IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Koldovstoretz
Koldovstoretz




 

 Koce

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2
Tatiana Kuryakina

Koce - Page 2 Tumblr_ngz400bXBP1qhkkp7o4_400

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

32 lata

zamożny

nauczycielka warzelnictwa eliksirów
Koce - Page 2 Empty

PisanieRe: Koce   Koce - Page 2 EmptySro Maj 04 2016, 14:50
Gdyby życie potoczyło się inaczej mogliby być teraz małżeństwem z niemal dziesięcioletnim stażem. Mogliby być bardzo szczęśliwi... lub bardzo nieszczęśliwi, choć w swoich rozmyślaniach Tatiana zawsze gloryfikowała każdy aspekt ich związku. Wierzyła, że gdyby mieli taką szansą byliby wręcz nieprzyzwoicie szczęśliwi. Zamiast tego po tych wszystkich latach byli sobie obcy. Czas postawił między nimi niewidzialną ścianę, której nie umiała ominąć i to tylko potęgowało w niej uczucie niepokoju. Lata temu ze śmiechem pociągnęłaby go na koc i zasypała pocałunkami. Teraz niespokojnie wpatrywała się w jego oczy doszukując się w nich urazy albo nienawiści - bo przecież to co zrobiła zasługiwało na każdą z tych reakcji. Zabiłam Twoją żonę. - myślała, jednocześnie podziwiając jak światło igra z błękitem jego tęczówek. To w jego oczach zakochała tamtego pamiętnego dnia między regałami szkolnej biblioteki. - Chciałam zabić siebie. Boże, miej litość... chciałam zabić Ciebie. - zimny dreszcz prześlizgnął się po jej plecach, gdy nie po raz pierwszy uświadomiła sobie w jak głębokim szaleństwie wtedy była. Czasem żałowała, że kara za popełnione zbrodnie nie nadeszła. Może wtedy przestałaby śnić koszmary, w których widzi go martwym. Może nawet zasłużyłaby na wybaczenie? Kiedyś.
Poprawiła koronkowy szal, który zsunął się jej z ramienia i zerknęła jeszcze raz za odchodzącą kobietą. Minimalnie zmarszczone brwi sugerowały, że wciąż jest co najmniej zniesmaczona jej zachowaniem.
- Któraś z sióstr Aristov, jak przypuszczam. - opowiedziała, krzywiąc lekko wargi. - Pracuję z trzema najstarszymi, ale tej nie poznałam. Nie mniej jednak dostrzegam rodzinne podobieństwo. - dodała, ale raczej nie planowała ciągnięcia tematu radosnej gromadki panien Aristov. Nigdy nie wiadomo kiedy kolejna z nich pojawi się obok, prawda? Poza tym dużo bardziej absorbowała ją rozmowa ze Skandarem. Oczywiście, było to dla niej bardzo niezręczne i stresujące spotkanie, ale jednocześnie gdzieś z tyłu jej głowy kryła się radość wymieszana z ekscytacją. Tak dobrze było go zobaczyć całym i zdrowym! Trzymała więc swoje lęki i niepokoje na wodzy, nie pozwalając, by odbijały się na jej twarzy. Oczywiście w przeszłości Lazarev umiał ją przejrzeć na wylot. Ale czy po tylu latach wciąż umiałby dostrzec napięcie w linii jej ramion i to jak nieświadomie skubała palcami owinięte wokół nadgarstka czoki swojej matki? Bo przecież uśmiechała się do niego ciepło, a słysząc jego słowa roześmiała się nawet i to całkiem szczerze! Była teraz zupełnie inną osobą.
- Cieszę się, że tak myślisz. - przyznała z pełnym rozbawienia westchnieniem. - Ty też nieźle się trzymasz. - dodała miękko. Przesunęła się w bok, robiąc więcej miejsca na kocu.
- Usiądź. Jeśli masz chwilę czasu, oczywiście. - zachęciła go, zerkając jednocześnie na okładkę książki, która leżała w trawie. Wyglądał jakby w każdej chwili mógł odejść i jakaś jej część nie chciała mu na to pozwolić.
Powrót do góry Go down
Skandar Lazarev

Koce - Page 2 OLXcZz9

brak stałego zam.

