IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Koldovstoretz
Koldovstoretz




 

 Bruno Słowacki

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Bruno Słowacki

Bruno Słowacki FMClgys

Moskwa, Rosja

¾

27 lat

ubogi

nauczyciel języka polskiego
Bruno Słowacki Empty

PisanieBruno Słowacki   Bruno Słowacki EmptyPon Cze 13 2016, 20:58
Меня зовут
Bruno Słowacki



DATA URODZENIA: 4 września 1969 / NAZWISKO MATKI: Kuragin / WIEK: 27 lat
MIEJSCE ZAMIESZKANIA: Moskwa, Rosja / STATUS KRWI: 3/4
STAN MAJĄTKOWY: ubogi / ZAWÓD: nauczyciel języka polskiego / KORGORUSZ: buldog


ALCHEMIA: 8 / FAUNA I FLORA: 8 / LECZNICTWO: 8 / MAGIA KREATYWNA: 8
MAGIA ZAKAZANA: 0 / OKULTYZM: 8 / SIŁA: 10 / TRANSFIGURACJA: 25
WIEDZA MAGICZNA: 12 / ZAKLĘCIA I UROKI: 12 / SZCZĘŚCIE: 9 / TALENT: 9


Spójrz na niego. Niezliczony już raz jedzie tym pociągiem. Zna tę trasę lepiej niż własną kieszeń, wyrecytuje ci po kolei wszystkie stacje. Wie, że zaraz miniecie Tiumeń, przejedziecie przez centrum, chociaż nie będzie ono tak spektakularne jak w Moskwie. Ale dla niego będzie tak samo przyjazne jak wszędzie. Zna go praktycznie każdy pracujący na dworcu centralnym. Nie tylko tutaj, na wszystkich przystankach kolei transsyberyjskiej. Mimo to cieszy się z każdego przejechanego kilometra. Spójrz na niego. Siedzi przy oknie, na jednej dłoni opiera podbródek, drugą próbuje złapać świszczący wiatr, który ucieka od pociągu. Długie palce obracają się powoli, są brudne od tuszu, widzisz? Na jego twarzy kołacze się uśmiech. Jest szczęśliwy. Ktoś musi mu to odebrać.

Bruno nie powinien się urodzić. To nie było w dobrym smaku, że postanowił pojawić się na tym świecie. Jego nadejście okazało się niezwykle problematyczne. Nie mógł przecież zostać Kuraginem. Jednorazowy skok w bok Sonii nie mógł odbić się czkawką na nienagannej opinii rodu. Kobieta miała szczęście, że przyszły mąż kochał ją po prostu do szaleństwa. Widocznie urok Kuraginów nie jest historią zupełnie wyssaną z palca. Niemowlę przyszło na świat z dala od wścibskich oczu, jego pierwszy płacz oprócz matki usłyszała jedynie położona. Następnie mały chłopiec znalazł się pod drzwiami małej, zapuszczonej kawalerki, w której od dziewięciu miesięcy Arkady Słowacki rwał sobie włosy z głowy ze zmartwienia. Półkrwi czarodziej znający dotychczas Moskwę jedynie z dawnych lat nauki wciąż liczył, że zastanie w nich piękną kobietę, dla której porzucił dobrze prosperujący staż uzdrowiciela w Polsce. Tymczasem w jednej chwili okazało się, że został ojcem, a miłość jego życia przekreśla go kilkoma ruchami pióra. W pieluszkach, którymi owinięto chłopca znajdowała się kartka o treści: On nie jest Kuraginem, jest twój. Tylko. Można więc pomyśleć, że kobieta pozbyła się swojego pierworodnego syna bez specjalnych wyrzutów sumienia. Jednak, w jaki sposób wtedy wyjaśnić ściskany w małej, niemowlęcej piąstce łańcuszek. Na jego końcu znajdował się mały, kieszonkowy zegarek, który Arkady pamiętał bardzo dobrze. Wyznaczał on czas jego spotkań z ukochaną. Nowością było jednak zdjęcie wyjątkowo pięknej kobiety wciśnięte do środka. Zdjęcie Sonii.

