IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Koldovstoretz
Koldovstoretz




 

 Laura Dzierżyc

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Laura Dzierżyc

błękitna

15 lat

VI klasa

zamożny
Laura Dzierżyc Empty

PisanieLaura Dzierżyc   Laura Dzierżyc EmptyWto Cze 25 2019, 16:57
Меня зовут
Laura Dzierżyc



DATA URODZENIA: 23.07.1981 / NAZWISKO MATKI: nieznane Potocka / WIEK: 15 lat
MIEJSCE ZAMIESZKANIA: Kraków, Polska / STATUS KRWI: półkrwi błękitna
STAN MAJĄTKOWY: zamożna / ROK NAUKI: VI / KORGORUSZ: łasica


ALCHEMIA: 5 / FAUNA I FLORA: 3 / LECZNICTWO: 5  / MAGIA KREATYWNA: 7
MAGIA ZAKAZANA: 0 / OKULTYZM: 3 / SIŁA: 3 / TRANSFIGURACJA: 5
WIEDZA MAGICZNA: 5 / ZAKLĘCIA I UROKI: 7 / SZCZĘŚCIE: 7 / TALENT: 10


  Gdy budzę się rano, jestem jeszcze Laurą Dzierżyc.
  Nie wiem, kiedy właściwie zaczęłam się malować, ale wiem, że gdy ja już nosiłam pełny makijaż, moje koleżanki fantazjowały jeszcze o romansach, których doświadczą, gdy dorosną. Te odważniejsze, bardziej pewne swojej pozycji patrzyły na mnie i pytały, po co mi to, a ja nie umiałam odpowiedzieć. Nadal nie jestem w stanie. Jestem ładna, ale wy też – jak to ma wystarczyć? Nie chcę waszej śmiesznej bańki wmawiania sobie urody, którą dostrzec można dopiero w wyjątkowych chwilach; uroda powinna olśniewać, powalać na kolana, umożliwiać przekonanie do siebie każdego.
  Kiedyś w teatrze nosiliśmy maski. Gdy nadchodzi lato,  ja zakładam makijaż, drogie sukienki, w których poruszam się bez problemu, a potem schodzę na dół, na śniadanie. Anna Dzierżyc z domu Potocka spogląda na mnie znad gazety, popijając powoli sok pomarańczowy, i wiem, że przez te kilkanaście minut naszego wspólnego śniadania ona też nabiera się na to, że jestem jej córką. Dla mnie to nie jest żaden problem – zdołałam już oszukać cały świat, jakim więc problemem jestem ja sama? Uśmiecham się do niej i pytam, jak spała, udaję, że nie zauważam jej niechęci, krążę wokół tematów, których nie można dotykać, ale których dotknąć trzeba, żeby ktoś taki jak ona obdarzył cię choćby spojrzeniem.
  Śniadanie to dla mnie rozgrzewka. Mrugnąć do Anny i zapewnić, że wszystko jest w porządku, nikt nie dowie się o tym śmiesznym wyskoku jej męża, który sprawił, że piętnaście lat temu mogłam pojawić się w tym domu, albo na językach całej śmietanki towarzyskiej w Rosji. Ojca nie ma i nie próbuję już liczyć, kiedy ostatnim razem go widziałam. Nie ma potrzeby, w jego zachowaniu nie kryje się żaden wzorzec. Chciałabym wepchnąć go do tych żałosnych klamr i wykresów, które sama sobie tworzę w głowie, musiałabym dac mu kwestię, która podsumuje całe nasze oddzielne życie, a tej kwestii nie ma. Ojciec nie jest bohaterem tej sztuki, jest zaledwie jednym z rekwizytów, który ma podkreślić dramatyzm i tragedię.
  Mam to w dupie, tak szczerze mówiąc. A może nie, inaczej – mam tego już wystarczająco dość, żeby mieć to w dupie. Dlatego uśmiecham się do Anny, jasnowłosego anioła, wręcz idealnej matki dla kogoś takiego jak ja, a potem, gdy w pomieszczeniu pojawia się też Łukasz, mierzwię mu włosy i pytam, co ciekawego robił ostatnio. On nie jest częścią tego sporu i nie chcę, by cierpiał, chociaż dobrze wiemy oboje (a raczej ja wiem, a on by wiedział, gdyby ktokolwiek poza Anną, ojcem i mną wiedział o mamie), że to ja mam przewalone bardziej niż prawdziwy syn Anny w tym domu.