błękitna

33 lata

przeciętny

łowca niebezpiecznych stworzeń, US
Koce - Page 2 Empty

PisanieRe: Koce   Koce - Page 2 EmptySob Maj 07 2016, 00:43
Nie powinno go to wcale śmieszyć, ale rozciągnął usta w uśmiechu od ucha do ucha. Któraś z sióstr Aristov, odpowiedziała lekko, z równą lekkością przesuwając szal po delikatnej nadal skórze. Jak ona to robiła? Jak potrafiła? Otumanić zwykłym gestem, spojrzeniem, paroma zaledwie słowami.
- Może ta jest najmłodsza… – pokiwał głową, bez większego zaangażowania. Dziewczyna, kobieta za którą powiódł wzrokiem nie była wcale podobna do jego żony, choć obie pochodziły z Aristovów. Ród był wcale nie mały, choć istniała możliwość pokrewieństwa między nimi. Nie wiedział jeszcze, że przybrana w czerń, blada jak śmierć czarownica zostanie mu w pamięci jeszcze na długo. I nie sposób będzie się tej myśli o niej pozbyć. Pozostawała teraz bezwiednie nęcącą go sentencją trzech słów i znaku zapytania.
Nie mógł wyjść ze zdumienia i otrząsnąć się, żeby myśleć przy Tatianie jak zdrowy na umyśle człowiek. Ale zdziwienie ustąpiło niezręczności, którą chował jak potrafił. Czuł, że i ona ma wobec niego podobne odczucia. Czemu się dziwić? Po tylu latach. Przecież próbował jej szukać. I co wtedy myślał, że znajdzie ją i wymierzy sprawiedliwość? Sprawiedliwość figlarnie się do niego uśmiechała. Za każdym razem kiedy spoglądał w rozgwieżdżone niebo. Śmiała się do łez, do deszczu.
- Doktor Zhivago. – powiedział z dziwną ulgą w głosie. Nie przesunął się, ale przewrócił w jedną stronę, będąc na tyle blisko, że znalazł się szybko na kocu. Położył między nimi pochwyconą przed chwilą książkę, a potem uniósł głowę w górę, mrużąc oczy na słońce, które myślało już ażeby schować się za horyzontem.
- Dla Iskry. – Niektóre książki były nie tak dawno zakazane, a również i teraz trudno było je dostać po tej stronie świata. Wsunął palce pod okładkę zaginając kawałek papieru, w który została owinięta. Siedział po turecku, zwieszając zaraz głowę, tak że mógł zobaczyć kawałek jej niebieskiej sukienki, odsłonięte nogi. Nie patrzył teraz na Tatianę, obserwował okolicę, która żyła własnym, nieposkromionym strumieniem. Docierały do nich z tego miejsca zaledwie strzępy rozmów, bo przecież liczyła się ich własna, jeszcze nie ułożona.
- Od dawna jesteś w Petersburgu? – zapytał nadal na nią nie spoglądając. Obserwował linię ziemi i nieba. Słońce mu nie przeszkadzało, choć skupiony mrużył oczy.
Powrót do góry Go down
Tatiana Kuryakina