Spójrz na tego małego chłopca. Niektórych konduktorów wciąż drażni jego obecność, ale większość przyzwyczaiła się do niego, a nawet polubiła. Bawi ich fakt jak chwiejnie porusza się po wagonach, z trudem walcząc o utrzymanie równowagi, gdy pociąg nieubłaganie mknie przed siebie. Jest nad wyraz spokojnym dzieckiem, co zdecydowanie działa na jego korzyść. Nie przeszkadza raczej pasażerom, nie wysiada z pociągu na stacjach, więc nie trzeba się bać, że odjadą bez niego. Niektórzy bardzo się cieszą, gdy ich dzieci znajdują zabawę z nim, jako fascynującą, przez co sami otrzymują chwilę ubłaganego spokoju. Wyróżnia się, gdy potrafi płynnie mówić po rosyjsku, a za moment rzucić coś po polsku. Spójrz na tego chłopca. Rośnie jak na drożdżach. Coraz pewniej biega pomiędzy wagonami. Od sypialnych po jadalne i z powrotem. Czuje się tu o wiele bardziej komfortowo niż w domu, w swoim łóżku. Tam brakuje mu tego jednostajnego dźwięku, nieustannego ruchu, obecności innych ludzi. Widzisz jak się uśmiecha, gdy któryś z pasażerów sadza go na siedzeniu obok siebie i coś opowiada? Jest szczęśliwy. Ktoś musi mu to odebrać.

Arkady wiedział, co czeka jego syna. Wiedział, że nadejdzie dzień, w którym nie będzie mógł dłużej bezkarnie spoglądać na lustrzane odbicie swojej ukochanej. Płynęła w nim przecież jego krew, jego i tej zakazanej rodziny, o której nigdy nie miał się dowiedzieć. Musiał w końcu wyznać swojemu pierworodnemu pilnie strzeżoną tajemnicę, o której nie wiedział żaden z mugoli, z którymi pracował. Musiał patrzyć jak w brązowych oczach Bruna pojawiają się łzy, jak spływają po policzkach, kiedy chłopiec dowiaduje się, że musi nastąpić kres jego podróży. Przystanek o nazwie szkoła z internatem ani trochę mu się nie podobał. Nie chciał tam być, nie chciał tam iść. Tam nic nie furkotało, nie stukało, ludzie nie zmieniali się regularnie z nielicznymi, cyklicznie powtarzającymi się wyjątkami. Jednak najbardziej nie podobał mu się fakt tego, kim okazał się być. Czarodziej? To niedorzeczne. Przecież kolei nie pomagały żadne czary, to czarny węgiel sprawiał, że koła przesuwały się dalej i dalej. Musiał niestety w końcu uwierzyć, że nie jest Alicją po drugiej stronie lustra, ale Brunem Słowackim, czarodziejem, chłopcem o obco brzmiącym nazwisku, którego ojczyzną był pociąg. Robił to dla ojca, który miał łzy dumy w oczach, gdy jego jedyny i pierworodny syn przekraczał właśnie, o ironio, lustro. Nie wiedział tylko jak bardzo chłopiec tam nie pasował. Nigdzie nie pasował do końca, bo nie był do końca kimś. Uśmiechnięty, pogodny, serdeczny, ale wciąż wycofany. Mówił po rosyjsku, ale jego akcent brzmiał obco, tak jak z kraju, w którym nigdy nie był. Zadzierał jednak głowę dumnie do góry, być może szlachetna krew burzyła się w jego żyłach za bardzo, aby dał wcisnąć się w kąt.

Spójrz tam. Siedzi w ostatniej ławce, prawie przytulony do ściany. Niewielu za nim przepada, siedzi więc sam. Z wyboru. Nie potrafił prosić się o przyjaźń, jeśli nikt nie chciał mu jej dać. W pociągu przysiadał się do niektórych ludzi, a kiedy nie chcieli jego towarzystwa – odchodził. Tam samo w szkole. Jednak ktoś się do niego dosiadł. Ona. Spójrz tam. Już nie siedzi sam, uśmiecha się znów tak szeroko, że jego policzki oscylują na granicy pęknięcia. Oczy błyszczą mu jak dwa reflektory. Ma ją, jest tylko jego, nie musi się dzielić. Są najlepszymi przyjaciółmi i Bruno już nie potrafi sobie wyobrazić jak było tu bez niej. Teraz oddycha pełną piersią, czerpie radość nawet z nauki. Jest szczęśliwy. Ktoś musi mu to odebrać.