  Gdy byłam młodsza, chciałam grać na scenie. Marzyłam o ucieczce i spełnieniu wszystkich tych dziwnych snów o wolności, o szaleństwie i zarabianiu tylko sztuką i odrobiną magii. Ale teraz jestem wystarczająco dorosła, żeby wiedzieć, że nigdzie nie ma wystarczająco dużej sceny, by doceniono mój performens. Nawet świat może nie wystarczyć, chociaż staram się jak mogę.
  Najtrudniej jest mi zimą i nie chodzi tu wcale o to, że nie ma wtedy wokół mnie ani Anny, ani ojca, ani kogokolwiek innego, kto wie, że istnieje potrzeba gry. Zima to czas zmęczenia, senności i braku energii na cokolwiek. Tęsknię wtedy za światem, w którym nie muszę stąpać po polu minowym, w którym jestem oceniana, ale nie zagrożona.
  Zima to szkoła, a szkoła to tylko ciąg cieni i kształtów, które wydają mi się prawdziwe, ale takie nie są. Gdy schodzę na śniadanie, nie zastaję żadnego stereotypowego dzieciaka, żadnej roli do odegrania. Oni są chaosem, a ja boję się chaosu. Wielu rzeczy się boję, ale chaosu najbardziej, bo on oznacza, że nie rozumiem otoczenia wokół mnie i nie potrafię ich kontrolować. Wchodzę więc do jadalni, patrzę na nich, uśmiecham się albo krzywię, robię to, co powinnam, marszczę barwi, mrużę oczy, zamykam je i otwieram, ale to nigdy nie pomaga w zrozumieniu. Jak mam rozumieć dzieci, które nie rozumieją siebie? Jak mam rozumieć siebie wśród nich? Moje miejsce powinno być jasno określone. Ich miejsca również powinny być jasno określone.
  Szkoła to jedna wielka walka o znalezienie swojego miejsca. Jesteśmy tam, głupie, zagubione dzieciaki i do tego stopnia nic nie wiemy, że wydaje nam się, że wiemy wszystko. Ja swoje znam, znam je już od dawna, ale dopóki wy nie zrobicie tego samego, jestem bezsilna.
  Chciałabym, żebyście mnie kochali. Waszego podziwu, zachwytu, szacunku i strachu – tego też bym chciała. Chciałabym być najlepsza, lepsza od was wszystkich, żeby pokazać wam, że oto jestem, Laura Dzierżyc, z moimi najlepszymi wynikami, osiągnięciami w sporcie i na scenie, patrzę na was z góry, chociaż nie mam nawet błękitnej krwi. Tego nie dowiecie się nigdy, ale ja będę wiedziała i wiecie co? Ta informacja sprawia, że chcę was zniszczyć i zdeptać. Tego nie da się zrobić inaczej, mogę po prostu wyprzedzić was wystarczająco, żebyście nie mieli nade mną już żadnej władzy.
  Gdy więc schodzę na śniadanie, to już nie jest rozgrzewka, ale prawdziwy mecz. Nie wiecie, czego chcecie od życia i czego chcecie ode mnie? To nie szkodzi, ja wiem doskonale i za was też mogę wiedzieć. Stanę się tym, kim chcecie, żebym była. Przebojową, popularną dziewczyną, dziwką z VI klasy, która nie zna swojego miejsca, aktywną członkinią Werniksu i świętą członkinią naszej quidditchowej drużyny, potem mogę być jeszcze waszą główną rywalką i najlepszą przyjaciółką, waszą pierwszą miłością i sennym marzeniem, uosobieniem wszystkiego, czym się brzydzicie, największą inspiracją, waszą zbrodnią i karą, chociaż głownie tym pierwszym.
  Może kiedyś, gdy jeszcze byłam dzieckiem, to nie było takie trudne. Ale teraz, gdy się budzę, odkrywam, że to nie przyjęcie setek różnych twarzy jest moim największym problemem. Przez sekundę utrzymuję jeszcze Laurę Dzierżyc, a potem nie wiem, czy to ona chce odejść, czy może ja nie potrafię mieć jej przy sobie. Trudno. Nie jest mi potrzebna.

Powrót do góry Go down
 
Laura Dzierżyc
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Czarodzieje, którzy przeglądają ten temat:
Nie możesz odpowiadać w tematach
Napisz nowy tematSkocz do: