IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Koldovstoretz
Koldovstoretz




 

 Oddział medyczny

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
Uliana Gárdonyi

Oddział medyczny - Page 2 Tumblr_o79wpuEtE81uw037to1_500

Budapeszt, Węgry

błękitna

18 lat

IX klasa

bogaty

Komitet Dyscyplinarny, Panacea, Werniks
Oddział medyczny - Page 2 Empty

PisanieRe: Oddział medyczny   Oddział medyczny - Page 2 EmptySro Maj 25 2016, 10:48
Zamykam buzię, chociaż już ją otworzyłam, żeby się z nią kłócić, że to nie wypada się tak bić z facetami. Zamykam, bo sama nie wiem, czy ona nie ma racji. W sumie twierdzi, że to taka dla niej rozrywka, prawda? No i sama wiem, że jak nie bije chłopców, to bierze sie za dziewczynki.
Układam usta w ciup i tylko przypominam jej wskazując na podbite oko (już zanikł mi siniak na szczęście), że chyba nie zawsze nie-rozwiązuje tak spraw, bo mi dość dosadnie przywaliła za nic.
Dobrze, że wreszcie schowała się pod kołdrę, bo strach pomysleć, co jakby kolejne koziołki i pajacyki tutaj robiła.
- O, wybacz, że próbowałam - zabieram obrażona książki, bo odrzucanie pomocy kujonki było trochę jednak nierozważne, nie wiem czy Livia wie, ale jestem ogromnie obrażalska i własnie się oburzyłam, że nie chce mojej pomocy. - I nie ma mowy, żebym ci sama coś pisała. Wszyscy profesorowie dobrze znają mój charakter pisma i to w jaki sposób się wypowiadam w pracach. Nie zamierzam wpaść za to, że tobie się nie chce opisać kilku zjawisk. Mogę ci pomóc to zrozumieć, ale nie ma mowy, żebym wszystko za ciebie napisała - unoszę się honorem mądralińskiego ucznia, odsuwając się nieco na łóżku od jej nóg energicznych.
Zaciskam palce na książkach, które przyciskam do piersi. Livia tak naciskała na sekrecik. No więc dam jej sekrecik. Zastanawiałam się chwilkę, aż w końciu uznalam, że najlepiej będzie jak powiem coś, co przekaże Walewskiemu. Więc nie było sensu mówić o pocałunkach z Yurim.
- No to może, to, że jeżeli nie uda mi się zerwać zaręczyn, to ucieknę po szkole do Ameryki Południowej - mówię absolutnie serio, na drugim końcu świata może zapomnę o tym, że był kiedyś taki ładny Andriej, który zabrał mi serce, podeptał je i wyrzucił do kosza.
Powrót do góry Go down
Lívia Bregović

Oddział medyczny - Page 2 IFgsiGtF

Pierdiełkino/Belgrad

błękitna

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie, Świtezianka
Oddział medyczny - Page 2 Empty

PisanieRe: Oddział medyczny   Oddział medyczny - Page 2 EmptySro Maj 25 2016, 11:32
Nie tylko Pućka dostawała to czego chciała, ja zawsze to sobie brałam, a przynajmniej próbowałam.
Gdy tak wskazywała na to swoje oko spojrzałam na nią tak jak smok spogląda na swoje młode i nie było w tym miłości. Teraz będzie przeżywała limo do końca roku, mogłam zrobić jej zdjęcie na pamiątkę. Kręcę delikatnie głową na znak, że mnie jak zwykle bawi i weseli. Może kiedyś wyznam Uli co w niej tak lubię, uzewnętrznię się bla bla bla. No i patrzcie jaka obrażalska. Za niedługo nie będzie można nic powiedzieć bo Panna Nos na Kwintę tupnie nogą.
- A co niby można napisać interesującego o roślinach... Siejesz, dbasz, rośnie lub nie rośnie i kończy jako susz albo nawóz - no wielkie nieba, co za problemy robiła - Co w tym do zrozumienia?
Zaczynam być w sumie głodna, dlaczego Gardonyi nie przylazła tu z jakimś jedzeniem? Kurczaczek na przykład albo gulasz. Mniam. Nie musiałam zbyt długo naciskać, aby wyjawiła mi swój sekret choć jak dla mnie to nie był wcale aż taki sekret.
- Przecież zaręczyny łatwo się zrywa - dziwię się, że ona ma z tym jakieś trudności - Mówisz zainteresowanym "hola hola nic z tego" i tyle. Trzeba być tym, noo... Jak to leciało... A, asertywnym - pstrykam palcami nagradzając się uśmiechem za to, że zapamiętałam to trudne słowo - To jak to zamierzasz zrobić? Masz już jakiś plan? Powiesz Yuriemu, że nie chcesz czy dopiero w ostatniej chwili uciekniesz? Może wypłacaj drobne sumy z konta, zbieraj kieszonkowe, proś o więcej na sukienki, smarowidła czy czego tam używasz, a za zebrany hajs wyjedziesz choć pewnie wszyscy by cię szukali. - rozgadałam się zastanawiając nad koncepcją ucieczki Uliany.
Sama komplikowała sobie życie opóźniając poważną rozmowę z rodzicami.
- W sumie głupio wyjdzie jak on będzie chciał, a ty nie.
Powrót do góry Go down
Uliana Gárdonyi

Oddział medyczny - Page 2 Tumblr_o79wpuEtE81uw037to1_500

Budapeszt, Węgry

błękitna

18 lat

IX klasa

bogaty

Komitet Dyscyplinarny, Panacea, Werniks
Oddział medyczny - Page 2 Empty

PisanieRe: Oddział medyczny   Oddział medyczny - Page 2 EmptySro Maj 25 2016, 12:23
- No bo każda roślina jest inna, należy pamiętać w które dni podlewa się jedne, a w które inne. To nie jest takie hop siup, gdyby było, to wszyscy mogliby zakładać swoje plantacje - a nie robią tego, wznoszę oczy ku niebu, żeby odczytać w nim pomoc która wskaze mi drogę która iść w rozmowach z Bregovic.
Mogłybyśmy zamówić pizzę, tylko obawiam się, że w Akademiii nie serwują pizzy, a szkoda. Jak byłam na wakacjach we Włoszech, to jedliśmy pizzę calymi dniami. Livia woli jakieś bardziej mięsne rzeczy, jak kurczaki, zawsze można położyć kurczaka na pizzy.
Livia miała w swoim prostackim myśleniu bardzo dużo racji. Rzeczywiście, teoretycznie wystarczyłaby szybka odpowiedź: nie, nie, nie. Ale to tak nie działa. Odgarniam włosy z twarzy, a że znów się oczy spociły to ocieram kąciki wewnętrzne i wzdycham.
- Nie mogłabym tego zrobić rodzicom, zaskoczyli mnie tym, że wzieli mnie na scenę i pokazali wszystkim a później jeszcze zaręczyli - czy to nie jest większy sekret? - Zresztą, Yuri też wyszedłby wtedy źle, nie chciałabym mu niszczyć reputacji. Właściwie ustawiane małżeństwa nie powinny mieć już miejsca, więc oboje ośmieszylibyśmy się, gdybym wyjawiła wszystkim, że nasze jest - trochę sciszam glos, żeby słyszała to tylko ona a nie wszyscy pielęgniarze i pielęgniarki.
Pomysły Livii mnie zaskoczyły. Absolutnie powinnam się zacząć przygotowywać do tej ucieczki! Marszczę czoło i kiwam głową skupiona.
- Powinnam mu powiedzieć wcześniej, to mój przyjaciel więc chyba powinnam? - zastanawiam się nad wszystkim i wszystko nad czym się zastanawiam do mnie wraca. Powinnam rzeczywiście wyjmować już pieniądze, mam tak niewiele czasu, żeby nauczyć się obcego języka... Tylko, że znając życie nigdzie nie pojadę, bo co z tego, że chcę uciec. Cała ta sprawa z reputacją ciąży na mnie, dodatkowo chyba kazdy na moim miejscu by się wahał. Moglabym mieć przeciez takie wygodne życie z Yurim!
Szkoda tylko, że mi się marzy wielka miłość do Andrieja.
- On chyba też się w tym wszystkim nie odnajduje - okłamuję Livię, bo przecież Yuri zdaje się być bardzo ogarnięty i chętnie chciałby się mną zaopiekować. Czyli chyba się odnajduje jako mój przyszły mąż.
Powrót do góry Go down
Lívia Bregović

Oddział medyczny - Page 2 IFgsiGtF

Pierdiełkino/Belgrad

błękitna

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie, Świtezianka
Oddział medyczny - Page 2 Empty

PisanieRe: Oddział medyczny   Oddział medyczny - Page 2 EmptySro Maj 25 2016, 12:48
Uliana mówi, a mój móżdżek analizował kwestie pochowanego jedzenia na czarną godzinę. Zaraz po walce, kochałam jeść i jadłam dużo sama nie wiedząc, gdzie mieszczę tyle smakowitości.
Szafka nocna? Stał tam tylko wazon z bukietem róż od Andrieja, szufladki nie było. Pod poduszką? Wiercę się i sprawdzam. Pudło. To może materac. Wsuwam ręce ale napotykam jedynie okruchy po herbatniczkach. Życie jest niesprawiedliwe.
- Czyli miałam rację, ty lubisz być ofiarą - zawyrokowałam pół leżąc, a pół zwisając i grzebiąc pod łóżkiem. Miałam tam chyba paczuszkę pierników z podwieczorku. - A to się wyczuwa na kilometr i każdy robi z tobą co zechce. Mam!
Triumfalnie wracam na swoje miejsce dzierżąc w dłoni pierniki w serwetce. Od razu dwa pakuję do buzi, a resztę podtykam Pućce. Nie jestem przecież dzikuską, jakieś tam zasady dobrego wychowania mi wpojono.
- Im bidzis zlekać dusej tym goel - mówię z pełnymi ustami - W ogóle z taką postawą jak twoja to możecie sobie razem z Aannn... - gryzę się w język, bo tego to akurat nie powinnam mówić Ulianie. Żeby zakryć niezręczną chwilę klepię się w rękę i mówię.
- O, komar!
Powrót do góry Go down
Uliana Gárdonyi