Zakochał się. Czy może być ktoś lepszy do obdarowania uczuciem niż najbliższa sercu osoba? Niż przyjaciółka, rówieśniczka, ta, która rozumie cię najbardziej na świecie i potrafi, jako jedyna rozbawić tak mocno, że z kącików ust sączą się łzy? Cóż jednak z tego, gdy ta nie widzi w tobie kandydata na cokolwiek więcej. Nadal patrzy na ciebie tak samo, zachowuje się niezmiennie mimo upływu lat, chociaż twój głos nabrał głębi po mutacji, twoja wiedza na temat języków i innych krajów nie mieści się w głowach wielu innych, a transfiguracja nie ma przed tobą tajemnic. Chce ci się wyć, ale tylko, gdy jesteś sam. Przy niej jesteś niezmienny, dalej daje ci radość, otuchę. Poza tym nadal masz ojca. Arkady nadal jeździ przez całą Rosję i pomaga przeprawiać się ludziom z jednego końca kraju na drugi. Bruno każde wakacje spędza razem z nim, to jego miejsce. Poznał nawet pewną uroczą, pomarszczoną staruszkę, która jeździ regularnie tym samym kursem odwiedzić swe wnuczęta. Nie chce się do nich przeprowadzić, bo uparcie twierdzi, że starych drzew się nie przesadza. Poniekąd zaczął ją uznawać za swoją babcię, a podczas tych sześciodniowych podróży zdążyła opowiedzieć mu całą historię swojego życia. W wakacje przed ostatnim rokiem w Akademii niespodziewanie kobieta podarowała mu szczeniaka. Powiedziała, że psy to najwierniejsi przyjaciele. Nawet nie wiedziała jak wielką miała rację. Nigdy potem nie spotkał tej kobiety, ale poczuł dziwny obowiązek spisania jej historii. Pisał wcześniej już wiele, dłonie często brudził mu tusz, gdy stawiał dosyć pokraczne litery w zeszytach służących mu za dzienniki z niekończącej się podróży. Wtedy też, gdy pod nogami pałętał mu się mały szczeniak, za oknem przesuwał się niekończący obraz Syberii, a zęby przygryzały końcówkę pióra stwierdził, że przecież każda historia, którą usłyszał od pasażerów jest godna zapisania.

Spójrz. Nareszcie jest wolny, opuścił duszące go mury akademii. Tylko oznacza to też rozstanie, ona poszła swoją drogą, a Bruno z plączącym się pod nogami Romeo wrócił do pociągu. Nie wiedział, co innego może robić. Pisanie przecież nie mogło go utrzymać. Nie był jednak już małym chłopcem, nie mógł sobie tak bezkarnie podróżować. Zresztą ojciec patrzył na niego kręcąc nosem, nie chciał, żeby jego mały synek skończył jak on. Dla niego po raz kolejny wysiadł z pociągu, tym razem pragnąc przekazywać wiedzę. Najpierw musiał się tego nauczyć, chociaż siedzenie w kolejnej ławce było dla niego katorgą. Znów siedział w samotności, transfiguracja zresztą nie była taka popularna. Poza tym w Akademii nie było wolnego etatu. I wtedy poczuł ten impuls. Z torbą w ręce i psem na smyczy wsiadł do pociągu. Spójrz. Podróżuje, jest naprawdę wolny. Bycie synem konduktora transsyberyjskiego znacząco obniża koszty podróżowania. Pozwala mu pędzić tam gdzie tylko chce. Pisać od czasu do czasu, uczyć się języka, czasem ucząc innych w zamian. I tak zwiedził Węgry, Rumunię, zahaczył nawet o Paryż i Anglię. Ale przede wszystkim trafił tam gdzie chciał, do Polski. Do miejsca, którego należał tylko instynktownie aż w końcu naprawdę przekroczył próg. Towarzyszyło mu uczucie, jak gdyby wracał do domu po naprawdę długiej podróży. Jest szczęśliwy. Ktoś musi mu to odebrać.

Znał język bardzo dobrze, ale tam podszkolił go jeszcze lepiej. Znalazł sobie miejsce w jednej z czarodziejskich gazet. Wynajął mieszkanie, Romeo wiernie grzał mu kolana w samotne wieczory. Udało mu się zapomnieć, że uciekł przecież przed bolesną tęsknotą, przed wspomnieniem jej, które kroczyło za nim bez przerwy po skończeniu szkoły. Ale potem orzeł przyniósł wiadomość, że jego ojciec podupadł na zdrowiu i marzenie o statecznym życiu roztrzaskało się niczym butelka rzucona na bruk. Poczuł zresztą ukłucie winy, sam rozgościł się w kraju, który ojciec zostawił. Dla niego. Wyjechał więc, zabrał tabliczkę ze swoim nazwiskiem z biurka redakcji, spakował kartony pełne polskich książek i wrócił do domu. Posada nauczyciela transfiguracji nadal była zajęta, ale zwolniła się ta dla nauczyciela języka polskiego. Spójrz, od dwóch lat uczy. Spójrz, jego ojciec ma się już lepiej. A co ze szczęściem. Gdzie ono się podziało? Ktoś je odebrał?
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry

Bruno Słowacki 1ERq90H
Bruno Słowacki Empty

PisanieRe: Bruno Słowacki   Bruno Słowacki EmptyWto Cze 14 2016, 19:18
Здравствуйте!

Ach, jeszcze raz, jeszcze raz powiedz, poproś, by ktoś mu odebrał to szczęście, bo ma go za dużo. Niech się nim podzieli ze mną, mi zawsze go brakuje, chętnie trochę go od niego wezmę, nie będę sobie żałować. Niech szuka go wszędzie, w każdej chwili ulotnej, w każdym spojrzeniu, uśmiechu, cytrynowym ciastku, książce zostawionej pod drzwiami jego gabinet przez tajemniczego, dobrego duszka, niech się nim porządnie zachłyśnie, poczuje w każdym mięśniu, w każdej kości, w każdej żyle, bo nie zna dnia ani godziny, gdy przyjdzie stracić mu to, co najdroższe. Nie obiecuję, że nie przyłożę do tego ręki, chociaż życzę mu jak najlepiej.

Bonusy za kartę postaci

Po krótkim namyśle postanawiam przyznać Ci:
+ 3 punkty do okultyzmu,
+ 3 punkty do transfiguracji,
+ 4 punkty do szczęścia.

Posiadasz oczywiście Romea i mały, kieszonkowy zegarek. Jednak poza tym otrzymujesz ode mnie magiczny brulion. Jest oprawiony w szmaragdową skórę i wygląda na dość stary, znalazłeś go swojego czasu podczas jednej z podróży i przez dłuższy czas nie zdawałeś sobie sprawy z jego niezwykłych właściwości. Wystarczy bowiem, byś dotknął różdżką jego stron, a zaraz zacznie być spisywane na nich to, o czym właśnie mylisz. Dzięki temu możesz przechowywać w nim niezliczoną ilość podróżniczych wspomnień, jednocześnie każde zachowując w swojej głowie.

Na zakończenie

Stworzona przez Ciebie karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz na start 800 punktów fabularnych do wykorzystania w punkcie Mistrza Gry. Możesz już bez przeszkód zacząć rozgrywkę na forum, lecz przed rozpoczęciem fabularnych przygód Twojej postaci prosimy o skrupulatne uzupełnienie pól w profilu. Warto również wnikliwie zapoznać się z tematami zamieszczonymi w dziale fabularnym. W razie jakichkolwiek wątpliwości, problemów lub sugestii odnośnie rozwoju naszej magicznej społeczności, zachęcamy do kontaktowania się z administracją forum. Życzymy wielu ciekawych rozgrywek w grze i przyjemnego spędzania z nami czasu!
Powrót do góry Go down
 
Bruno Słowacki
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» bruno


Skocz do:  
Czarodzieje, którzy przeglądają ten temat:
Nie możesz odpowiadać w tematach
Napisz nowy tematSkocz do: