IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Koldovstoretz
Koldovstoretz




 

 Niektóre prawdy nie chcą pozostać ukryte [Sierpień '96 z Vasilim]

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Veroshka Vasilchenko

Niektóre prawdy nie chcą pozostać ukryte [Sierpień '96 z Vasilim] 4ce73671b4b7c860cf7f98fe69dea5fc

Kijów, Ukraina

błękitna

cień

18 lat

VIII klasa

bogaty
Niektóre prawdy nie chcą pozostać ukryte [Sierpień '96 z Vasilim] Empty

PisanieNiektóre prawdy nie chcą pozostać ukryte [Sierpień '96 z Vasilim]   Niektóre prawdy nie chcą pozostać ukryte [Sierpień '96 z Vasilim] EmptySro Maj 04 2016, 00:24
Sierpień 1996
Bankiet w ramach Wernisażu
Pewnej Znanej Osobistości

Co za potworna godzina. Piąta po południu.
Wymyka się. Z ram konwenansów, stykających się ze sobą brzęków wypełnionych winem kieliszków. Obmywa twarz z tony sztucznych uśmiechów przyklejanych do lica za każdym razem, gdy staje przed kolejnym, ponoć wybitnym, obrazem Artysty. Przyjaciela rodziny. Wręcz wypadało czuć się zobowiązaną do przestąpienia progu Galerii. Wzrok przenika przez płótna, błądzi zagubiony po całej powierzchni sali, ślizgając się po szlacheckich twarzach, niekiedy na dłużej zatrzymując się na plamach zieleni stanowiących cząstkę namacalnych wyobrażeń twórcy. Nie dostrzega ich kształtów, liczy się sam odcień. Kolor natury, uparcie przypominający o tym, że to właśnie na jej łonie najbardziej pragnęłaby się teraz znaleźć. Dzisiaj nie może nawet pocieszać się myślą, że w końcu przyjdzie pora na tańce.
Jeden. Szuka wzrokiem miejsca, na które mogłaby odstawić pusty kieliszek. Dwa. Wydyma policzki, splatając za sobą dłonie i dyskretnie wycofując się w stronę drzwi, prowadzących w stronę wyludnionych korytarzy. Trzy. Czuje jak serce podchodzi jej do gardła, bo nogi chciałyby ratować się natychmiastową ucieczką, a przecież w głowie dudni myśl, że nie może sobie na to pozwolić. Liczy się dyskrecja. Cztery. Oddycha z ulgą, bo los daje jej w końcu szansę zatopienia się w cichych korytarzach Galerii.
Ściana przyjemnie chłodzi odsłonięte plecy, bo Veroshka przylgnęła do niej tak gwałtownie, jakby chciała stopić się z jej gładką powierzchnią. A to przecież zadanie co najmniej niemożliwe. Wręcz awykonalne. Feeria barw charakterystycznych dla rodu Vaschilenko nie pozwala o sobie zapomnieć - mimo wyszukanego kroju wieczornej sukni, ściśle przylegającej do każdego milimetra skóry, nie pozwalającego ciału zatopić się w pokładach delikatnego materiału, oplatającego ramiona, biodra i długie nogi tak często wirujące w szaleńczym tańcu. Nikt jednak nie miałby wątpliwości, co do jej pochodzenia. Charakterystyczne rysy twarzy, ciemna karnacja i tak łatwo rozpoznawalny koloryt  lekkich tkanin.
Zaciska usta w wąską kreskę, lekko przymyka oczy i znowu rozważa w myślach wszystkie za i przeciw. Gołym okiem widać, jak bije się z myślami, gdy po czole przebiega cień, policzki przyoblekają się w lekki rumieniec. Skupienie sprawia, że do jej uszu nie doszedłby nawet nieco wyraźniejszy szmer.


Ostatnio zmieniony przez Veroshka Vasilchenko dnia Pią Maj 06 2016, 17:49, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down
Vasili Ilyasov


Petersburg

czysta

cień

35 lat

zamożny

nauczyciel transfiguracji / dorywczo szpieg, ale o tym ćśś
Niektóre prawdy nie chcą pozostać ukryte [Sierpień '96 z Vasilim] Empty

PisanieRe: Niektóre prawdy nie chcą pozostać ukryte [Sierpień '96 z Vasilim]   Niektóre prawdy nie chcą pozostać ukryte [Sierpień '96 z Vasilim] EmptyCzw Maj 05 2016, 09:08
Upijasz ostatni łyk wina z kryształowego kieliszka i bez zastanowienia sięgasz po następny, wypełniony czerwonym trunkiem idealnie do połowy. Stąpasz powoli po marmurowej posadzce, wypolerowanej tak dokładnie, że potrafisz ujrzeć w niej własne odbicie. Okrągła twarz, jasne, starannie przyczesane włosy i imponująca tiara z bukietem białych piór przy boku.
Widzisz czyjeś odbicie, bo przecież nie jesteś to ty. Nie śmiałbyś pojawić się tutaj pod własną twarzą; zbyt wiele spojrzeń by cię rozpoznało. Szczególnie oni, a byli tutaj; minąłeś ich bez słowa, posyłając łagodny uśmiech, całkowicie nieszczery, wyćwiczony specjalnie, by sprawiał wrażenie wprost przeciwne.
Dlaczego, tak właściwie, nie uśmiechnąłeś się szczerze? Nie chciałeś? Twoja pycha na to nie pozwoliła? Czy może duma ze swobody, jaką uzyskałeś zmieniając nazwisko dla podkreślenia, ze jesteś niezależny? Nadal kontynuujesz grę w udawanie; pewnego dnia zacząłeś wmawiać sobie, jak bardzo  nienawidzisz tych ludzi; odnosiłeś się o nich pogardą i całkowitym brakiem szacunku, na co przecież nie zasługiwali. Teraz jesteś tego w pełni świadomy; wyolbrzymiałeś wszystko, całe wielkie cierpienie, całe wylewane strumieniem żalu; sam siebie stawiałeś na najgorszej pozycji, pragnąc doznać Jego współczucia, jakiejś namiastki miłości i zrozumienia; po to, by traktował cię lepiej, niż naprawdę zasługiwałeś. Od samego początku kreowałeś wizję, która początkowo miała tylko i wyłącznie w Nim wzbudzić litość. Z czasem jednak wypchnąłeś rzeczywistość, zastępując ją wyimaginowaną alternatywą. Osiągnąłeś cel. Nie mógł cię sprawdzić, a jeszcze wtedy wierzył w każde twoje słowo. Oszukałeś sam siebie. Oszukałeś Go. Nie potrafił ci wybaczyć żadnego przekrętu, a poczyniłeś ich o wiele zbyt mnogo.
(...) Trzymasz kielich w ręce, delikatnie obracając nim pomiędzy palcami, obserwując jak cienka warstwa wina rozpływa się po bokach. Wychylasz się spod ciemnego kapelusza, wodząc wzrokiem po pełnej przepychu sali. Nie pasujesz tutaj; nie wtapiasz się w jej tło. Twojej uwagi nie przyciągają obrazy, a ludzie; pozwalasz myślom wędrować gdzieś pomiędzy tłumem, raz po raz przywołując wspomnienia, gdy tylko napotkasz znajomą parę oczu.
Odstawiasz na bok pusty kieliszek, żeby po chwili sięgnąć po kolejny; jeden za drugim, bez przerwy, zapominasz o umiarze. Kosztujesz namiastki życia, które mogło być twoje; co gdybyś tamtego dnia obrał inną ścieżkę, co gdybyś nie wyparł się własnej rodziny?