Oddział medyczny - Page 2 Tumblr_o79wpuEtE81uw037to1_500

Budapeszt, Węgry

błękitna

18 lat

IX klasa

bogaty

Komitet Dyscyplinarny, Panacea, Werniks
Oddział medyczny - Page 2 Empty

PisanieRe: Oddział medyczny   Oddział medyczny - Page 2 EmptyCzw Maj 26 2016, 00:33
- Nie lubię być ofiarą - oburzam się lekko, nie wiem co ma na myśli, ale to nie brzmi dobrze, że mam być ofiarą. Nie nazwałabym siebie tak, przecież jestem członkiem Komitetu Dyscyplinarnego, my nie jesteśmy żadnymi ofiarami, my pilnujemy, żeby ofiar nie było. Ale z drugiej strony Livia znała się trochę na tych sprawach, może mi coś wytlumaczy? - I w ogóle to ja zawsze robię to co powinnam robić, bo to co się chce robic nie jest wcale takie dobre - wytłumaczyłam jej zadzierając nosa do góry, tak naprawdę to byłyśmy absolutnie inne, i dlatego nasze rozmowy miały jakiś sens. To była przepychanka po której będziemy bardzo zmęczone, ale może przynajmniej szczęśliwe. Z odpartych ataków, bo z tych nie, to niebardzo. Dostałam piernika spojrzałam na niego a później na Livię i wszystko pojęłam, bo jestem bystrzakiem.
- Oni cię tu nie karmią? Czy masz dietę i właśnie ją chcesz złamać - wtedy gotowa byłam zabrać jej z ust tego piernika, bo zaleceń lekarza należało przestrzegać. Pewnie nabawiłabym się kolejnego lima. Urwałam sobie kawałek ciastka i wsadzam do ust. Należało być eleganckim i umieć sie zachować nawet jeżeli sama głodna nie byłam.
Kiwam głową i wywracam oczami, tak no wiem, że im dłużej tym gorzej. Kolejne slowa Livii chyba źle zrozumiałam, sie przesłyszałam, więc dokanczam to co sobie wmówiłam, że usłyszałam.
Ona łapie komara. Nie widzę go.
- No wiem, że z Aristoverm możemy udawać do końca szkoły a później dać sobie spokój - wzdycham sobie, nieświadoma, że mogłam w końcu dowiedzieć się czegoś konstruktywnego o Andrieju - Tylko nie wiem jak długo damy radę udawać, już nie wspominając o tym, że po tym co mi zrobił Walewski, wcale nie chcę mieć żadnego chłopaka akutalnie - wyznałam, obrażona na cały świat. Jak wiadomo kodeks przyjaciółki nie zakładał, że przyjaciółka chodzi z twoim byłym, więc ja mogłam na niego narzekać. A ona musi słuchać, skoro chce wejść w role.
Patrze na komara i dalej nie widze.
Powrót do góry Go down
Lívia Bregović

Oddział medyczny - Page 2 IFgsiGtF

Pierdiełkino/Belgrad

błękitna

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie, Świtezianka
Oddział medyczny - Page 2 Empty

PisanieRe: Oddział medyczny   Oddział medyczny - Page 2 EmptyCzw Maj 26 2016, 13:11
- Ale nią jesteś. Rodzina wysyłałaby cię do klasztoru bo tak trzeba to też byś przytaknęła? W sumie dobry młody Aristov niż jakiś stary knur z tego rodu. To tak między nami, chociaż jak to rodzina to Yuri może zdziadzieć... - zamyślam się nad tą ponurą wizję kiwając głową - Ja zawsze robię to co chcę i jestem szczęśliwa. Powinnaś spróbować. Możemy zagrać w taką grę. Każdego dnia spełniamy swoje pragnienia.
Jak chcę to potrafię być kreatywna choć sama jeszcze nie wiedziałam na czym ma polegać to spełnianie pragnień, bo ja na przykład chciałabym zjeść czekoladowy tort z kandyzowanymi wiśniami, a takiego tu na pewno nie uraczę.
- Karmią, karmią... - mruczę ładując nową porcję do ust - Ae co to za edenie. Moia że to smo, a sakuje iczej. Lubię jeść.
Wycieram rączki o piżamę i siadam po turecku.
- Ty będziesz udawała, a jak on nie? - drapię miejsce rzekomego ugryzienia przez komara. - No chłopaka nie będziesz miała. Ino męża. - zauważam usłużnie - Jak to jest mieć chłopaka?
Byłam ciekawa. Nie żeby moja wiedza stanowiła okrąglutkie zero, ale zawsze wydawało mi się obrzydliwe widząc zakochane pary przyssane do siebie po kątach. Dziewczyny w Salonie bardzo często opowiadały co kto i jak zrobił, co dał i tak dalej. Jeżeli trzeba się całować i przytulać to ja podziękuję, będę tylko pilnowała, aby Sieroża się dobrze prowadził.
Powrót do góry Go down
Uliana Gárdonyi

Oddział medyczny - Page 2 Tumblr_o79wpuEtE81uw037to1_500

Budapeszt, Węgry

błękitna

18 lat

IX klasa

bogaty

Komitet Dyscyplinarny, Panacea, Werniks
Oddział medyczny - Page 2 Empty

PisanieRe: Oddział medyczny   Oddział medyczny - Page 2 EmptyCzw Maj 26 2016, 13:34
- Onie, mam nadzieje, że nie zdziadzieje - westchnęłam, jakby to miało jeszcze znaczenie. A potem Livia ma przedziwną propozycje.
- Moje pragnienia są strasznie niepoprawne, nie wyobrażam sobie co by było, gdybym przystała na tę grę - trochę się przeraziłam na wyrost, teraz już na pewno Livia mi nie odpuści. Ale nie przejmuję się tym co ona powie, bo zastanawiam się czego tak właściwie mogłabym pragnąć, co dałoby radę zrobic w rzeczywistości. Unosze na nią spojrzenie. - Ale raz na miesiąc możemy tak zrobić. Że ja robię to czego chce i nie patrze na konsekwencje, ale ty... ty się masz raz w miesiącu zachować odpowiedzialnie i jak dama. Wtedy mogę przystać na twoją propozycje - wyciągam do niej rękę, żebyśmy zrobiły ten układ.
Już wiem co bym chciała najbardziej. Tylko że raczej nie będę miała jak udowodnić Livii, że to zrobiłam.
Przygladam się jeszcze jej uważnie i oddaję jej te co mi dała pierniki.
- Jak chcesz to zjedz też mojego, nie jestem głodna - czy my na prawde rozmawiamy, a ja się dziele z nią jedzeniem? Niesamowite.
- Nie pomyślałam o tym  -ale to dziwne, bo przecież powinnam też wziąć pod uwagę taką możliwość, że Yuri sie we mnie zakocha. We mnie się chyba jest nietrudno zakochać? Z drugiej strony, jeszcze łatwiej odkochać, skoro Andriej już twierdzi, że nic nie miało znaczenia. - Och, to jest wspaniałe - rozmarzam się i uśmiecham, z wielką lekkością potrafię mówić o posiadaniu chłopaka I TO JEJ. - Chociaż czasami dziwne, jak teraz o tym myślę. Ale.. hm... to tak jakbyś miała najlepszego przyjaciela z którym chcesz zrobić wszystko i robisz to - tłumaczę jej i myślę smutno dość, że ja dalej chce z Andriejem zrobić wszystko. - On o ciebie dba i martwi się, a ty się martiwsz o niego i myślisz o tym, że coś mogłoby mu się spodobać.. - zatrzymuję się i znów patrzę na Livię. - Zresztą, przecież wiesz - to brzmialo nawet jak oskarżenie!
Powrót do góry Go down
Lívia Bregović

Oddział medyczny - Page 2 IFgsiGtF

Pierdiełkino/Belgrad

błękitna

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie, Świtezianka
Oddział medyczny - Page 2 Empty

PisanieRe: Oddział medyczny   Oddział medyczny - Page 2 EmptyCzw Maj 26 2016, 16:14
Biorę od niej piernika, jak nie chce to nie. Im więcej dla mnie tym lepiej będzie mi się spało w nocy.
Jak chcemy to potrafimy zamienić ze sobą kilka normalnych słów bez agresywnych podtekstów, a mi się nawet podoba nowa rola. Najpierw udawanie dziewczyny Andrieja, a teraz przyjaciółki Uliany. Czy dostanę za to jakąś nagrodę? Na zaproponowany układ parskam śmiechem, bo co ja z tego miałam?
- Dobrze, ale za każdym razem powiesz mi co to za pragnienie i będziemy obie patrzyły na te... jak to nazwałaś konsekwencje - ściskam jej rękę mocno acz krótko. Niech nawet nie myśli o złamaniu umowy. Dopadnę ją w nocy i ogolę na glacę.
Jak zaczęła mówić tym rozmarzonym tonem o posiadaniu chłopaka to widziałam co wspomina i musiałam panować na swoim wyrazem twarzy, żeby nie wyglądało, że mam pod nosem śmierdzące łajno. Nic z tego o czym opowiadała mnie nie podjarało, aby zrywać się z łóżka i szukać chłopaka.
- Przecież z przyjacielem można robić wszystko - zauważam patrząc na nią krytycznie, może nie miała dobrych przyjaciół - Łazić po drzewach, murach, bić, bawić się i rozmawiać. Noo... I te całe martwienie się... Nie, nie widzę w tym nic nadzwyczajnego o czym tak biadolicie podekscytowane w sypialniach i na korytarzach. Komu się tam podoba nowa fryzura Karamazova.... - wzruszam ramionami. Były istotniejsze kwestie. Jak na przykład przedostanie się do lasu przez zabezpieczenia Borowego. - Ach, no tak. Wiem - dodaję nieco przymulona zapominając, że mam tego rzekomego chłopaka i powinnam wiedzieć jak to jest.
Powrót do góry Go down
Uliana Gárdonyi

Oddział medyczny - Page 2 Tumblr_o79wpuEtE81uw037to1_500

Budapeszt, Węgry

błękitna

18 lat

IX klasa

bogaty

Komitet Dyscyplinarny, Panacea, Werniks
Oddział medyczny - Page 2 Empty

PisanieRe: Oddział medyczny   Oddział medyczny - Page 2 EmptySob Maj 28 2016, 21:50
Umowa to umowa, mam nadzieję, że wychowam Bregovic na damę. A przy okazji odbije jej Walewskiego.
Livia chyba nie łapała tego, kim teraz jest dla niej Andriej, ja zaś mogłam na to tylko przewracać oczętami, bo czy pozostało mi cokolwiek innego? Trochę się zdenerwowałam, ale opanowałam, wiedząc, że i tak zaraz uciekam stąd.
- No jeżeli się całujesz z przyjacielem to już praktycznie jest twój chłopiec - zamykam w końcu buzię, zamykam się i siedzę cicho. Przebieram nogami i znów zabieram swoje książki. - No dobra, to skoro nie chcesz się uczyć, to ja lece. Mam prace domową do odrobienia i idę się jeszcze zobaczyć z Yurim, więc nie będę już dłużej u ciebie siedziała. A, i Livia? - jeszcze się na chwile do niej zwracam, bo już się kierowałam do wyjścia. - Dobrze, że będziemy przyjaciółkami od dziś. Mam nadzieję, że wyzdrowiejesz szybko i pójdziemy na piknik niedługo - a potem wychodzę i poza oddziałem szpitlanym jeszcze raz wertuje w głowie tę dziwną sytuację, kiedy ja i Livia zostałyśmy przyjaciółkami. I pierwszy raz w życiu mówię na głos piętnaście przekleństw a później to już tylko lece do biblioteki.

/zt.
Powrót do góry Go down
Łukasz Świerszczewski

Wow.

Moskwa, Rosja

¾

28 lat

przeciętny

nauczyciel botaniki magicznej
Oddział medyczny - Page 2 Empty

PisanieRe: Oddział medyczny   Oddział medyczny - Page 2 EmptyNie Maj 29 2016, 21:25
Łukasz przypomniał sobie o Livii Bregović pod koniec tygodnia, kiedy prowadził zajęcia z jej rocznikiem. Z westchnięciem zerknął na zwolnienie, które ciągle znajdowało się w dzienniku - czyżby w tym roku miała opuścić więcej zajęć? Oby był to tylko stan przejściowy. W przeciwnym wypadku Livia mogłaby stracić wiele materiału, nie wspominając już o tym, jak napisze egzaminy końcowe. Jeśli będzie uczulona na którąkolwiek z roślin, Świerszczewski będzie musiał skupić się na teorii. Nie był pewien, czy ministerstwo przewidywało zwolnienie ucznia z egzaminu praktycznego, będzie musiał sprawdzić. Wieczorem. Teraz szedł w stronę oddziału medycznego, ot, żeby się upewnić, że Livia na pewno tam się znajduje. Wbrew pozorom nie zamierzał lekceważyć słów, które wypowiedziała Ula na lekcji - po jakimś czasie dotarło do niego, że dziewczęta nie przepadają za sobą i wzmianka o wagarowaniu Livii mogła być po prostu uszczypliwą uwagą, ale istniało prawdopodobieństwo, że Bregović blefuje. Kiedy znalazł się już w chorobliwie białym pomieszczeniu, które było nazywane oddziałem medycznym, skrzywił się i namierzył wzrokiem Elodie. W białym kitlu wyglądała bardzo ładnie, mimo że skutecznie maskował jej kobiece kształty. Uśmiechnął się do niej i spytał o Livię - od razu wskazała mu właściwe łóżko, na którym siedziała Bregović. Podszedł do niej żwawym krokiem i zlustrował od stóp do głów. Wyglądała na zmęczoną i znudzoną. - Cześć, Livia - uśmiechnął się do niej, kiedy zbliżył się już na wystarczającą odległość. Nie zamierzał bawić się w żadną oficjalność. Może nieco naruszał strefę nauczyciel-uczeń, ale, na Welesa, był młody. Nie lubił, gdy te małe dzieciaki zwracały się do niego per panie profesorze albo proszę pana. Nie miał siwej brody. Skrzyżował ręce na piersi i zerknął pobieżnie na róże, które wyglądały, jakby miały uschnąć jeszcze tego wieczoru. - Andriej przekazał ci wiadomość o referacie? - spytał swobodnym tonem, znów przenosząc wzrok na dziewczynę. - Mam nadzieję, że tak. Nie spędziłaś zbyt wiele czasu na naszej ostatniej lekcji, więc... wszystko w porządku czy wręcz przeciwnie? - spoważniał nieco. W końcu od zdrowia Livii zależało, czy będzie mogła zdawać egzaminy praktyczne z botaniki. Oby to nie było nic poważnego. Nie uśmiechało mu się jeździć do ministerstwa i dowiadywać się o możliwościach, jakie czekają Livię, gdyby puchła na sam widok jakiejś rośliny. - Niby mógłbym spytać Borisa, ale wydaje się być zajęty. Poza tym tu chodzi o ciebie, prawda? - dodał, jakby się tłumaczył. Usiadł na stołku, który stał przy łóżku dziewczyny i utkwił wzrok w różach. Westchnął ciężko. Nie lubił ciętych kwiatów.
Powrót do góry Go down
Lívia Bregović

Oddział medyczny - Page 2 IFgsiGtF

Pierdiełkino/Belgrad

błękitna

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie, Świtezianka
Oddział medyczny - Page 2 Empty

PisanieRe: Oddział medyczny   Oddział medyczny - Page 2 EmptyNie Maj 29 2016, 22:09
Całowanie. Błeeeeeeee. Fuuuuuuuuuuuuj. Ohyda. Jak ona mogła mi mówić takie straszne rzeczy. Nie zamierzałam całować żadnego ze swoich przyjaciół, a tym bardziej Andrieja mimo, że wkręcałam Ulę w całą tą machinę robienia z nim tego czego ona nie zdążyła. Właściwie to sama sobie dopowiedziała to i owo jak wspomniałam o nocy w Czarodziejskiej Rusałce. Głupia. Pewnie walnie się w łeb jak kiedyś prawda wyjdzie na jaw. Na jej słowa o przyjaźni się uśmiecham skrywając w myślach obelżywe hasło. Coś na kształt a pies ci twarz lizał. Pojadłam jeszcze pierników, a potem poszłam do toalety, żeby nie straszyć innych swoim zapaszkiem. Następne dni przyniosły więcej odpowiedzi, Samuel najwyraźniej poprzestał na jednorazowej wizycie. Trzymałam papierowy kwiatek w palcach patrząc na niego w skupieniu. Może był czarodziejski i zaraz mi się tu mały Sol zmaterializuje. Dupa Stefana. Po obiedzie wpadł Andriej przynosząc mi wyselekcjonowane już książki z których mogłam sklecić referat na milion słów. Przeglądałam jeden ze szkolnych atlasów kwiatów z zaznaczonymi stronami czego od tej pory powinnam unikać. Ilość kolorowych karteczek w spasłym tomisku mnie przerażała. Na pojawienie się nauczyciela botaniki zareagowałam rumieńcem. Jego bezpośredniość chyba mnie peszyła, tak jak młody wygląd. Równie dobrze mógł uchodzić za rówieśnika Andrieja.
- Dzień dobry- odparłam żałując, że mam na sobie piżamę w sroki. - Tak, za niedługo zacznę je pisać. Przeglądałam właśnie atlas roślin. Te kolorowe karteczki odpowiadają ilości alergenów.
Sama jeszcze nie do końca ogarniałam co i jak i jaka przyszłość się przede mną maluje. Bolała mnie ta słabość bo jak to wycieknie to każdy przeciwnik może mnie pokonać. Wystarczy, że dotknie mnie macierzanką.
- Jest dobrze. Chyba. - powiedziałam nie będąc sama do tego przekonana - Niektórych roślin nie powinnam dotykać, wąchać, a jeszcze innych unikać gdy wypuszczają rodniki czy coś takiego.
Nie znałam fachowego słownictwa. Takie sprawy powinna załatwiać z panem doktorem mamusia, a nie ja. Chciałam stąd wyjść i robić to co zawsze.
Powrót do góry Go down
Łukasz Świerszczewski

Wow.

Moskwa, Rosja

¾

28 lat

przeciętny

nauczyciel botaniki magicznej
Oddział medyczny - Page 2 Empty

PisanieRe: Oddział medyczny   Oddział medyczny - Page 2 EmptyPon Maj 30 2016, 23:57
Nawet piżamka w sroki nie była w stanie odebrać uroku Livii. Nie, nie uroku - charakterku. Dziewczyny z charakterem rozpoznawało się na kilometr. Takiej Livii daleko było do Uli, która swoimi sukienkami, idealnie odrobionymi lekcjami i słodkim słownictwem pokazywała wszystkim, że jest właściwą kandydatką na przyszłą żonę każdego arystokraty. A Bregović? Nie nosiła sukienek, potrafiła się odszczeknąć i wyglądała na taką, która lubi rządzić. Oczywiście, uczniowie pokroju Uli byli łatwiejsi do okiełznania podczas lekcji, ale młodzież podobna do Livii miała charakter. Oni wiedzieli, czego chcą od życia i pokazywali to na każdym kroku. A Ula? Ula na pewno wypełniała wolę rodziców bez słowa. W każdym razie, zostawmy ten temat - Łukasz uśmiechnął się leciutko, widząc ten specyficzny ubiór jego uczennicy, ale zrobiło mu się też nieco niezręcznie. Nie powinien nachodzić swoich wychowanków poza lekcjami, a już zwłaszcza, kiedy byli ubrani w piżamki w sroki. Jednak dzisiaj była sytuacja wyjątkowa. Od stanu zdrowia Bregović zależało, czy będzie przychodziła na wszystkie lekcje botaniki, czy tylko na te teoretyczne. Jego wzrok padł na atlas, w którym roiło się od kolorowych zakładek. Łukasz uniósł brwi i wypuścił powietrze. - Mogę? - spytał, ale nie czekając na odpowiedź, wziął do ręki atlas i zaczął przeglądać strony, które zostały zaznaczone przez Borisa albo Elodię. - Macierzanki, no tak, to już wiemy. Goździki...? Można być uczulonym na goździki...? O, nie. Nawet dymnica! O dymnicy jest bardzo dużo w tegorocznym programie nauczania, cholera jasna - mówił Łukasz na głos, cicho, bardziej do siebie niż do Livii. Wertował powoli atlas, co jakiś czas posyłając Bregović spojrzenie pełne współczucia. Nie wyobrażał sobie, że mógłby być uczulony na którąkolwiek z roślin. Bez nich nie wyobrażał sobie życia. Wychował się w otoczeniu roślin i tak planował umrzeć. Kochał rodzinną plantację i chciał ją odzyskać - głównie dlatego przyjął posadę w Akademii, aby mieć stałe źródło zarobku i odkładać pieniądze na krakowską hodowlę. - Jeśli tak dalej pójdzie, będziesz musiała całkowicie zrezygnować z zajęć praktycznych, a nie wiem, czy ministerstwo przewiduje takie wypadki - zaczął powoli, oddając jej atlas i rzucając pobieżne spojrzenie w kierunku książek. - Może istnieje jakiś napar albo eliksir, który osłabi twoją alergię? Porozmawiaj o tym z medykiem albo pielęgniarką. Dam ci znać, jak się czegoś dowiem. Wiesz, w związku z przepisami - dodał, wstając ze stołka. Posłał jej jeszcze jeden uśmiech. - Nie będę ci już przeszkadzał. Masz jeszcze dwa dni na skończenie referatu, nie zapomnij! - pogroził jej palcem. - Miłego dnia, panno Bregović - pożegnał się na koniec, nadal się uśmiechając. Po tych słowach wyszedł ze skrzydła szpitalnego i od razu udał się w stronę swojego gabinetu, w którym zaczął pisać list do ministerstwa.

[z/t]
Powrót do góry Go down
Lívia Bregović

Oddział medyczny - Page 2 IFgsiGtF

Pierdiełkino/Belgrad

błękitna

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie, Świtezianka
Oddział medyczny - Page 2 Empty

PisanieRe: Oddział medyczny   Oddział medyczny - Page 2 EmptySro Cze 01 2016, 15:36
Pan Łukasz wydaje się śmiertelnie przejęty moim stanem przez co czuję się jeszcze dziwniej. W ustach Andrieja te same słowa o zajęciach praktycznych brzmiały o wiele bardziej beztrosko. Na pewno już ktoś przede mną miał alergię. Nie mogę się zapisać na łamach historii jako ta przez którą wprowadzono zmiany w systemach edukacji. Martwi mnie jednak co innego i coraz to mocniej obawiam się o swoją karierę w milicji. Przecież jak Świerszczewski napisze o tym do ministerstwa to oni będą potem mieli w papierach i... Chce mi się płakać, a on mi tu jeszcze się uśmiecha i wypomina referaty. A w dupę sobie wszyscy wsadźcie te referaty, moja przyszła kariera runęła jak domek z kart. Jak tylko nauczyciel wychodzi chowam twarz w poduszce.

z.t
Powrót do góry Go down
Élodie Osyena

Oddział medyczny - Page 2 C0611ae4f07fc9fa2bd96a2304d714f1

tu i tam

czysta

26 lat

ubogi

pielęgniarka
Oddział medyczny - Page 2 Empty

PisanieRe: Oddział medyczny   Oddział medyczny - Page 2 EmptyCzw Sie 11 2016, 18:09
Nieskazitelnie biała skóra i skromny warkocz. Księżniczki czekające w najwyższych wieżach tak własnie wyglądają. Te cierpliwie przędzące szaliki oczekując na zabicie smoka. Oczekujące na to aż ich życie przejdzie z rąk do rąk. Od potwora do wybawiciela.
A co kiedy wybawiciel okazuje się większym potworem?
Nie wiem i zapewne nigdy się nie dowiem przed czym uciekała moja matka wbiegając w ramiona ojca. Chyba dlatego ja nie czekałam na rycerza w białej zbroi. Sama uciekła - i nie w czyjąś stronę, a prosto przed siebie. Nie chciałam wpadać w niczyje ramiona, po części z wygody, po części obawy.
Co jeśli z deszczu wpadnę pod rynnę, takie sobie zawsze zadawałam pytanie.
Wiesz, ja milczenia jestem nauczona. W moim domu nie było muzyki, w moim domu nie wydawało się niepotrzebnych dźwięków. Nie było płaczu, krzyku, rozmów, na pewno nie śmiechu. Nie było muzyki. Będąc małą dziewczynką marzyłam o skrzypcach. I doskonale pamiętam dlaczego. Ojciec kiedyś zabrał nas na koncert. Filharmonia w Workucie to smutny budynek pełen smutnych muzyków - ale tamtego dnia grał akurat skrzypek z Moskwy. Nie wiem czy kiedykolwiek osiągnął wielki sukces, wiem, że jego wizyta wywołała spore poruszenie pośród śmietanki towarzyskiej szarego miasta. Ojca więc nie mogło zabraknąć wsród widowni, choć zapewne ziewał przez cały czas, czekając na przerwę i kolejkę wódki. Nie wiem - bo jak oczarowana patrzyłam na jego grę. Chłonęłam każdą nutę, zapamiętywałam każdy ruch. Wyobrażałam siebie samą na jego miejscu - miałam pięć lat, jak na pięciolatkę było to marzenie zuchwałe. Szczególnie jeden utwór chodził za mną, chodził latami - bo lata zajęło mi go odnalezienie. Łabędź.
Pewnie nie raz słyszałeś historie o łabędziach. Jak odnajdują się, łączą w pary, przeżywają wspólnie całe życie... Dopóty jedno nie odejdzie, a drugie nie rozpocznie lamentu. Łabędzi śpiew.
Kiedy byłam młodsza więcej miałam odwagi - więc po dwóch dniach zebrałam się by poprosić o skrzypce i lekcje muzyki.
W domu było zbyt cicho na takie wymysły.
Muzyka krąży tylko w dobrych ścianach. Pewnie stąd w wyobrażeniach Domu zawsze widziałam fortepian. Nie skrzypce, marzenie o skrzypcach zostało z pięciolatką. Fortepian, duże okna o szerokich parapetach, słoneczne pomieszczenia. Wysoki sufit, regały pełne książek. Na ścianach zdjęcia i tapeta, staromodna i trochę odrapana, z drewnianym panelem. W kuchni świeże zioła, główki czosnku, gazowa kuchnia, cynowe garnki. Miękka kanapa, miękkie łóżko, miękki dywan. Drobiny kurzu tańczące w słońcu, gołe stopy sunące na drewnianej posadzce. Łabądź otulający wszystkie pokoje.
Śmieszne, przez chwilę wydaje mi się, że i teraz go słyszę.
Nigdy nie chciałam wpadać w niczyje ramiona. W twoje przecież nie wpadłam. Oswoiłam się z nimi powoli, obserwując jak na swoich barkach niesiesz odpowiedzialność za zbyt wiele. Patrząc jak uzupełniasz medyczną dokumentację, jak sprawdzasz temperaturę i nastawiasz złamane kości. Oswoiłam się z tobą stojąc tuż obok, na każde zawołanie, przecież takie jest moje zadanie.
Gdybym była bardziej świadoma, pewnie śmiesznie czułabym się w tej całej pozycji pacjenta.
Gdyby w tek sytuacji cokolwiek mogłoby być zabawne.
Stanowczo mówisz tak. Nie zastanawiasz się nawet. Nie protestuje więcej, chyba czuję ulgę. Sama nie wiem, kręci mi się w głowie - oddycha za to znacznie spokojniej. Chciałabym złapać cię za rękę, ale za bardzo mi wstyd za samą siebie. Wolałabym oddalić się od jasnych świateł gabinetu, schować gdzieś we własnych ciemnych czterech ścianach - ale kładę się bez sprzeciwu. Porozrzucane myśli zaczynają krążyć w jednym kierunku, łatwiej jest mi je zrozumieć, objąć, ubrać w słowa - Nie mów Brożkowi - proszę cicho, mówię wolno by ograniczyć bełkot - Nie mów. Niech się nie denerwuje - ja jestem od tego by bać się za dwoje - Nie mam go legalnie - przyznaję cicho co je mnie od środka. Nie mam go legalnie, nie jestem jego prawną opiekunką. Co jeśli mi go zabiorą, co jeśli będzie musiał wrócić? Co jeśli skupi się na nim cała złość, co jeśli każe mi uciekać - A jeśli nie dam rady? - oślepia mnie jasność świateł, zamykam oczy a tam kolory wirują, warjują, myśli znowu uciekają, muszę się skupić. Jeśli sobie nie poradzę, jeśli nasz przyłapią, nie chcę go znowu zawieść. Nie chcę też zawieść ciebie, a popatrz jak wyszło, w tym jasnym świetle widać każdy ślad ostatniego tygodnia. Szarą skórę, podkrążone oczy, siniaki. Nienaturalnie wielkie źrenice, chemię płynąca w żyłach.
Mdli mnie od tych świateł.
Powrót do góry Go down
Mikhail Lavrinenko

Oddział medyczny - Page 2 E2fB5Be9koix

Petersburg, Rosja

¾

35 lat

bogaty

uzdrowiciel szkolny
Oddział medyczny - Page 2 Empty

PisanieRe: Oddział medyczny   Oddział medyczny - Page 2 EmptyCzw Sie 11 2016, 20:56
Trudno przemóc się i zmierzyć z nigdy niespełnioną potrzebą zapełnienia własnym wzorem białej karty drugiego człowieka. Zawsze znajdą się plamy, zarysowania, ślady od nieopatrznych ukłuć od druta. Czas, sam tylko czas zostawi ślady, swoją bytność trzeba znaczyć już między innymi.
Może to czynnik motywujący do rodzicielstwa? Żeby mieć pod ręką nowe, świeże życie, na którym można odcisnąć piętno. Czasem nieświadomie i więcej niż jedno. Wcale nie myśląc, na jak długo zostanie w nim ślad. Siniak zblednie, kości się zrosną. Na kości jednak zostanie linia wtórnego narastania, skóra wcześniej poznaczona krwiakiem stwardnieje.
Czasem sądzę, że między rodzicielstwem a domem należy postawić znak równości. Milczący rodzice to odgłosy kroków, które powinny tonąć w miękkim dywanie. Nie ma jednak słów, które pomogą pochłonąć dźwięk i przestrach, który w nim wybrzmiewa. Nie ma piosenek ani chociaż monotonnego stuku metronomu. Uderzeń palców w klawisze. Uderzeń linijką w palce, głową w blat stołu z frustracji.
Muzyka i harmonia to nie zawsze to samo, do muzyki nie potrzeba szczęścia i spokoju. Potrzeba tylko precyzji. Kompartmentalizacji. Odcięcia się od smrodu ogórków panującego niepodzielnie w domu, odszukania satysfakcji w nieginącym wśród bałaganu i kurzu rytmie.
W moim domu brakowało ciszy, pod dostatkiem było natomiast narzekań. Ciotka hipochondryczka nadawała mojej rodzinie odrobinę nieodzownej groteski, mama nie gotowała, nie sprzątała i nie prała, gosposia zajmowała się mną do dziesiątego roku życia, a ojciec dom miał przed orkiestrą.
Nigdy nie występował w Workucie. Nie przyjmował zaproszeń, przytłaczała go tam wszechobecna pamięć o katastrofie. Jakby jego wyczulony słuch muzyka wyłapywał jeszcze jęki ofiar wojennej masakry.
W moich wyobrażeniach dom jest stary i mały, tak, by całość można było przejść w zaledwie kilka kroków. By zawsze przechodząc z pokoju do kuchni żeby zrobić kawę można było znaleźć coś nowego, potknąć się o stojak na parasole, poczuć powiew świeżego powietrza spod drzwi. Dom, który ma w swoich ścianach cudze wspomnienia, pozostałości pokoleń przede mną. Głośny i ciepły od wydychanego powietrza. Od zatłoczonej ulicy odizolowany ciepłymi kocami.
Fortepian się nie zmieści. Ale pianino to co innego – pianino ucieleśnieniem kompromisu.
Tym bardziej nie zmieści się zbroja ani koń z rzędem; przyjdzie mi zatem porzucić sny o rycerstwie, pielęgnowane od najmłodszych lat, zanim osiądę gdzieś na stałe. Z rodziną, ostatecznym balastem odpowiedzialności.
Odmówiłem leczenia własnego ojca, mówiłem ci już? Wciąż tkwiąca w moim gardle metalowa kula nie pozwalała wydać prostego polecenia pielęgniarce, trzęsące się od strachu ręce udaremniały podanie mu strzykawką środka przeciwbólowego. Bliscy ufają nadmiernie i wierzą w zdolność przeciw rokowaniom.
Oddałem ojca w ręce przyjaciela i przełożonego znając rokowania. Przepraszałem zarówno ojca, za jedyny zawód, jaki mu sprawiłem jak i kolegów po fachu, że pacjent im umrze na stole.
Pewnie wyczujesz jak przy badaniu odruchu źrenicznego moje ręce zadrżą na mojej twarzy od tamtego wspomnienia. Nie jest łatwo leczyć bliskich, nawet ze zmęczenia i nudy; można nawet powiedzieć, że te dwie przypadłości są szczególnie ciężkie.
- Ty musisz mu powiedzieć, martwi się. – nie umrzesz przecież od tego, nie pozwolę, choć pewnie sądzisz, że to możliwe, ze wstydu. – Później. Jutro, kiedy poczujesz się lepiej.
Ty nie masz jego, ja nie mam ciebie. Wszyscy możemy się rozpaść, daleko nam do łabędzi. Nikt nie może przewidzieć, jak długo tu zostaniemy, w jakiej konfiguracji pójdziemy dalej. Zostałbym na tym samym jeziorze do końca, bylebym mógł wciąż pozostać w ruchu. Znajome ścieżki to wciąż ścieżki, choć łatwiej stąpać po wydeptanym.
Nie mamy jednak już odwagi na tak zuchwałą żałobę, trwającą do końca. To znak czasów, że żal nam wciąż chodzić w czerni. Żal nam czasu na niebyt i na kopanie samemu sobie grobu.
Miałem dwadzieścia lat, kiedy żałoba dopadła mnie po raz pierwszy. Nadżarła mnie od tamtej pory kilkakrotnie. Zwalczam ją wciąż nowymi dawkami odpowiedzialności.
Nie wiem wiele o twojej sytuacji, jedna wzmianka, której pewnie nie chciałaś wypuszczać na wolność z klatki swoich lęków otwiera drzwi do nowych wątpliwości: czy twoi rodzice nie żyją? Chorują? Nie chcą was?
Trudno mi w to uwierzyć.
Może zatem wy nie chcecie ich.
Wezmę cię za rękę, nie wstydź się. Leż spokojnie, przez moment poświecę ci w oczy. Źrenice nie zwężają się, przepraszam, nie chciałem, żeby bolało. Przez chwilę będziesz widzieć niewyraźnie. Od razu mierzę tętno i ilość oddechów. Oba nieco podwyższone. Wyciągam z szafki nad głową przygotowaną kilka dni temu fiolkę z ziołowym dekoktem uspokajającym.
- Wypij to. Mdli cię? – być może powinienem dodać mięty.
- Co wzięłaś? – po chwili wahania pytam cicho, jakby nie było pytania. To jednak dla twojego dobra, może być konieczne płukanie żołądka.
Powrót do góry Go down
Élodie Osyena

Oddział medyczny - Page 2 C0611ae4f07fc9fa2bd96a2304d714f1

tu i tam

czysta

26 lat

ubogi

pielęgniarka
Oddział medyczny - Page 2 Empty

PisanieRe: Oddział medyczny   Oddział medyczny - Page 2 EmptyPią Sie 12 2016, 00:20
Zawsze zastanawiała mnie chęć posiadania potomstwa. Czy to tylko biologiczne uwarunkowanie, instynkt przetrwania przemawiający przez pożądanie? Czy kryje się za tym coś więcej? Sadystyczna potrzeba przelania na małego czlowieka wszystkich niepowodzeń, lęków i kompleksów.
Pewnego dnia zrozumiałam, że to próba przegnania samotności. Szansa, że jeżeli nie popełnisz zbyt wielkiej ilości błędów, to ktoś będzie przy tobie aż do końca, ktoś potrzyma twoją rękę w ostatnim momencie.
Mam nadzieję, że mój ojciec będzie sam. Zapomniany, przerażony, w zimnym domu na skraju lasu. Nikt się nie zastanowi gdzie zniknął, nikt nie odczuje jego braku.
Za to chcę być przy mojej mamie. Trzymać jej dłoń, chcę żeby wiedziała, że jest bezpieczna. Że jestem obok. Mam wrazenie, że nie zostało mi już wiele czasu.
Sama nie wiem czy ja chciałabym podjąć się ukształtowania małego człowieka, czy mam na tyle odwagi by któregoś dnia nazwać siebie mamą. Nie jest mi obca ta bezgraniczna, bezkrytyczna miłość, mam przecież Brożka.
Pamiętam, że przez pierwsze tygodnie naszej wolności, kiedy wreszcie udało mi się do niego wrócić i zabrać ze sobą, już na dobre - przez pierwsze tygodnie lubiłam patrzeć jak śpi. Z nocy na noc coraz spokojniej, coraz rzadziej się budząc, coraz mniej się rzucając. Lubiłam patrzeć jak długa grzywka łaskocze jego noc i delikatnie odgarniać te niesforne kosmyki. słuchać jak równomiernie oddycha.
Teraz wciąż czasem lubię sprawdzić czy śpi - chociaż nie robię tego często, nastoletni chłopcy mają prawo do prywatności. Do beztroski. Do zabawy. Do bycia dziećmi - Nie - to nie są słowa przypadkowe, chociaż każde przychodzi mi bardzo ciężko. Zły moment wybrałam by zacząć mówić, zły moment kiedy słowa mają trudność ze złożeniem się w logiczną całość. Ale skoro jesteś ze mną tutaj, w tym najgorszym z możliwych miejsc, to czuję, że tobie mogę powiedzieć. Tobie, nie pustce, nie ścianie, nie komukolwiek innemu. Tobie - Nie powinien wiedzieć - próbuje skupić wzrok na czymś konkretnym, na tobie, twojej brodzie dwojącej się teraz w oczach, skupienie pomoże mi zebrać myśli - Już teraz sądzi... Jest pewien, że mi coś... Zabiera. Młodość - beztroskę, chcę dodać, ale to zbyt ciężki teraz wyraz. Jest pewien, że zabiera mi beztroskę i czuje się z tego powodu winny. Tak nie jest. Nigdy nie było.
Ja za to czuje się winna, że go zostawiłam na całe dwa lata. I tak obydwoje pielęgnujemy w sobie wyrzuty sumienia, jakby w równowadze dla wolności w jakiej przyszło nam teraz żyć.
- Nie musi wiedzieć, o tym. Nigdy nie wie - to przecież nie pierwszy raz - Jest dzieckiem któremu zabrano już zbyt wiele. Dzieciństwa - wreszcie obraz nieco się ustabilizował i światło zaczęło razić jeszcze bardziej, czuję jak szczypią mnie oczy. Słowa płyną w mojej głowie coraz szybszym potokiem, chociaż nie wiem czy mają jakikolwiek sens - Chcę mu dać jak najwięcej - może dlatego, że sama go nie miałam? Dzieciństwa, beztroski, odliczania do wakacji i ekscentrycznych ciotek dodającym życiu rodzinnemu element komediowy. To nie cecha rodzica? Chęć obdarowania dziecka tym czego samemu nigdy się nie doświadczyło?
Cieszę się, że ty miałeś ciepły dom, pełen głosów pokoleń zamkniętych w starych murach, odwiedzany przez ciotkę hipochondryczkę. Dom w którym była muzyka. Opowiedz mi o nim coś więcej, najlepiej innej nocy, normalnej nocy. Jak bajkę na dobranoc, jak senne marzenie, może zostanie we mnie coś z twoich opowieści, może do mojego Domu trafi zapach kawy. Bądź kiszonych ogórków. Fortepian może zastąpić pianino, niech tak będzie. Kawałek lśniącej zbroi też pewnie znalazłby miejsce. Przy szafie, nad szafą, w szafie. Uspokajają mnie te myśli, chociaż o Domu nie myślałam już od dawna, dałam mu odejść w niepamięć.
Zaciskam palce na twojej dłoni, poczułam jak zadrżałeś. Chciałabym móc stać teraz obok ciebie, jak zazwyczaj stoję, chciałabym być ci ostoją i móc powiedzieć - wszystko będzie dobrze. Pacjent jest w znanej sobie kondycji. Sen, prysznic, poczuje się lepiej. Tylko siniaki i cienie pod oczami będą zdradzać tajemnice tego tygodnia.
Zamiast tego muszę powiedzieć ci coś innego. Nie puszczam twojej dłoni, kciukiem gładząc jej wierzch, jestem tutaj, proszę, nie martw się. Jeszcze ciężko mi zobaczyć wyraz twoich oczu, nie kiedy oślepiona mrugam tak intensywnie. Jestem jednak pewna, że maluje się w nich zmartwienie. I zawód.
Zawód pewnie też, prawda?
-Mdli - potwierdzam. Próbuje się nieco podnieść, usiąść, wypić jak każesz - Nic nowego, nic czego nie brałam wczesniej - już wiesz. To nie pierwszy raz - Wódka. Kolorowe tabletki. Mugolskie. Psy...psytropowe - natrafiam na kolejne ciężkie słowo - Nic więcej - nic więcej poza tańcem.
Nie potrzeba płukania żółądka. Tylko snu. Prysznica. Jutra.
Powrót do góry Go down
Mikhail Lavrinenko

Oddział medyczny - Page 2 E2fB5Be9koix

Petersburg, Rosja

¾

35 lat

bogaty

uzdrowiciel szkolny
Oddział medyczny - Page 2 Empty

PisanieRe: Oddział medyczny   Oddział medyczny - Page 2 EmptyPon Sie 22 2016, 15:07
Być może to sadystyczne metody albo poczucie, że skoro nie było się szczędzonym przez własnych rodziców i następny w rodzinie mały człowiek nie obędzie się bez ścisłych wytycznych, jak przeżyć życie, które dopiero się przed nim otwiera i to, choć niechętnie rozważa się ten aspekt narodzin, nie wiadomo, na jak długo. To jednak nie powstrzymało uformowania popularnego poglądu, że rodzicielstwo to w pewnym sensie obowiązek, który mężczyzna powinien w życiu wypełnić, podobnie jak posadzenie drzewa czy wybudowanie domu własnymi rękami. Ale ja bym się bał. Trzydzieści pięć lat, w tym przepracowane prawie dwadzieścia, a czuję się ewentualnie gotowy na posadzenie w matczynym ogrodzie jodełki. A może modrzewia, modrzewie są pocieszające: wyłamują się ze stereotypu drzew iglastych i bez zażenowania gubi swoje. Nie musisz, zdaje się mówić każdej jesieni i sam zachęca nagością swoich gałązek do podjęcia nieszablonowej decyzji.

Zawód? Nie. Tak. Może. Wychodzę z założenia, że im dalej zajdzie się od dzieciństwa, tym trudniej sprawić komuś zauważalny zawód. Być może bierze się to z przygotowania na rozczarowanie, z którym prowadzi się znajomości, głównie w ich początkowych etapach. Drugą możliwością, która raczej mnie dotyczy, jest stanowcze zaprzeczenie samemu sobie odczuwania zawodu ze strony wybranej osoby. I to wybranej na dobrą sprawę dowolnie, byle zachować jakąkolwiek podstawę do wiary w dobroć ludzką, czy podobnie wyrażony banał. W końcu lekarze powinni być idealistami.
- Nie mów głupstw, stwarzasz mu lepsze warunki niż… - niż wasi rodzice. Niż miałby w systemie. Niż ja stworzyłbym, gdyby to mnie przyszło zajmować się dzieckiem w tak młodym wieku. – … niż stwarza się dzieciom w niektórych domach, którym daleko od… rozbicia.
Głupio, wstyd mi mówić. Nigdy nie byłem zbyt dobry w… konsultacjach. Nie znam dobrze waszej historii, ani ty ani tym bardziej Brożek nie mówiliście zbyt dużo o rodzinnym domu i krewnych. Czy może zdarzało się wam napomknąć mimochodem o nich, jakbym był jednym z was i wszystko, co was spotkało, widział na własne oczy.
- Oboje jesteście młodzi i trudno rozsądzić, czy ktoś tu komuś coś zabiera. Brożek da sobie radę, dacie sobie radę razem, w końcu zostały chyba jeszcze tylko dwa lata? A młodości zawsze będzie za mało.
Uśmiecham się z malejącą trudnością, uchwyt twojej dłoni na mojej pozbawiony wahania jest pokrzepiający. Nie wiem, czy chciałbym już przejść do porządku dziennego nad tą sytuacją, czy zadawać ci kolejne pytania, które, przyznaję, nurtują mnie, lecz niewystarczająco, by spędzać ci nimi z powiek tak potrzebny sen.
- Jak dawno wzięłaś ostatnie?
To nie ma znaczenia. Teraz to pewnie na mnie wpływają bardziej, świadomość, że nie jesteś, chwała bogom, nie jesteś jedynie moim wyobrażeniem dobrej dziewczyny, która nie reaguje na zewnętrzny świat. Która wie więcej niż ja o wychodzeniu na ulicę i wtopienie się w nią tak mocno, że trudno stamtąd wrócić.
Jeśli wróciłaś do mnie, to nie mam chyba innego wyboru jak cię…
Ale wróciłaś do Brożka. Do własnej pracy i własnej przyszłości. Nic nie jest zaprzepaszczone i tak naprawdę nic się nie stało. To nie twoja pierwsza ucieczka, to wiedziałem już wcześniej. Po prostu po raz pierwszy uciekłaś ode mnie. I nie mnie rozsądzać, czy możesz uciec jeszcze raz. A tym bardziej – czy zechcesz wrócić.
Pewnie więcej we mnie strachu niż myślałaś. Maskuję go tylko ruchami rąk sprzężonymi z poleceniami, które brzmią wystarczająco konkretnie, by wszystkich przekonać. Ciebie też, choć pewnie mam coraz mniej czasu pod tą osłoną, w końcu mnie przejrzysz. Może będziemy siebie warci, my ze swoimi kłamstwami i ucieczkami.
Podaję ci kolejną fiolkę, tym razem mocno pachnącą miętą. A potem zaraz kolejną, bez smaku.
- Dam ci coś na wyciszenie żołądka i elektrolity, pomogą na kaca mordercę, który zapewne i tak cię czeka jutro rano. Możesz już pójść spać. Chcesz zostać tutaj?
Ja zostanę. Z tobą. Może za kilka godzin, gdy będzie już świtać zdobędę się, by pomyśleć: bałem się o ciebie.
Powrót do góry Go down
Élodie Osyena

Oddział medyczny - Page 2 C0611ae4f07fc9fa2bd96a2304d714f1

tu i tam

czysta

26 lat

ubogi

pielęgniarka
Oddział medyczny - Page 2 Empty

PisanieRe: Oddział medyczny   Oddział medyczny - Page 2 EmptyWto Sie 23 2016, 20:26
Zawsze wracam.
Znasz to powiedzenie, często wypowiadane przez miłych wujków? Miłego wujka łatwo rozpoznać, wcale nie musi być też wujem rodzonym, więzy krwi nie są tutaj istotne. Miłego wujka spotkać można na każdym przystanku, często w pociągu, w pustej herbaciarni w brzydki dzień. Zawsze jest elegancko ubrany, nie młody, ale nie stary na tyle by uznać go za dziadka. Wygląda na samotnego i lubi porozmawiać z ładną dziewczyną. Czasami powie coś niezręcznego, skomplementuje zbyt nieporadnie, na ogół jednak rozmowa jest bardzo przyjemna. I kończy się zawsze przekazaniem życiowej mądrości.
Jak - jeśli chcesz zobaczyć jak bardzo się zmieniłaś, wróć w miejsce niezmienne. To ich najczęstsze powiedzonko. Nigdy nie miałam odwagi by spytać czy oni pozostają równie niezmienni jak miejsca.
Kiedy rok temu zaczynałam pracę pielęgniarki wydawało mi się, że to najprawdziwsza z prawd. Ja byłam innym człowiekiem, mury szkolne wydawały się takie same jak siedem lat wcześniej.
Ale to nie była prawda.
Wiele zmieniło się przez te lata w samej szkole. Wystarczy spacer korytarzem by zauważyć różnice. Nie ma już ławki na której przesiedziałam całą czwartą klasę, obserwując chłopca który niezwykle mi się wtedy podobał. Zamiast jednego warkocza miałam dwa, cienkie i płowe, płochliwa była ze mnie mysz. Zapewne wystarczyło podnieść głowę znad książki i się uśmiechnąć, znajomość potoczyłaby się sama - ja kombinowałam co zrobić i jak na niego wpaść by wszystko wyglądało naturalnie.
Oczywiście nic z tego nie wyszło. Po wakacjach nie znalazłam go już w tłumie, teraz nie pamiętam nawet twarzy. Tylko tę ławkę - która zniknęła. Może jakiś uczeń rozwalił ją podczas bójki, może przenieśli ją na inne piętro. Nie wiem. Nie szukam.
Nie ma miejsc niezmiennych.
Zawsze wracam - a może stale wracam, bo nie wróciłam jeszcze, nie w pełni? Może powrót to nie tyle przekroczenie punktu B, co moment w którym nie ma potrzeby już iść dalej.
Zawsze wracam, ale nie w każde miejsce, nie do każdego. I to smutne, że czasem to co dla innych zdaje się być już końcem, dla mnie było tylko przystankiem. Chciałabym móc powiedzieć, że nigdy nikogo nie zawiodłam, nie zwiodłam, nie specjalnie. Chciałabym zapewnić, że jeśli odchodziłam, już na dobre, to za obopólną zgodą, z należytym czasem wypowiedzenia. Chciałabym.
- Rok i piętnaście dni - są daty wypalone w mojej głowie, daty których nie zapominam nawet kiedy myśli nie chcą układać się w całość. Rok i piętnaście dni do osiemnastych urodzin Brożka. Rok, miesiąc i trzy dni pomiędzy ucieczkami - Ja młodości miałam wystarczająco dużo - mruczę trochę pod nosem, do dzisiaj mi wstyd za ten wybryk - Uciekłam z domu mając szesnaście lat - tego o mnie nie wiedziałeś, prawda? - Zostawiłam brata.
Dwa lata zajął mi powrót - ale czy to był powrót? Przecież nie zostałam. Wkradłam się prędzej, ukradłam to na czym mi zależy, uciekłam znowu. Z Brożkiem.
Czy powrót zawsze oznacza: do danego miejsca? Taka jest słownikowa definicja? Czy nie chodzi raczej o stan? Bo uciekłam z domu, ale do Domu jeszcze nie wróciłam. I nie jest to skraj Workuty, dom tuż pod lasem. Inne miejsce, nie do końca zdefiniowane, jeszcze nie ostatecznie ustalone.
Godziny temu - marszczę czoło, może to pomoże w skupieniu. Było jeszcze jasno, potem były kolory, potem ciemność, straciłam poczucie czasu. Czas to umowny stan, tylko forma naoczności, kiedy świat pulsuje pełną paletą barw doświadcza się tego najpełniej. Wskazówki zegara nigdy nie są w miejscu w którym powinny - Elektrolity pomogą. Eliksiry też. Sen i prysznic najbardziej - znam ten stan. A przynajmniej znałam. W rutynie nie było ciebie. Tylko trzy proste kroki do jutra, z każdym kolejnym umysł coraz czystszy - To dobry pomysł? Zostać tutaj? - a co jeśli przyjdą uczniowie, czy nie będzie to wstyd? Ale chyba nie chcę się stąd ruszać, wracać do domu. Tu jest znacznie jaśniej, cieplej. Bezpieczniej? - Nie uciekałam od ciebie - mówię cicho, układając się na kozetce. Nie chcę żebyś myślał, że jest inaczej.
Mam nadzieję, że nie myślisz, że jest inaczej. Do ciebie przecież nie muszę wracać, jestem.
Powrót do góry Go down
Mikhail Lavrinenko

Oddział medyczny - Page 2 E2fB5Be9koix

Petersburg, Rosja

¾

35 lat

bogaty

uzdrowiciel szkolny
Oddział medyczny - Page 2 Empty

PisanieRe: Oddział medyczny   Oddział medyczny - Page 2 EmptyPią Wrz 02 2016, 22:04
Nie znam zbyt wielu powiedzeń, ani miłych ani rymowanych, a jeśli już to zwykle są okraszone niezwykle skuteczną policyjną kurwą waszą macią, która zazwyczaj spełnia decydującą rolę w znaczeniu przekazu. To, z czym miałem natomiast okazję zetknąć się wielokrotnie to niezawodne mądrości życiowe serwowane w najmniej odpowiednim momencie przez pijanych i poobijanych obdartusów, którym się w życiu nie poszczęściło i zamiast zostać politykami (tak są wygadani) śpią okryci dziurawymi kocami pod mostem.
Armia, małżeństwo, kościół i bank – oto czterech Jeźdźców Apokalipsy, powiedział mi najwybitniejszy chyba poznany dotąd przeze mnie przedstawiciel gatunku. Sepleniący, bo z wybitą w akcji dwójką, czekałem na Borisa usadowiony chwiejnie na krawężniku. Wchodząc w rolę przewodnika, ów pan przysiadł się do mnie i, niechybnie zakładając, że siedziałem tam liżąc rany po bójce o kobietę, uraczył taką życiową mądrością. Po latach wciąż uważam, że coś jest w tych słowach, jakiś sens i jakaś prawda, która zawsze stanowi siłę przeciwko systematyzowaniu wszechrzeczy. Poza tym- banały drukowane w ładnie wydawanych książeczkach z aforyzmami na ogół znajdują się bzdury i chcąc znaleźć zasady nie do obalenia należy szukać wyłącznie w procedurach. Dość przewrotne to myślenie, bo oznacza, że system jest jednocześnie zły i dobry, a na dodatek nie sposób orzec, w którą stronę waha się częściej.
Ale ze wszystkim chyba tak jest, prawda? Nauczymy się chyba dopiero osiągnąwszy późną starość, że są wiatraki, z którymi walczyć nie warto i te, wobec których zdaje nam się, że możemy coś osiągnąć. Może w wieku osiemdziesięciu paru lat, kiedy będą nam się trzęsły ręce, a widzieć będziemy tylko przez okulary ze szkłami grubymi jak denka słoików spostrzeżemy, że to wciąż tylko wiatraki.
To paskudne brzemię, zakończyć w cudzym życiu pewien etap samą tylko swoją obecnością, dla obu stron. Jesteśmy teraz w sytuacji, gdzie nie ma miejsca na osąd, bo każdy będzie błędny i w jakiś sposób krzywdzący.
Zostawiłaś brata, prawie dziesięć lat temu. No dobrze. Co mam powiedzieć, że ja bym nie zostawił? Nie wiem przecież. Kiedy dorasta się samotnie, ilość możliwych do rozegrania scenariuszy drastycznie maleje, choć to tylko jeden człowiek. Nie wyobrażam sobie ani doskwierającej ci potrzeby ucieczki, ani poczucia winy, które teraz cię dręczy.
Nie wiedziałem, prawda. Kompletuję twój obraz mozolnie i w ciągłym strachu, że go nie dokończę. Ale teraz i takie, wpół zrealizowane zamysły, wpół odkryte tajemnice też uznaje się za sztukę. Ale to nie wystarczy, bym mógł powiedzieć teraz to, co pewnie chciałabyś usłyszeć. Nie mam wystarczającej wiedzy, by cię tu teraz rozgrzeszać, bo nie chodzi o współczucie. Tego mam dla was aż nadto i gdybym tylko mógł, każdy pieprzony papierek w śmierdzącym kawą i plotką urzędzie opatrzyłbym swoim podpisem i odpowiednią sumą pieniędzy, byle by was zostawili w końcu w spokoju. Żeby pojęcie powrotu stało się zbędne z braku potrzeby przeciwnego mu pojęcia ucieczki.
Nie jesteś dobrym złodziejem, choć udało ci się zabrać Brożka. W każdym miejscu, w które rzekomo wkradłaś się tylko na chwilę jest ktoś, kto ciebie pamięta, bo i ty kogoś pamiętasz. Nie wraca się dokądś ani do kogoś – wraca się chyba tylko do siebie, do tej wersji siebie jaką się było w danym miejscu i towarzystwie. Być może to nie czas jest potrzebny, by wykształcić w kimś prawdziwą osobowość, a właśnie te dwa czynniki. Czas jest tylko narzędziem wykorzystywanym do poszukiwań.
- Zostań, wyśpij się. Nikt nie przyjdzie, nikt nie będzie o nic pytał. – czego miałabyś się wstydzić, nie wiem. Czuję się nagle tak przeraźliwie… osobno od tego wszystkiego. Nie uciekałaś ode mnie.
Przygryzłem wargę, wstałem pod pozorem przyniesienia ci kolejnej szklanki wody.
To mnie nie dotyczy, chciałem nagle wypalić, dlaczego mówisz o mnie? Ja się nie liczę.
Pogodziłem się już z twoim brakiem, choć nie jestem do niego jeszcze przyzwyczajony. Łatwiej byłoby, gdybyś mnie nie dotyczyła. Ale o tym nie decyduję ja, a nie wiadomo, czy i nie ty, chyba nie do końca. W mózgu zachodzą zmiany stężeń neurotransmiterów, czy tego chcemy, czy nie. Rozwijają się warunkowe odruchy.
Jesteśmy swoimi ofiarami.
- Śpij, będę tu i wszystkiego dopilnuję.
Nie musisz już nikogo znikąd kraść.
Powrót do góry Go down
Élodie Osyena

Oddział medyczny - Page 2 C0611ae4f07fc9fa2bd96a2304d714f1

tu i tam

czysta

26 lat

ubogi

pielęgniarka
Oddział medyczny - Page 2 Empty

PisanieRe: Oddział medyczny   Oddział medyczny - Page 2 EmptyNie Wrz 18 2016, 18:56
Patrzę na ciebie i zastanawiam się jak to jest być ostoją? Pewnie byś się ze mną nie zgodził. Oburzył może trochę - ale czy nie jest to prawda?
Przecież spotykam czasem Borisa po jednym z waszych wspólnych wieczorów. Skacowanego, ale o spokojniejszym spojrzeniu, mniej zgarbionych ramionach. Ustawiasz go do pionu, ty i wódka, to działa - wciąż.
A popatrz, ja się trochę przy tobie zakotwiczam.
I chyba chciałabym zakotwiczyć się na dłużej, na stałe, sama nie wiem, tak żebyś we mnie zobaczył oparcie, dla siebie. Zupa to nie wszystko - zastanawiam się teraz czy przez ostatni tydzień pamiętałeś o regularnych, ciepłych posiłkach? Czy zapomniałeś? Czy siedziałeś nad papierami z zimną herbatą u boku, tracąc poczucie czasu? Czasem mam taką ochotę wiesz, kiedy widzę cię tak zamyślonego nad medyczną dokumentacją, nieco zgarbionego, chciałabym wtedy podejść, położyć dłonie na twoich ramionach by nieco zdjąć ci z nich troski i wszystkie niepokoje. Z zamyślonego czoła odgarnąć włosy, ogrzać własnym ciepłem zimny policzek. Zobaczyć jak przez chwilę się uśmiechasz.
Lubię ten widok. Ostatnio uśmiechasz się znacznie częściej.
Nie teraz - a to takie głupie, bardzo chciałabym zobaczyć twój uśmiech. Nie ma przecież powodu, spójrz na mnie, albo lepiej nie patrz, wyglądam żałośnie. Żałosne rzeczy też mówię, chyba trochę się użalam, nie sądzisz? Inaczej patrzy się na problem kiedy już ujrzy światło dzienne. Zostanie wypowiedziany, pojawi się między dwójką ludzi. Taki nagi, w pełnym oślizgłości kształcie. Obnażony, jak ja.
I już wiesz o tym czego wstydzę się najbardziej. Sama jeszcze nie wiem jak się z tym czuję. Myślę coraz jaśniej, najgorszy moment już puścił. Trochę mi wstyd, trochę ulżyło, bo już wiesz. Brakuje ci tak niewiele by ułożyć mnie całą, nie wiem co wtedy zrobisz. Rodzi się we mnie mała nadzieja, że jednak zostaniesz, skoro i teraz jesteś… Może przeżyje ostre światło jutrzejszego poranka. Dalej będę się jej trzymać - Zostaniesz? - upewniam się raz jeszcze. Wierzę Ci, że będziesz tutaj, że dopilnujesz wszystkiego, że sen będzie spokojny. Nie obudzi mnie żadne pytanie, żaden ciekawski wzrok. Moje małe sekrety wciąż pozostaną w cieniu. Przed resztą świata.
Już nie przed tobą.
Otwieram szerzej oczy w tym nagłym oświeceniu otępionych zmysłów. Nie myślę czysto, nie w pełni - ale mam takie wrażenie teraz, pewnie głupie strasznie, że już nierozerwalnie stałeś się częścią mojego świata. Bo w i e s z. Przypadkowo dowiedziałeś się, owszem, to nie był mój plan. Nie w ten sposób. Zanosiłam się z tym od jakiegoś czasu, zawsze brakowało mi odwagi żeby po prostu powiedzieć - nie jestem dobrym człowiekiem. Zostawiłam swojego brata. Nie radzę sobie i często się boję, że będę musiała znowu. I kiedy odchodzę, to nie znaczy, że mi nie zależy. Znikam czasem kiedy zależy mi aż za bardzo, nie wiem sobie z tym poradzić.
Dobrze, że już wiesz - Przepraszam - mówiłam to już tego wieczoru? Nie pamiętam.
Nie lubię w tym stanie przepraszać, nie lubię w tym stanie poczucia winy. Dużo go widziałam, na przykład u swojego ojca, on tak lubił. Wypić i przepraszać, za tę rączkę złamaną, za tego siniaka pod okiem. Takich przeprosin kolejnego dnia się nie pamięta, za takie podnosi się rękę znacznie szybciej. Ale ja nie chcę cię przeprosić za to jak wyglądam, za to gdzie byłam - Mogłeś pomyśleć, że jest inaczej - Mogłeś pomyśleć, że to ciebie mam dość. Czuję twoje nagłe zmieszanie. Czy mi się tylko wydaje? Nie do końca jeszcze mogę ufać zmysłom. Może budzi się poczucie winy, może to znak, że trzeba iść spać.
Mogę ukraść chociaż ciebie?
Powrót do góry Go down
Mikhail Lavrinenko

Oddział medyczny - Page 2 E2fB5Be9koix

Petersburg, Rosja

¾

35 lat

bogaty

uzdrowiciel szkolny
Oddział medyczny - Page 2 Empty

PisanieRe: Oddział medyczny   Oddział medyczny - Page 2 EmptyWto Wrz 27 2016, 22:24
Nigdy nie myślałem o sobie jako kolekcjonerze. Nie chciałem nigdy, by przychodzili do mnie po radę, nie chciałem być gąbką na ich smutki i pomyłki i samemu się potem nimi zadręczać. Ani Borisa, ani ciebie nie upolowałem sobie przecież, węsząc w powietrzu jak pies za nieszczęściem. Po prostu życie się stało, przewrotne i wcale nie takie, jak myśleliśmy, że będzie. Nie myślałem, że znajdę w sobie odpowiedzialność, by kiedyś wziąć kogoś pod swoją opiekę. Nie myślałem, że to kiedyś będzie za mało i że po dwudziestu latach nadal nie zechcę się zatrzymać, że przystąpię do Milicji i akurat ja ze wszystkich ludzi wezmę na siebie więcej z okropności świata niż przeciętny zjadacz chleba.
Choroba i zbrodnia, gdy się człowiek do nich przyzwyczai, stają się dobrą siłą napędową.
Tylko do ciebie wciąż się jeszcze przyzwyczajam, choć chyba niewiele mi już zostało, bym całkiem się z tobą oswoił. Tę cechę dzielimy ze sobą: długo pozostajemy dla ludzi tym dziwnym czymś, obcym, a jednocześnie wyrywa się z nas ta gotowość, by pomóc, powiedzieć chociaż jedno słowo, kiedy ktoś przychodzi. Bo przychodzą, choćbyśmy tego nie chcieli, bo i my przychodzimy.
Im dłużej żyję i im więcej wiem (jednocześnie stając się pozornie coraz bardziej samowystarczalnym), tym pewniejszy zdaję się, że samemu nie da rady, że trzeba pozwolić, by chociaż ci wybrani przelali na nas część swoich problemów. Że cudzy ból i cudzy wstyd w jakiś okropny, ale przynajmniej trwały sposób zmieni nas samych i w końcu pójdziemy do przodu.
Możemy pójść razem, dobrze sobie z tym radzimy. Możemy podtrzymywać się wzajemnie, bo nawet kotwica musi się nawet o coś zaczepić. Ugrząźć w błocie skrywanych sekretów, zaplątać się w glony, które śmiesznie łaskoczą. Jak twoje włosy na moim policzku. Chyba. Nie mamy przecież odwagi, a zresztą tu nie miejsce na nas. Tutaj jest miejsce szkolnego uzdrowiciela i pielęgniarki.
- Zostanę. – zapewniam cię po raz ostatni. Niedługo wszystkie eliksiry i ziółka zaczną działać i zaśniesz. Widzę już jak bezwiednie opadają ci powieki, a uścisk na mojej ręce rozluźnia się trochę. Uśmiecham się do ciebie wycofanym uśmiechem lekarza, teraz już będzie dobrze. Wrócimy do swojej rutyny i wróci niepewne oczekiwanie na kolejną ucieczkę.
- To, co ja myślę nie ma teraz znaczenia. – no bo co by było, gdybym ci nagle powiedział: ja nie chcę, żebyś więcej nawet chciała stąd odchodzić? Chcę ci wystarczyć, przecież nawet nie musisz mnie kraść. Jestem tu na wyciągnięcie ręki, wciąż gotów czekać na ciebie albo biec za tobą. To nie jest zarzut, nie oskarżam cię o zniewolenie. Mogłoby nawet być odwrotnie, tylko z winy czasu, jaki spędzamy razem mogłaś stać się ofiarą mojej tęsknoty. Wszyscy są tutaj winni i pokrzywdzeni, ale gdyby choć jeden dzień mieć z dala od tego wszystkiego – od wątpliwości i obaw – nie czułbym się wcale źle z krzywdą, którą jesteś.
Może spróbuję, może niedługo. Wyprowadzić nas z tego miejsca, całkiem chociaż na chwilę oderwać od szkolnego środowiska. Z dala od rozbłyskających pośpiesznie świateł i dudnienia w uszach.
Gdybyś faktycznie była złodziejem, jestem niezamkniętymi drzwiami, które aż się proszą o napad rabunkowy.
Ale najpierw się wyśpij. Zasnęłaś szybko i spałaś mocno przez kilkanaście godzin. Dopiero w okolicach południa odważyłem się wstać od twojego łóżka i zająć się codziennością, do której w końcu dołączyłaś.
Jakby nic się nie stało, a przecież zmieniło się coś. Nie wiemy jeszcze, co, ale to, jakim było ciężarem wiemy dopiero teraz, gdy ustąpił.

2 x zt
Powrót do góry Go down
Anton Valeriev

Oddział medyczny - Page 2 L8NoPcA

Petersburg, Rosja

półkrwi

18 lat

VIII klasa

przeciętny

Świtezianka, Werniks, rozgrywający i kapitan w Zmorach
Oddział medyczny - Page 2 Empty

PisanieRe: Oddział medyczny   Oddział medyczny - Page 2 EmptyWto Wrz 27 2016, 23:15
Obudził mnie rwący ból w barku i palące pragnienie w gardle. Nie pamiętam nawet, kiedy zasnąłem, ani kiedy Elodie, to boskie, dobre stworzenie odeszło od mojego łóżka podawszy przedtem Szkiele-Wzro i coś na ból.
Sen odchodził ode mnie powoli, a z każdą falą powracającej przytomności nadchodziła też fala bólu. Każdy oddech skutkował cierpieniem, jakiego w życiu jeszcze nie przeżyłem, a w głowie z początku trochę się kręciło.
Stanowczo jednak wolę spać sobie długo i mocno na lekach, prawie bez snów, ale za to zupełnie bez bólu.
Jestem tu już drugi dzień, bez ruchu i bez świeżego powietrza. Wybłagałem chociaż, by mnie położyli w łóżku przy oknie, a okno było otwarte tak często i długo jak pozwala na to październikowa pogoda. Najwyraźniej gdy się ma trzy złamane żebra, pogruchotaną kość ramienną i wstrząśnienie mózgu, tylko na tyle może sobie człowiek pozwolić.
- Aj, aj, ała - zwykłe sięgnięcie ręką po szklankę wody na stoliku jest nie lada wyczynem. Wykręcam się jak szalony, próbując znaleźć ułożenie, które nie wywoła z bólu łez. I ledwie mi się udaje. Próbuję napić się na leżąco, ale próbowaliście kiedyś pić na leżąco? Bez słomki, takiej dla dzieci albo starców w szpitalu? Tragedia.
Połowa wody wylądowała na mnie i pościeli, a woda była diabelnie zimna, szczególnie na rozgrzanej od bólu skórze. Czuję się zresztą jakbym miał gorączkę i generalnie umierał.
Przyjemnie nie jest, ale pierdolę. Po różdżkę już nie sięgam do tego pieprzonego stolika.
Gdzie są przyjaciele Antona Valerieva, gdy ten najbardziej ich potrzebuje, ach, gdzie?
Powrót do góry Go down
Milan Vasilchenko

Oddział medyczny - Page 2 Tumblr_n1euf2dd8m1qkv4gno6_r1_250

Kijów, Ukraina

błękitna

wieszczy

17 lat

VIII klasa

bogaty

Alrauna
Oddział medyczny - Page 2 Empty

PisanieRe: Oddział medyczny   Oddział medyczny - Page 2 EmptySro Paź 12 2016, 17:26
Tegoroczna jesień jest szczególnie nieciekawa. Ostatnimi czasy mam wrażenie, że nic się nie dzieje – oprócz nawału pracy, sprawdzianów i testów, których z dnia na dzień jest coraz więcej, jakby świat poza tym nie istniał. Czuję się więc dziwnie nieswojo i melancholijnie; gdzieś niespodziewanie uleciała ze mnie ta niespożyta ilość energii, która zwykle roznosi mnie od środka i tym samym sprawia, że nawet przez moment nie potrafię spokojnie wytrwać w jednym miejscu. W dodatku późnym popołudniem doszły mnie słuchy, iż Valeriev wylądował na oddziale medycznym. Trochę mnie to zmartwiło, ale szczerze mówiąc nawet nie zauważyłem jego nieobecności, gdyż byłem zajęty przygotowaniami do kolejnego sprawdzianu z historii magii i referatu w ramach Alrauny. Postanowiłem więc po zajęciach go odwiedzić, jednocześnie zastanawiając się czy to jakaś głupia wymówka, czy faktycznie coś mu się stało.
- Na Peruna, Anton! Co znowu sobie zrobiłeś?! – zapytuję z lekkim strapieniem w głosie, ledwo przekraczając próg pomieszczenia. Teoretycznie powinienem być na niego zdenerwowany za to, że nic mi nie powiedział, bo o wszystkim przypadkowo dowiedziałem się od Veroshki, jak zwykle na samym końcu, ale z ogromnym trudem staram się nie dolewać oliwy do ognia. Prawda jest taka, że ostatnio miałem wyjątkowo wiele wątpliwości co do naszej relacji; zadawałem sobie mnóstwo pytań, pytałem gwiazd o nasze przeznaczenie, ale nic nie potrafiłem z nich wyczytać. Nawet wizje przestały mnie nawiedzać, co także wzbudziło mój niepokój. O tym jednak nikomu jeszcze nie mówiłem. Nawet siostrze.
Powrót do góry Go down
Anton Valeriev

Oddział medyczny - Page 2 L8NoPcA

Petersburg, Rosja

półkrwi

18 lat

VIII klasa

przeciętny

Świtezianka, Werniks, rozgrywający i kapitan w Zmorach
Oddział medyczny - Page 2 Empty

PisanieRe: Oddział medyczny   Oddział medyczny - Page 2 EmptySro Paź 12 2016, 18:40
Ja tam nie narzekam na nudę. Szlabany, poprawki, występy z Werniksami - skutecznie zajęły mi te prawie dwa miesiące, a jeśli dodać do tego zakładanie kapeli, treningi quidditcha i odrabianie szlabanów, aż sam się dziwię, gdzie w tym wszystkim wynajduję czas na sen i posiłki.
I co, i mam jeszcze robić za program informacyjny? Tyle robię, że jedna osoba by tego nie zrelacjonowała, a tym bardziej po tak poważnej kontuzji.
Przyznaję, w pierwszej kolejności poinformowałem drużynę; nie można liczyć, że Zorana się zainteresuje i zdobędzie na zniżenie do poziomu innych Zmor na tyle, by im powiedzieć, że kapitan wylądował w szpitalu. Do meczu niecały tydzień, to teraz najważniejsza sprawa; w razie czego nakazać, żeby Veroshka znalazła kogoś na moje zastępstwo, a i tak ledwo mi to przeszło przez gardło.
Pozostały czas spędzony w medycznym zajmował mi raczej ból i gorączka niewiadomego pochodzenia. Im pewniej wracam do świata żywych, tym bardziej boli mnie głowa i pieką oczy.
Ale jego to przecież zawsze zobaczę, zawsze poznam. Nieważne, jak dawno temu rozmawialiśmy ostatnio ze sobą.
- Milan. - mówię słabo, ale z uśmiechem i wyciągam do niego rękę. Nieładnie tak witać umierającego wybranka swego serca, ale on jest taki ładny. Nagle dla mojego trawionego przez ból i temperaturę mózgu stało się to bardzo ważne.
Co mi się stało? Nieważne.
- Jesteś taki śliczny. - wybełkotałem pochwyciwszy w końcu jego dłoń. - Czy ktoś ci kiedyś mówił, jaki ty jesteś śliczny? - wpatrzony w Milana jak w obrazek bredzę w najlepsze, aż w końcu dopada mnie kaszel od suchości w gardle. - Daj mi pić, proszę.
Powrót do góry Go down
Milan Vasilchenko

Oddział medyczny - Page 2 Tumblr_n1euf2dd8m1qkv4gno6_r1_250

Kijów, Ukraina

błękitna

wieszczy

17 lat

VIII klasa

bogaty

Alrauna
Oddział medyczny - Page 2 Empty

PisanieRe: Oddział medyczny   Oddział medyczny - Page 2 EmptyCzw Paź 20 2016, 00:02
Anton nigdy nie narzeka na nudę. Być może dlatego, że zawsze ma coś do zrobienia i nic nie stoi mu na przeszkodzie, by czynić to, na co zwyczajnie ma ochotę. Jednak powoli zaczyna mnie denerwować fakt, że nagle drużyna jest ważniejsza ode mnie – po co powiedzieć o wizycie na oddziale szpitalnemu jakiemuś tam Milanowi, skoro można Zoranie. Choć teoretycznie chodzimy na te same zajęcia, to ostatnimi czasy odnoszę wrażenie jakbym został usunięty w cień. Z tego też powodu postanowiłem zająć się sobą – niech skupi się na treningach quidditcha, skoro nie potrafi umiejętnie wygospodarować odrobiny czasu dla mnie. Ale nie mogłem go nie odwiedzić, gdy tylko dowiedziałem się, że coś sobie zrobił. Nie da się ukryć, zmartwiłem się na tę wieść, choć jednocześnie byłem na niego zły.
- Majaczysz – diagnozuję niczym prawdziwy uzdrowiciel, chociaż moje zdolności medyczne są znikome, odwzajemniając uścisk jego dłoni. Zaczynam śmiać się nerwowo, gdy tylko słyszę jego gadaninę. Nagle zebrało mu się na podejrzane komplementy, choć zazwyczaj niemal w ogóle ich nie słyszałem. To nie tak, że jestem podatny na czułe słówka; niemniej jednak czasem oczekiwałem od niego czegoś więcej niż tylko błahostek na dzień dobry. W końcu jesteśmy razem, jakkolwiek można by to interpretować. – Widzę, że nie najlepiej z tobą – dodaję po chwili zastanowienia, bardziej do siebie niż do niego, po czym oddalam się od niego, by za moment spytać głośno: – Czego chcesz? Wody czy herbaty? Mogę nastawić samowar. – Krzywię się lekko pod nosem, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Powrót do góry Go down
Oddział medyczny - Page 2 Empty

PisanieRe: Oddział medyczny   Oddział medyczny - Page 2 Empty
Powrót do góry Go down
 
Oddział medyczny
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next


Skocz do:  
Czarodzieje, którzy przeglądają ten temat:
Nie możesz odpowiadać w tematach
Napisz nowy tematSkocz do: