa, nie umiem tego ubrać. Jednak ten widok wydał mi się dziwnie bliski, dziwnie znajomy, dziwnie kojący. Tak bardzo przypominał nieskończoną zieleń, która otaczała mój dom. To niezwykłe podobieństwo urzekło mnie jeszcze bardziej. Nigdy później nie widziałem już, liczę, że może jeszcze kiedyś je zobaczę, ale dzięki domowi pamiętam o nim. Jest żywe w moim umyśle. I nie wyobrażam sobie, żeby mogło mieć tak niszczycielską siłę. Ono? Takie spokojne i łagodne? Zalać moją przystań? Niemożliwe. Ale przecież dobrze wiem ja, dobrze wiesz ty, że niemożliwe najczęściej staje się właśnie możliwe. Na przekór wszystkiemu i wszystkim. Nie wiem co zrobiłbym, gdybym stracił mój dom, tę ostoję. Prawdopodobnie uciekał już do końca życia, gonił za czymś. Bo nie wierzę, że znalazłbym nowy dom. We mnie jest bardzo mało wiary.
Wierzę jednak w bogów i to że działają. Że wprawili cały ten świat w ruch, stworzyli mechanizm, który teraz oliwią od czasu do czasu przypominając nam o swoim istnieniu. Nie wiem czy jest we mnie cząstka boska. Nigdy o tym nie myślałem. Chyba tak naprawdę nigdy nie analizowałem muzyki, tego skąd jest i jak to działa, ona zawsze po prostu była. Ze mną, bok mnie, we mnie. Kocham to, kocham ją, uczucie jakie mi daje. Chociaż sam nie jestem pewien, co to jest ta miłość. Po co mi to? Mama się ze mnie śmieje, ale to prawda. Nie potrzebuję jej. Wolę siedzieć sobie tak jak teraz, tutaj, w tej ciszy przyjemnej, z dala od ludzi ciszy nie szanujących. Unoszę brwi słysząc jej słowa. Naprawdę sądziła, że jestem aż takim ignorantem i nie wiem?
- Wiem, że wino. Ale jakie? Rocznik? Kraj pochodzenia? Słodkie, wytrawne? - To chyba moja najdłuższa wypowiedź w jej towarzystwie i w momencie kiedy to sobie uświadamiam milknę jak zaklęty. Czuję jak policzki zachodzą mi różem. Tłumię więc westchnięcie szybkim łykiem wina. Dużym. Jest dobre, nie spodziewałem się. Zaraz potem oddaję jej butelkę.
Gram i to uczucie zażenowania znika, wszystko znika, jestem tylko ja i muzyka. Nawet ona mi się lekko rozmywa przed oczyma, tak samo jak fakt, że nie wiem jak ma na imię. To nie ma znaczenia. Gram, próbując odnaleźć w strunach to o co prosiła i chyba mi się udało. Jednak nic nie może trwać wiecznie, moja kreatywność jest ograniczona. Muzyka musi w końcu zacząć cichnąć, aż milknie ostatecznie, a ja trzymam dłonią struny, aby je uspokoić. Cicho jest, ale jeszcze słyszę te dźwięki w głowie. Będę je musiał zapisać na papierze. Tylko nie mam papieru.
Powrót do góry Go down
Vasilija Maksimović

Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] IxJzzfY

Płowdiw, Bułgaria

nieznana

18 lat

IX klasa

przeciętny

Piromanci
Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] Empty

PisanieRe: Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996]   Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] EmptyWto Cze 07 2016, 15:31
Możemy pojechać nad morze, albo udawać, że to zrobiliśmy i że znajdujemy się właśnie tam nad wodą. Ściągnęłabym prawie wszystko - zostałaby jedynie bielizna by cię nie gorszyć - i zaczęłabym atak na twoją osobę byś tylko dołączył do zabawy. To brzmi całkiem prosto, nie? Albo wsiedlibyśmy w pierwszy lepszy pociąg, wskoczyli na jakąś miotłę, użyli świstoklika... czegokolwiek i dotarlibyśmy. W końcu, czując wielką dumę ze swojego wyczynu.
Może jego śmierć będzie piękna, może jego śmierć będzie znaczyła coś więcej niż tylko niepotrzebny upadek martwego ciała... tak chciałam myśleć. Czy takie poważne myśli pojawiały się często w mojej głowie? Raczej nie, ale że zniknęła Dita to miałam wrażenie, jakby moja postawa mówiąca zazwyczaj, że nic mnie nie obchodzi i liczy się jedynie zabawa, uciekła ode mnie. To było strasznie irytujące, ale nie mogłam inaczej. To za długo trwało, za bardzo się martwiłam nawet jeśli alkohol tak przyjemnie uderzał do głowy, nawet jeśli chłopak o delikatnych rysach grał naprawdę dobrze. Morze. Nie mów więcej, po prostu patrz, zostaw opisywanie przyszłym pokoleniom. Patrz i graj. Może jednak się zlituje natura, może znajdzie inny dom do zniszczenia, to wcale nie musi być ta przystań. Może. Oszukać przeznaczenie - niemożliwe staje się możliwe, właśnie tak.
On uciekałby jak ja, mimo że przecież nie straciłam swojego domu, znajomych czterech ścian, jednak bez mojego ojca zdawało się to być niekompletne miejsce, nawet nie skończył malować ścian, więc teraz mieliśmy szare chmury na dole i błękit nieba na górze. Szalone wariacje. Kochałam muzykę i on kochał ją również, więc mieliśmy oboje ten sam obiekt westchnień. Czy powinnam go teraz wyzwać na pojedynek, pokazać kto na nią zasługuje bardziej? Chłopiec o dziewczęcych rysach i dziewczyna o chłopięcych rysach. Dwa przeciwstawne brzegi jak mogłoby się wydawać. Miłość to wolność, wolność to miłość a w tym wszystkim jest muzyka.
Prostuję ręce i sprawdzam koniuszkiem języka czy nie mam wąsa z wina i na jego lawinę pytań, marszczę czoło i lekceważąco wzruszam ramionami.
- Czy to ważne? Uznajmy że je zrobiłam, wyczarowałam, uwarzyłam, dopisz historię. Dobre, akurat. Wytrawna słodycz - mruknęłam po chwili w odpowiedzi, a jeden z kącików ust zadrgał delikatnie. Zerkam na niego i zauważam rumieniec, ale zrzucam to na jego zbyt szybkie picie, możliwe, że pije pierwszy raz dlatego taka a nie inna reakcja. Nie śmieję się, przynajmniej nie otwarcie. Niech dalej mi gra, a ja piję i znowu zamykam oczy. Nic nie ma znaczenia. W końcu skończył i niezbyt zadowolona odkryłam, że wina zostało gdzieś na trzy średnie łyki.
- Nieźle - mówię krótko i obracam butelkę w swoich dłoniach, po czym ponownie mu podaję, nie patrząc na niego i tarmosząc swoje niebieskie włosy.


Powrót do góry Go down
Beso Sikvdili

Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] ATa4OIV

Ambrolauri, Gruzja

półkrwi

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Werniks
Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] Empty

PisanieRe: Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996]   Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] EmptySro Cze 15 2016, 14:06
Nie wyobrażam sobie, że kogokolwiek mogłoby w moim życiu zabraknąć. Mamy, taty, Berty czy Milana. Oni budowali moje życie, byli tymi fundamentami, dzięki którym mimo wszystkiemu czułem się bezpieczny. Być może utrata domu, tego namacalnego, tej prawdziwej budowli stojącej tam w dalekiej Gruzji byłaby ogromną stratą, bolesnym policzkiem od losu, tak strata osoby bliskiej byłaby nie do zniesienia. Straciłbym cały grunt pod nogami. Wiem jednak, że kiedyś to nastąpi, mam tę okropną świadomość, że nic nie trwa wiecznie, także ludzkie życie nawet, jeśli jestem czarodziejem. Zresztą, co to byłoby za życie, gdyby nigdy się ono nie kończyło? Nie chciałbym tak. Wiem, że to sprzeczność, oksymoron, ale niepodzielnie rządzi on moim istnieniem. Bezustannie, w każdej dziedzinie życia. Ubóstwiam ciszę, otaczać się nią z dala od wszystkich, a z drugiej strony nie potrafię żyć bez muzyki. Towarzyszy mi nieustannie, chociażby w mojej głowie. Ot, czysty paradoks. Wyglądam też na takiego, który z alkoholem nie ma nic wspólnego, a mój ojciec przecież zajmuje się jego tworzeniem. Kto wie, czy kiedyś to nie ja przejmę po nim nawet winnicę. Nie miałbym nic przeciwko, nawet, jeśli w całym procederze nie ma ani krzty magii, przynajmniej tej powszechnie za nią uważanej. Jednak kontrast, przeciwieństwo, niezgoda jest między nami właśnie w tym momencie. Między mną a dziewczyną, która bardziej pasowałaby na bycie mną, a ja na bycie nią. Matka natura lubi płatać ludziom figle. Nie rośliną, bo przecież one są zawsze jej doskonałymi tworami, ale nam, ludziom, którzy wyrwali się z jej matczynych objęć i często odpłacają się jej niewdzięcznością, za całą jej miłość. Przyglądam się nieznajomej zastanawiając, czy ona także czasem czuje się nie miejscu. Czy to, że farbuje włosy na taki kolor, ubiera się tak, a nie inaczej to forma buntu przeciwko temu, w jakie ramy wstawiło ją życie? Nie poruszam jednak tego tematu, jak zresztą wielu innych zazwyczaj. To nie czas na taką rozmowę. Nie znamy się za dobrze, praktycznie w ogóle się nie znamy. To jeszcze nie czas na taką szczerość. Uśmiecham się więc tylko pod nosem, gdy mi odpowiada. Nie dziwię się temu.
- To nawyk. Mamy winnicę, mój tata robi wino - mówię gwoli ścisłości, aby wytłumaczyć swoją ciekawość. Znam się trochę na winie, ale to naprawdę ułamek w porównaniu do wiedzy, którą dzierży mój ojciec. Chciałbym kiedyś wiedzieć tyle na ten temat, co on. Mam nadzieję, że pewnego dnia mi ją przekaże.
Chyba jej się podobało. Przyglądam się jej, reakcji na to, co gram i chyba nie było źle. Mam ostrożne mniemanie na swój temat. Wydaje mi się, że gram dobrze, ale wiele mogę się ciągle nauczyć, mnóstwo osób umie więcej ode mnie. Zresztą nie gram dla sławy czy popularności, nie chcę na tym zarobić. Gram, bo jest to dla mnie najlepszy sposób na wyrażenie emocji, których nie potrafię pokazać. Słowami, gestami czy czynami. - Dziękuję. - Odbieram butelkę, mało w niej już zostało. Potrząsam delikatnie szkłem, oglądam jak ciemnoczerwony płyn odbija się od ścianek. To nie czas na kalkulację, jakie to jest wino. Pociągam trochę i oddaję jej z powrotem, nie chcę nadużywać jej uprzejmości.
- Jak masz na imię? - pytam cicho, niepewien tego, czy mogę już przekroczyć tę granicę. Mimo wszystko odkładam gitarę, która była moją tarczą. Siedzę ze skrzyżowanymi nogami i przyglądam się tylko.
Powrót do góry Go down
Vasilija Maksimović

Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] IxJzzfY

Płowdiw, Bułgaria

nieznana

18 lat

IX klasa

przeciętny

Piromanci
Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] Empty

PisanieRe: Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996]   Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] EmptyCzw Cze 16 2016, 21:05
Życie lubi komplikować proste rzeczy. Może już o tym mówiłam, a może wspominałam coś innego? Nie wiem, to w gruncie zabawne, że można tak łatwo zapomnieć, co się mówiło chwilę temu. Ale spójrz, właśnie to czyni nas niedoskonałymi tworami... czegoś. Po prostu czegoś, bez żadnej nazwy, bez żadnych wspominanych bogów. Przyjmijmy to w taki sposób. W końcu to wszystko tworzy konstrukcję na którą wpływa mnóstwo czynników. Masz pewnie zabawne imię. Takie imię, które pasuje do tych twoich rozwianych, długich włosów, do delikatnej twarzy, która wyszła spod pędzla jakiegoś włoskiego artysty. Mógłbyś być czyjąś muzą, mógłbyś stać się twarzą czyichś fresków, uosobieniem skrywanych marzeń i snów. Mam różdżkę i prawie pustą butelkę - czy coś z tego wyjdzie? Dzięki magii ponoć żyjemy dłużej, ale czy też nie jest o wiele łatwiej nas zabić? No tylko spójrz, jedno takie bezproblemowe zaklęcie i... już. Ciało staje się puste, upada na ziemię bez życia. Nie wspominam nawet o tych gorszych czarach, co powoli wydzierają z ciebie to, co cię tworzy. Zmieńmy jednak temat, przez te wino nosi mnie na jakieś poważne wywody, co prowadzi do myślenia o śmierci, a jak myślę o śmierci to myślę o Dicie i ja... słodki Welesie.
Po prostu nie.
Milczę i ty milczysz, ale jednak lubisz czasem się odezwać, pozwolić by z ust wydobyło się coś więcej niż ciche westchnięcie. Nie przeszkadza mi to jak na razie, bo jesteś cichszy od ludzi, którzy mnie otaczają. Doceniam to. Wpadałabym do ciebie na wino.
Ja zamieniłabym się z nim, on zamieniłby się ze mną... ale czy aby na pewno? Alkohol uderzał dziś niesamowicie do głowy, choć zdawało się, że to zaledwie słaby trunek, który sprawia, że po prostu wszystko wokół jest intensywniejsze niż zazwyczaj. I że czas płynie wolniej. Nie zastanawiam się nad tym, co on, po prostu sobie odpuszczam, pozwalam dryfować memu duchowi wśród chmur, włosom łączyć się z niebem. Nie znamy się, ale to przecież nie problem. Po prostu sobie siedzimy, co jakiś czas zapominając o tym, że jest obok ten drugi ktoś. Palcami kreślę wzorki na swojej twarzy, gdy on mówi - właściwie to się tłumaczy, ma chyba do tego skłonność. Przykładam tylko palec do jego ust i kręcę rozbawiona głową. Nie musi nic więcej dodawać, rozumiem, możliwe, że nawet jutro zapomnę o tym szczególe. Cofam palec, przekrzywiam głowę i nie odwracam oczu, stwierdzając, że do tej pory miał za dobrze. Poza tym chcę go zapamiętać. Tak po prostu. Żeby nie był jedną z nieznanych twarzy w tłumie. Doceniam emocje, doceniam sposób w jaki jego palce szarpią struny i nawet przymykam oko na drobne nierówności. Przynajmniej dzisiaj. Niech coś ma od życia na tych stepach. Pije wino, ale wtedy nie patrzę i gdy mi oddaje marszczę czoło.
- Słabeusz - mruczę tylko cicho, uśmiechając się do siebie i wypijając resztę. Następnie biorę swoją różdżkę i tworzę małą dziurę w ziemi, gdzie umieszczam butelkę. Myślę nad tym czy powiedzieć mu swoje imię, czy to nie będzie za łatwe - przecież lubię gry.
- Czy gdybym ci powiedziała, że zdradzę ci swoje imię, jeśli wykrzyczysz jakieś przekleństwo... zrobiłbyś to? - Opieram policzek o swoją dłoń i patrzę na niego z roziskrzonymi oczami.
Mam w dupie konsekwencje.



Powrót do góry Go down
Beso Sikvdili

Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] ATa4OIV

Ambrolauri, Gruzja

półkrwi

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Werniks
Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] Empty

PisanieRe: Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996]   Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] EmptyNie Lip 10 2016, 14:28
Mam wrażenie, jakby to były ostatnie dni wakacji, a nie wkrótce ich początek. Trawa jest taka nagrzana, jak gdyby był już środek lata. Jej zapach promieniuje do moich nozdrzy, musiała być niedawno skoszona. Podobno można mieć na nią uczulenie. Współczuję ludziom, którzy nie mogą po prostu wciągać tego zapachu w płucach. Którzy nie mogą rozłożyć się na świeżo wyrównanym trawniku nie przejmując się zupełnie, że biała koszula zabarwi się na zielono. Lubię tę beztroskę, to uczucie, które towarzyszy mi tutaj, o dziwo nawet w towarzystwie tej dziewczyny. Sądziłem, że nie będę w stanie poczuć się tak jak w samotności, ale niespodziewanie dało radę. Może to dlatego, że nie jest typową dziewczyną, o ile w ogóle istnieje zbiór takich cech określających przedstawicielkę płci przeciwnej jako przeciętną. Chodzi głównie o to, że nie jest nachalna, głośna, nie szczebiocze cały czas tylko po to, żeby zapełnić ciszę między nami. Możemy w swoim towarzystwie uciec myślami daleko, daleko stąd. Być ciałem tutaj, koło tego drzewa na szkolnych błoniach, ale w głowie biec gdzieś zupełnie indziej. Tylko jestem już zmęczony. Te wędrówki w głowie mogą być o wiele bardziej męczące niż rzeczywiste przemieszczanie się. Dlatego nie chcę już uciekać, nie chcę myśleć, co byłoby gdyby, co będzie, jeśli, jak się zachowam, kim będę. Póki co jestem tylko Beso i nie mam ochoty być kimkolwiek innym. Mama mówi, że zawsze na początku powinniśmy być tylko sobą. I dawać z siebie wiele, ale nie wszystko. Dlaczego? Bo co wtedy zostałoby dla nas?
Wino pomaga, pozwala osiąść głęboko w sobie albo odejść gdzieś daleko. Może pozbawić też wszelkich myśli. I to jest najlepsze. Niestety wszystko co dobre kończy się szybko. Za szybko zdecydowanie. Mogłem wypić bez wszelkich skrupułów resztkę tego wina, ale nie jestem taki. Nie było moje, podzieliła się ze mną i nie miałem zamiaru nadszarpnąć tej uprzejmość. Przecież się nie znamy, praktycznie w ogóle. Uśmiecha się lekko, ale nagle na moich ustach pojawia się jej palec i jestem zaskoczony. Zamieram na chwilę i spoglądam na nią. Sam nie wiem, co maluje się na mojej twarzy. Bardzo prawdopodobne, że wszystko i nic. Kładę dłonie na kolanach, a ona się odsuwa. Nie jestem przyzwyczajony do takiej bliskości. Nikt zazwyczaj nie przekracza mojej strefy komfortu.
Zaraz potem brwi unoszą się do góry. Myślałem, że po prostu mi powie, ale widocznie to nie jest taka dziewczyna. Wydawała mi się prosta w kontakcie ze mną, ale ona jest sobą. Ja też jestem. Mam swoje zasady i nie łamię ich dla zaspokojenia swojej ciekawości. Sam sobie robię pod górkę, ale trudno. Nauczyłem się z tym żyć.
- Nie - odpowiadam cicho, a potem podnoszę się z ziemi. - Jestem Beso - mówię chwytając gitarę. Cofam się niepewnie kilka kroków. Nie wiem czy odejść, czy może jednak zdołam usłyszeć jej tajemnicę.
Powrót do góry Go down
Vasilija Maksimović

Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] IxJzzfY

Płowdiw, Bułgaria

nieznana

18 lat

IX klasa

przeciętny

Piromanci
Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] Empty

PisanieRe: Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996]   Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] EmptyWto Lis 08 2016, 18:02
Deszcz mógłby uderzać o rosyjskie posadzki skąpane w swej chłodnej potędze, a ty mógłbyś po prostu żyć tym końcem lata jakby naprawdę nadszedł. Ej, Beso, powinnam docenić to, że zdradziłeś mi swoje imię, prawda? Powinnam na głos powiedzieć, że ci dziękuję, ale ja, jako ta Vasilija o włosach zabranych z nieba, nie odpowiem ci. Dobrze jest wąchać skoszoną trawę, taki przyjemny zapach czyż nie, dobrze że nie wyczuwam dzisiaj pyłków, bo zaczęłabym kichać. To dopiero byłaby klęska żywiołowa! Jak można być branym na poważnie, gdy pomiędzy słowa skradają się niechciane dźwięki? Twoja samotność trzyma się dobrze mojej, powinniśmy wznieść za to niewidzialny toast! Szkoda jednak, że wino się skończyło.
Mogłabym mu wiele powiedzieć o przeciętności, ale przecież nie było mi to dane, rozmowa miała być niezbyt skomplikowana i rozbudowana, tak by nie wszystko było od razu z góry jasne. Jestem zmęczona, szumi mi w głowie, duszę się nagle i jakoś dziwnie. Może ktoś nas podgląda i rzucił na mnie urok? Chyba byłabym w stanie to uwierzyć. Nie mogę dać za dużo, choć wiem, że to, co obecnie prezentuję to taki dziwny minimalizm, nietypowe jak dla mnie. Łamię bariery, jestem bezpośrednia, nie boję się dotykać i doświadczać, i może dlatego jego twarz zastygła w takim bezruchu, jakby czekała na atak wszechświata. Wszystko i nic. Wiem, że nie jest łatwo. Z moich ust wydobywa się jęk rozczarowania, kiedy jednak postanawia postawić na swoim. Rozumiem to, ale nie zmienia to faktu, że to mnie nie zadowala. Marszczę czoło, po czym po dłuższym zastanowieniu podnoszę się, zasypując swój skarb. Pusty. Następnie, co robię to podchodzę do niego i muskam jego jasne włosy, unosząc jedynie lewy kącik ust do góry.
- Beso, Beso, Beso... - szepczę rozbawiona i zanim zdąży się odsunąć, składam mu szybkiego buziaka na czole. Teraz został przeze mnie oznaczony. Później już tylko uciekam, chwiejnym krokiem, czując jak niebieskie włosy zderzają się z powietrzem. Zatrzymuję się, jeszcze na chwilę. No tak. Czapka. Zakładam ją i jeszcze rzucam przez ramię jedno słowo.
- Vasilija.
Nie wiem czy mnie słyszy, to teraz nieważne. Odwdzięczyłam się i to się liczy.
Znikam.



Vasilija z tematu
Powrót do góry Go down
Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] Empty

PisanieRe: Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996]   Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996] Empty
Powrót do góry Go down
 
Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996]
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Vasilija Maksimović
» Beso Sikvdili
» Berta Sikvdili
» Kijów; lipiec 1996 | Leonid&Ludmila
» Złota rączka (Anton Valeriev, Lyov Osokin; czerwiec 1996)


Skocz do:  
Czarodzieje, którzy przeglądają ten temat:
Nie możesz odpowiadać w tematach
Napisz nowy tematSkocz do: