Ten perlisty śmiech zawsze wywoływał w człowieku niepokój, a to tylko ze względu na jedną osobę, która kiedyś przewinęła się w życiu Timona. Nie zagościła tam nawet na dłużej. Ale jej śmiech przyrównywany teraz do tego Marii, nadal dźwięczał w uszach, doprowadzając do istnego obłędu.
- Czy to nie trochę nieodpowiednie miejsce na takie rozmowy? Zresztą. Co by to zmieniło. Mówiłem Ci już. Pisałem. Jeszcze nie dotarłaś do prawdy? - Pokręcił w niedowierzaniu na jej zamotanie głową. Nie powinien aż tak dziewczyny idealizować. A jeśli w jej sercu czaił się podstępny wąż? - Lepiej mi powiedz co Cię trzyma przy takim zrzędliwym staruszku? Przepisał na Ciebie cały ten przybytek? - Ściszył głos, aby opuszczający pomieszczenie Jakov niczego nie usłyszał. Wstając od stolika podszedł bliżej Marysieńki okręcając sobie kilka pasm jej włosów wokół palców. Miękkie. Gdyby nie magia, może lepiłyby się od brudu, od kurzu który osadzał się na wiekowych posadzkach. I meblach. Podejrzewał, że gdzieś na górze musiały być rzeźbione w drewnie. Te drogie. Najdroższe. Które mimo kryzysu się uchowały. Ludzie zawsze je trzymali. Zostawiali do samego końca.
- A Twoje nazwisko? Skoroś się tak mojego uczepiła. Nie musisz tak oficjalnie. Przecież nie przyszedłem tu załatwiać z Tobą interesów. - Uśmiechnął się głupio. Lustrował ją spojrzeniem. W szczególności jedną z tych nóg na którą tak kulała. Wcześniej tego nie zauważał. - Co Ci się stało?