Koce - Page 2 Tumblr_ngz400bXBP1qhkkp7o4_400

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

32 lata

zamożny

nauczycielka warzelnictwa eliksirów
Koce - Page 2 Empty

PisanieRe: Koce   Koce - Page 2 EmptySob Maj 07 2016, 22:58
Już dawno przestała myśleć o tamtej dziewczynie jako o pannie Aristov. Dla niej już zawsze była panią Lazarev. Zmorą albo strzygą, a może jakimś paskudnym nieszczęściem - tą która ukradła jej wszystko. Wprawdzie nieszczęśnica cieszyła się nową godnością krócej niż dzień, ale nie zmieniało to faktu, że była jego żoną. Teraz już bardzo martwą. Zapewne niewinną niczemu; poza tym jednym, że posłuszna woli rodziców wyszła za wskazanego jej młodzieńca. Tatiana nigdy nie zdobyła się na odwagę, by zapytać dlaczego wybrał tamtą. Kochał ją? A może zrobił to dla rodziny? Sama nie wiedziała już która z opcji byłaby gorsza. To, że oddał swoje serce innej, czy fakt że wymienił ich miłość na bogactwo i szlachecki obowiązek? Lata mijały, a ona wciąż nie wiedziała czy chce poznać odpowiedzi na te pytania. Tak samo mocno nie chciała się zastanawiać na tym co by zrobił, gdyby nie uciekła wtedy z wesela i nie ukryła się u Borisa. Oddałby ją w ręce władz? Samodzielnie wymierzył sprawiedliwość? Boże, tego bała się chyba najbardziej. I dlatego po raz pierwszy od lat oddychało jej się nieco łatwiej, bo siedział obok, a w jego spojrzeniu nie widziała (słusznego) gniewu.
- Ach no tak, Iskra. - uśmiechnęła się nieco szerzej na wspomnienie rudowłosej dziewczyny, którą już od dwóch lat widywała w swojej klasie. Zawsze patrząc na nią zastanawiała się nad tym gdzie podziewa się jej brat. Nigdy jednak nie poruszyła tego tematu, z uporem godnym lepszej sprawy udając, że po tylu latach nie rozpoznaje w młodej damie pocieszniejszej dziewczynki, której plotła warkocze. - Piękna i bystra wyrosła z niej panna. Aż miło popatrzeć. - powiedziała szczerze, muskając palcem okładkę książki. - Mam nadzieję, że jej się spodoba. To piękna powieść. - dodała nieco ciszej, jakby niepewnie. Korzystając z tego, że on sam odwrócił wzrok, obserwowała jego profil z uwagą. Śledziła zmiany w rysach twarzy, które kiedyś znała na pamięć. Wydawało jej się, że na jego karku i rękach dostrzegła kilka nieobecnych niegdyś blizn. Ale może to tylko słońce tak dziwnie pada...
- Będzie już trzeci rok. Chociaż niewiele czasu spędzam teraz w Petersburgu. - odpowiedziała wciąż brzmiąc jakoś niepewnie. - Potrzebowałam czasu żeby wszystko... poukładać. - szepnęła z wahaniem, starając przy tym nie brzmieć jakby się z czegoś tłumaczyła. Rzecz jasna nie wyszło jej to najlepiej. Tym razem to ona uciekła wzrokiem w bok. Zbladła przy tym niezdrowo i mocniej zacisnęła palce na czotkach, jakby mogły jej dodać sił.
Powrót do góry Go down
Skandar Lazarev

Koce - Page 2 OLXcZz9

brak stałego zam.

błękitna

33 lata

przeciętny

łowca niebezpiecznych stworzeń, US
Koce - Page 2 Empty

PisanieRe: Koce   Koce - Page 2 EmptyNie Maj 08 2016, 03:34
W piekle lub niebie. O ile którekolwiek z nich istnieje. Brał całą winę na siebie. Jej śmierć założył na barki. Nosił jak brzemię. Przez długi czas śniła mu się noc w noc. Niczym sobie na to zasłużyła. Ona, niewinna, młoda jeszcze. Zbyt młoda, zbyt zimna. Z ustami sinymi w otwartym oknie drewnianej trumny. Ciepłymi jeszcze, żywymi, kiedy padł przed nią na kolana, ujął w dłonie twarz. Wpatrywała się w niego pustymi oczyma. Gdzie wtedy byłeś Skandarze? Konałam.
Wypełzło z niej życie prawie zakwitłe. Zgniła w ziemi, ledwo wbiwszy weń korzeń. Mimo to czuł, jakby z tej trumny truchło wyskoczyło ponad czarnoziem. Usiadło na piersiach, spać w nocy nie dawało. Musiał się wyrwać, uciec odrywającym się od kości strzępkom mięśni. Robak ją już dawno toczył. Wypij truciznę. Do dna, do cna, do pierwszych kropel wina.
-  Czyli to jednak prawda, że uczysz? – uśmiechnął się słabo. Akurat opuścił głowę, spojrzeniem powiódł po jej twarzy. Spokojnym gestem pogładził kawałek okładki. Ponad nimi ktoś przeszedł, niespiesznie do wolnego miejsca, paręnaście kroków dalej. Siedzieli wszak w skosie. Teren gdzie rozstawiono koce nie był poziomą powierzchnią, a równią pochyłą.
- Nie widziałem się z nią dawno. – pokiwał głową znów ją na moment zwieszając. Wydawało się, że unikał tego, aby się ich oczy krzyżowały ze sobą. – Za każdym razem wracam i wszystko jest na swój sposób inne, ale i takie same. Pierwszy raz wróciłem, po tylu latach, widzę ciebie… - Nie dokończył, urwał. Przechylił głowę w jej stronę, zgarbiony, zgubiony. Mogłaby mu pomóc, dopowiedzieć od siebie coś. Nawet ubrać w słowa nie mógł myśli, które w chaosie teraz rozpadały się na atomy.
Podniósł dłoń, przysunął i ujął podbródek Tatiany. Nie powinien. Igrał z diabłem. Duszy nie zaprzedał. Od onego dnia gonił za nim.  
- Chociaż na mnie spójrz. – powiedział i odsunął rękę. Zmienił się. Nie był tamtym chłopięciem, którym go zapamiętała. Dłonie miał szorstkie, przeorane niejedną ciężką z żywiołem przeprawą. W postawie mężniejszy, mocniejszy, nie jak ktoś, kto co dzień za ministerialnym biurkiem ze stosem spraw do rozwiązania, czeka na koniec swojej zmiany.  
- Nie wiem sam o co chciałbym cię najpierw zapytać. – pokręcił głową. Zaśmiał się nerwowo. – Nie wiem nawet jak długo zostanę w Petersburgu.
Powrót do góry Go down
Tatiana Kuryakina

Koce - Page 2 Tumblr_ngz400bXBP1qhkkp7o4_400

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

32 lata

zamożny

nauczycielka warzelnictwa eliksirów
Koce - Page 2 Empty

PisanieRe: Koce   Koce - Page 2 EmptyNie Maj 08 2016, 14:20
To nie on przygotował truciznę. Nie on wlał ją do wina. Jego jedyną winą było odrzucenie kobiety, która jak się okazało była gotowa na wszystko. Skąd mógł jednak wiedzieć, że będzie zdolna również do morderstwa, skoro nawet ona sama nie spodziewała się tego po sobie? Tylko ona była winna, tylko ona miała krew na rękach. Nie żałowała jednak tamtej dziewczyny. Nie potrafiła się zdobyć na współczucie dla niej. Może to i lepiej - jeśli zaczęłaby jej żałować nie mogłaby żyć ze sobą. Czy gdyby miała odpowiednio potężny zmieniacz czasu i mogła zmienić swoje decyzje, zrobiłaby coś inaczej? Prawdopodobnie otrułaby tylko siebie, by oszczędzić sobie tego wszystkiego.
- Pewnie trudno w to uwierzyć, ale tak. Znów mam swój dom w Akademii. - przytaknęła cicho, trochę nostalgicznie. Nie musiała nawet dodawać czego naucza, bo przecież zawsze miała dar do warzenia eliksirów i tylko tym mogłaby się zajmować. Alchemia, piękna to była sztuka! Zdolna ratować życie lub odbierać je wedle życzenia twórcy mikstury. Oczy Tatiany nieco spochmurniały, gdy o tym pomyślała. Drgnęła nerwowo, gdy ktoś mijał ich koc zmierzając na wolne miejsce. Niemal zapomniała, że wokół wciąż trwają Kołowianki. Czuła się tak jakby wokół nie było nikogo. Tylko oni, zmagający się z przeszłością. Spuściła głowę, nie wiedząc co mogłaby powiedzieć. Czy powinna przepraszać? Odejść i zostawić go w spokoju? Nie mogła przecież udawać, że to wszystko się nie wydarzyło! On znał prawdę, nie miała co do tego wątpliwości. W żadnym języku nie było właściwych słów na taką okazję.
Kiedy poczuła jego dotyk na skórze rozkoszny dreszcz przebiegł po jej plecach. Posłusznie uniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Usta zacisnęła mocno, by powstrzymać je przed niepożądanym drżeniem. Czy widział w jej spojrzeniu żal i tęsknotę? Bo miała wrażenie, że składa się teraz wyłącznie z tych dwóch uczuć. Żałowała tych wszystkich lat, które mieli spędzić razem, a które bezpowrotnie straciła. Wbrew sobie tęskniła za nim każdym oddechem.
- Ja... - zaczęła cicho, ale słowa zamarły jej na ustach. Co chciała powiedzieć? "... zabiłam ją?", "... nie chciałam tego?". Milczała przez trzy sekundy, dokładnie tyle ile potrzeba na głęboki uspokajający oddech. Przesunęła się nieco, tak by siedzieć przodem do niego i przywołała na usta smutny półuśmiech. Dosłownie na moment ujęła jego dłoń, w swoje.  
- Najłatwiej zacząć od początku. Pytaj, a ja odpowiem. - szepnęła cicho, bojąc się, że jeśli podniesie głos ten niechybnie ją zawiedzie. - Wyjaśnijmy wszystko raz na zawsze. A jutro ja wrócę do Koldovstoretz, a ty pojedziesz tam gdzie będziesz potrzebny. Już nigdy więcej nie będziesz musiał mnie oglądać. - nieco mocniej zacisnęła palce na jego dłoni, jakby chciała dodać mu tym gestem otuchy. Potem cofnęła swoje dłonie i złożyła je na podołku. Czekała.
Powrót do góry Go down
Skandar Lazarev

Koce - Page 2 OLXcZz9

brak stałego zam.

błękitna

33 lata

przeciętny

łowca niebezpiecznych stworzeń, US
Koce - Page 2 Empty

PisanieRe: Koce   Koce - Page 2 EmptyNie Maj 08 2016, 19:28
Spojrzał na linię nieba i ziemi, co rusz mu ktoś przeszkadzał w patrzeniu na czysty obraz natury. Więcej się tego dnia uśmiechał niż złościł, ale w środku nie wiedział sam co robi. Tyle lat minęło. Widać było jak zaciskał szczękę, przełykał ślinę mierząc się z odpowiedzią, rozczłonkowanymi myślami.
- Nie tak to sobie wyobrażałem, jeśli mam być szczery. Zniknęłaś, ja też się wyniosłem, nie przez ciebie, ani nikogo innego… - Złapała jego dłoń, zamilknął więc na moment. - A jeśli chcę cię oglądać? Musiałbym wtedy pytać i oczekiwać odpowiedzi? – Poczuł jak wysuwa palce z jego dłoni, na co nie pozwolił. Przeplótł je ze swoimi zanim zdołała cokolwiek innego zrobić.
- Wracam, gdzie nawet nie ma mojego domu, idę szukać Iskry i spotykam ciebie. – Przechylił się, upadł na jedno kolano i przybliżył do niej, skoro już siedzieli naprzeciw siebie. – Wyglądasz tak samo, brzmisz tak samo, nawet… na bogów, pachniesz jak ta Tatiana, którą pamiętam, ale ja jestem inną osobą. Ty jesteś inną osobą?
Miała to czego chciała, wpatrzyły się w nią złe oczy. Inne oczy, zmieszane nie żalem, a niepokojem. Nie smutkiem, lecz tym co go przez resztę lat budowało na człowieka jakim się stał i jakim go teraz widziała. Tylko niebo nad głowami im pięknie śpiewało, dźwiękiem maleńkich słowiczych strun.
Powrót do góry Go down
Tatiana Kuryakina

Koce - Page 2 Tumblr_ngz400bXBP1qhkkp7o4_400

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

32 lata

zamożny

nauczycielka warzelnictwa eliksirów
Koce - Page 2 Empty

PisanieRe: Koce   Koce - Page 2 EmptyNie Maj 08 2016, 20:35
Choć siedzieli w pełnym słońcu, było jej zimno. Palce miała lodowate, gdy mocno splatała je z jego silnymi, ciepłymi. Inaczej zapamiętała jego dotyk. Miał kiedyś takie delikatne dłonie; stworzone dla artysty albo dyplomaty. Wtedy był jeszcze chłopcem, a teraz był mężczyzną. Niemal jej obcym. Ale nie przeszkadzało jej to chwytać się go kurczowo, jakby był jej ostatnią deską ratunku. Jeśli go teraz puści, niechybnie zginie.
- Skandar... - wypowiada jego imię po raz pierwszy od początku tego nieoczekiwanego spotkania. Spływa miękko z jej ust jak modlitwa albo prośba. Proszę, miej nade mną litość. - Myślisz, że mógłbyś nigdy nie pytać? O to wszystko co się stało? O to wszystko co zrobiłam? - w jej głosie pobrzmiewa jednocześnie niedowierzanie i nadzieja. Bo przecież tak cudownie byłoby po prostu zapomnieć o wszystkim co złe i spróbować poznać się od nowa. Ale jak mogliby budować cokolwiek na tak wielkim kłamstwie? Naiwnością byłoby myśleć, że to mogłoby się udać. Zamek z piasku rozsypałby się przy pierwszej okazji i to pogorszyłoby wszystko, co i tak wyglądało już koszmarnie.
Kiedy się zbliżył ona w naturalnym odruchu też pochyliła się w jego stronę. Kilka jasnych włosów wysunęło się z jej luźnego koka i łaskotało ją teraz po szyi. Koronkowa chusta spadła z ramion, odsłaniając błękitne ramiączka sukienki i pokrytą złotymi piegami skórę. Nie zwracała na to najmniejszej nawet uwagi, wpatrzona w jego oczy z dziwną desperacją.
- Nie pamiętam już kim kiedyś byłam. - zwierzyła mu się szeptem. - Zgubiłam się kiedy... kiedy Cię straciłam. -  głos drży jej niebezpiecznie, zaczyna tracić kontrolę nad emocjami. Uniosła tą dłoń, którą nie ściskała jego palców i pieszczotliwym gestem pogładziła jego policzek. Niemal niewidoczne igiełki zrostu połaskotały jej palce. Ta prosta rzecz rozczuliła ją nieprawdopodobnie i sprawiała, że nagle jej wargi zadrżały płaczliwie.
- Zniszczyłam Twój dom. Zniszczyłam siebie. Zniszczyłam wszystko co było dobre między nami, bo nie miałam już nic więcej do stracenia. Jak możesz na mnie patrzeć? - pyta przepełniona niechęcią do samej siebie. Odczuwa skrajne emocje. Z jednej strony chciałaby, by odszedł, bo to byłoby ta zasłużona kara. Tracić go raz po raz. Z drugiej strony jest ta przeklęta tęsknota. Tak obezwładniająca, że jeśli teraz się od niej odsunie, chyba braknie jej sił, by dalej oddychać. O ileż prościej było, gdy nie widziała go przez lata!
Powrót do góry Go down
Skandar Lazarev

Koce - Page 2 OLXcZz9

brak stałego zam.

błękitna

33 lata

przeciętny

łowca niebezpiecznych stworzeń, US
Koce - Page 2 Empty

PisanieRe: Koce   Koce - Page 2 EmptyNie Maj 08 2016, 22:21
- Skandar, Skandar… - wypluł gładko własne imię, z błazeńską nutą w głosie. Mógł odmówić ojcu i matce, stawka była za wysoka. Był winny, jeśli nie w całości, za decyzje które podjął w przeszłości, a doprowadziły do tego co mają dzisiaj, to współwinny. Nie tylko Tatiana ubroczyła sobie dłonie krwią.
- Zabiłaś moją żonę. – szepnął oglądając rozkoszne usta Tatiany. Rozedrgany, błędny wzrok, bladą skórę przestraszonej kobiety. Czy jestem odrażający, że boisz się mnie tak blisko? Przechylił głowę, rozchylił usta w tym swoim dziwnym uśmiechu. Z lekko brzmiącej rozmowy powietrze się między nimi tak nagle zagęściło.
- A ja… nie chcę o tym słyszeć, bo umarła dawno temu. – powiedział przyciszonym, ochrypłym głosem. – Z nikim się o to nie wykłócałem. Ktoś wie, że to ty? – Długo odpowiedzi nie czekał. – Może podejrzewają. Pytali? – zapytał i on. Mówiła, że zniszczyła mu dom, ale on dobrze się czuł bez niego. Zniszczyła siebie, a przecież ułożyła sobie jakoś życie. To co było między nimi nie przekładało się na teraźniejszość.
Autorka pomyślała, że Skandar powinien teraz wstać i machając biodrami w rytm, zaśpiewać dla Kuryakiny przebój lat dziewięćdziesiątych polskiego disco-polo. Te dni jak bajka, piękne jak tysiąc róż. Ty się śmiałaś zawsze, no i cześć.
Powrót do góry Go down
Tatiana Kuryakina

Koce - Page 2 Tumblr_ngz400bXBP1qhkkp7o4_400

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

32 lata

zamożny

nauczycielka warzelnictwa eliksirów
Koce - Page 2 Empty

PisanieRe: Koce   Koce - Page 2 EmptyNie Maj 08 2016, 23:07
Prawda, atmosfera była teraz tak gęsta, że niedługo będzie można między nimi powiesić siekierę. Błyskawicznie przeszli od banalnej rozmowy o niczym do znacznie cięższych tematów, które nie były ani łatwe ani przyjemne. Jeśli jednak chcieli jeszcze kiedyś nazwać się choćby przyjaciółmi, powinni to wyjaśnić jak najszybciej. Oczyścić rany, bo inaczej nie będą mogły się zagoić. I kto wie, może okaże się, że ten nowy Skandar i nowa Tatiana też mogą dogadać?
Powoli cofnęła dłoń z jego policzka i opuściła ją z powrotem na koc. Zaraz za ręką podążyło jej spojrzenie, gdy uciekła wzrokiem w dół, wpatrując się w ich splecione dłonie na tle kraciastego materiału. To stwierdzenie padające z jego ust zabrzmiało tak... dziwnie. Na chwilę zaparło jej dech. To przecież działo się naprawdę! To nie była kolejna z jakże licznych wyobrażonych rozmów, które wielokrotnie przeprowadzała w swojej głowie na przestrzeni ostatnich lat.
- Tak. - przyznała krótko i szczerze, bo słowo "zabiłam" nie chciało jej się przecisnąć przez gardło. Była niemal zawstydzona, choć nie rozumiała do końca czemu. Znów nie wiedziała co mówić, więc tylko słuchała go uważnie.
- Wyjechałam nim zaczęli pytać. - odpowiedziała krótko i dopiero kiedy się odezwała, ponownie podniosła na niego spojrzenie. - I tak, ktoś wie. Ktoś poza nami. - dodała po chwili zastanowienia, myśląc jednocześnie o ojcu i Borisie. Pierwszy kochał ją bezwarunkowo do tego stopnia, że nawet powieka mu nie drgnęła, gdy powiedziała mu co zrobiła. Drugi okazał się zaufanym przyjacielem, który nie tylko udzielił jej schronienia, ale potem również pomógł zorganizować wyjazd poza granice krajów Unii Słowiańskiej. Nie zasłużyła sobie na nich. Nieco oszołomiona tym wszystkim co właśnie się działo potarła palcami nasadę nosa i westchnęła cicho. Nie tak wyobrażała sobie te Kołowianki!
- Tak po prostu? - zapytała cicho. Tak po prostu jej odpuści? Wybaczy? Nie sądziła, że to w ogóle możliwe. Może faktycznie była szalona! Chociaż wcale się nie śmiała. Bliżej jej było do zanucenia, że kiedyś była różą...
Powrót do góry Go down
Skandar Lazarev

Koce - Page 2 OLXcZz9

brak stałego zam.

błękitna

33 lata

przeciętny

łowca niebezpiecznych stworzeń, US
Koce - Page 2 Empty

PisanieRe: Koce   Koce - Page 2 EmptyPon Maj 09 2016, 02:19
Siedział mu chyba jakiś chochlik na ramieniu i szeptał do ucha, ciągnął za płatek żeby tylko się nadstawić i posłuchać uważniej. Nikomu ufać się nie powinno. A w jej oczach widział tyle emocji. Sprzecznych, skrajnych. Dobrych, złych, lecz w szczególności prośbę widział przeplecioną ze smutkiem. Nadzieję. Przebaczenia od niego oczekiwała?
- Naiwne. – wyrzucił z siebie, kręcąc głową. Myślała, że zaprowadzi Aristovą do grobu i nikt się później o zmarłą nie upomni? Łudziła się, że zamknie jej usta na wiek wieków? Niedoczekanie. A potem rozpowiada to, ktoś wie. – Mogłem nie pytać.
Otworzył usta, jakby chciał coś jeszcze dopowiedzieć, ale tylko spoglądał ponad nią na parę, która przed chwilą ich minęła. Może nie na nich, a któreś z wolnych miejsc na kawałku zielonej polany?
- Kto? - Chciał nazwisk, jakby miał tego kogoś wytropić jak zwierzę. Może po prostu nie lubił niespodzianek.
Powrót do góry Go down
Koce - Page 2 Empty

PisanieRe: Koce   Koce - Page 2 Empty
Powrót do góry Go down
 
Koce
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2


Skocz do:  
Czarodzieje, którzy przeglądają ten temat:
Nie możesz odpowiadać w tematach
Napisz nowy tematSkocz do: