IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Koldovstoretz
Koldovstoretz




 

 Beso Sikvdili

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Beso Sikvdili

Beso Sikvdili ATa4OIV

Ambrolauri, Gruzja

półkrwi

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Werniks
Beso Sikvdili Empty

PisanieBeso Sikvdili   Beso Sikvdili EmptyNie Kwi 24 2016, 17:54
Меня зовут
Beso Gaiozevich Sikvdili



DATA URODZENIA: 26 marca 1979 / NAZWISKO MATKI: Skorajewna / WIEK: 17 lat
MIEJSCE ZAMIESZKANIA: Ambrolauri, Gruzja / STATUS KRWI: półkrwi
STAN MAJĄTKOWY: przeciętny / ROK NAUKI: VIII / KORGORUSZ: krogulec


ALCHEMIA: 13 / FAUNA I FLORA: 12 / LECZNICTWO: 12 / MAGIA KREATYWNA: 4
MAGIA ZAKAZANA: 0 / OKULTYZM: 4 / SIŁA: 7 / TRANSFIGURACJA: 8
WIEDZA MAGICZNA: 5 / ZAKLĘCIA I UROKI: 8 / SZCZĘŚCIE: 2 / TALENT: 7


Kiedyś spytałem matki, jaki jest sens życia. Uśmiechnęła się do mnie, a potem odgarnęła mi przydługie włosy z twarzy. Już dawno temu pokłóciłem się z nożyczkami, uznałem, że chcę mieć takie same jak mamusia. Długie, blond, miękkie w dotyku, woalka, w której można bezpiecznie się ukryć przed wszystkimi i wszystkim. Mama odpowiedziała mi nie przestając się uśmiechać.
- Beso, życie ma taki sens, jaki sam mu nadasz. – I właśnie tego się trzymam.

Mam na imię Beso, po dziadku. Mama mówi, że po hiszpańsku oznacza to pocałunek. Podoba mi się. Jest to jedno z moich najsilniejszych wspomnień z dzieciństwa. Buziaki, które składała na mojej blond głowie, czole czy nosie. Tata zawsze śmiał się, że kiedyś zacałuje mnie na śmierć. Nic nie mógł jednak poradzić na fakt mojego zżycia się z matką. Moją starszą siostrę zawsze ciągnęło do niego, a mnie właśnie do niej. Co wcale nie oznacza, że już jako mały chłopiec nie lubiłem chodzić za nim krok w krok. Uwielbiałem. Cierpliwie dreptałem za nim niczym pomniejszony cień, kiedy doglądał swoich ukochanych winorośli. To miejsce sprawiało, że nasz dom pośrodku niczego stawał się rajem. Uwięzieni wśród wszędobylskiej zieleni jesteśmy po prostu wolni. Zapach winnych krzewów budził mnie co rano od dnia urodzenia do dnia pójść do Akademii. Nie chciałem tam pójść.

- Mama jest magiczką – mówię. Nie podoba mi się to słowo, brzmi obco, tajemniczo. Kryje coś w sobie, a ja nie wiem, czy chcę wiedzieć co.
- Czarodziejką Beso, czarodziejką. Tak samo jak ja i ty – poprawia mnie siostra zniecierpliwionym tonem. Chyba wszystkie siostry na świecie zwracają się tak do swoich braci. Ona nigdy nie była wyjątkiem.
- A tata? – pytam rozglądając się po twarzach rodziców z wyrazem niepewności. Pan Sikvdili nigdy się nie denerwuje, jego opalona słońcem twarz zawsze wyraża coś na kształt zadowolenia, uśmiechu. Jak gdyby nigdy nie musiał martwić się czy plony będą wystarczające albo czy zimą uda mu się dotrzeć z naszego końca świata do centrum miasteczka na zakupy. Tym razem jego twarz nadal pozostaje taka sama. Kiedy klepie się po kolanie posłusznie drepczę w jego kierunku i sadowię się na ojcowskiej nodze. Poprawia mi włosy, nigdy nie popierał ich niesfornej długości, ale mama zdołała go jakoś do nich przekonać.
- Nie umiem czarować, ale potrafię sprawić, że z nasionka wyrośnie piękna winorośl, której owoce staną się wspaniałym winem. To też jest magia.  – Uwierzyłem mu. Zresztą przecież to była prawda.

Jednak zanim doszło do tej rozmowy już wiedziałem, że jest coś ze mną nie tak. Kiedy mama uczyła czytać moją siostrą a tata był zajęty pracą w winnicy siadałem przed lustrem. Lustro wisiało na piętrze w korytarzu. Miało cienką złotą ramę, taką samą jak kolor moich włosów. Włosów które potrafiłem poruszać. Wbrew wszystkiemu kosmyki potrafiły unosić się frywolnie do góry, aby później opaść ot tak, bez powodu. Nie rozumiałem wtedy tego, nie wiedziałem, że to magia. Powiedziałem o tym mamusi zanim mi o tym powiedziano. Zdziwiła się, ale zaraz szybko się uśmiechnęła. Zrobiliśmy wtedy z tego naszą małą tajemnicę.Przyrzekliśmy sobie, że nikomu o tym nic nie powiemy, łapiąc się za małe palce. To był nasz gest.

Chociaż nie do końca. Tak samo robiłem z siostrą, gdy składaliśmy sobie jakąś tajną obietnicę. Chociaż jest tylko rok starsza to zawsze traktowała mnie jak o wiele młodszego braciszka. Nie przeszkadzało mi to. Zwłaszcza, gdy chodziła ze mną na spacery po okolicy mocno ściskając za rękę i opowiadając historie. Miała najpiękniejszy głos na świecie oraz najbogatszą wyobraźnię. To dzięki jej opowieściom postanowiłem jako siedmiolatek poświęcić uwagę wiszącemu na ścianie pudełku. Wcześniej niezbyt mnie interesowało, wiedziałem tylko, że tata zdejmuje je czasem z haczyka i siada z nim na werandzie. Dopiero po pewnym czasie odkryłem właściwości gitary. Tata siedząc na schodach do domu w świetle zachodzącego słońca grał. Właściwie opowiadał. Dokładnie takie same historie, jakie moja siostra, ale bez pomocy słów. Czyste dźwięki imitowały różnorodne emocje. Gniew to ostre szarpnięcia, radość to szybkie i skoczne ruchy palców. Zapragnąłem nauczyć się tej sztuki, umieć opowiadać historie tak samo jak ona. Ojciec z dużą radością pomógł mi się nauczyć zaklinania słów w dźwięki. Na tyle, że zaciskając palce na gryfie pojechałem do akademii.

Wykonana z jasnego, najtańszego drewna gitara była moim talizmanem. Przypominała mi o dojrzewających w słońcu winoroślach i wieczorach przed kominkiem, gdy od cywilizacji dzieliła nas gruba pokrywa śniegu. Często wracałem myślami do tych wspomnień, kiedy nowa rzeczywistość mnie przytłaczała. Nie czułem się dobrze wśród tak dużego skupiska obcych, często rozwrzeszczanych, dzieciaków. Wychowany jedynie z siostrą, a kiedy poszła jako pierwsza do akademii bez towarzystwa innych rówieśników, nie umiałem odnaleźć się w tym miejscu. Szukałem wolności, zieleni. Tego samego uczucia, które dawały mi otwarte tereny Gruzji. Nie potrafiłem wyjść na tren wirydarza, bo miałem wrażenie, że ktoś zamyka mnie w klatce. Siostra próbowała mi jakoś pomóc, ale za bardzo nie umiała. Sama bardzo dobrze odnalazła się w tym miejscu, nie miała problemów z zawieraniem przyjaźni i lekcjami. Mnie samemu z silnym gruzińskim akcentem kładącym się na niezgrabny rosyjski trudniej było się porozumieć z innymi. Również z nauczycielami, co kładło się cieniem na moich ocenach.

- Musisz się przyłożyć do nauki, Beso – głos mamy nie jest ganiący, jest szczery, stwierdza fakt. Kiwam głową przyglądając się czubkom swoich okurzonych butów. Cały dzień pomagałem tacie w winnicy.
- Nie musisz być świetny we wszystkim. Wybierz przedmiot, który lubisz najbardziej i bądź z niego najlepszy, a reszta jakoś ci pójdzie, zobaczysz. – Miała rację, jak zwykle.

Poszedłem w ślady ojca, chciałem poznać rośliny, to jak działają i jaka magia wypycha je z ziemi. Dłonie i tak powoli pokrywały mi zgrubienia od gry na gitarze, więc praca w szklarni nie była mi niczym strasznym. Pokochałem hodowanie tego małego kawałka wolności. W dodatku szybko odkryłem, że tak jak z winogron powstaje wino tak z wielu roślin powstają eliksiry. Wsiąkłem w alchemię, zafascynowany jej działaniem i tajnikami, ale do osiągnięcia perfekcji brakowało mi cierpliwości. Nie potrafiłem zbyt długo siedzieć w ciszy i skupieniu, żmudne odmierzanie ingrediencji nużyło mnie po pewnym czasie. W mojej głowie cały czas grała muzyka, wszystko miało swój dźwięk. Łyżka uderzająca o brzegi kociołka, zgrzyt szklanych manierek po stole, jęknięcie wagi. To rodziło we mnie pomysły na kolejne melodie. Im starszy byłem tym więcej marginesów było zapisanych chwytami, które chciałem zagrać. Nie tylko w książkach do alchemii. We wszystkich.

Przyciągnęło to do mnie kogoś. Zupełnie przypadkiem zderzyłem się z podobną, ale nie taką samą duszą. On też zdobił brzegi stron, ale przy pomocy rysunków. Tak często jak ja uciekał myślami w świat marzeń, więc nauczyciele często łączyli nas w parę. Byliśmy wtedy mniej szkodliwi. Jednak dla odmiany on nie miał problemu z komunikacją z innymi, kiedy był już z powrotem w swoim ciele. Co jednocześnie wpakowywało go w wiele kłopotów, a tym samym wiecznie włóczącego się zanim mnie. Przez niego zainteresowałem się magią leczniczą.

- Mógłbyś przestać wpadać w kłopoty – mruczę zakładając mu opatrunek na opuchnięty nadgarstek.
- Myślisz, że to moja wina? Przecież wlecze się za mną sama śmierć. – Cóż, trzeba mu oddać sprawiedliwość. Tak mam na nazwisko.


Ostatnio zmieniony przez Beso Sikvdili dnia Sob Lip 16 2016, 14:38, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry

Beso Sikvdili 1ERq90H
Beso Sikvdili Empty

PisanieRe: Beso Sikvdili   Beso Sikvdili EmptyCzw Kwi 28 2016, 22:41
Здравствуйте!

Beso z pewnością jest... specjalny. Tak, to chyba najlepsze słowo, którym można go opisać. Sposób w jaki wykonana została Karta jedynie to podkreśla. Niech spełni swe marzenia, a może i odkryje coś nowego? Odważy się zaryzykować, nie obierze ojcowskiej ścieżki, wytyczy własną!? Czegokolwiek by nie wybrał, zapewne będzie to warte przeczytania!

Bonusy za kartę postaci

Jako wielki miłośnik roślin otrzymujesz +2 pkt do fauny i flory. +3 pkt do alchemii dostajesz, żeby mikstury dobrze się warzyły. Na koniec +2 pkt do lecznictwa, abyś nie odstawał za bardzo od swego przyjaciela.

Mój prezent dla Ciebie jest dość prosty, ale sądzę, że okaże się przydatny oraz dobrze będzie Ci służył. Zaczarowany grzebień wygląda jak... cóż, drewniany grzebień, zaskoczenie, prawda? Nie jest ani fikuśny, tym bardziej nie stylowy, lecz jaką ma moc! Przejedź nim po włosach, a żaden kołtun mu się nie oprze! Dodatkowo wbudowaną ma funkcję zmiany koloru włosów, bo w sumie czemu nie? Ach, najważniejsze, nie elektryzuje tych twoich kudłów!
Dostajesz również najzwyczajniejszą w świecie gitarę, na której do woli możesz brzdąkać!

Na zakończenie

Stworzona przez Ciebie karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz na start 300 punktów fabularnych do wykorzystania w punkcie Mistrza Gry. Możesz już bez przeszkód zacząć rozgrywkę na forum, lecz przed rozpoczęciem fabularnych przygód Twojej postaci prosimy o skrupulatne uzupełnienie pól w profilu. Warto również wnikliwie zapoznać się z tematami zamieszczonymi w dziale fabularnym. W razie jakichkolwiek wątpliwości, problemów lub sugestii odnośnie rozwoju naszej magicznej społeczności, zachęcamy do kontaktowania się z administracją forum. Życzymy wielu ciekawych rozgrywek w grze i przyjemnego spędzania z nami czasu!
Powrót do góry Go down
 
Beso Sikvdili
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Czy mnie wydasz? [Vasilija Maksimović & Beso Sikvdili, kwiecień 1996]
» Berta Sikvdili


Skocz do:  
Czarodzieje, którzy przeglądają ten temat:
Nie możesz odpowiadać w tematach
Napisz nowy tematSkocz do: