Agafia była pierwszym dzieckiem Ivana Igorevicha Kuragina i Anny z domu Gárdonyi . Urodziła się zdrowa, a poród przebiegł bez żadnych komplikacji nie zapowiadając jej
przekleństwa.
Problemy zaczęły się, gdy dziewczynka weszła w wiek, w którym talent magiczny zaczyna się objawiać. Na szczęście w okolicy wtedy nie było jej młodszego brata, ani matki noszącej w łonie drugiego syna, sam ojciec. Dumny tata postanowił pokazać jakąś ciekawą sztuczkę Agafce, kiedy zaklęcie z niewiadomych wtedy względów zmieniło swe właściwości i nie dość, że podpaliło dywan na ścianie to jeszcze pozbawiło ojca nogi. Biedny Ivan chodzi do tej pory z drewnianą protezą z braku zaufania do mugolskich wynalazków.
To dość nieprzyjemne w skutkach wydarzenie i parę robionych na szybko testów wykazało, że pierworodna jest obstaculusem. Jednakże Kuraginowie nie wyrzekają się tak łatwo swoich dzieci nawet, jeśli się ich wstydzą czy obawiają.
Przez dłuższy czas podejrzewali, że przypadek ich córki może być wynikiem klątwy – nie szczędzili więc pieniędzy na sprawdzenie tego w każdym aspekcie. Dziewczyna do tej pory pamięta jak do ich domu przychodzili dziwni ludzie machający przy niej wahadełkami tylko po to, by nic nie znaleźć i stwierdzić, że to głupota. I choć Agafia chciała wierzyć, że to wynik klątwy wraz z upływem czasu ta nadzieja z niej uciekła. Nikt nie odkrył przyczyny problemu.
Życie jednak biegło dalej a ruda arystokratka trafiła do Koldovstoretz, gdzie – ze względów bezpieczeństwa – uśpiono jej moce, zabrano różdżkę i uczono niczym charłaczkę, pozwalając jednak przebywać na wykładach i ćwiczeniach magicznych z normalnymi uczniami. Pozwoliło to córce Ivana w dużej mierze poznać nieźle teorię, jednakże praktyka… Z tym u niej zawsze było tragicznie, ale czy można oczekiwać mistrzostwa w czarach w jej sytuacji?
Agafia przez pierwsze lata nauki się tym nie zamartwiała – mogła unikać komentarzy złośliwców, którzy śmiali się ze słabszych uczniów, często udawało jej się uniknąć pisania esejów, a sama spędzała dużo czasu z błękitnokrwistymi dziećmi, które zbytnio wtedy nie przejmowały się jej ułomnością, a nieraz zazdrościły. W końcu dzieci Starszyzny musiały być najlepsze!
A ona nie musiała.
Kiedy miała piętnaście lat i zaczęli ją interesować chłopcy była pewna, że bez problemu znajdzie sobie męża – miała niezły posag, dla niektórych grzeszyła urodą, no i pochodziła z szanowanego rodu. Zawiodła się jednak, momentami w przykry sposób, przez co Kuraginowie jako ród stali jej się bliżsi niż wcześniej – w końcu oni jej nie odrzucili, nawet jeśli mieli problem z jej zaakceptowaniem.
Po skończeniu szkoły zaczęła staż w Awosce – ta gazeta może nie była spełnieniem jej marzeń, jednakże była idealna na początek kariery w mediach. No i pozwalała nieźle podnieść ocenę jej rodziny w oczach wszystkich – tu złagodziła plotkę dotyczącą wuja, tam mocniej obsmarowała jakiegoś Karamazova… Jej pozycja w rodzie też mocno się podniosła, w końcu zadbała o opinię Kuraginów i na coś się przydała.
W międzyczasie przez moment zainteresowała się światem mugolskim (w którym aż tak się nie wyróżniała), jednakże nie licząc paru rzeczy nie mogła się w nim odnaleźć – poszła więc w drugą stronę. Wyciągnęła dawno schowaną różdżkę i sprawdzała swoje możliwości. Wiedziała, że nic skomplikowanego jej nie wyjdzie, czuła jednak potrzebę odkrycia na co może sobie pozwolić bez ryzyka. Dzięki nie skakaniu na głęboką wodę udało jej się uniknąć większych strat w domu.
Poczucie samotności jednak jej nie minęło, więc po cichu rozglądała się za jakimś czystokrwistym czarodziejem. Który by nie chciał arystokratki za żonę? Toć to zbliżenie do jednego z najważniejszych rodów, pieniądze, władza, ustawienie się do końca życia! To jednak dla wielu najwyraźniej było za mało.
Widząc, że większość otoczenia w jakiś sposób jej się obawiało (w końcu mogła zakłócać czarowanie i doprowadzić do katastrofy) zaczęła szukać czegoś, co odwróciłoby jej uwagę od problemów towarzyskich. Pomysł na to przyszedł jej do głowy, kiedy odkryła, jakie rzeczy można podsłuchać zarówno wśród wysoko urodzonych, jak i w barach czy na ulicach. Jaki przyjemny strach może opanować ciało, kiedy śledzisz i upewniasz się, że ta właśnie rozmowa to idealny materiał na szkalujący artykuł. Po paru takich akcjach założyła biuro detektywistyczne widząc jak bardzo ten zawód łączy się z jej codzienną pracą – w końcu tu grzebanie w czyimś życiu, tam grzebanie w czyimś życiu …
No cóż, można powiedzieć, że zamiast od alkoholu uzależniła się od adrenaliny i pisania zawistnych tekstów.
Mając dwadzieścia pięć lat, prócz biura detektywistycznego i pisania dla Awoski, zaczęła bardziej polityczne artykuły sprzedawać redakcji Hostisa bez wyrzutów sumienia starając się je pisać tak, by pokazać Kuraginów i ich przyjaciół w pozytywnym świetle, a ich wrogów… Niekoniecznie. Najczęściej co najmniej trochę złym.
Agafia Kuragina na swoje życie nie narzeka, w sumie jest nawet udane. I tylko czasami, gdy numery już poszły do druku, rodzina ją pochwaliła za kolejną niby-obiektywną pochwałę, a ona rozwiązała wszystkie sprawy klientów myśli sobie, że w sumie ciągle jej czegoś brakuje w tym świecie. I to bardzo mocno. Tak mocno, że chyba byłaby gotowa porzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady, jeśli by było trzeba. Nawet, jeśli oznaczałoby to skandal, bo dostałaby to od mugola.
Akceptację. Pełną i bez żadnych warunków.