|
| | |
Portret Piotra Wielkiego Nie Kwi 03 2016, 22:36 | | |
Portret Piotra Wielkiego Skromne malowidło przedstawiającego młodego cara Rosji z czasów, kiedy ten uczęszczał do Akademii Koldovstoretz. Nie do końca znana jest historia pochodzenia obrazu, a najpopularniejsza teoria głośni, że został namalowany przez jednego z uczniów, rówieśnika młodego królewicza. Na twarzy około piętnastoletniego Piotra maluje się niewinny uśmieszek, a wprawne oko dostrzeże delikatny, pierwszy zarost, który przyprószył jego młodzieńczą twarz. Chłopak od czasu do czasu zgarnia ciemnego, niesfornego loka opadającego na jego piwne, bystre oczy; z rzadka przemawia także do przechodniów czy uczniów, którzy postanowili przysiąść na prostej ławce ustawionej tuż pod obrazem. Zwykle ucisza jedynie zbyt głośne rozmowy, przypominając o wadze zdobywania wiedzy i opiewając chwałą Akademię Koldovstoretz. |
| | | |
Belgrad, Jugosławia. W roku szkolnym Akademia Koldovstoretz błękitna 28 lat przeciętny Nauczyciel zaklęć praktycznych
Re: Portret Piotra Wielkiego Wto Cze 07 2016, 23:34 | | |
Gdyby rok temu ktoś powiedział Draganowi, że powróci po latach do szkoły i powróci jako nauczyciel, uznałby że ten ktoś był kompletnie pijany albo niespełna rozumu. Wówczas czuł się świetnie w roli Milicjanta. Lubił swoją pracę. Nie dało się dłużej ignorować faktu, że z Milicją nie wszystko było w porządku. Coś się w niej zaczynało psuć. Tradycyjnie psucie rozpoczęło się od strony głowy. Od wyższych struktur. Pomimo tych mankamentów i innych niedogodności, przykładał się do roboty. Czerpał z niej pewną satysfakcję. Do nauczania go nie ciągnęło. A jednak. Wylądował na nauczycielskiej posadzie. Los bywał przewrotny. Pozostało mu dostosować się do nowej rzeczywistości. Do tego, że tabun smarka.... kochanych dzieciaczków, znaczy się, tytułuje go panem profesorem. Że kochane dzieciaczki muszą uczyć się nowych zaklęć i to on ma wbić im wiedzę oraz umiejętności do głów. Nic nie szkodzi, że wśród chętnych do nauki, trafiali się również uczniowie leniwi i tępi. Przed końcem roku szkolnego musieli opanować wszystko co wymagał od nich program nauczania. W przeciwnym wypadku delikwent przechodził na wyższy poziom kształcenia i obrywał mocną burę od rodziców. A wraz z nim obrywał nauczyciel. Niektórym rodzicom zdawało się, że nauczyciele byli cudotwórcami. Posiadali moc zmieniania każdego próżniaka w małego mistrza alchemii, zaklęć czy czego tam jeszcze. Gdy odkrywali, że któryś nauczyciel taką mocą nie dysponował, z góry spisywali go na straty i żądali wymienienia go na prawdziwego cudotwórcę. Po pierwszym tygodniu nauczania młodszych klas, szacunek Dragana do swoich dawnych profesorów znacząco wzrósł. Wyuczenie takiego łobuziaka jak on musiało być nie lada wyczynem. Skąd czerpali do takich wyczynów pokłady cierpliwości i energii? Dragan dałby wiele, żeby się tego dowiedzieć. Wędrowanie po szkolnych korytarzach, odwiedzanie sal rozbudzało w nim wspomnienia. O, na przykład w zagraconym schowku na miotły oraz inne akcesoria, próbował z kolegami założyć hodowlę myszy. Parę sztuk im uciekło i rozbiegło po piętrze. Przez kolejne dni gryzonie siały terror wśród strachliwych uczennic. Woźny w końcu wytropił miejsce ich małej hodowli. Myszy wylądowały na podwórku, zaś schowek zamknięty na kłódkę i zabezpieczony zaklęciem. Ech, to były czasy. Pogrążony w myślach Dragan przysiadł na ławeczce ustawionej pod portretem Piotra I. Jego obecność zdawała się nie przeszkadzać młodszemu wcieleniu cara Rosji. Nadal uśmiechał się tak jak uśmiechał się zwykle. Słodko i niewinnie. Bystre piwne oczy odpowiadały śmiałym wejrzeniem na spojrzenie każdego, kto zatrzymywał się przy obrazie. Dobrze, że Piotrek nie nabrał zwyczaju wygłaszania frazesów o edukacji w Koldovstoretz. Popsułoby to efekt. Przestałby wyglądać na niewinnego i śmiałego. Upodobniłby się do nakręcanej pacynki automatycznie wypowiadającej narzucone kwestie. Przyszły car milczał, dzięki czemu Dragan mógł spokojnie zaczekać na pojawienie się starego kolegi. Podjęcie pracy w Akademii miało jeszcze jedną zaletę. Albo wadę. To zależało o kim była mowa. Mianowicie: natknął się na osoby z którymi utrzymywał rzadkie kontakty. Tudzież takie, które kiedyś znał i nie oczekiwał, że uda mu się je ponownie spotkać w takim miejscu. W szkole. |
| | | |
Petersburg, Rosja ¾ 35 lat bogaty uzdrowiciel szkolny
Re: Portret Piotra Wielkiego Sro Cze 08 2016, 00:09 | | |
Z tego, co wciąż nader żywo pamiętam o Draganie z czasów, gdy latałem z jego składem, to i ja bym nie pomyślał, że zawita z powrotem w Akademii. Owszem, wypowiadał się z niejaką nostalgią o swoich wybrykach albo wybitnych osiągnięciach, jak to każdy, ale niemal wszystko, co nie było zabawnymi wspomnieniami przemawiało przeciwko niemu jako kandydatowi na nauczyciela. Ze mną było inaczej - uzdrowiciel żeby leczyć młodzież nie musi być pedagogiem, nie ma udziału w wychowywaniu nowych pokoleń czarodziejów. Lekarz jest tylko narzędziem, ma szybko i sprawnie uśmierzać ból, który sam w sobie pełni dydaktyczną rolę. Dobrze zdążyłem się już o tym przekonać na własnej skórze, gdy nie do końca przemyślane decyzje kończyły się bliznami, tygodniami w łóżku, podtrzymywany stelażami i gipsem. Prawdopodobieństwo popełnienia grzechu lekkomyślności po takiej przygodzie drastycznie malało. Jednak nawet bez dodatkowego obowiązku odbywania szkoleń z zakresu pedagogiki, zdaje się, że mnie bliżej było do szkolnych murów. W końcu nawet gdy sam byłem uczniem krążyły po szkole takie plotki, że to ci najcichsi, najgorsze kujony wracają uczyć i mścić się na młodych za to, że są młodzi. Mało we mnie teraz mściwości, na pewno nie wobec tych najmłodszych, którzy najczęściej są moimi pacjentami, chociaż w czasach nastoletnich nie mogłem się pochwalić intensywnym życiem. Dni mijały mi według planu wyznaczonego rutyną i wysokimi wymaganiami, jakie przed przyszłymi stażystami stawiała Hotynka, zamiast myszy hodować po kryjomu, zdarzało mi się wysekcjonować jakąś z atlasem pod ręką - to najsławniejsza metoda trenowania pewnej ręki: nauczyć się najpierw działać na maleńkich strukturach; kiedy już udaje się wyekstrahować je bez uszkodzenia, można mieć pewność, że zabieg na człowieku przeprowadzi się precyzyjnie. Do najśmielszych wygłupów mogę chyba tylko zaliczyć picie piwa na wypadach do Petersburga, czasem szmuglowanie do dormitorium płyt z zachodnią muzyką. Dragan miałby większe używanie w tamtych czasach, na każdym kroku czyhał jakiś zakaz do złamania. I muzykę grali w knajpach lepszą, dzisiejsze syntezatory mnie nie przekonują. Święte słowa, bracie. To były czasy. - Czołem. - kiedy podchodzę do niego i wyciągam na powitanie rękę, nie jestem uzdrowicielem. Kitel został w gabinecie, przewieszony przez oparcie krzesła. Z tego, co wyczytałem w enigmatycznej notce od Pani Dyrektor, bardziej przyda się w tej sprawie doświadczenie detektywistyczne. Podobno któryś z bożątek to zauważył. Portret młodego cara szczególnie upodobał sobie je na towarzyszy rozmów i jego nagłe milczenie zaniepokoiło szkolnego pomocnika. Podniósł zatem raban, pozornie niepotrzebnie, ale po zadziwiających wynikach samozwańczej kontroli przeprowadzonej przez Domowego może faktycznie coś było na rzeczy. - Popatrz tylko. Miałem sam wyjaśnić, co się stało, ale wolałbym, żebyś rzucił na to okiem. Wyczarowuję światło na końcu różdżki i podtykam prosto pod oczy młodego cara. Przyglądam się bacznie, wyczekując odruchu źrenicznego. Nic. - Nie żyje. Jakby na dowód wskazuję wypatrzoną podczas pierwszych samodzielnych oględzin niewielką igiełkę zakończoną kolorowym piórkiem wbitą w skórę, wystającą tuż znad odsłoniętego obojczyka młodego dyktatora. |
| | | |
Re: Portret Piotra Wielkiego | | |
|
| | | | |
Similar topics | |
|
| Czarodzieje, którzy przeglądają ten temat: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
|
|
|