Podjąłeś decyzję już dawno temu. W głębi serca pozostałeś Karamazovem. A oni nigdy nie żałują dokonanych wyborów.
(...) Nie czujesz już smaku wina.
Stoisz po środku sali; wokół ciebie krążą ludzie, w kolorowym tańcu sukien i barw. Panuje zupełna cisza; martwe spojrzenie utkwiłeś w nicości, pozwalając chwili przepływać obok, równolegle. Zza okna wpada światło, zatrzymuje się na twej twarzy; oślepia cię, ale twoje oczy już dawno są ślepe. Zakłamanie. Przekręt. Kłamstwa, jedno po drugim; nie wiesz już, co realne, co nie. Twoja własna, chora wizja przysłoniła ci rzeczywistość.
To sen. Kolejny wytwór wybujałej wyobraźni, nad którą straciłeś kontrolę.
Kryształowy kielich rozsypuje się na tysiąc kawałków, szkło toczy się po marmurowej posadzce, błyszcząc jak krople deszczu na szybie rozświetlonej promieniami słońca.
To nie sen.
Przez salę przechodzi cichy szmer, wirujące kolory zwalniają; rozlane wino miesza się z krwią, powoli kapiącą z twojej dłoni.
Drzwi. Po lewej. Otwarte.
Uciekasz. Przepychasz się przez tłum, ukrywając twarz za kapeluszem. Nie zwracasz już na nic uwagi; na nic i na nikogo. Pragniesz znaleźć się daleko; chcesz zapomnieć, że ten incydent w ogóle miał miejsce. Ogarnia cię wstyd, straszliwy wstyd, pustoszący twoją dumę. Pogrążyłeś się w zamyśleniu tak, że zapomniałeś o otaczającym cię świecie; zupełnie jakby przestał istnieć. Ale on jest tam zawsze, nawet gdy chciałbyś, aby zniknął.
Wychodzisz na korytarz. Pusto. Opierasz się o ścianę i próbujesz uspokoić oddech. Powoli. Bez pośpiechu.
Nic się nie stało. Zaraz stąd wyjdziesz i to wszystko stanie się przeszłością, do której nie będziesz musiał wracać.
Odruchowo wycierasz dłoń w szatę. Jest czarna, nie będzie widać. Spoglądasz raz jeszcze na rękę; jest pokaleczona w wielu miejscach. Musiałeś go rozgnieść,  podświadomie znajdując ujście dla gniewu.
Z ran dalej wypływa szkarłatna ciecz. Widzisz to i dopiero teraz dochodzi do ciebie nieprzyjemna fala bólu, pulsującego na całej powierzchni dłoni.
Wtem coś odwraca twoją uwagę. Ktoś wyszedł z sali. Za tobą? Masz nadzieję, że nie. Nie chcesz, aby ktokolwiek cię teraz zobaczył. Nie możesz znieść, gdy ktoś widzi twoje chwile słabości.
Młoda dziewczyna w eleganckiej, wieczorowej sukni. Opiera się o ścianę i podobnie jak on, próbuje złapać oddech. Nie widzi go. Nie zwraca uwagi. On też nie powinien na nią patrzeć. Jednak dzieje się coś, czego nie potrafi zignorować. Zmieniła się. Nie jest już sobą. Albo dopiero teraz sobą się stała.
Stoisz bez ruchu wpatrując się w nią i zastanawiasz się, czy to możliwe żeby ona.. ona też?
Szkarłatna krew spływa po nadgarstku aż za mankiet koszuli, rozpływając się po jasnym materiale, pozostawiając za sobą dużą czerwoną plamę. Jękasz cicho, zaciskając pięść. Krew wypływa spomiędzy zaciśniętych palców, bezgłośnie upadając na ziemię.
Powrót do góry Go down
Veroshka Vasilchenko

Niektóre prawdy nie chcą pozostać ukryte [Sierpień '96 z Vasilim] 4ce73671b4b7c860cf7f98fe69dea5fc

Kijów, Ukraina

błękitna

cień

18 lat

VIII klasa

bogaty
Niektóre prawdy nie chcą pozostać ukryte [Sierpień '96 z Vasilim] Empty

PisanieRe: Niektóre prawdy nie chcą pozostać ukryte [Sierpień '96 z Vasilim]   Niektóre prawdy nie chcą pozostać ukryte [Sierpień '96 z Vasilim] EmptyPią Maj 06 2016, 15:04
Nie zwróciła uwagi na brzęk upadającego na gładką posadzkę kryształowego kieliszka. Choćby drobiny rozsypującego się na wszystkie strony szkła poraniły je stopy, przyjęłaby to w milczeniu, bez mrugnięcia okiem, zanurzona w rozpadzie własnych myśli, bo w takich chwilach jak ta - przesiąkniętych obcością i poczuciem braku przynależności, żadna z nich nie obierała dla siebie konkretnego kierunku. Wzrok więc nie padłby na kropelki krwi pojawiające się na kostkach, przebijające się przez wrażliwy naskórek, niczym głębinowy nurek zaburzający dotąd spokojną taflę wody, aby zaczerpnąć koniecznego do życia haustu powietrza. W szerszej perspektywie, w kontekście wyrywającego się do wolności serca, to wszystko wydawałoby się przecież tak mało istotne. Plama czerwonej cieczy mogła więc rozlewać się po pozbawionej nawet jednej smugi posadzce, jeszcze pogłębiając panującą w pomieszczeniu ciszę, gdy szybkie wymiany spojrzeń zagęszczały atmosferę, sprawiając, że powietrze stawało się coraz cięższe i cięższe.
Jednak jej szczupła sylwetka już dawno zniknęła za progiem.
Nie zdaje sobie sprawy, że rusza jakoby w czyjeś ślady, stawia stopy w miejscach, które chwilę wcześniej ktoś inny obierał na własne kroki. Świat jakby kurczy się, jego granice napierają coraz mocniej i mocniej, budując wokół niej niewidzialne mury, wyłączając zmysły. Nie wyczuwa więc niczyjej obecności, nic nie jest w stanie przyciągnąć do siebie jej uwagi, gdy w skupieniu przymyka oczy. W uszach brzęczy cisza, jakby ktoś spuścił ciężką kurtynę na wszystkie możliwe dźwięki. Żadnych szmerów dochodzących z sali, pokasływań, szeptów, kroków mogących odbijać się od ścian długiego korytarza, czy echa dochodzącego zza uchylonego tarasowego okna wychodzącego na ogrody. Faktura ściany już nie styka się - nie wyczuwalnie - z powierzchnią pleców, nawet węch odmawia posłuszeństwa, nie wyczuwa woni czerwonego wina, smugi wytrawnego zapachu pozostawionego nad górną wargą. To wszystko zapewnia jej przynajmniej coś na kształt atrapy tak potrzebnej jej w tym momencie koncentracji.
Wbrew pozorom nie ma wielkiego doświadczenia w byciu cieniem. Dotąd jej ćwiczenia ograniczały się do zgładzenia nagłych zmian, chęci nabrania umiejętności powstrzymania ich niezapowiedzianych wizyt - zupełnie, jakby wpychała do słoika jakiegoś irytującego insekta, muchę brzęczącą zbyt blisko ucha, czy komara pozostawiającego na skórze swędzący bąbel. A przecież i tak nie mogła przestać się drapać, a uczucie, jakim darzyła naturę nie pozwalało jej nawet krzywo spojrzeć na przyprawiającego o obrzydzenie robaka. Może tak samo było z jej dolegliwością? Może już nie potrafiła zaprzeczać? Czy to na pewno przekleństwo? Czy specjalnie hamowała w sobie świadomość, że dar ten jest czymś tak wielkim, że aż dla niektórych niewyobrażalnym? Może potrzebowała kogoś, kto wyciągnie do niej rękę. Nienazwanego przewodnika, pasterza. Mistrza. Kogoś, kto pomoże jej zmienić nastawienie.
Już nie ma ucieczki. Wyobraźnia płata jej figle. Ma wrażenie, że ktoś ciągnie ją za włosy. A te jedynie opadają coraz dłuższymi falami, docierając niemal do samej podłogi, nabierając przy tym zupełnie innego koloru, zaczynając wić się, a tworzące się blond loki wspinają się od samych końców aż po czubek głowy. Otwiera oczy, nagle, bez ostrzeżenia, posyłając w przestrzeń spojrzenie brązowych, a nie jak dotąd błękitnych, tęczówek. Twarz zaokrągla się, przy powiekach pojawiają się delikatne kurze łapki, w kącikach ust niewielkie dołeczki, znamiona wiecznego śmiechu. Wypuszcza z ust pokłady zgromadzonego w ciągu tych kilkudziesięciu sekund powietrza. Minuta pozbawiona oddechu, bo tak bardzo obawia się, że coś się nie uda.
Dzieło jednak nie zostało jeszcze ukończone. Sięga do małej torebki, którą tego dnia pożyczyła jej matka - tę o zdecydowanie większym dnie. Gorączkowo szuka różdżki w zgromadzonych w jej otchłaniach szpargałach. Istne lapidarium mało przydatnych przedmiotów!
Powrót do góry Go down
Niektóre prawdy nie chcą pozostać ukryte [Sierpień '96 z Vasilim] Empty

PisanieRe: Niektóre prawdy nie chcą pozostać ukryte [Sierpień '96 z Vasilim]   Niektóre prawdy nie chcą pozostać ukryte [Sierpień '96 z Vasilim] Empty
Powrót do góry Go down
 
Niektóre prawdy nie chcą pozostać ukryte [Sierpień '96 z Vasilim]
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Pył i rdza, sierpień '94 z Dolohovą
» Trudne początki {Walewski & Bregović} sierpień '96
» Dobra Samarytanka [ Zuzanna i Zosja, sierpień 1995]


Skocz do:  
Czarodzieje, którzy przeglądają ten temat:
Nie możesz odpowiadać w tematach
Napisz nowy tematSkocz do: