IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Koldovstoretz
Koldovstoretz




 

 Łaǔryš Tarsiuk

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Łaǔryš Tarsiuk

Łaǔryš Tarsiuk GlcHGuk

Orsza, Białoruś

półkrwi

wilkołak

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie
Łaǔryš Tarsiuk Empty

PisanieŁaǔryš Tarsiuk   Łaǔryš Tarsiuk EmptyPią Kwi 15 2016, 13:11

Меня зовут
Łaǔryš Bazylovich Tarsiuk

DATA URODZENIA
18.08.1979
NAZWISKO MATKI
Khomchyk
WIEK POSTACI
17 lat
MIEJSCE ZAMIESZKANIA
Orsza, Białoruś
STATUS KRWI
półkrwi
STAN MAJĄTKOWY
przeciętny
KLASA W KOLDOVSTORETZ
VIII
KORGORUSZ
Fenek


ALCHEMIA: 3
FAUNA I FLORA: 8
LECZNICTWO: 8
MAGIA KREATYWNA: 2
MAGIA ZAKAZANA: 0+5
OKULTYZM: 7
SIŁA FIZYCZNA: 12+3
TRANSFIGURACJA: 5+3
WIEDZA MAGICZNA: 12
ZAKLĘCIA I UROKI: 9
SZCZĘŚCIE: 6
TALENT: 3
Pełnia

Świta. Ptasie trele już od jakiegoś czasu wtórują nieustannie przewracanym stronicom opasłych ksiąg. Siedzi za nimi, jak pan na włościach – jeszcze mały, głowa ledwie wystaje poza ułożone w niebotycznych ilościach, ogromne sterty literatury, ale uparty jest jak stado wołów, przecież zapewnił rodziców, że nie zaśnie, póki nie znajdzie tego, co znaleźć chce. Nieważne, że wciąż mieszają mu się litery, że każde słowo brzmi, jak egzotyczne zaklęcie, że przeglądany tekst tworzy rozmazaną, ciemną plamę, z której ciężko wyłowić potrzebne informacje.

(cierpliwość skończyła ci się szybciej, niż przewidywałeś.)

Świta. W powietrzu roztacza się zapach gnijących liści i nieustępującego przymrozku. Sad jest cichszy, niż zazwyczaj, jakby leniwie snująca się nad ziemią mgła miała w sobie więcej magii niźli wszyscy Tarsiukowie razem wzięci. To możliwe? Wyciąga język, próbując jej posmakować – jakież to głupie. Z zażenowaniem i złością gryzie się w język, licząc że uda mu się go sobie odgryźć. Wszystko ma zapach, nie wszystko ma smak. A on wszystkiego musi próbować. Sam. Na sobie. Każda blizna ma własną historię, gdyby był choć trochę sentymentalny, może każda miałaby również swoje imię. Może kiedyś, gdy nadejdą lepsze czasy. Dłonią przeciera oczy, zostawiając na policzku brunatną smugę. To ciągle jeszcze dziecko. Prycha, słysząc matczyny głos dobiegający z kuchni. Już niedługo, już wie, gdzie szukać.

(lód skuł ci kości. najpierw czułeś to w koniuszkach palców. potem zaraza rozprzestrzeniła się w krwiobiegu. czekałeś, aż dosięgnie serca. tik-tak.)

Świta. Jeszcze jedna wakacyjna noc spędzona na bezowocnych poszukiwaniach. Gorzki smak porażki jest bardziej intensywny: sprawiając, że ma ochotę wyć ze złości, roznieść w pył znajdujący się wokół las – pełnia minęła nienaturalnie spokojnie, jakby znowu znajdował się w bezpiecznych ścianach domu, nie zaś na otwartej, należącej do wilkołaczej sfory przestrzeni. Co znowu zrobił nie tak? Czego zabrakło tym razem? Gdzie podziała się groza opowieści wysłuchiwanych nocą, kiedy za oknami szalała burza, a pokraczne sylwetki drzew wyłaniających się raz po raz przy każdym uderzeniu pioruna przywodziły na myśl hordy fantastycznych hybryd pilnujących gospodarstwa? Nie potrafi ruszyć się z miejsca, może nawet nie chce, nie wierząc, że to koniec aż na kolejny miesiąc. Kolejny miesiąc frustracji, nieustających poszukiwań, nadziei rozpalającej ogień w żyłach.

(tamtej nocy byłeś już tak blisko. sam sobie byłeś winien, woląc słyszeć trzask łamanych gałęzi – nie huk gruchotanych kości.)

Świta? Może, trudno powiedzieć. Oślepiający blask szpitalnych jarzeniówek rozmazuje wszystkie kształty. Jest ich dziesiątki, setki, tysiące. Wszystko wiruje w nieskończonej bieli, zlewa się, splata, wypłukuje każde skażenie – z każdego miejsca na ciele, z każdego stworzenia, z każdego przedmiotu, z każdej myśli. Zbiorowe katharsis tylko w jego głowie. Ekstatyczna euforia wypełniająca krwiobieg – sukces osiągnięty, nieistotne jakim kosztem. Chodziło o efekt, nie o skutki uboczne. W końcu nie ma niczego, z czym nie poradziłaby sobie magiczna medycyna. Fałsz. Wie, że jest. Wierzy, że to nie jego zmartwienie. To jedynie kilka wyszarpanych fragmentów ciała – żadnych urwanych kończyn – zaleczą się w ciągu miesięcy, zostawiając na pamiątkę parę blizn.

(masz porządnie nasrane w głowie.)

Przekleństwo? Nie. Błogosławieństwo? O tak.

(drapieżnik.)
(bestia.)
(wilk.)

Świta. Kurwa. Znowu nie zdąży wrócić na czas. Tik-tak. Tik-tak. Serce łomoce mu w klatce, gdy pospiesznie przegląda się w sklepowej witrynie, poprawiając kołnierz kurtki, ręką przeczesując jasne włosy – jak zawsze zostawione w nieładzie, poprzedniego dnia bezlitośnie potraktowane na odpierdol nożyczkami, bo już zaczynały włazić mu w oczy. Z zewnątrz wszystko wygląda w porządku, nawet źrenice wróciły do normy, a jedyną oznaką całonocnej zabawy ze skondensowaną esencją ruty jest ciągle przyspieszony puls. To od biegania, ciociu, wiesz, że próbuję utrzymać dobrą kondycję. Aż dziw, że nie dopadła go zołotucha – nieustanne kłamstwa już dawno powinny odbić się na jego zdrowiu. Może to wilkołacza odporność? Może głupi zawsze ma szczęście?


Nów

Zmierzcha. Nienawidzi tej pory. Czas zaczyna wlec się niemiłosiernie, rozciągając minuty, jakby wykonane były z nigdy niepękającej gumy. Myśli nie potrafią skupić się na konkretach, krążąc wokół wykonywanego zadania, zbaczając z wcześniej utartej ścieżki na bezdroża martwych wspomnień. Tych ma wcale sporo. Dwa plus jeden plus trzy plus dwa plus pięć i pół plus jeden. Cholera, nigdy nie był dobry w rachowaniu, nigdy nie miał ambicji, by zostać urzędniczym popychadłem, nigdy nie posiadał cierpliwości do wypełniania formularzy, ankiet, podań. Wszystko miało się dziać samo, bo tak chciał. Teraz chce, żeby wskazówka zawieszonego nad kominkiem zegara przesunęła się o pół godziny, wybijając wreszcie dwudziestą drugą. Chce popatrzeć na wysuwającą się z otworu nad tarczą kukułkę, krzywo kiwającą się na sprężynie. Chce uprzątnąć myśli.

(gryzie cię sumienie?)

Przecież go nie ma.

(czasem zapominasz, że jesteś również człowiekiem.)

Zmierzcha. To dziś. To całkiem dobry dzień. Bardzo dobry czas. Mógłby skraść serce. Dosłownie. Ktoś próbuje podać mu książkę, którą strącił, zarzucając nogi na stolik. Wrrr. Młody bez słowa kładzie tom na oparciu fotela, odchodząc ze skulonymi ramionami. Starają się go nie bać, to odważne, to w pewnym stopniu miłe, a potem robi jeden ze swoich głupich żartów i uciekają z podkulonymi ogonami, jakby nawet w ludzkiej formie potrafił rozerwać ich na strzępy. Może to jedynie ta pustka, którą widzą w jasnoniebieskich oczach, jakby uciekło z nich całe szczęście, jakby były oczami lalki tępo wpatrującymi się w przestrzeń przed sobą.

(wyjesz nieludzko,
bo ten dźwięk
zrodził się w twojej duszy.)

Zmierzcha. Jego oddech przecina lodowate powietrze, rozmywając się w nadciągających ciemnościach. Nie był tu tak długo. Od tamtego dnia. Wyciera nerwowo dłonie w spodnie – pomimo niskiej temperatury spociły mu się. Dom wygląda tak samo, jak go zostawił. Zostawili. Drzwi krzywo opierają się o ścianę, pozbawione jednego zawiasu, okno w jego sypialni zieje pustką, rozbite kawałki szyby wciąż leżą na zamarzniętej ziemi, choć na odłamkach już brak śladów krwi. To musiało dziać się szybko, nie pamięta. Pociera kciukiem kącik ust, nieświadomie odnajdując w pamięci ich smak. Mięso musiało być delikatne, mówili mu potem, z jaką łatwością ciała zostały rozszarpane. Mówili, że to wypadek; że to nie jego wina; że nie myślał jak człowiek, chociaż chciał się schronić w jedynym, bezpiecznym miejscu, jakie znał. Mówili, że będą mieli go pod stałą obserwacją. Ciągle tak mówią, grożą nawet, że jeśli nie zacznie nad sobą panować, przestaną tuszować jego wypadki. Oczywiście, nie będę, Szanowny Panie Gnoju. Słowa spływają po nim, jak po kaczce.

(spójrz w przeszłość.)
(spójrz w lustro.)
(nie uciekaj.)

Nie ma dokąd. Jak wtedy nie miał dokąd uciec. Chciał i nie chciał. Bał się i pragnął spełnić dziecięce fantazje. Zamknięty w magicznej klatce, w obcym domu, w obcym kraju, z obcym człowiekiem wilkołakiem, wierzył i nie wierzył. Wszystko mogło się udać, wszystko mogło się spierdolić. Wystarczyłaby chwila, nie uratowałyby go żadne pieniądze, modły, rytuały. Nie byłoby czego zbierać – nie zostałby po nim ślad. Fantastycznie było obserwować cały proces przemiany. Pierwsze ugryzienie, po którym przyszła fala niewyobrażalnego bólu. Dopiero wtedy naprawdę się wystraszył.

(w krwi zostałeś ponownie narodzony.)

Zapadła noc. Szkarłat malowniczo zdobił beżowe, wzorzyste tapety sypialni rodziców. Nie słyszał już porannych kłótni. Wywrócone białkami oczy nie patrzyły już z politowaniem i zawodem. Wreszcie stał się częścią swoich ulubionych opowieści. Wreszcie może nazywać się księciem z bajki. Przeklętym.
Właśnie mija czwarty rok.

(i znów przeszył cię dreszcz.)



Ostatnio zmieniony przez Łaǔryš Tarsiuk dnia Sro Maj 18 2016, 06:11, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry

Łaǔryš Tarsiuk 1ERq90H
Łaǔryš Tarsiuk Empty

PisanieRe: Łaǔryš Tarsiuk   Łaǔryš Tarsiuk EmptyPią Kwi 15 2016, 17:26
Здравствуйте!

Przepiękna karta, choć tak krótka, tak niewiele mówiąca. Chce się temu demonowi wejść pod te blond włosy i przeczytać jak książkę co w sobie ukrywa. Czy pośród rzeszy zlęknionych osób będziesz miał więcej wrogów, czy przyjaciół. Czy będziesz miał wrogów? Albo przyjaciół? Czekam na Twe fabularne posty z wielką ciekawością.

Bonusy za kartę postaci

Po namyśle głębokim postanawiam przydzielić Ci następujące punkty:
+5 punktów do magii zakazanej, której liznąłeś choćby z krwią
+3 punkty do tężyzny fizycznej, jak na wilkołaka przystało
+3 punkty do transfiguracji, bo z pewnością przemiana, gdy z tym nie walczysz, jest inna

Za wybitną kartę z przyjemnością wręczam Ci fiolkę płynnego srebra, z którego przecież nikt o zdrowych zmysłach - będący wilkołakiem - użytku by nie zrobił, jednak... jak tam z Twoimi zmysłami?
Poza tym, możliwe, że nie pamiętasz ale znalazłeś go kiedyś na pchlim targu. Sprzedawca wyglądał na podejrzanego gościa i bez słowa wcisnął Ci w rękę jadowity amulet z wilkołaczego kła dyndający na splecionym, dość długim rzemieniu. Nim zdążyłeś na niego nawet warknąć, zwinął swój kramik jednym zaklęciem i dosłownie przed Tobą uciekł.
Nie potrzebowałeś wiele, by rozpoznać, co to za przedmiot. Przecież wiesz, jak wyglądają Twoje własne zęby.

Na zakończenie

Stworzona przez Ciebie karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz na start 300 punktów fabularnych do wykorzystania w punkcie Mistrza Gry. Możesz już bez przeszkód zacząć rozgrywkę na forum, lecz przed rozpoczęciem fabularnych przygód Twojej postaci prosimy o skrupulatne uzupełnienie pól w profilu. Warto również wnikliwie zapoznać się z tematami zamieszczonymi w dziale fabularnym. W razie jakichkolwiek wątpliwości, problemów lub sugestii odnośnie rozwoju naszej magicznej społeczności, zachęcamy do kontaktowania się z administracją forum. Życzymy wielu ciekawych rozgrywek w grze i przyjemnego spędzania z nami czasu!
Powrót do góry Go down
 
Łaǔryš Tarsiuk
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Łaǔryš T.


Skocz do:  
Czarodzieje, którzy przeglądają ten temat:
Nie możesz odpowiadać w tematach
Napisz nowy tematSkocz do: