IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Koldovstoretz
Koldovstoretz




 

 Magiczne stepy

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Mistrz Gry

Magiczne stepy 1ERq90H
Magiczne stepy Empty

PisanieMagiczne stepy   Magiczne stepy EmptyPią Kwi 01 2016, 02:57
Magiczne stepy

Równina porośnięta niskimi trawami ponad którymi wyrastają kępy wrotyczy i niewielkich krzewinek. W kwietniu i maju step zapełnia się kwitnącymi roślinami, gdzie dominują białe kwiaty borówek, kasjopei czy błękitne niezapominajek. Wszystko przekwita w ciągu miesiąca i równina staje się sucha i pożółkła. Step jest przecinanymi kotlinami, w których można natrafić na drzewa. Według ludowych bajek, kiedyś można było tutaj natrafić na żar-ptaki, które w takich skupiskach miały mieć swoje gniazda, a stepy były ich rozległymi terytoriami. Teraz można tutaj głównie natrafić na łapiduchy, rzadziej wiły.
Powrót do góry Go down
Berta Sikvdili

Magiczne stepy 2009978

Ambrolauri, Gruzja

półkrwi

18 lat

IX klasa

przeciętny

Alruana
Magiczne stepy Empty

PisanieRe: Magiczne stepy   Magiczne stepy EmptyWto Maj 31 2016, 16:19
Jak zwykle zapadłam w popołudniową drzemkę. Leżałam na brzuchu, Mefistofeles poległ na moich plecach. Przygnieciona, jednak bezsilna wobec jego kamiennego snu i uroczego chrapania. Grzał mi kręgosłup, a było to tak przyjemne, że rozpłynęłam się w objęciach Morfeusza szybciej niż to legalne. I zaspałabym na umówione spotkanie, gdyby nie Merkury, który właśnie przyleciał, robiąc przy tym wiele krzyku. „ROBIN!” krzyknęłam, a Mef poderwał się, biegnąc do okna jednocześnie ujadając. „Zjedz go, masz rację” pomyślałam. Niechętnie wstałam. Przeciągnęłam się, czując panującą w powietrzu idyllę. Przez otwarte okno wpadało do wnętrza pokoju wilgotne powietrze. Na usta wkradał mi się uśmiech. Jeden z tych uśmiechów, których nie jesteśmy świadomi. A wtedy Merkury przeleciał bardzo blisko mnie, Mefistofeles wskoczył na łóżko, zaraz potem mnie poturbował i ściągnął kilka piór z kaczego ogona. Westchnęłam. Moje zwierzęta bardzo mnie szanują... Uczesałam włosy, nałożyłam słomiany kapelusz na głowę, torbę na plecy. Przywołałam psa do porządku i zgarniając niezdarne ptaszysko- tłuczące się po kątach pokoju w codziennej panice- pod pachę, wyszłam z pokoju. Pomyślałam, że zdążę odprowadzić go do klatki. A wtedy zorientowałam się, że nie wzięłam herbaty. Najważniejszej herbaty! Musiałam wracać.
Szłam szybciej niż miałam w zwyczaju. Zarzucone na plecy włosy falowały wesoło w rytm moich kroków. Na policzki wyszły mi rumieńce. Starałam się oddychać przez nos, nie chciałam wabić choroby. Od dwóch miesięcy czułam się bardzo dobrze, to miła odmiana po ostatniej serii dolegliwości.
Ciężko opowiedzieć, jak bardzo cieszę się na spotkanie z Beso. Niedawno byliśmy w domu, miałam go obok siebie codziennie. Jeszcze nie przywykłam do tego, że teraz znów jest inaczej. Nie mogę nad ranem wejść cicho do jego pokoju i połaskotać go po gołych stopach albo zerwać gwałtownie kołdrę. Nie mogę poprosić, żeby przyniósł mi kawę, kiedy jestem zajęta lub zbyt leniwa. Kiedy robię kanapki, robię tylko jedną. Nie ma nikogo, kto mógłby ukraść mi z talerza tą drugą. Teraz nie mam jak udawać, że tak naprawdę chciałam dwie unosząc się krzykiem „złodziej!”.
Jestem na miejscu, wydaje mi się, że Beso jeszcze nie przyszedł. Będę miała czas rozłożyć koc i wszystko przygotować. Będę miała czas udawać, że jestem już znudzona czekaniem. Chciałabym być w jego oczach tym typem starszej siostry, z której bierze się przykład. Nie takiej, która nie nastawia sobie budzika, która ma kaczkę zamiast orła i której własny pies słucha się tylko, kiedy ma na to ochotę. Znajduję więc miejsce idealne, rozkładam kocyk i zaglądam w dalszą część torby. Są jakieś ciasteczka. Dziwne, że jeszcze ich nie zjadłam. Mefistofeles zbliżył się znacząco. Niby nie dlatego, że jedzenie szeleści. Niby dlatego, że dobrze jest siedzieć bardzo blisko pani.
Powrót do góry Go down
Beso Sikvdili

Magiczne stepy ATa4OIV

Ambrolauri, Gruzja

półkrwi

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Werniks
Magiczne stepy Empty

PisanieRe: Magiczne stepy   Magiczne stepy EmptySro Cze 01 2016, 23:52
Nie chciałem. Nie chciałem, żeby widziała moją zafrasowaną minę. Że moje myśli odpływają gdzieś, błądzą. Nie wokół czegoś, wokół muzyki czy problemu. Kręciły się wokół kogoś. Kogoś kto postanowił wysłać do mnie listy, chociaż nie sądziłem, że to zrobi. Byłem pewien, że to tylko przypadkowe spotkanie, przypadkowe, a więc jednorazowe. Że wywieje mnie z jego pamięci tak jak para uciekała z niegwiżdżącego czajnika. Okazało się, że nie. Moje przypuszczenia okazały się błędne. Nie byłem tylko cieniem w jego umyśle, nie wyminął mnie ot po prostu. Nie spodziewałem się, więc mój umysł skupił się na tym.
Nie było mi to jednak w smak. Nie dziś, gdy miałem spotkać się z Bertą. Oszem, mijaliśmy się na korytarzach od początku roku szkolnego, ale to miał być pierwszy raz jak spotykamy się tak jak należy. Tak, jak gdybyśmy nadal byli w domu, za oknem szumiały kołysane przez wiatr winorośle, a jedyne głosy, które można było usłyszeć w obrębie kilku kilometrów należały do naszych rodziców. Normalnie oczekiwałbym tej błogości z niecierpliwością. Tego stanu, w którym nagle wszystko inne przestaje się liczyć, kiedy nie muszę przed nikim i niczym uciekać, nie muszę gonić przed wolnością, bo wolność jest we mnie. Jednak dziś jest inaczej. Coś mnie uwiera, coś mnie łaskocze w podświadomość. Mogę udawać, że nic się nie dzieje, ale na świecie istnieją w sumie trzy osoby, które potrafią mnie z łatwością rozszyfrować. Ona właśnie była jedną z nich. Rozłoży mnie na czynniki pierwsze w chwili, w której pojawię się obok. Nie miałbym nic przeciwko, zazwyczaj nie mam, bo nic przed nią nie ukrywam. Tylko padną pytania, pytania, na które sam nie znam odpowiedzi. Nie zebrałem tego jeszcze w logiczną całość. Nie wiem, czy w ogóle chcę to teraz rozumieć.
Dlatego wyjątkowo ociągam się z wyjściem z pokoju. Odwlekam to wyimaginowanymi obowiązkami. Sprawdzam, czy w doniczce z lawendą ziemia nie jest przypadkiem za sucha, a po podlaniu upewniam się dwa razy, czy nie jest przypadkiem za mokra. Szybko się okazuje, że nie mam już nic więcej do roboty. Zadania domowe są albo zrobione albo mogą poczekać. Człapię więc noga za nogą, bo jarzmo moich myśli i domysłów jest wyjątkowo ciężkie. Może tak naprawę nie mam co się przejmować? Zazwyczaj tak się okazuje, że przejmowałem się na zapas. Podnosi mnie to trochę na duchu, więc na mojej twarzy nie maluje się już utrapienie. Czuję spokój. Dobrze iść tutaj, pośród stepów. Mieć z jednej i z drugiej strony wiatr.
- Berta! - wołam widząc ją z daleka jak krząta się na kocu. Zaraz potem gwiżdżę ciekaw, czy Mefisto odstąpi od warowania przy swojej pani i wybiegnie mi na przeciw.
Powrót do góry Go down
Berta Sikvdili

Magiczne stepy 2009978

Ambrolauri, Gruzja

półkrwi

18 lat

IX klasa

przeciętny

Alruana
Magiczne stepy Empty

PisanieRe: Magiczne stepy   Magiczne stepy EmptyCzw Cze 02 2016, 19:18
Ciasteczka nie są dla psów. Jednak za piękne oczy i szturchanie łapką można zrobić wyjątek. Poprosiłam jeszcze o głos, a kiedy dostałam to, co chciałam- z kilkoma kroplami latającej śliny- dotrzymałam obietnicy i poczęstowałam Mefa kawałkiem owsiano-żurawinowego szczęścia. Myślę, że bardziej zadowolony byłby z czekolady. Ale czekolada nie jest dla psów. Przynajmniej w dni, w które potrafię się oprzeć cichym piosenkom skomlenia. Poczułam, że napiął mięśnie, zaraz ciekawsko unosząc łeb w stronę, z której zaraz zawołał Beso. Uśmiechnęłam się szeroko. Jedną ręką pomachałam zamaszyście, drugą przytrzymałam Mefistofelesa za obrożę. Czułam jak cały się gotuje, kiedy trzymam go i nie pozwalam przybiec na wołanie. Poczekałam jeszcze chwilkę, aby zaraz pozwolić mu biec ze zdwojoną siłą. Wydarł jak strzała. Nie był zbyt aktywnym psem, zazwyczaj lubił leżeć razem ze mną cały dzień. Jednak za Beso zdawał się tęsknić tak mocno, że jego widok zawsze napełniał go energią. Pewnie zaraz będzie skakał jak szalony pod nogami albo obślini wszystkie dłonie, jakie znajdzie. A potem przez trzy dni będzie odsypiał to szaleństwo.
Wstałam i splątując ręce za plecami, delikatnie poruszałam ramionami na boki w nieśmiałym podrygu do lecącej w mojej głowie melodii. A kiedy Beso znalazł się w zasięgu, rozłożyłam ręce, teatralnie pokazując skromnie przygotowany koc, jakbym zapraszała go do środka przez niewidzialne drzwi. A kiedy podszedł, chwyciłam jego twarz i rozpędzając z niej jasne kosmyki, pocałowałam w czoło. Nigdy nie ustaliliśmy, czy podobały mu się takie powitania, czy nie- jednak powód był wiadomy, nie interesowało mnie to, nie było o czym rozmawiać, jest moim młodszym bratem. Zawsze całowałam go w czółko, kiedy zdarł kolano. Teraz też będę. Na powitanie. W razie, gdyby miał zdarte serce, a ja o tym nie wiedziała.
-Beso, przyniosłam ci najlepszą na świecie herbatę!- zaczęłam entuzjastycznie sięgając po termos. -Uprawiają ją na Węgrzech. Podobno wieczorami puszczają krzewom muzykę na dobranoc- dlatego ma tak nietypowy smak. Przesiąkł melodią i powietrzem zachodów. Myślisz, że moglibyśmy tak robić w domu, z winoroślami?- zaśmiałam się, podając bratu kubeczek. Kubeczek ze zwykłą herbatą, którą miałam jeszcze z kuchni w Gruzji. To nic, jestem pewna, że poczuje smak, który opisałam- tak jak ja, kiedy myślę o tak uprawianej roślinie.
Zauważam tę minę. Tą pod spodem- zaraz pod tą, którą zwykł mieć codziennie. Oh, Beso. Mam nadzieję, że nie stało się nic złego. Nic trwale złego. Ale on sam jeszcze nie wiedział, stąd to zaniepokojenie. Nie będę pytać.


Ostatnio zmieniony przez Berta Sikvdili dnia Pon Lip 11 2016, 14:40, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Beso Sikvdili

Magiczne stepy ATa4OIV

Ambrolauri, Gruzja

półkrwi

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Werniks
Magiczne stepy Empty

PisanieRe: Magiczne stepy   Magiczne stepy EmptyNie Cze 05 2016, 16:39
To pies Berty, nigdy się nie zajmowałem tyle co ona. Lubię go, bardzo. Często drapię go za uszami, często po brzuchu, gdy łaszcząc się kładzie na plecy i nie chce odpuścić. Nie umiem mu odmówić. Tak samo jak wtedy, kiedy siedzi pod stołem w czasie obiadu. Zawsze coś skapnie dla niego ze stołu. Zresztą nie tylko ode mnie, wszyscy musimy mieć do niego jakąś słabość. To cud, że nadal jest całkiem szczupły, a nie toczy się niczym mała baryłka. Może to przez te pokłady energii, które okazyjnie przychodzi mu wykorzystać. Zamierając w miejscu przyglądam się jak siostra przytrzymuje go chwilę. Macham jej w odpowiedzi i czekam. Kucnąłbym, ale jeśli w końcu się uwolni to na pewno mnie przewróci. Momentami wydaje mi się, że jest silniejszy ode mnie. Co chyba wcale nie jest takie trudne. Zaraz potem biegnie w moją stronę, a ja nie mogę się nie uśmiechnąć widząc, co zrobiła. Pozwala Mefisto pobrudzić moje spodnie, kiedy skacze radośnie i chce być jeszcze bliżej. Nie starcza mu lizanie mnie po rękach i drapanie za uszami. Pochylam się, aby podrapać go trochę bardziej, a kiedy wydaje się być chociaż trochę ugłaskany ruszamy wreszcie w stronę koca. Uśmiecham się wciąż, gdy się witamy. Wyjątkowo nie przeszkadza mi to, że traktuje mnie jak małego chłopca. Zresztą po takim czasie można się już do tego przyzwyczaić. No i mama też zawsze tak mnie wita. Są w tym do siebie podobne. Tak jak włosami.
Siadam więc na rozłożonym kocu, Mefistofeles wpycha mi się pod ramię, więc nie pozostaje mi nic innego jak głaskać go dalej. Przez niego zastanawiam się, czy kotem umiałbym zająć się tak samo dobrze. Czy to, co teraz robię można w ogóle nazwać zajmowaniem się? Sam nie wiem. Miałem do czynienia z kotami, ale nigdy nie na dłuższą metę. Zresztą, po co ja się zastanawiam? Gonzo przecież wróci, musi wrócić. Krzyżuję nogi, żeby zająć mniej miejsca i odwracam myśli od tego. Skupiam się tylko na słowach siostry, na nich oraz jej kojącym głosie, który znam tak dobrze. Nigdy mnie nie zawiódł, zawsze niesie to przyjemne ukojenie. Odbieram od niej kubek i przyglądam się z zainteresowaniem zawartości.
- Wiesz, chyba winorośle najbardziej lubią głos taty - odpowiadam, po czym biorę łyk. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że znam ten smak, ale za sprawą słów Berty napar nabiera zupełnie innego wyrazu. Podoba mi się to. Wypijam połowę zawartości, smakuje mi. Uśmiecham się lekko, moja lewa dłoń wciąż uporczywie tarmosi pudla. To nasuwa mi pewną myśl i spoglądam na siostrę. - Myślisz, że Mefisto polubiłby się z kotem?
Powrót do góry Go down
Berta Sikvdili

Magiczne stepy 2009978

Ambrolauri, Gruzja

półkrwi

18 lat

IX klasa

przeciętny

Alruana
Magiczne stepy Empty

PisanieRe: Magiczne stepy   Magiczne stepy EmptyNie Cze 12 2016, 10:12
-Rośliny są niesamowite. Zastanawiałeś się kiedyś nad tym? Nie mają uszu, a jednak słyszą i zdaje się, że nawet wypowiadane słowa mają dla nich znaczenie- powiedziałam, a oczy mi zabłysły- jak zawsze, kiedy mówiłam o czymś, co mnie ekscytuje.
Tato dał mi kiedyś szczep winorośli. Postawiłam ją na parapecie przy łóżku. W doniczce, którą ozdobiłam kolorowymi naklejkami. Dbałam o to, aby miała światło i wodę. „Spróbuj się z nią zaprzyjaźnić, inaczej nie będzie czuła potrzeby życia” powiedział. Śpiewałam do niej codziennie, śmiałam się i płakałam przy niej. W każdą niedziele myłam jej listki wilgotną ściereczką, spryskiwałam wodą i opowiadałam o deszczu. Razem snułyśmy marzenia. Kwitła- wesoła. Była silna, dałam jej powód do wzrastania, chciała dać mi tyle, ile ja dawałam jej- chciała dać mi najlepsze winogrono, na jakie ją stać. A kiedy przestałam poświęcać jej tyle uwagi, uschła. W rozpaczy pobiegłam do taty. „Miałaś nauczyć ją przyjaźni, a nauczyłaś kochać. Miłość jest słabością dla nas wszystkich. Sprawia, że radość odczuwamy mocniej niż zazwyczaj. Jednak kiedy tęsknimy, jest to czasami cierpienie tak duże, że nie potrafimy już podnieść się na nogi.”
-Przyroda tak wiele przed nami ukrywa- westchnęłam. Lekcja taty bardzo zapadła mi w pamięć. Pamiętałam wszystkie, jednak tą szczególnie. Bierzemy odpowiedzialność za to, co oswoiliśmy.
Patrzę jak łapczywie pije herbatę i czuję satysfakcję. Bardzo lubię, kiedy tak się uśmiecha. Wciąż widzę w nim chłopca, którego mama kazała mi trzymać za rękę i pilnować. Jestem tylko o rok starsza, jednak on zawsze był dużo mniejszy i ciągle tak zafascynowany światem, którego jeszcze nie znał. Aż nagle tak szybko urósł. Teraz muszę patrzeć na niego z dołu, a jego dłonie stały się szorstkie, męskie i większe od moich. Siadam naprzeciwko niego i zakładam włosy za ucho. Sama nalewam sobie herbaty i biorę łyk zamykając przy tym oczy. Jestem w stanie uwierzyć we własną historię.
Spoglądam na Beso z lekko zmarszczonymi brwiami i zaraz przenoszę wzrok na pudla. Nigdy nie zastanawiałam się nad kotem. Wydawało mi się, że mój brat też nie. Może czuje się samotny? Zwierzęta zawsze pomagają na taką dolegliwość.
-Nawet w najłagodniejszych z nas jest coś, co pragnie niszczyć -odpowiadam po dłuższej chwili. Zastanawiam się czy Mef potrafiłby zaakceptować drugiego zwierzaka. Zawsze próbuje zabić Merkurego, ale nie biorę tego pod uwagę. Tego ptaka każdy chciałby zabić. Nie winię biednego psa za to, że nie potrafi trzymać nerwów na wodzy. -O czym konkretnie myślisz?


Ostatnio zmieniony przez Berta Sikvdili dnia Czw Wrz 15 2016, 22:28, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry Go down
Beso Sikvdili

Magiczne stepy ATa4OIV

Ambrolauri, Gruzja

półkrwi

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Werniks
Magiczne stepy Empty

PisanieRe: Magiczne stepy   Magiczne stepy EmptyCzw Cze 16 2016, 20:57
Przyglądam się Bercie. Oglądam jak jej twarz pod wpływem słów błyska nagle, w oczach pojawia się nagłe ożywienie, coś takiego, czego chyba nigdy nie widziałem w lustrze. Jest bardzo jej, podoba mi się. Wtedy wiem, że poruszamy dobry temat, że wpadamy na coś, o czym możemy rozmawiać godzinami. To niezwykłe, bo przecież chociaż jesteśmy tak podobni to mam wrażenie, że jednocześnie dzieli nas równie wiele. Jednak fascynacja przyrodą, roślinnością, tym, co nas otacza jest nam chyba wtłoczona wraz z krwią dzięki ojcu. Jak wychowani wśród nieskończonych połaci winorośli moglibyśmy być głusi na matkę naturę? To byłoby jawne wystąpienie przeciwko wartościom, w którym nas wychowano. Zresztą żadne z nas nie ma zamiaru tego robić. Uśmiecham się lekko na jej słowa. Mefistofeles nadal łasi się pod moją dłonią, nie pozwalając mi ani na chwilę zaprzestać moich zabiegów. To lepszy trening dla rąk niż granie na gitarze. Popijam jeszcze łyk herbaty zanim się odezwę. Zresztą zawsze odwlekam mówienie jak najdłużej mogę, bo zdecydowanie nie jest to moja mocna strona. Bercie wychodzi to zdecydowanie lepiej.
- To ta magia, o której mówi tata. - Czyli nie ta, której tak pilnie uczą nas w szkole. To ta, która dosięga wszystkich, obojętnie czy są czarodziejami czy też nie. To ta pierwotna siła drzemiąca we wszystkim od zarania dziejów, dzięki której stąpamy po ziemi, pory roku się zmieniają czy pada deszcz. Ta, która wprawiła w ruch cały ten mechanizm zwany życiem. - Myślę, że pokazuje nam całkiem dużo, ale my często nie umiemy albo nie lubimy patrzyć. - Zatrzymuję dłużej wzrok na jej bladej twarzy chcąc zobaczyć, jaką reakcję wywołają. Kto jak kto, ale moja starsza siostrzyczka przebywa naprawdę dużo wśród roślin, chyba nawet więcej ode mnie, może ma odmienne zdanie na tę kwestię? W mojej głowie pojawia się jeszcze obraz roślinki, lawendy, która stoi sobie na moim nocnym stoliku w pokoju. Czy ona także mnie słyszy? Czy wie, do jakiej rangi zdążyła urosnąć jej obecność? Chciałabym to wiedzieć, ale prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiem. Szkoda.
To chyba nie było dobre pytanie. Palnąłem ot tak, nie przemyślałem tego i powiedziałem to, co ślina przyniosła mi na język. Nie zdarza się to często, nie jestem tego typu człowiekiem. Jednak, kiedy znajduję się w towarzystwie osoby, przy której czuję się pewnie, bezpiecznie wtedy działam o wiele swobodniej. - To prawda, jak w tej opowieści o dwóch wilkach. Dobrym i złym, wygrywa ten, którego karmisz. - Mój ton jest trochę oderwany od rzeczywistości, ale to pytanie od razu sprowadza mnie na ziemię. Kręcę głową, jak gdybym odganiała natrętną muchę, a nie wspomnieniem listów od pewnej osoby. - O niczym, tak zapytałem. - I w momencie, w którym wypowiadam te słowa nabieram pełnego przekonania, że się na to nie nabrała. Mimo to robię dobrą minę do złej gry, uśmiecham się blado i dopijam resztę herbaty.
Powrót do góry Go down
Berta Sikvdili

Magiczne stepy 2009978

Ambrolauri, Gruzja

półkrwi

18 lat

IX klasa

przeciętny

Alruana
Magiczne stepy Empty

PisanieRe: Magiczne stepy   Magiczne stepy EmptySob Lip 09 2016, 20:55
Jeśli w osobie o takiej wrażliwości na piękno- która z najmniejszego zła roni całe szklanki łez, a sama stara się na wszelkie sposoby, w pocie czoła, temu złu zapobiegać -która potrafi nieświadomie sprawiać więcej przyjemności niż świadomie przykrości- może być coś negatywnego, to była to zazdrość. Potrafię zazdrościć. Nie czuję z tego powodu wyrzutów sumienia, ponieważ po pierwsze nie jest to zazdrość, która komuś robiła krzywdę, a po drugie- nie uważam tego za swoją jedyną wadę. Mniejsze grzechy wydają się takie błahe przy tych wielkich.
Zazdroszczę tacie. Z wielkiego podziwu wyrastały korzenie, które pragnęły tego, co on ma. W przyszłości zostania tak dobrą matką, jakim on jest ojcem, bycia tak mądrą i potrafiącą wszystko wytłumaczyć ładnym, zrozumiałym językiem. Posiadania takiej winnicy, takiego domu, z taką miłością do swojej drugiej połówki, z tak szczęśliwymi dziećmi, które mogły liczyć na wsparcie, wzięcie pod uwagę nawet najgłupszych pomysłów. Takiego zdrowia, żeby móc przez godziny deszczu ochraniać najsłabszy szczep własną kurtką, a potem tylko wymoczyć nogi w soli i być całkowicie zdrowym. To jest niewinna zazdrość. Można pomylić ją z marzeniem, obrazkiem do którego człowiek wyciąga ręce i dąży w jego kierunku.
Zazdroszczę tacie tego, jak bardzo potrafi rozmawiać z roślinami, które nie mają prawa go rozumieć- których on nie ma prawa rozumieć- a jednak to się dzieje. Przyglądałam się temu uważnie, powtarzałam wszystkie czynności. Jednak na zadawane pytania mogłam usłyszeć tylko tą odpowiedź, którą sama sobie wymyśliłam. Wciąż nie rozumiałam, że po części właśnie na tym to wszystko polega.
W pewnym sensie zazdroszczę tego też Beso. Zawsze kiedy ściskam jego dłoń i zamykam oczy, czuję, jak podobne są do ojcowskich. Zawsze kiedy się uśmiecha, stojąc akurat bokiem do mnie, jego prawy profil ma te same zmarszczki wokół ust, co te taty. Przecież jest jego synem. Mają nawet podobne szyje. I chociaż niewinnie mu zazdroszczę, jednocześnie się cieszę. Cieszę się, że mój brat wyrasta na osobę, którą mogę porównać do człowieka, którego podziwiam. Chcę dla niego jak najlepiej. Znów czuję skurcz w żołądku. Może powinnam go przytulić? Mam wrażenie, że bardzo mu tego brakuje. Spania ze mną na jednym łóżku, zabierania mojej kołdry, wpychania się na moją połówkę. Byliśmy wtedy tacy mali. Teraz zazdroszczę sobie, tej z przeszłości. Zgodziłabym się nawet na jego niezwiązane włosy, które wchodziły mi do buzi, kiedy wiercił głową na poduszce.
Przepraszam.
Wciąż nie mogę się napatrzeć i nadziwić. Urósł. Ja urosłam.
To znaczy, że teraz musimy zachowywać się inaczej?
To zabawne. Kiedy zaobserwujemy w ludziach cechę, która bardzo nam się podoba, staramy się zaprogramować ją w sobie. Ile zostaje w nas tego, co oryginalne? Kiedy dorastamy, zaczynamy zachowywać się inaczej, ponieważ zachodzą w nas zmiany czy dlatego, że widząc dorosłych czujemy, że tak trzeba?
Przestaję zwracam uwagę na myśli, które galopują po mojej głowie zbyt szybko, abym zdążyła potraktować je poważnie. Przybliżam się do brata i biorąc przykład z Mefistofelesa, układam się podobnie po drugiej stronie. Słońce łaskocze mnie swoimi dłońmi. Trochę się zapomina, muszę mrużyć oczy. Po chwili zamykam je całkiem. Większe ciepło niż od jego promieni, czuję od Beso. I jestem spokojna. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że żegnam się z tęsknotą, której wagi nie doceniałam.
Sama nie mogę już dłużej wytrzymać ze swoją własną sentymentalnością. Dobrze, że Beso zaczął mówić. Uśmiecham się szeroko. Bardzo lubię tę bajkę. I chociaż bardzo mi wygodnie, podrywam się i lustruję wzrokiem brata. Marszczę brwi, szukam sposobu, aby skłonić go do mówienia. Nie chcę, żeby pozostał z myślami sam.
-Chodź, zobaczymy co mają do powiedzenia karty tarota.

Powrót do góry Go down
Beso Sikvdili

Magiczne stepy ATa4OIV

Ambrolauri, Gruzja

półkrwi

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Werniks
Magiczne stepy Empty

PisanieRe: Magiczne stepy   Magiczne stepy EmptyPią Lip 15 2016, 21:06
Mama mówi, że w życiu chodzi o to, żeby być przede wszystkim sobą. Po co mielibyśmy bić kimś? W sumie to całkiem logiczne. Każdy rodzi się inny, na swój sposób zupełnie wyjątkowy i po co mielibyśmy to tracić? Szkoda tego czegoś. Chociaż najpierw to coś trzeba odkryć, znaleźć ukryte głęboko w sobie. Ja wiem, że jeszcze tego nie znalazłem. Chyba dlatego jestem taki niespokojny, dlatego tak mnie ciąga, dlatego szukam wolności i spokoju. Boję się, cholernie się boję, że się zaraz okaże, że tak naprawdę jestem wybrakowanym elementem, tą jedną, jedyną sztuką na świecie, która się powtórzyła. Błędem w seryjnej produkcji oryginałów, marną kopią nadającą się jedynie do wyrzucenia.
Możliwe, że jako dzieci naśladujemy innych, zwłaszcza dorosłych czy rodzeństwo. Przecież to przez mamę, a później też trochę przez Bertę chciałem mieć długie, ładne włosy. To przez moją siostrzyczkę zacząłem grać. Chciałem opowiadać, chciałem, żeby moja słowa niósł wiatr, aby były piękne i okrągłe, żeby niosły otuchę ludziom, ciepło ich sercom, ale nie umiałem. Sięgnąłem więc po gitarę, tak jak tata, ale jednak zupełnie inaczej. O to właśnie chodzi, żeby robić to samo, co inni, bo przecież nie ma na świecie tylu różnych rzeczy, żeby każdy mógł robić swoje. Liczy się, żeby robić to na swój sposób, a nie iść na ślepo w powtarzalność, odtwarzanie starych wzorców. Takie coś sprawdza się jedynie w magii, która ma przecież za zadanie łączyć ludzi. Nas wszystkich, zarówno o krwi brudnej (w mniemaniu innych, bo jak dla mnie czerwony to kolor przeciętny), połączonej z niemagicznymi ludźmi, jaki tych, którzy w żyłach mają pierwszorzędną juchę, można by rzez, że wręcz błękitną.
I kiedy siedzimy sobie tak teraz z Bertą pod kopułą błękitnego nieba, z daleka, a jednak blisko szkoły, zastanawiam się. Myślę, czy obrałem dobrą ścieżkę. Boję się. Często się boję, ale podobno odwaga to kroczenie do przodu mimo lęku w sercu. Nie jestem pewien, czy jestem właśnie taki odważny, ale mimo wszystko idę, idę do przodu i próbuję być sobą. Tym, którego urodziła pani Sikvdili, który wychował się wśród winorośli pana Sikvdili, który nosi imię po dziadku, a teraz ma kompletny mętlik w głowie. Przez tego jednego, przypadkowo spotkane chłopaka, odważnego na tyle, aby przekroczyć wszelkie granice, jakie nakreśliłem wokół siebie. W tym właśnie strachu? Czy z jakiegoś innego powodu? Chyba lepiej o tym nie myśleć, bo zaraz zacznę wydziwiać. Mama mówi, że nie należy za wiele myśleć o sprawach, na które nie ma się wpływu, bo człowiek zaczyna mieć wątpliwości i miewa potem głupie myśli. Muszę jej w tym przypadku przyznać rację. Jak zwykle zresztą.
Nie zdążyłem niestety wplątać dłoni we włosy siostry, niecierpliwie niczym małe zwierzątko poderwała się już z miejsca, więc muszę zadowolić się głaskaniem tego jednego, wyjątkowo łasego pudla. Jednak, kiedy wspomina o kartach - zamieram. Z moich ust wydobywa się przeciągłe jęknięcie. Jeśli jest jakaś dziedzina magii, którą szczerze uważam za wątpliwą to na pewno są to karty.
- Nie chcę - mruczę tylko i kładę się na kocu, tak jak ona przed chwilą, jak gdybym znów był małym chłopcem obrażonym na cały świat. Jak wtedy, kiedy miałem po raz pierwszy pojechać do akademii, a położyłem się na kanapie w salonie i uroczyście odmówiłem jakichkolwiek podróży.
Powrót do góry Go down
Berta Sikvdili

Magiczne stepy 2009978

Ambrolauri, Gruzja

półkrwi

18 lat

IX klasa

przeciętny

Alruana
Magiczne stepy Empty

PisanieRe: Magiczne stepy   Magiczne stepy EmptyNie Lip 17 2016, 17:26
Uczę się wróżbiarstwa i jestem tym bardzo podekscytowana. I nawet kiedy Beso mówi, że nie chce moich wróżb, nie słucham. Wiem, że w świecie mugoli, karty tarota są traktowane bardzo niewłaściwie. Nikt w to nie wierzy. Udawane wróżki sprzedają swoje usługi, a to co mówią jest pozytywne lub negatywne, w zależności od zapłaconej sumy.
Ale żyjemy w innym świecie.
Nie jestem w tym zbyt dobra. Nie wystarczy nauczyć się tego, co symbolizują poszczególne karty. Byłoby mi łatwiej, gdyby Beso zechciał współpracować. Zadałby mi wtedy pytanie, a ja mogłabym szukać odpowiedzi.
Teraz też będę szukać odpowiedzi. Ale boję się, że nie będę potrafiła jej dobrze zinterpretować. Pytanie siedzi w głowie mojego brata. Gdzieś głęboko. Chyba sam nie chce go słyszeć- tym bardziej wypowiadać. Ciężko jest nie błądzić, kiedy nawet nie wiemy, dokąd chcemy zmierzać.
Nie zrażam się. Nie chcę też robić nic, co rozzłości Beso. Zauważam, że z każdą mijającą minutą, na jego twarzy pojawia się strapienie coraz bardziej widoczne. Nie wiem czy jest tego świadomy. Czuję, że to śliski temat. Nie chce o tym ze mną mówić. Zdaje się, że sam nie chce o tym myśleć. A ja nie chcę nachalnie przyglądać się wszystkim tym znakom, które wymalowane ma teraz na bladej twarzy człowiek, którego do tej pory postrzegałam, jako szczęśliwego. Zrzucam wzrok na Mefistofelesa, który zdaje się przysypiać. Przekręcił się wygodnie, głębiej zatapiając się w głaszczących dłoniach.
Sięgam więc po karty schowane gdzieś pomiędzy rzeczami, które przyniosłam. Rozkładam talię. Uśmiecham się przy tym. Są naprawdę piękne. Kolorowe, pozłacane lub posrebrzane- w zależności od potrzeb poszczególnych z nich. Przedstawiają symbole tak precyzyjnie, że ktoś, kto faktycznie jest w tym dobry, mógłby wyczytać z nich całe historie i plany na przyszłość. Ja jednak mogę niewiele.
-Widzisz tę kartę, Beso?- zaczynam, wskazując na pierwszą z tych, które odkryłam. -Oznacza ponowne narodziny poprzedzone zniszczeniem starych struktur- kontynuuję, jestem tym wyraźnie pochłonięta, mój wzrok w skupieniu śledzi dłonie, które odkrywają karty.
-Bezinteresowne dawanie i branie miłości- mówię dalej, patrząc na kolejną z nich. -A ta, tutaj, to duchowe i psychiczne dojrzewanie, obawy i niezdecydowanie, które z tego wynikają.
Krzywię się lekko, optymizm mnie opuszcza. Nie potrafię skleić tego w całość. Nie widzę nic więcej. Może nie jestem stworzona do wróżenia z tarota? Wiele nauki przede mną.
Może nie będę kontynuować.
-Nieważne. Masz rację.- Pochłaniam pesymistyczne nastawienie brata i zbieram karty, starannie układając je z powrotem w drewnianym pudełeczku. -Wrócimy do tego, kiedy się nauczę- rzucam uśmiech w jego kierunku, kwaśny, trochę niezadowolony, jakby wymuszony. Wszyscy dobrze znają ten uśmiech. Mam taki, kiedy jest mi przykro. Kiedy pomoc, której staram się udzielić, nie przynosi zamierzonych efektów.


Ostatnio zmieniony przez Berta Sikvdili dnia Czw Wrz 15 2016, 22:26, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down
Beso Sikvdili

Magiczne stepy ATa4OIV

Ambrolauri, Gruzja

półkrwi

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Werniks
Magiczne stepy Empty

PisanieRe: Magiczne stepy   Magiczne stepy EmptyNie Sie 21 2016, 22:39
Ostatnią rzeczą, jaką chciałbym zrobić Bercie to sprawić jej zawód. Nie jestem tego typu człowiekiem. Nienawidzę krzywdzić innych, nawet zupełnie przypadkiem. Nienawidzę widzieć krzywych spojrzeń, a jeszcze bardziej tych pełnych zawodu. To sprawia, że czuję się złym człowiekiem. Czy to źle? Możesz mnie nazwać naiwnym, powiedzieć, że łatwo mnie złamać. Może tak jest, nie przeczę, ale mama mówi, żeby nie interesować się opiniami innych ludzi i po prostu robić swoje. Też tak sądzę. Moje sumienie nie jest kompatybilne z kimkolwiek innym. To moje decyzje, moje wybory. Ja i tylko ja będę z nich dumny na starość albo wręcz przeciwnie.
Dlatego wiem już, kiedy tylko słowa opuszczają moje usta, że nie powinienem tego mówić. Wiem przecież, że ta dziedzina magii fascynuje moją siostrę. Było lekką ignorancją zareagować tak otwarcie. Z jednej strony powinienem być z nią szczery, bo przecież to moja kochana, jedyna Berta, ale z drugiej chyba nie powinienem tego robić w tak ostentacyjny sposób. Jestem trochę okropny. Kto jak to, ale ja powinienem wiedzieć, że w kontaktach z innymi ludźmi należy być delikatnym. Słowa są o wiele bardziej ostre i ranią o wiele mocniej niż ciosy. Co z tego, że mój nastrój jest dziś nieco inny niż zazwyczaj. Przecież to mnie nie usprawiedliwia, prawda? Gdyby na wszystko znajdować wymówki to świat byłby pełen nieco skrzywionych, poranionych przez ostrza zdań ludzi.
Podnoszę się więc z wygodnej pozycji na kocu z powrotem do siadu, aby z zainteresowaniem spojrzeć na wyjętą przez nią talię kart. Nie udaję wcale nagłego zainteresowania. Nie stałem się nagle wielkim zwolennikiem tarota, bo to byłaby hipokryzja w najczystszym wydaniu, a tego unikam jak ognia. Chodzi o same karty, o tę wspaniale wykonaną talię, która cieszy oko tak samo jak ucho cieszy wspaniała muzyka. Nie mogę więc oprzeć się potrzebie przyjrzenia się temu przedmiotowi z bliska. Opieram podbródek o ramię siostry, odgarniam z oczu irytująca kosmyki i przyglądam się pokazywanym mi kartom. Lubię być tuż obok niej, wiedzieć, że jest namacalna, blisko mnie. Moje oparcie. Chociaż marszczę trochę brwi słysząc jej słowa, bo to zaskakujące, że potrafi tyle wyczytać patrząc na obrazek. Może ma gdzieś napisane podpowiedzi?
A potem nagle markotnieje i uderza we mnie jak obuch poczucie winy. Mefisto co prawda znów pcha się pod moją dłoń, bo przerwałem na chwilę głaskanie, ale wracam do tego zadania z mniejszą werwą niż poprzednio. Nie wiem, co powiedzieć. To moja siostra, a i tak nagle czuję się pozbawiony wszelkiej zdolności komunikacji. Przełykam ślinę.
- Przepraszam - mówię z braku laku, ale mam wrażenie, że może lepiej byłoby milczeć. Sam w sumie już nie wiem. Nic nowego.
Powrót do góry Go down
Berta Sikvdili

Magiczne stepy 2009978

Ambrolauri, Gruzja

półkrwi

18 lat

IX klasa

przeciętny

Alruana
Magiczne stepy Empty

PisanieRe: Magiczne stepy   Magiczne stepy EmptyNie Wrz 11 2016, 10:59
Kiedy zobaczyłam tarota po raz pierwszy- jeszcze w Gruzji, kiedy byłam mała- pomyślałam, że bardzo ich nie lubię. Przemawiały do mnie tylko piękne wzory i kolory, tekstura karty i zapach, który miał w sobie coś niezwykłego. Więc kiedy na jednych z pierwszych zajęć Alruany usłyszałam o nich ponownie, poczułam, że muszę wyjść i nie wracać, ale nagle zakochałam się tak, jak tylko zakochać można się w kartach. I było to uczucie nagłe, które przyszło wraz z promieniem słońca, który najpierw przeszedł przeze mnie, a potem utkwił w złotej krawędzi talii.
Chyba nie potrafię dzisiaj rozmawiać z Beso. Zazwyczaj nie muszę się starać, po prostu mówimy i czujemy się swobodnie. Ale tym razem jest inaczej. I nie chcę z tym walczyć, chcę zostawić to tak, jak jest. Skoro ma dzisiaj taki humor, nie będę starała się go zmieniać. Coś zajmuje jego głowę i mam wrażenie, że powinien to przemyśleć doszczętnie, wyczerpać temat- inaczej będzie znów wracało. Uśmiecham się więc- tak, jak zawsze robiła to mama, troskliwie i pokrzepiająco- zaganiając włosy za uszy i znów sięgam po termos, dolewając do kubeczków po sam brzeg. Kiedy przeprasza, nie odpowiadam, wręczam mu tylko herbatę.
Nic się nie stało Beso, przecież wiesz.
Nigdy nie musisz mnie przepraszać.

-Wiesz, tak sobie myślę...- zaczynam, lekko wahając się co do słów, które chcę wypowiedzieć, a boję się, że zabrzmią podejrzanie. -Znasz może Łauryza? -krzywię się, kiedy znów język plącze mi się i wypowiadam imię nie tak, jak powinno brzmieć. Nie poprawiam się jednak, jakby w obawie, że zbyt staranne przykładanie się do tego sprawi wrażenie, jakby zależało mi na osobie, której to dotyczy.
Właściwie to nie wiem jak to jest. Czuję, jakbym na przestrzeni kilku dni przeszła ogromną zmianę. Jakby coś przebiegło przez moje życie i wywróciło wszystko do góry nogami, jednak tak cicho i niezauważalnie, że teraz- kiedy dostrzegam zmiany- uderza mnie to jak dłoń w policzek. Nic nie jest już takie samo.
Nawet czas spędzany z Beso.
Powrót do góry Go down
Magiczne stepy Empty

PisanieRe: Magiczne stepy   Magiczne stepy Empty
Powrót do góry Go down
 
Magiczne stepy
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Czarodzieje, którzy przeglądają ten temat:
Nie możesz odpowiadać w tematach
Napisz nowy tematSkocz do: