IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Koldovstoretz
Koldovstoretz




 

 Zorana Karamazova

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Zorana Karamazova

Zorana Karamazova 259vk7n

Samara, Rosja

błękitna

rusałka

18 lat

IX klasa

majętny

uczennica

Czarcie Włócznie, szukająca w Zmorach
Zorana Karamazova Empty

PisanieZorana Karamazova   Zorana Karamazova EmptySob Sie 20 2016, 23:48
Меня зовут
ZORANA Mefodiyevna KARAMAZOVA



DATA URODZENIA: 20.03.1978 / NAZWISKO MATKI: Kuragina / WIEK: 18 lat
MIEJSCE ZAMIESZKANIA: Samara / STATUS KRWI: błękitna
STAN MAJĄTKOWY: majętny / ROK NAUKI: IX / KORGORUSZ: lis polarny


ALCHEMIA: 7 / FAUNA I FLORA: 12 / LECZNICTWO: 7 / MAGIA KREATYWNA: 11
MAGIA ZAKAZANA: 0 / OKULTYZM: 8 / SIŁA: 10 / TRANSFIGURACJA: 11
WIEDZA MAGICZNA: 9 / ZAKLĘCIA I UROKI: 10 / SZCZĘŚCIE: 0 / TALENT: 8


"- Musisz mieć diamentowe serce.
- Tak czyste i szlachetne?
- Tak twarde i niezłomne.
"

Gąsienica
Dotyk dłoni matki. Jej cichy szloch, słodki zapach. Gorące łzy. Przełom wiosny i zimy, głęboka, ciemna noc. I śnieg.

Motyl
Woń kalafonii i skrzypienie dębowego parkietu. Cicha melodia wygrywana na fortepianie. Drobinki kurzu wirujące w mętnym świetle popołudniowego słońca. Lustra. Effaceé, cabriole, piruet. Arabeska, failli, pas de bourrées. Piruet, piruet, piruet.

Zorana - zorza, świt, jutrzenka. I Karamazov - ogromne brzemię. Tyle oczekiwań do sprostania. Tak wiele par oczu obserwujących twój najmniejszy ruch.
- Źle - usłyszałam, a muzyka ucichła. Zacisnęłam usta w wąską linię i szybkim, sprężystym krokiem, z opuszczoną głową wróciłam na początek, przygotowałam pierwszą pozycję. Muzyka popłynęła, a ja wraz z nią. Spięta i skupiona, ale lekka i wolna jak motyl. Tym razem musiało być perfekcyjnie.
Właściwie odkąd pamiętałam, była przy mnie matka. Jej ciepły głos, oczy pełne miłości i gładkie, delikatne dłonie, wygrywające czasem melodie na fortepianie, albo gdy powoli nakierowywała moją malutką rączkę zaciśniętą na pędzlu w odpowiednie miejsce płótna. Wszyscy mówili, że się w nią wrodziłam. Że w ogóle nie przypominam ojca. Miałyśmy takie same jasne, prawie białe włosy i oczy w ostrym, chłodnym błękitnym kolorze, a także nieskazitelną, niemal przezroczystą, mleczną cerę. Aniołek - tak o mnie mówiono. A ja musiałam zrobić wszystko, by tym aniołem być. Miałam być grzeczna, ułożona. Odzywać się tylko, kiedy pytana. Przykładać do lekcji i wszelkich zajęć, które miały zrobić ze mnie wykształconą, posłuszną i utalentowaną dziewczynkę. Matce wystarczył mój uśmiech, aby go odwzajemniła. Za to ojciec prawie się nie uśmiechał. Zupełne przeciwieństwo matki - oschły i wycofany, zrobiłabym wszystko, by go zadowolić. By na mnie spojrzał i pochwalił. Pragnęłam tylko tego uśmiechu pełnego aprobaty i dwóch krótkich słów - dobra robota.

Jednorożec
Stukot końskich kopyt na brukowanym podwórzu. Zapach kamienia, siana i starej, wytartej skóry. Chłód ciemnej stajni i parskanie koni.

Namówiłam matkę na naukę jazdy konno, choć zwykle tylko chłopcy mogli jeździć. Ojciec jakimś cudem przystał na ten pomysł. I dobrze - byłam najlepsza; zupełnie tak, jak każdy tego oczekiwał. Jak na razie jeszcze nikogo nie zawiodłam, ale byłam świadoma wiszącego nade mną widma. Kochałam wygrywać i kochałam pochwały - wiedziałam więc, że kiedy - jeśli - mi się nie uda, nie wybaczę sobie tego. A że bycie pierwszą to najlepsze uczucie na świecie, praca nie była mi straszna. Zawsze miałam nowy cel, choć nagroda zawsze była ta sama - niemrawy, ale ciepły półuśmiech ojca i jego duża dłoń na mojej drobnej główce. I wszystko było tego warte, każde poświęcenie.
Miałam szczęście, że mój talent magiczny ujawnił się wcześnie. Kolejne zwycięstwo do kolekcji, choć niekoniecznie była to moja zasługa. Był to pierwszy i ostatni raz, kiedy miałam zwyczajny fart. Później był tylko pot i determinacja. Ojciec zawsze mówił, że sukces to dziewięćdziesiąt dziewięć procent pracy i tylko jeden talentu, choć tego nigdy mi nie brakowało, co szybko i chętnie udowadniałam każdemu.
Kiedy dostałam swoją różdżkę, byłam wniebowzięta. Pamiętam całującą moje policzki matkę, gdy odsyłała mnie do szkoły. Pisała co tydzień, ale i tak najbardziej cieszyłam się, gdy wspominała w liście o tacie. A jeśli on osobiście wysyłał mi list - traktowałam to jak święto. To było coś lepszego niż moje urodziny.
W Akademii wszyscy twierdzili, że wrodziłam się w ojca. Ambitna, pracowita, nastawiona na sukces. Arogancka, zupełnie jak on za młodu, znająca swoją wartość, nieustępliwa. Już nie byłam aniołkiem, słodkim i bezbronnym. Byłam Karamazovą. I musiałam żyć tak, aby nikt w to nie wątpił.
Z zewnątrz byłam więc matką, a wewnątrz ojcem. Umiałam zaskarbić sobie sympatię nauczycieli; z innymi uczniami bywało gorzej, ale nie byłam specjalnie nastawiona na zdobywanie przyjaciół. Matka co tydzień pytała, czy mam kogoś bliższego, a ja co tydzień nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Traktowałam to jak osobistą porażkę.

Pantera
Zapach polnych ziół i sosen. Odbijające się w jeziorze wschodzące słońce. Wiatr we włosach i szum kołyszących się na letnim wietrze gałęzi.

Wakacje spędzałam zawsze z matką, rodzeństwem i kuzynostwem. Zawsze rywalizowaliśmy; to było dla nas tak naturalne, jak oddychanie. Dni schodziły nam na wyścigach na miotłach albo koniach (choć zawsze miałam nadzieję, że dosiądę smoka, albo choćby pegaza), ganianiu się po sadzie i wycinaniu psikusów. Matka przeznaczała mi wiele swojego czasu, przekazując swoją wiedzę i umiejętności. Spacerując po łąkach opowiadała mi o zwierzętach i roślinach, pilnowała mnie, kiedy kąpałam się w sadzawce, uczyła śpiewu i rysunku. Obiecała mi również, że nauczy mnie przemiany w zwierzę.
Prosiłam ją o to od dawna. Pierwszy raz uświadomiłam sobie, że bycie rusałką to nie są tylko puste słowa, gdy zobaczyłam ją wchodzącą do jeziora i powoli zmieniającą się w łabędzia. To były najpiękniejsze czary, jakie dotychczas widziałam. I w końcu się zgodziła. Ćwiczyłyśmy i ćwiczyłyśmy, a ja byłam najszczęśliwszą dziewczynką na ziemi.
Nie sądziłam, że tak nagle odejdzie.
Ojciec powiedział, że od zawsze chorowała. Że już nawet ćwiczenia ze mną były dla niej zbyt wyczerpujące, ale zdecydowała, że nie będzie dawać niczego po sobie poznać. Chciała dać mi najwięcej, ile mogła.
Byłam wściekła. Nie rozumiałam, jak mogła nie podzielić się ze mną swoim cierpieniem, jak mogła milczeć. Płakałam trzy dni. Potem regularnie, co noc. Potem coraz rzadziej i rzadziej, aż w końcu niemal cały smutek zastąpiłam gniewem i potrzebą buntu. Jednak wystarczyło jedno surowe spojrzenie ojca, abym przypomniała sobie swoją pozycję.
"Przekuj swój gniew w sukces."

Wtedy pojawił się quidditch. Byłam drobna i szybka, zwinna i odważna, spostrzegawcza i zdeterminowana. Idealnie nadawałam się na szukającą. Na boisku dominowałam. To był czas, kiedy mogłam odreagować. Wypuścić całą skrywaną skrzętnie agresję i złość. Czułam się niezrozumiała, zmuszana, by być kimś, kim nie chcę. Nazwisko Karamazov zbyt mi ciążyło. Miałam w sobie wiele sprzeczności - z jednej strony pragnęłam wszelkich laurów, uwielbiałam zdobywać i wygrywać; z drugiej strony wyrywała się moja artystyczna, empatyczna dusza. Bywałam bezwzględna, a potem zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam. Zamiast pogodzić te dwie strony siebie, tłamsiłam tę drugą, brałam za słabość. Miałam być perfekcyjna, a żeby to osiągnąć, musiałam wyeliminować wszelkie niedoskonałości i skazy.

Lis polarny
Świst powietrza w uszach, adrenalina. Zapach tempery i werniksu, kurz. Faktura kruchych kart starych ksiąg, atrament. Znów woń kalafonii i skrzypienie dębowego parkietu. Cicha melodia wygrywana na fortepianie. Drobinki kurzu wirujące w mętnym świetle popołudniowego słońca. Lustra. Effaceé, cabriole, piruet. Arabeska, failli, pas de bourrées. Piruet, piruet, piruet.  

Poświęcając się lekcjom i zajęciom dodatkowym, zatracając się w pogoni za perfekcją i uznaniem w końcu pogodziłam się ze śmiercią matki i ty, że dość szybko została zastąpiona. Z mojego życia znikła najważniejsza osoba, jedyna, dla której niezależnie od tego kim bym była i co bym robiła, byłam idealna. Zamiast tego zyskałam kolejne oczekiwania, kolejny wizerunek, który musiałam utrzymywać. Kolejne ambicje i oschłość. Wtedy zbliżyłam się do ojca. Musiał widzieć we mnie nadzieję, musiał być zadowolony z mojej pracy i wysiłku, jaki wkładałam w to, by być godną swojego mienia. Dostrzegał we mnie te cechy, które sam cenił. Siłę, ambicję, pragnienie potęgi, nieustępliwość, talent. A przede wszystkim brak strachu przed ciężką pracą. Zrozumiałam, że nigdy wszystko nie będzie przychodziło mi z równą łatwością, ale się nie poddawałam. Często pracowałam nawet trzy razy ciężej niż wszyscy inni, nierzadko by osiągnąć tylko wynik dobry - to dotyczyło głównie warzenia eliksirów i wszelkich pamięciówek. Miałam dobrą intuicję, myślałam logicznie - ale wszystko, co trzeba było zapamiętać ze szczegółami wymagało ode mnie godzin ciężkiej pracy. Poza tym, nigdy nie dopisywało mi szczęście. Dzięki temu, że zawsze wszystko szło tak źle, jak mogło pójść, nauczyłam się być przygotowaną na każdą okazję. Wiedziałam, że mogę liczyć tylko na siebie, chciałam więc być ze sobą szczera. Uspokoiłam się trochę, opanowałam gotującą się we mnie wieczną furię, którą po części zastąpił głęboki żal i rozczarowanie. Choć zostałam gorącą głową, zawsze starałam się nad sobą panować i wychodzić na chłodną, wyniosłą. Nigdy nie zdołałam się pozbawić swojego temperamentu, mimo godzin spędzonych nad płótnami albo w sali baletowej. Może wysiłki te psuł również fakt mojego wyżywania się w klubie pojedynków, albo agresywnej i niebezpiecznej gry w quidditcha? Nie mogłam jednak pozbawić się tej przyjemności, jaką niosła ze sobą wygrana.
Zaczęłam się skupiać głównie na sobie. Gdzieś tam, z tyłu głowy dalej miałam wszelkie karcące spojrzenia, które leżały u podstaw mojej osobowości. Wyrosłam na kogoś ambitnego i bezwzględnego, sprytnego, inteligentnego, dążącego do samodoskonałości, a jednocześnie pewnego siebie i żywiołowego. Kogoś, kogo zaczęła pociągać potęga. Nie władza, bo władza była odpowiedzialnością, a tę za wszelką cenę próbowałam odrzucić, a moc. I determinacja. Nie sądziłam, żeby kiedyś stanęło mi na drodze coś, co skutecznie powstrzyma mnie przed dążeniem do wyznaczonego na tę chwilę celu. Niebezpieczeństwo i adrenalina stały się czymś, co zaczęło niezdrowo mnie pociągać. Stałam się kimś, kim od zawsze aspirowałam, żeby być. Kimś kto wzbudza szacunek, gotowym na wszystko. Kimś godnym swojego imienia.


Choć wciąż nie mogę pozbyć się tego cichego głosu, szepczącego między moimi myślami.
To nie jest prawdziwa wolność.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry

Zorana Karamazova 1ERq90H
Zorana Karamazova Empty

PisanieRe: Zorana Karamazova   Zorana Karamazova EmptyNie Sie 21 2016, 14:06
Здравствуйте!

„Strachem i krwią, lecz zawsze u władzy.” Jak mocno dewiza Karamazovów wyryta jest w Twojej głowie, Zorano? Byłabyś w stanie poświęcić nauki matki i dobroć oraz delikatność, które Ci przekazała, by sięgnąć po tak kuszącą Cię potęgę? A może jednak nauczysz się równoważyć walczące w Tobie strony, by osiągnąć wymarzony cel? Pokaż mi, kim naprawdę jesteś.

Bonusy za kartę postaci

Po krótkim namyśle postanawiam przyznać Ci:
+ 5 punktów do fauny i flory przez wzgląd na Twoje wyjątkowe umiejętności;
+ 3 punkty do transfiguracji, bo i ona jest Ci całkiem bliska.

Jesteś niesamowitym graczem w quidditcha i w domu zapewne trenujesz na miotłach sprowadzanych z Zachodu. Dlatego, żeby olbrzymie rozmiary drzew, na których przychodzi latać uczniom Akademii, nie przeszkadzały Ci w trakcie meczów, na swoją miotłę nakładasz niewielki, skromnie haftowany w drobne ornamenty kocyk, dzięki któremu pozbywasz się wrażenia siedzenia na ogromnym konarze. To sprawia, że jesteś też nieco bardziej zwrotna. Uważaj jednak, by nikt nie dowiedział się o tym drobnym oszustwie.

Na zakończenie

Stworzona przez Ciebie karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz na start 300 punktów fabularnych do wykorzystania w punkcie Mistrza Gry. Możesz już bez przeszkód zacząć rozgrywkę na forum, lecz przed rozpoczęciem fabularnych przygód Twojej postaci prosimy o skrupulatne uzupełnienie pól w profilu. Warto również wnikliwie zapoznać się z tematami zamieszczonymi w dziale fabularnym. W razie jakichkolwiek wątpliwości, problemów lub sugestii odnośnie rozwoju naszej magicznej społeczności, zachęcamy do kontaktowania się z administracją forum. Życzymy wielu ciekawych rozgrywek w grze i przyjemnego spędzania z nami czasu!
Powrót do góry Go down
 
Zorana Karamazova
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Zorana Karamazova
» Alisa Karamazova
» „Nieprzyzwoite” to częstokroć tylko synonim „Niezwykłego” '96 [A. Karamazova x T. Baryshnikov]


Skocz do:  
Czarodzieje, którzy przeglądają ten temat:
Nie możesz odpowiadać w tematach
Napisz nowy tematSkocz do: