IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Koldovstoretz
Koldovstoretz




 

 Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem)

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Tündér Szentgyörgyi

Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Empty

PisanieMiędzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem)   Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) EmptyPon Paź 03 2016, 21:19
Ładnie okrągła edycja Festiwalu Filmowego w Moskwie zaskakuje mnie co godzinę całą masą rzeczy. O których się nie powinno mówić. Myślicie, że to wszystko tak ładnie wygląda, siedzi się i ogląda filmy, obstawia nagrody i podkrada kubki z winem dla gość vip? Trochę też, ale jednak nie. To niekończące się od kilku dni zmęczenie, kompletne niewyspanie, bo godzin snu bardzo mało, a nocleg dla wolontariuszy (sala gimnastyczna w pobliskim liceum muzycznym) też nie jest najwygodniejszym miejsce do spania. Co najmniej pięć razy na godzinę na mojej zmianie słyszę co tam Tundi? Spoko w Madziarkowie? I parę jeszcze zdań, które faktycznie rozumiem, bo tyczą się żartów, które chyba omijały moje uszy obcokrajowca do tej pory, oprócz tego na porządku dziennym witanie się serwusem oraz obecne w operatorkachcyka blyat Obcokrajowców nie przydzielają do obsługi gości, kina rzadziej i to tylko po seansach, aby posprzątać, najczęściej jednak poprawiać trzeba plakaty i biegać między obiektami z ciężkimi, metalowymi opakowaniami, w których zaklejone są taśmy. To jest właśnie moja rola, Węgierka szybkiego reagowania. Ale widziałam Yolande Zauberman na żywo. Gdybym była w stanie coś powiedzieć (a nie byłam) to i tak z kolei Yolande nie zrozumiałby nic z mojego bełkotu. Spłonęłabym rumieńcem i uciekła. To i tak lepszy pomysł niż Festiwal Filmów Fabularnych w Gdyni ale kto wie, może się wybiorę w przyszłym roku. Jest tu taka jedna Polka, Beata, mówi, że spoko i jej się bardziej podoba. Nic dziwnego, skoro filmy są w jej ojczystym języku. Podobno Gdynia jest piękna i piękniejsza niż w Moskwa, w to już szczerze wątpię, ale może Beata nie kłamie mnie wcale.
Dochodzi 23 na zegarze, blok seansów nocnych, a ja nawet nie mam prawa pomyśleć o chwili drzemki, bo potem będzie jeszcze trzeba iść. Iść i się bawić, taka jest zasada. Kryję się w szatni, skulona pod ladą, żałując, że w środku lata nikt płaszczy nie nosi, które by mnie zakryły, chociaż z zewnątrz nie widać. Byle nie zasnąć, tylko nie zasnąć. Jeszcze tylko skończy się film, posprzątamy śmieci, poprawimy fotele, potem tylko jeden seans i mogę nawet cichaczem zmyć się do szkoły, rzucić na materac, poudawać potem, że na imprezie byłam, ale nikt mnie nie widział. Bogowie, jeszcze tylko 4 dni.
Powrót do góry Go down
Łaǔryš Tarsiuk

Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) GlcHGuk

Orsza, Białoruś

półkrwi

wilkołak

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Empty

PisanieRe: Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem)   Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) EmptySob Paź 08 2016, 18:09
Czas między seansami, szczególnie tymi wieczornymi, to jedyny względnie dobry moment na zrobienie przerwy na jedzenie. Do kin nie napływają już ludzie, nie ma więc szansy na to, że, dumnie trzymając kanapkę w zębach, zostanie się zapytanym o to, gdzie znaleźć można program festiwalu albo kiedy będzie można wejść na salę i dlaczego tyle trzeba czekać. Wolontariuszowi nie wypada prezentować się w tak mało godny sposób, nikt przecież nie usłyszy, jak burczy mu w brzuchu, gdy wokół tyle szumu i hałasu, tyle pytań ciągle zadawanych, tyle śmiechu i płaczu, gdy nie zdążyło się na czas i wejście na salę kinową nie jest już możliwe. Czas między seansami z rzadka wykorzystywany jest w takich wypadkach na siedzenie na sali, gdy poza nią do roboty znaleźć można wiele ciekawszych rzeczy jak chociażby przeglądanie zawartości torebek i kieszeni bluz, które ktoś jednak zechciał zostawić w tej szatni, co to specjalnie została stworzona dla dopiero co przybyłych gości i uczestników festiwalu, którzy muszą gdzieś zostawić wielgachne walizki, bo do hoteli zjeżdżać będą później.
- Patrz co mam. Chcesz? – pyta, wychylając się przez ladę, by pokazać tej małej Węgierce, co udało mu się dorwać na mieście.
(brawo, Łaurysz, fantastyczne zdolności łowieckie. drzemiący w tobie drapieżnik jednak na coś się czasem przydaje.)
Wisi tak chwilę na blacie, z ręką, w której trzyma opakowanie świeżych krążków cebulowych, wyciągniętą w stronę dziewczyny. Może to nie najlepsza z przekąsek, którą można przegryźć po niemal całym dniu głodówki, jednak jedyna, ciepła, jaką udało się znaleźć o tej porze. A żadnym ciepłym jedzeniem nie należy gardzić. Potrząsa paczką jeszcze raz, a kiedy wciąż nie dostaje żadnej odpowiedzi, zwija ją niedbale, by nic z niej nie wypadło, i rzuca na podłogę. Z wolnymi obiema rękami, w dość niezgrabny sposób prześlizguje się po kontuarze, lądując po jego drugiej stronie głośniej niż zamierzał. I to na tyle, jeśli chodzi o zwierzęcą zwinność, którą mógłby się pochwalić. To jednak nie ma znaczenia, bo wygląda na to, że Tundra zasnęła albo tylko tak udaje, by dać jej spokój. Szalenie dziwna dziewczyna, nic dziwnego, że w szkole uważają ją za dziwaka. Pod pewnymi względami gorsza jest od swojego brata, to również nie powinno mieć żadnego znaczenia. Nieczęsto zdarza się, by podczas takich wydarzeń mieć okazję współpracować z ludźmi, z którymi przebywa się dziewięć miesięcy w tej samej szkole; chodzi na te same zajęcia; mieszka z ich rodzeństwem, a jednak wcale się nie zna. Siada więc po turecku przed nią, łokcie opierając na kolanach. Obserwacja ludzi to też ciekawsze zajęcie od oglądania filmów.
Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Empty

PisanieRe: Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem)   Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) EmptyNie Paź 09 2016, 18:29
Przerwa na jedzenie, masz na myśli przerwę na cukierka w trakcie seansu, która wcale przerwą nie jest? Na dyskretne wymknięcie się z sali zanim seans zacznie się na dobre, aby za rogiem lub schowku na narzędzia dojeść szybko bajgla z białym twarogiem półtłustym, który wcale nie smakuje ale zapełnia żołądek choć na chwilę. Chociaż tundrowa chwila dawno minęła i teraz lada chwila, już czuje, jak zacznie burczeć jej w brzuchu. Na niedosycie skupia się tak bardzo, choć nie powinna, że niemalże podskakuje gdy ktoś zwisa nad nią nagle z pachnącą tłuszczem i cebulką torebką. Gdyby była kotem jej źrenice rozciągnęłyby się do granic możliwości. Ale nie jest. I daleko jej nawet do bycia sprawnie funkcjonującym człowiekiem, więc zamiast odpowiedzieć, cokolwiek, (miauknąć?) jak zwykle nie mówi nic. Czego się boisz, Tunder? Dlaczego tak pięści chowasz w długim rękawie koszulki, której metka wystaje ci nieładnie pod karkiem, ale skąd możesz wiedzieć. Odezwałabyś się do szkolnego kolegi, chociaż w życiu z nim nie zamieniłaś słowa, nie licząc zdań, o których nigdy się nie pamięta, bo pytania mamy w sali 105? nikną gdzieś w odmętach pamięci, niewarte zaksięgowania.
Gdzie jest Gonzo i dlaczego nie tu?
Drgnięcie, niespokojne, kiedy chłopak ląduje za ladą, siadając na ziemi po turecku. Chyba ciaśniej objąć kolan ramionami już nie możesz, siedząc sztywno, jakby cię kto z kamienia wyrzeźbił. A nie, z lodu. Z lodu właśnie. Łaurysz Tarsiuk i co dalej? Przecież gdzieś ci tam migał. Pierwszego dnia i wczoraj, biała czupryna na sali i te dziwne, pajęcze palce, dziwny, dziwny. Dziwak. No i co ile tak jeszcze będziesz siedzieć w milczeniu? Wszyscy wiemy, że długo możesz, ale wypadałoby się przełamać i…
Wziąć oddech.
Dobrze, w porządku, jest to jakiś krok do przodu. Następnym będzie sięgnięcie za siebie i wyjęcie małej paczki cytrynowych cukierków-motylków, które ci zostały, bo je mądrze dawkowałaś.
- Chcesz się wymienić? – Co? Co ty powiedziałaś? Bogowie, głośniej, bo chyba sama siebie nie słyszysz nawet z aparatami ustawionymi na maksymalną czułość, co dopiero Tarsiuk, siedzący kawałek dalej.
Powrót do góry Go down
Łaǔryš Tarsiuk

Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) GlcHGuk

Orsza, Białoruś

półkrwi

wilkołak

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Empty

PisanieRe: Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem)   Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) EmptySob Paź 15 2016, 07:39
(zastanawiałeś się dlaczego wy jesteście tu, a nie w miejscu bardziej odpowiednim dla młodych czarodziejów?)
(co cię podkusiło, Tarsiuk? co za czort znowu w ciebie wstąpił?)

Wolontariat na festiwalu filmowym to nie miejsce dla osób takich, jak on. Jakikolwiek wolontariat to w jego wypadku pomyłka. Ostatnią z rzeczy, dla których tu jest to podnoszenie renomy wydarzenia poprzez dbanie o jego wizerunek jako ten trybik, który napędza całą machinę od środka. Jestem tu, żeby ci pomóc. Bardzo kiepski żart. Jest tu, żeby zgarnąć wszystkie możliwe fanty, jakie przysługują wolontariuszowi. Darmowy nocleg, nawet jeśli jest w mało komfortowych warunkach. Darmowe żarcie, o ile zdoła się do niego w porę dostać. Darmowe upominki, bo kto nie chciałby otrzymać w nagrodę za tych kilkadziesiąt godzin poświęcenia siebie dla ludzi najnowsze wynalazki wprost z zachodu. Przy okazji zgarnąć można również kilka darmowych zjeb, tych nikomu się tu nie szczędzi. A potem i tak należy chodzi z uśmiechem na ryju, choćby trzymać miałby się jedynie na taśmie klejącej. Dlatego wcale nie dziwi się, że jego szkolna koleżanka wcale nie jest w nastroju do konwersacji. Gdyby nie był już tak zmęczony, gdyby nie było mu doskonale wszystko jedno, również poudawałby, że stanowi jedność z ladą. Ale to już nie ten czas, to o kilka dni za późno, o kilka dni za wcześnie.
- Co? – Prawie, prawie jej nie rozumie. Trochę przez zaskoczenie – w końcu nie bardzo spodziewał się, że ten śnieżny puch jednak zechce coś z siebie wydusić; trochę, bo faktycznie prawie nie wydaje z siebie dźwięków żadnych. Dużo wyraźniejsza od tych paru słów wydaje się mgiełka oddechu, która łaskocze go w nos chwilę później. – Nie, dzięki, nie przepadam za słodyczami. Ale… W sumie mogę jednego? – Nierozważne zawahanie mogące kosztować więcej tłumaczenia niż jest to wszystko warte. Mimo to wyciąga ostrożnie rękę w stronę paczki z cukierkami, drugą dłonią po omacku szukając torebki z cebulowymi krążkami. Wymiana to wymiana, choć za tego jednego cuksowego motyla i to, co zamierza z nim zrobić, w ramach rekompensaty powinien bez słowa oddać dziewczynie całość swojego przysmaku. Czego zrobić nie ma zamiaru. Ciotka przed wyjazdem ciągle powtarzała, by nie ufał nieznajomym. A ta tutaj, chociaż znajoma pośród nieznajomych, wciąż jest wielkim znakiem zapytania. Nie zmienia tego nawet pokrewieństwo z Gonzem.
(od razu czuć, że ta znajomość to zgniłe jajo.
ale ty lubisz kupować koty w worku.)
Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Empty

PisanieRe: Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem)   Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) EmptyCzw Paź 27 2016, 23:24
Zniżka 40% w bistro na jedzenie dla pracowników stałych i tymczasowych niewiele Tundrze daje przy tak małej ilości czasu na jedzenie, a o tak później porze wszystko jest już zamknięte. Zresztą wpychanie w siebie porcji kapusty na szybko nie jest dobrym rozwiązaniem jeśli nie ma się potem czasu na odpowiednie tej kapusty trawienie. Pozostają cukierki i inne słodycze zdobycze.
Chyba trochę za szybko jednak nachyliłaś się do przodu puchu, tak ochoczo chcąc jak najszybciej poczęstować kolegę i jeszcze szybciej wrócić do swojej zacienionej strefy komfortu, że stukasz czołem prosto w łauryszowy nos, aż cię zabolało, a co dopiero jego. Przestraszona sztywniejesz i odsuwasz się, dłonie podnosząc do twarzy i zasłaniając usta.
Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Bardzo nie chciałam, nic ci nie jest?
Wszystko to tylko odbija się w twojej głowie, bo żadnego z tych słów nie wypowiadasz na głos, trochę ze strachu, trochę ze wstydu. Nie sprawdzasz, czy chłopakowi się nic nie stało, przecież nie byłabyś w stanie nawet w takiej sytuacji pokonać swojej bariery i dotknąć kogoś obcego. Wzrokiem przestraszonym i przejętym jedynie śledzisz chłopaka, czekając na jakiś znak. Na jakiś wyrok. Tunder ty okropna, okropna buło, no powiedz że coś, siedzisz tylko tak, jak ta kupka nieszczęścia, gapiąc się, idiotka.
Co robić?
Uciekać! Natychmiast!
Jak zwierzę rzucające się do ucieczki odejmujesz dłonie od twarzy kładąc je na ziemi, by na czworakach szybko wydostać się spod blatu i z szatni, a potem hen hen daleko, jak najdalej od Tarsiuka, któremu przecież tak bardzo krzywdy nie chciałaś zrobić, ale nie wiesz jak w takiej sytuacji postąpić. Bo i skąd masz wiedzieć.
Powrót do góry Go down
Łaǔryš Tarsiuk

Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) GlcHGuk

Orsza, Białoruś

półkrwi

wilkołak

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Empty

PisanieRe: Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem)   Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) EmptyNie Paź 30 2016, 10:53
To się musiało skończyć właśnie w taki sposób. Spektakularna porażka, bo w niczym innym nie jest dostatecznie dobry, a od złej strony nie wypada się pokazywać. Szczególnie jeśli ma się do czynienia z siostrą kumpla. Ale, kurwa, no. Mógł nie brać tego cukierka. Mógł zostawić jej wszystkie, przecież od razu widać, że dziewczyna definitywnie ma jakieś problemy z jedzeniem, taka drobna jest, taka koścista, pewnie pod tą koszulką sam szkielet jest, na który ponabijać można byłoby każdego motylka z paczki, tworząc jakąś koszmarnie słodką instalację. Sztuka dla jedzenia. Jedzenie dla sztuki. Szkoda tylko, że to jedynie tak dobrze brzmi niewypowiedziane, niedokonane, w rzeczywistości bliższe zapewne byłoby katastrofie, która spadła nań jak grom z jasnego nieba albo jak dyrektor organizacyjny festiwalu, zawsze pełen pretensji o niewystarczające wykonywanie zleconych obowiązków. Odrobinę jedynie boleśniej. Trochę bardzo. Ale wiedział, wiedział już, kiedy słowa kształtowały mu się w głowie, że to nie jest dobry pomysł. Zachłanność zawsze zostanie ukarana. Złe intencje również.
(i niechęć do słodyczy.)
(i ty.)
- Kurwaaaa! – Chyba nawet nie chce tego mówić, przekleństwo samo wyrywa się z gardła dają upust raczej zaskoczeniu temu, co właśnie się stało niż szatańsko pulsującemu pod gałkami ocznymi bólowi.
Uderzenie było jednak na tyle solidne, by go na moment zamroczyć. Co się dzieje, co się dzieje, co to było. Krew ściekająca z nosa kapie na koszulkę i podłogę, ruch tuż przed nim, prędko oddalające się kroki i brak cukierkowego zapachu. Nie podnosi się z podłogo jeszcze przez chwilę, pozwalając, by posadzka pokryła się gęściej szkarłatnymi plamkami, które zaraz przecież rozetrze, bardziej sobie szkodząc, kiedy dłoń ślizga się po mokrej podłodze i powoduje gwałtowną utratę równowagi. Bliskie spotkanie z kantem lady to kolejna z rzeczy, których nie spodziewał się tego wieczora, a które sprawiły mu fantastyczna niespodziankę. A ciotka powtarzała, że dziewczyny to same kłopoty.
- Pojebana jesteś, wracaj tu! – krzyczy za nią, podnosząc się wreszcie po ludzku z podłogi i znów przeskakując przez kontuar, by pognać za tą kupką roztrzęsionego nieszczęścia. Jak tylko ją dorwie, to jej wszystko z korpusu powyrywa.
Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Empty

PisanieRe: Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem)   Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) EmptyPon Paź 31 2016, 10:56
Co. Ty. Robisz. Co ty robisz kretynko, naprawdę prościej było ci uciec niż przeprosić biedaka i co ci to dało? Tylko to, że masz przed sobą wizję krwawego pościgu, na końcu którego jeśli sama nie rozbijesz sobie głowy o jakieś schody to zrobi to Łaurysz Tarsiuk. Bogowie, czułaś tyle czasu, że od tego chłopca należy trzymać się z dala, a on najwyraźniej był tego samego zdania. Co go podkusiło, żeby cię teraz zagadać? Idioci. Idioci!
Nie masz czasu zastanawiać się czy po schodach biec w górę czy w dół, gdybyś miała pewnie przeanalizowałabyś wygodniejszą opcję, w dół szybciej, ale o upadek łatwiej, w górę więcej wysiłku i mniejsze prawdopodobieństwo, że tam za tobą pobiegnie, w końcu zawsze ucieka się w kierunku wyjścia. Przeskakujesz więc w górę po dwa stopnie, nie łapiąc się nawet poręczy, ale na półpiętrze wślizgujesz się w zamknięty korytarz, kiedy akurat jakiś magazynier otwiera drzwi. Dobrze, gdzie jesteś? Co teraz? Skup się Tunder, serce w wątłej piersi łomocze ci niemiłosiernie, a w gardle czujesz nieprzyjemną, gorącą suchość, która towarzyszy zawsze tego typu nagłym zrywom. Spokojnie. Ale zostać tu nie możesz, bo jeśli za tobą pobiegł – a pobiegł na pewno – to zobaczy twoją głupią, białą głowę przez okrągłe okienko w drzwiach. Prosto. Mijasz kilku technicznych pracowników, którzy rzucają ci zaskoczone spojrzenia, ale nikt nic nie mówi, o tak naprawdę stała ekipa nigdy do końca nie zna zasobu obowiązków wolontariuszy, przecież ta mała na pewno ma tu coś do zrobienia.
Za zakrętem zza jednych drzwi dochodzą do ciebie dźwięki strzałów i głośnej muzyki. Super, masz do wyboru wrócić się i ryzykować, że spotkasz go na korytarzu, albo wejść na salę kinową od strony wyjścia ewakuacyjnego, twój wybór.
Ok. Wchodzisz.
Powrót do góry Go down
Łaǔryš Tarsiuk

Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) GlcHGuk

Orsza, Białoruś

półkrwi

wilkołak

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Empty

PisanieRe: Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem)   Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) EmptyPią Lis 04 2016, 20:38
Wcale nie liczył na to, że zawróci. Sam spierdalałby szybciej niż potrafi, słysząc taki nakaz powrotu w miejsce zbrodni. Może gdyby odrobinę zmienił ton głosu, może gdyby darował sobie wyzwiska, sytuacja przybrałaby inny obrót, ale nie było czasu nad zastanawianiem się, co wypada, a czego nie powinno się mówić, kiedy ból przyćmiewa racjonalne myślenie, a męski honor domaga się sprawiedliwości uzyskanej za wszelką cenę. Nawet jeśli ostatecznie uciekać musi się do drobnych oszustw.
Prędko wyciera rękawem wciąż krwawiący nos, wciągając głęboko powietrze, co okazuje się raczej nietrafionym pomysłem, bo resztki juchy wlatują mu do gardła, niemal doprowadzając do kolejnej katastrofy i prawie przyćmiewając ciągnący się za dziewczyną odór strachu i cukierkowego aromatu. Teraz będzie musiała oddać mu całe opakowanie tych cholernych motylków; nawet jeżeli nie zrobi jej nimi krzywdy, wymyśli coś innego, co niekoniecznie złamie jej nos, ale chociaż serce, o ile w ogóle je posiada.
(słyszałeś przecież, jak głośno tłukło się w piersi, jak rwało ku tobie wolności.)
(czas mu ją dać.)
Zaskoczone spojrzenia mijanych pracowników upewniają go, że ci zdążyli już natknąć się na spieprzającą w podskokach Tunder, niewiele to jednak pomaga, bo wokół mnożyć zaczynają się drzwi od sal, a w powietrzu czuć coraz więcej jej zapachu – część intensywnego, jakby była tu tuż przed chwilą, reszta osiadłego na stolikach, ścianach, krzesłach i klamkach sprzed kilku godzin czy dni, jeszcze niewywietrzonego i niefortunnie mylącego mu kierunki. Którą drogę wybrać? Skręcić tam za filarem? Zawrócić? Poczekać tutaj, bo może zaraz zechce wyjść ze swojej kryjówki, kiedy zorientuje się, że pościć dobiegł końca? A może zajrzeć po kolei do wszystkich sal, narażając się na nienawistne spojrzenia i uwagi ze strony widzów, niechęć pozostałych wolontariuszy czy brak zaufania ze strony organizatorów. Jakby mu na tym w jakikolwiek sposób zależało.
Ostatecznie decyduje się na opcję zgoła odmienną od wcześniej rozważany, gorszą w skutkach od każdej możliwej, która jeszcze przeszłaby mu przez myśl. Starając się nie rzucać w oczy rozmieszczonym po kinie kamerom, podchodzi do szybki, za którą umieszczono przycisk alarmowy. Ahoj, przygodo! Dźwięk syreny najpierw wolno, cicho, później coraz głośniej zaczyna wibrować w powietrzu, dając mu jeszcze chwilę na ucieczkę, na zbiegnięcie schodami ewakuacyjnymi piętro niżej, by tam udawać, jak wpada w panikę, wciąż mając zbyt czujny wyraz twarzy i truchtając z miejsca na miejsce od jednych schodów do drugich, wypatrując w wolno zalewającym korytarze tłumie białej, przeklętej głowy.
Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Empty

PisanieRe: Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem)   Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) EmptyNie Lis 06 2016, 14:29
Poszedł sobie? Nie ma go? Jesteś bezpieczna? Dopadają cię na sali tylko krótkie spojrzenia, ale wszyscy szybko wracają do filmu, a ty z bijącym sercem siadasz na jednym z dolnych foteli po boku, przecież i tak ci nie zależy, ale nie chcesz zwracać uwagi. Uspokajasz się akurat na tyle, żeby spojrzeć na ogromne napisy na ekranie, odchylając przy tym niemożliwie głowę do tyłu. Ech. Pierwsze rzędy. Zdążyłaś przeczytać trzy zdania, kiedy rozlega się alarm i w pierwszej sekundzie ani ty, ani inni widzowie nie orientują się, że dźwięk wcale nie pochodzi z filmu. Jasny szlag. Panika. Podnosi się gwar, a wolontariusze wcale nie pomagają go opanować, przecież nikt nigdy nie przygotował ich faktycznie do takiej sytuacji, w umowie nie ma słowa o kierowaniu tłumem w nagłych wypadkach. Każdy biegnie, każdy się pcha,a ty sierotko, o spóźnionym refleksie zostajesz przez ten tłum przygnieciona i ledwo poruszając nogami (a może wcale nie? Może to ta fala ścisku cię niesie?) wydostajesz się na korytarz. Zewsząd lecą pytania co się dzieje, technicy nic nie wiedzą, nikt nic nie wie, ewakuacja. Bogowie, ale duszno, czemu dopiero teraz to zauważasz. Idąc za tłumem w masochistycznym odruchu zerkasz do każdej sal po kolei, nie zatrzymując się, ale i tak spoglądając, czy aby nikt nie zasłabł, czy nikogo nie stratowano, ale trudno cokolwiek dojrzeć, kiedy wszyscy wylewają się falami. Dzieci płaczą, drą się w niebogłosy, przecież nie tak to powinno wyglądać. Szybkim gestem zdejmujesz aparaty z uszu, chowając je do kieszeni i schodzisz po schodach, ryzykując, że nie usłyszysz kolejnego alarmu bądź polecenia. Ale w takiej ciszy łatwiej będzie ci się skupić. Razem z tłumem mijasz opustoszałą szatnię i. Bogowie. Łaurysz Tarsiuk. Pomimo tego, że wiesz, że szanse na to, iż wciąż tam jednak leży, wcale nie ruszając w pościg są niskie mimo wszystko wracasz się i przeskakujesz przez ladę, ale Tarsiuka – na szczęście – brak.
Na nieszczęście za to znalazłaś dziecko, pięknie, Tunder, tobie to się zawsze przytrafiają wesołe przygody. Trzy sekundy zawahania, nie nad tym, czy powinna pomóc, ale jakim cudem ono tu trafiło. Gramoli się pod ladę wyciągając dłoń i łapiąc gnojka za ramię, żeby to podniosło głowę. Na pewno płacze. O bogowie, podniosło, ile smarków.
Nie pytasz, czy się zgubiło, to zgoła oczywiste.
- Musimy stąd iść. – Być może mówisz za cicho, nie wiesz, choć i tak starasz się wypowiadać wszystko wyraźnie, mając świadomość tego hałasu, który was otacza. Kręci głową. No kurde.
- Weź mnie za rękę, nie, czekaj. Co masz z nóżką? – Przewróciło się? Ktoś je staranował? To dlatego tak wyje pewnie, w dodatku pozostawione same sobie.
- Z kim tutaj jesteś? – Usilnie wlepia gały w dziecięce usteczka, ale nie zrozumiała, co powiedział. Jeszcze raz, tylko błagam, wyraźniej.
- Z kim? – Powtarza, kręcąc głową, na znak, że nie zrozumiała i dociera do niej w końcu, ze z bratem. Pięknie, Tunder. To teraz tylko go znajdź. Ani nie próbuj tej biednej nodze, pewnie skręconej, udzielać pierwszej pomocy, wiesz, że jesteś w tym beznadziejna.
- Pomogę ci wstać, dobrze? Hopsa. – Ciężki jak diabli. Albo po prostu jak dziecko w jego wieku. Właśnie, jakim? Dzieci o tej porze nie powinny już spać? Teoretycznie tak. Ale przecież sama dobrze pamiętała, jak wujek zaganiał ich z Gonzem do spania, a oni dalej chcieli bawić się w dinozaury. I wtedy na pewno było późno.
- Okej, znajdźmy tego brata.
Powrót do góry Go down
Łaǔryš Tarsiuk

Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) GlcHGuk

Orsza, Białoruś

półkrwi

wilkołak

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Empty

PisanieRe: Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem)   Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) EmptyPon Lis 07 2016, 21:18
Godzina bliska północy, ale, jak się okazuje, to wcale nie znaczy, że na salach kinowych ludzi jest mniej niż w ciągu dnia. Wylewające się z ciemnych pomieszczeń tłumy mogłyby przyprawić o ból głowy bardziej od wyjącego nieustannie alarmu, a poddenerwowane, pełne niedorzecznych domysłów rozmowy tylko denerwują zamiast bawić. Ktoś podłożył bombę? Coś się pali? W budynku przebywają niebezpieczne osoby? Kanalizacja się zapchała i teraz woda zaczyna zalewać budynek? Jakieś spięcie w instalacji? Ulatniający się gaz? Z byle powodu nie kazano by nikomu opuszczać ostatnich tego dnia seansów, to byłoby super nietrafione rozwiązanie. A mimo to ani wolontariusze, ani organizatorzy, ani stali pracownicy kina nie potrafią odpowiedzieć rzeczowo na grad pytań, jakim zostali zbombardowani, usilnie starając się tylko zapanować nad ludźmi i w miarę sprawnie kierować wszystkich do wyjść ewakuacyjnych. Nikomu nie przychodzi nawet do głowy, by zwrócić uwagę na niecierpliwie przechadzającego się po korytarzu dzieciaka, który najwyraźniej mało co robi sobie z ostrzegawczych komunikatów podawanych przez megafony. Wolontariacka plakietka schowana w kieszeni czyni go jednym z wielu anonimowych widzów.
Kawałek jasnej czupryny dostrzega zbyt późno, by mieć pewność, że należy do właściwej osoby, natychmiast jednak zawraca w miejscu, już nie chcąc kolejny raz kierować się w stronę schodów na wyższe piętra budynku, ale w dół, gdzie właściwie powinien dawno się znaleźć. Równie szybko orientuje się, do jak srogiej dochodzi pomyłki, kiedy uznaje za Tundrę jedną z wolo-bliźniaczek o włosach krótszych i nieco ciemniejszych niż te, których teraz potrzebuje. Będąc jednak znów blisko poprzedniego azylu, postanawia chociaż zabrać ze sobą swoje cebulowe krążki, jeżeli nieoczekiwanie kazaliby mu wyjść z budynku.
(przez żołądek do serca.)
Czeka chwilę, aż dziewczyna odejdzie kawałek, dając mu możliwość zabrania swojego żarcia i tym razem owocnego śledzenia ją wzrokiem, dopóki nie znajdzie się w miejscu, w którym mógłby jej ukręcić tę tępą głowę. Byleby nią już nikomu krzywdy nie zrobiła czy to fizycznie, czy używając jej do myślenia.
Zaczepiony przez jednego z ochroniarzy i proszony o natychmiastowe opuszczenie kina, opędza się od niego rękami, machnąwszy mu na w pół wyjętą plakietką i zapewniwszy, że kazano mu sprawdzić, czy w toaletach na parterze nikogo nie ma. Lecz zamiast ku toaletom, kroki kieruje w przeciwną stronę, bo tę gadzinę niesie w absurdalne miejsce. W dodatku, co, jako zapewnienie sobie bezpieczeństwa, targa ze sobą dzieciaka? Naprawdę ma nadzieję na to, że jego obecność cokolwiek zmieni?
- Może byś chociaż przeprosiła, wariatko, co? – krzyczy za nią, przystając na chwilę, bo nie bardzo ma ochotę na zabawę w berka. Na ostentacyjne ignorowanie też nie bardzo. – Oddawaj te cukierki!
Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Empty

PisanieRe: Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem)   Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) EmptyPon Lis 07 2016, 22:34
Dobra, to ten, w dół z wszystkimi. Łapią was gdzieś w holu czy co? Czy macie wychodzić przed budynek i czekać, aż się wyjaśni co właściwie się stało, czy budynek płonie, czy to jakieś cholerne, mugolskie zwarcie czy cholera wie, co jeszcze? Bogowie, ile ludzi, Tunder, ty tego brata nigdy nie znajdziesz. Brawo, dziewczyno, właśnie znalazłaś sobie dziecko, mam nadzieję, że sobie z nim poradzisz, bo ja ci w tym pomagać nie będę. Masz jednak na tyle oleju w głowie, żeby piętro niżej przekazać gnojka z tą nogą do sanitariuszy, chociaż – ha, sanitariuszy – póki co to kilka osób z obsługi kina z paroma apteczkami, dopóki sprawa się nie wyjaśni i nie przyjedzie jakiś ambulans bo zapewne takich zwichniętych kostek było więcej. Goniących cię gróźb, jak i wielu innych rzeczy wcale nie słyszysz, ale obiecujesz, że brata poszukasz. W sumie obiecałaś już wcześniej, teraz tylko przypominasz, chociaż oferujesz swoją kaleką pomoc, to odsyłają cię, jak większość zresztą ludzi. No tak.
Ale jasno. Dlaczego jest tak jasno? Czy nie powinny się tylko pozapalać jakieś światła awaryjne, na tyle jasne, aby wszystkich poprowadzić do wyjścia, ale nie tak strasznie dające po oczach, żeby nikogo nie oślepiać?
Ogromne okno na półpiętrze przyciąga wzrok Tundry tylko przez odbicia, w której zamajaczyła jej znajoma już sylwetka i zamiast zejść już na dół, gdzie jest już praktycznie na parterze, odwraca się i faktycznie, jej akurat wzrok nie myli. Zresztą trudno taką mordę z kimś pomylić.
Trudno też iść pod prąd, bo ludzie wciąż schodzą, więc czeka, nerwowo łapiąc jeden z dwóch warkoczy i owijając go wokół palców. Jeżeli wcześniej czuła wyrzuty sumienia, to teraz osiągnęły o wiele wyższy poziom. To na pewno jej wina. Na pewno jej. Mając tak chwilę na myślenie dochodzi jej do głowy, że może ten alarm to w ogóle jest jej winą. W końcu biegła. I wbiegła tak nagle. I do sali. Może ktoś uznał, że coś jest nie tak. Albo sam się uruchomił. Może w tamtym korytarzu nie można było biegać. O bogowie. I jeszcze ten Tarsiuk, jak on wygląda. Wszystko przez nią. Wszystko.
- Nic ci się nie stało? To znaczy o-o-oprócz tego nosa? – Machinalnie wyciąga rękę, ale cofa ją niemalże natychmiast, bo nawet lekkie łapanie za ramię, aby dodać komuś otuchy stanowi dla niej ogromny problem.
- Przestraszyłam się, że wciąż tam jesteś, a był tam tylko t-taki dzieciak i miał coś z nogą i… powinniśmy już chociaż. Tutaj wyjść. – Tyły za budynkiem kina chyba nigdy nie były jeszcze tak zaludnione, a Tunder, aby zejść po schodach odwraca rzecz jasna wzrok od Tarsiuka, chociaż to chyba nie jest dobry pomysł.
Znowu nie usłyszysz, jak ci wygraża.
Powrót do góry Go down
Łaǔryš Tarsiuk

Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) GlcHGuk

Orsza, Białoruś

półkrwi

wilkołak

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Empty

PisanieRe: Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem)   Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) EmptyWto Lis 08 2016, 12:48
Poważnie. Ile jeszcze zamierza się tłuc po kinie z tym dzieciakiem, co to wcale nie wygląda na spokrewnione z nią w jakikolwiek sposób albo jakby było zadowolone, że niańczy je ktoś obcy. Jak długo zamierza jeszcze kluczyć między ludźmi, nadal wymownie ignorując chłopięce nawoływania i robiąc z niego i siebie jeszcze większych kretynów niż dotychczas. Nawet kiedy przestaje za nią krzyczeć, to wędrowanie wcale nie wygląda lepiej. Nie próbuje jej jednak gonić, nie zamierza choćby kroku z Tunder zrównywać, niespiesznie acz jednostajnie podążając w ślad za nią, odrobinę jedynie będąc ciekawym, kiedy zorientuje się, że jest śledzona. Kiedy poczuje na swoich plecach ten wzrok świdrujący, prawie tnący tę mizerną bluzkę, co ją ma na sobie. Mógłby jej te rękawy poucinać, powyrywać, byleby nie chowała w nich już tak dłoni, bo to okropny nawyk jest, zupełnie wolontariuszom nie przystający.
Rękawy jednak nie odpadają, dziewczyna się nie odwraca, przekazawszy dziecko w odpowiedniejsze ręce lezie jedynie dalej, bez sensu całkiem. Wybrana przez nią droga zupełnie pozbawiona jest logiki, wychodząc na zewnątrz wcale bardziej mu nie ucieknie niż gdyby pozostała w budynku, nie zamierza jednak protestować i sabotować jej pomysły. Może jednak zechce go w którymś momencie czymś zaskoczyć.
(a może masz zbyt wysokie wymagania.)
Cebulowe krążki powoli znikają z papierowej torby, sprawiając że już nie tylko palce, ale cała dłoń zaczyna być tłusta, w pobliżu nie ma jednak niczego, o co można ją wytrzeć, nawet durnych ulotek z filmowymi zapowiedziami czy prowizorycznych programów z harmonogramem seansów wyświetlanych danego dnia, których zawsze przecież było pełno, na które natknąć idzie się w najbardziej absurdalnych miejscach, a nagle okazuje się, że brak ich w tak newralgicznych punktach jak klatki ewakuacyjne. Starannie zaczyna oblizywać więc dłoń, nie zauważając jak Tunder odwraca się w jego stronę, przystaje i czeka, i prawie się z nią zderza, w porę jednak się odzywa. Wcale nie głośniej niż poprzednim razem.
- Co z tobą jest nie tak, dziewczyno? – Chwila zawahania przed powiedzeniem czegokolwiek i pytanie, jak cała reszta wcześniej kierowanych do niej słów, znów odbija się od tundrowych pleców. Tym razem nie zamierza jednak puścić jej tak łatwo. Dwa szybkie kroki do przodu i mocne zaciśnięcie ręki na jej ramieniu, nakazujące natychmiastowe zatrzymanie się i odwrócenie w jego stronę. – Nigdzie nie idziesz, dopóki nie powiesz mi, jaki jest z tobą problem. Jeśli nie chciałaś się dzielić to wystarczyło powiedzieć. Komuś takiemu jak tobie z agresją nie jest do twarzy. I co to właściwie za akcja z tym dzieciakiem? – dodaje jeszcze, każde ze słów wyrzucając z siebie zbyt szybko, w nadziei, że przynajmniej przez tę krótką chwilę księżniczka łaskawie zechce go wysłuchać.
Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Empty

PisanieRe: Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem)   Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) EmptyWto Lis 08 2016, 17:02
Krążki cebulowe? W całym tym zamieszaniu nie zapomniał akurat o tym? Ale czemu jesteś zaskoczona? Przecież nie znasz go wcale. Ani on ciebie, widać ani trochę, w przeciwnym wypadku wiedziałby, że nie można cię dotykać. Pod żadnym pozorem, nie ważne ile warstw na sobie masz, nie istotne, że nie muśnie nawet skrawka gołej skóry. Tak się nie robi, Tarsiuk. Nie wolno tak znienacka kogoś łapać za ramię. Tunder sztywnieje w sekundzie, przestając i odwracając się, przecież tego chciał. Spogląda na tą zaciśniętą łapę i podnosi wzrok na Łaurysza.
puść mnie, puść mnie, puść mnie.
Tak, jakby to mogło coś dać, bo oczywiście słowem się nie odezwie, dopóki nie puści. Jak w przedszkolu. Chociaż sens wypowiadanych słów i tak do niej nie dociera, bo za późno wzrok przenosi na usta, łapiąc zaledwie kilka sylab, które nie mają dla niej większego sensu.
Dzieckiem? Co dzieckiem? Czy on też jest głuchy? Przed chwilą powiedziała przecież. Chyba, że to nie o tego gnojka pytał. Może to ją nazwał dzieckiem? Mruży oczy skupiając się i czekając, ale te cholerne tarsiukowe wargi ani drgną.
- Powtórz. - Mówi w końcu, wcale nie prosząc, chociaż normalnie by to zrobiła. Ale wytrącił ją z równowagi tym łapskiem.
Powrót do góry Go down
Łaǔryš Tarsiuk

Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) GlcHGuk

Orsza, Białoruś

półkrwi

wilkołak

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Empty

PisanieRe: Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem)   Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) EmptyWto Lis 08 2016, 18:36
(kiedy orientujesz się, że poszedłeś o krok za daleko? dosłownie i w przenośni. mógłbyś się cofnąć odrobinę, dać sobie i jej trochę więcej przestrzeni, obojgu wam pozwolić, by pęczniejące w was napięcie znalazło sobie swobodne ujście, nie ocierając się o siebie, nie grożąc eksplozją, która bardziej wstrząsnęłaby fundamentami kina niż cokolwiek innego – nawet prawdziwa bomba nie wywołałaby takiego poruszenia. ale ty chyba bardzo lubisz tańczyć nad krawędzią.
obyś z niej prędko spadł.)

Rękę zdejmuje z jej ramienia później niż powinien – z jej winy. Gdyby nie ten tundrowy wzrok tak przesiąknięty czymś, co jedynie w ostateczności nazwać można nienawiścią, zaraz by się jej pozbył. Zmrożony spojrzeniem, sztywnieje chwilę po niej, odnosząc paskudne wrażenie, jakby mu dłoń oblała ciekłym azotem. I może to jedynie złudzenie, że nagle wokół zrobiło się zimniej. Wolno przeciągający się po całym ciele dreszcz dławi gwałtownym ściągnięciem łopatek i skrzyżowaniem rąk na piersi. Już w porządku. Już może schować tę swoją węgierską dumę do kieszeni. Wciąż jest najmniej poszkodowana w całym tym zamieszaniu. To nawet nie ona oberwie po łbie za ten alarm, choć tego jeszcze wiedzieć nie musi.
A co, głucha jesteś? W porę gryzie się jednak w język, buńczuczne pytanie wyrzucając na śmietnik niedopowiedzeń. Przecież wie, że jest głucha, ktoś o tym kiedyś wspominał; tam w szatni widział też aparaty, prawie idealnie skryte pod włosami. Zgubiła je gdzieś w trakcie tej szaleńczej ucieczki i próby wydostania się z budynku? To wyjaśniałoby brak reakcji na nawoływania. Prawie robi mu się jej żal.
- Po co w ogóle go zabierałaś, skoro ma coś z nogą. Bez sensu sama tarabaniłaś się z nim taki kawał, wyręczając tych palantów, którzy i tak podczas festiwalu nic nie robią. – Nie to, nie to ma mówić. Jednak słowa samoistnie formują się w zdania, którymi nie ma pojęcia, jak żonglować, by rozmowa nie urwała się niezgrabnie, by później, w szkole, nie było niezręcznie, by wyciągnąć jej z gardła, choćby siłą, przeprosiny.
Nie opuszcza go przeświadczenie, że te trudno mu będzie z niej wyciągnąć. Trudniej nawet niż jeszcze raz jej dotknąć.
Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Empty

PisanieRe: Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem)   Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) EmptyWto Lis 08 2016, 22:39
O krok za daleko, o milę za daleko.
A może o milę bliżej niej?
Nie, nie powinieneś był. Dotykać jej teraz, ani w ogóle później. Krytykować za to zabranie dzieciaka. Przecież zrobiła dobry uczynek, nawet jeśli wyręczyła tych palantów, którzy niczego dobrego nie robią w trakcie trwania festiwalu. Wiesz, zdenerwowałeś ją. A to wcale nie jest dobry znak, bo bez względu na to jaka niedotykalska i zamknięta jest przez cały czas dla obcych, to nie panuje nad sobą wcale, kiedy ją ktoś tak wytrąci z równowagi, wiesz, będziesz mógł się poszczycić tym, że nawiedziłeś ją, gdy była w takim stanie. Takim. Może ktoś inny nie trafiłby na to wcale, ale ty? Ty ją denerwujesz. Swoimi pretensjami o jakiegoś dzieciaka, chociaż nic ci do tego. Nie przyjaźnicie się. Nawet nie kolegujecie na tyle, żeby spisywać od siebie wzajemnie zadania na astronomię. Nic. Tunder, ty nawet w do tyłu głowy nie odchylasz, żeby mu spojrzeć w twarz, tylko patrzysz spod byka, przez parę sekund.
A mówią, że nie masz charakteru.
Bo taka cicha, bo taka głucha.
Błąd.
Z kieszeni wyciągasz torebkę z landrynkowymi motylami bezczelnie wpychając sobie dwa z nich do ust, oblizując palce, nie zwracając uwagi na to, że wokół wciąż ewakuują się ludzie. Jebać to, jesteście czrodziejami.
A ty jesteś bezczelna, obiecałaś mu cukierka. Od którego wszystko się zaczęło. Jeszcze przed chwilą się przejmowałaś, czy mu nic nie jest, czy przestało krwawić, czy powinnaś była (a powinnaś) wcześniej przeprosić, zatroszczyć się, wrócić, sprowadzić pomoc, oddać bandaż, zrobić cokolwiek. Popełniłaś błąd, przecież wiesz, ale to nie jego wina, że nie wpasowuje się do twojej definicji neutralnych znajomości. Tunder, czy ty masz jakichś przyjaciół? Po tym, co następuje teraz wnioskuję, że nie i wcale się nie dziwię.
- Nie lubię cię. – Wycyckane cukiereczki wypluwasz na podstawioną dłoń i natychmiast kierujesz ją na czubek tarsiukowej głowy, dociskając, żeby się porządnie przykleiły do włosów, jeszcze dobijasz, dociskasz, aby się upewnić, że się w tą jasną czuprynę żółte motylki wplątają tak, że ich nie wyciągnie przez dobrych kilka chwil, przeklinając cię na wieki.
Powrót do góry Go down
Łaǔryš Tarsiuk

Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) GlcHGuk

Orsza, Białoruś

półkrwi

wilkołak

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Empty

PisanieRe: Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem)   Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) EmptyCzw Lis 10 2016, 17:20
Ile razy jeszcze powinien nazwać ją pojebaną, żeby i do niego, i do niej dotarło, że ta znajomość skazana była na klęskę jeszcze zanim się zaczęła? Pewnie ze dwa razy więcej niż udało mu się to w przeciągu kilku ostatnich sekund, tylko tym razem musi zrobić to głośniej – nie w głowie – wyraźniej, najlepiej wykrzyczeć drukowanymi literami, żeby pomimo głuchoty ją dręczącej, pomimo stania do wolontariackiego kolegi tyłem i tak zrozumiała dokładnie; żeby każda sylaba raz po raz, coraz bardziej roztrzaskiwała jej czaszkę i spod tej wszędobylskiej bieli trysnęło nieco koloru. Chyba, że i krew ma tak mlecznobiałą jak włosy i skórę, wówczas już nawet do środka nie chciałby zaglądać z obawy, że wnętrzności tak samo barw są pozbawione. Cholerne monstrum puszysto-cukierkowe. Jak to się takie przy Gonzo uchowało, takie inne i ciśnienie od razu podnoszące.
(no nie mów już, że ci nie zaimponowała!)
Zbyt zaskoczony jej zachowaniem, nawet nie zdąża złapać Tunder za rękę, by w ostatniej chwili przerwać to, co chce zrobić, zamiast tego niemal usłużnie kolana ugina pod ciężarem wgniatanych we włosy obślinionych, lepkich cukierków. Na czubku głowy już powoli pojawia się siniak, a skóra zaczyna delikatnie piec w miejscach, gdzie landrynkom udało się ją obetrzeć. Nie ma jednak wcale znaczenia to, że za chwil kilka będzie musiał poradzić sobie z wyciągnięciem powczepianych we włosy cukierków. Ani to, że w normalnych okolicznościach powinien zaraz przemyć poranione miejsce wodą i najlepiej od razu je zdezynfekować, bo Weles raczy wiedzieć, co ta pchła ma w ślinie. Ani też to, że urządziła go tak na oczach kilku ludzi ponaglających ich do szybkiego opuszczenia budynku. Jedyne, co było w tym momencie istotne to to, że miną wieki nim pozbędzie się tego ohydnego zapachu.
- A-ha. I dlatego zamiast powiedzieć o tym wcześniej, postanowiłaś po prostu mi przyjebać i spierdolić? Wybornie. – Ostatnie słowo prawie wypluwa, a z każdym wypowiadanym wcześniej robi krok do przodu szybciej i szybciej, jakby ponownie chciał ją złapać, mimo że ręce wciąż hardo skrzyżowane ma na piersi, jakby i one zostały sklejone.
Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Empty

PisanieRe: Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem)   Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) EmptyCzw Lis 10 2016, 22:49
Nie odsuwaj się. Nie odsuwaj się.
Nie odsuwa.
Stojąc hardo w swoim miejscu, nie ważne ile kroków do przodu jeszcze zrobi, może ją nawet staranować, ha, spróbować, bo się nie ugnie. (To nic, że zrobiłby to bez problemu, ma o wiele więcej cielska, liczą się jednak chęci).
Rzadko w końcu przecież cofasz się przed oprawcami biednych uczniów, w których obronie stajesz, chociaż nikt cię o to idiotko nie prosi.
Trawi jego słowa czytając je zbyt powoli, dając sobie czas na posklejanie ich, starając się nawet nie odchylić, chociaż znajduje się za blisko, za blisko, za blisko.
Nienawidzisz blisko, to czemu nie uciekasz, czemu tu jeszcze stoisz, uświadamiając sobie, jak głupie było to posunięcie z landrynkami i jak niezręcznie będzie teraz, gdy przypadkiem w szkole na lekcji astronomii dostaniecie projekt do zrobienia razem. Nie tylko niezręcznie, ale i niemiło, każdy doskonale wie jak pracuje się w tak przepełnionej niechęcią atmosferze.
- Nie. – I tyle? Tyle masz mu do powiedzenia? A jakieś wyjaśnienie? Że to nie o to chodzi wcale, że go nie lubiłaś wcześniej, przecież jak mogłaś, skoro go nie znałaś, tylko o to, jak zdenerwował cię potem i coś dziwnego się stało, skoro buńczucznie chyba po raz pierwszy powiedziałaś komuś wprost, że nie darzysz go sympatią. Wokół Tarsiuka skumulowana jest dziwna energia, jeszcze dziwniej działając na ciebie. Jakim cudem Gonzo z nim wytrzymuje – nie miałaś pojęcia. Może po prostu go ignorował, może mają jakiś dziwny, tajny kod porozumiewania się. Może to po prostu ty i twoje problemy nawiązania bliższej relacji z kimkolwiek, kto nie jest twoim bratem.
No i co tak tą głowę zadzierasz w górę, żeby mu w twarz spojrzeć, no i co to da? Komu i co chcesz udowodnić głupia gąsko, wokół tyle ludzi, wszyscy się ewakuują, a wy stoicie, idioci, jakby wcale się nic nie stało. Działo.
Dziwnie pachnie. Poza nowym, landrynkowym zapachem zmieszanym z tą zaschniętą już krwią. Spuszczasz głowę, spoglądając na jego splecione na klatce piersiowej ręce, na dłonie. Łapy, pewnie byłby w stanie palce jednej ręki zacisnąć wokół twojego karku bez najmniejszego problemu. Śledzisz wzory układające się z wystających żył na jednej z dłoni, jak rozwidlenia gałęzi, teraz jeszcze bardziej zaznaczone przez temperaturę. Na pewno ma gorącą skórę. Nie to, co twoja, zawsze lodowata, jakbyś była martwa od urodzenia. Zjeżdżasz wzrokiem w dół, lustrując tarsiukowe buty, dopóki obok jego stóp nie pojawią się drugie. Natychmiast podnosisz głowę, spoglądając prosto w zimne, puste oczy, bladą cerę, rzadkie włosy. Oho, oho. To sobie zamówiłaś. Umarlaka na festiwalu. A myślałaś, że tu cię nie dopadną. W porównaniu z chłodem, który dopadł cię w momencie, kiedy denat pojawił się, milcząco czekając na twoją reakcję, teraz czujesz już na pewno, jaki gorąc bucha od Łaurysza.
Powrót do góry Go down
Łaǔryš Tarsiuk

Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) GlcHGuk

Orsza, Białoruś

półkrwi

wilkołak

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Empty

PisanieRe: Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem)   Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) EmptyPią Lis 11 2016, 20:08
Jeszcze jeden krok, jeszcze kilka centymetrów bliżej, a strąciłby Tundrę ze schodów, samemu też pewnie po nich spadając, więc zatrzymuje się wreszcie, tak blisko jak tylko pozwala na to przestrzeń między nimi, w którą teraz nawet swobodnie kartki nie dałoby się włożyć, by jej nie pognieść, by nie dotykała ani jednego, ani drugiego ciała. Nie ustępuje jednak, niech ten biały puch spada, jeśli nieoczekiwanie zbierze mu się na zadbanie o własną strefę komfortu, należy jej się porządne poturbowanie, nie wyciągnie ręki, żeby ją złapać, wystarczająco wiele razy dzisiejszego wieczora naruszył jej prywatność. I tak miałaby do niego żal – czy postanowiłby wreszcie uszanować ten kawałek przestrzeni dostępny tylko dla niej, czy też znów bezpardonowo sięgnąłby po nią swoimi łapskami, ostatecznie ratując tę białą głowę przed roztrzaskaniem o krawędzie stopni.
Jeszcze jedno słowo, jeszcze kilka sylab mogłaby z siebie wyrzucić, spróbować wyartykułować tych jedenaście liter, skoro już prawie udało się skłonić ją do systematycznego wypuszczania ich wraz z kolejnymi oddechami. Czeka zatem cierpliwie na jakieś wyjaśnienia, zerkając na nią z góry i najpierw obserwując zaledwie czubek nosa, potem już patrząc w oczy, kiedy wreszcie głowę zadziera w górę. I gdy trwają tak tych parę sekund w bezruchu, jedynie bijąc się na spojrzenia, właśnie w tym momencie, kiedy usta ściąga nieznacznie, może chcąc jeszcze bardziej wojowniczą minę zrobić, pokazać mu, że ani trochę nie jest jej straszny, właśnie wtedy ochotę ma nachylić się trochę bardziej i skraść z tundrowych warg ten zabawny grymas. A potem wyszarpać wraz z językiem przeprosiny. By później nikt nie musiał mieć do niej pretensji, że ich mu nie udzieliła – skoro nie będzie potrafiła mówić, problem rozwiąże się sam.
I znów z działaniem zwleka zbyt długo, bo Tunder spojrzeniem prześlizguje się niżej i niżej, wreszcie wzrok wbijając w podłogę, pewnie na pewno wcale nie z żalu, tylko by bardziej mu dopiec. Ale to nic przecież, to nic. Chociaż zaraz ponownie głowę unosi i już nie patrzy na niego, tylko tuż obok, ponad jego ramię, nawet się nie odwraca, by sprawdzić, co tak przykuło jej uwagę. Bo nikogo przecież tu nie ma poza nimi. Dźwięki ostatnich kroków rozproszyły się kilka minut wcześniej, z dworu docierają teraz przytłumione, chaotyczne rozmowy, a syreny uprzywilejowanych pojazdów – to raczej na pewno straż pożarna, dwa wozy, w oddali słychać jeszcze karetkę – niemal zagłuszają wciąż niewyłączony alarm w budynku. Sięga więc dłonią do włosów, by wyciągnąć z nich to paskudztwo i gdy za pierwszym razem landrynki nie bardzo chcą się z nich wyplątać, za drugim wyrywa je wraz z garścią jasnych kłaków, rzucając tak posklejaną kupkę nieszczęścia pod dziewczęce nogi i ostentacyjnie robiąc krok w tył z głębokim, prawie dwornym ukłonem wskazując jej podarek.
- No to bardzo spoko, a teraz spierdalaj, już cię nie chcę na sekretnym seansie.
(nie za zimno ci aby? nieładnie tak stać w umarlaku.)
Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Empty

PisanieRe: Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem)   Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) EmptySob Lis 12 2016, 17:35
Noc spędzona na staniu pod wysoką kamienicą, w jednym z okien pali się mała lampka, trzy piętra niżej na kamiennym kwietniku marznąć, choć jest środek czerwca siedzi biały puch, ręce wbijając w kieszenie flanelowych spodni z piżamy. Czas leci, na ratuszowej wieży wskazówki zegara przesuwają się co minutę.
Tunder garbi się, na zmianę to wzrok wbijając w ziemię, rozkopywaną niedbale trawę przez czubki jej trampek, to unosząc głowę, aby spojrzeć w okno, starając się już nie zwracać uwagi na coraz rzadziej pojawiające się uwagi towarzyszącego jej zmarłego, chociaż czuje, jak kończy mu się cierpliwość.
Na co czekasz? Na co czekasz pierdolona wiedźmo?
Za tą pierdoloną wiedźmę powinna była dawno odesłać go w najdalszy kąt zaświatów, ale nie posiada takich umiejętności. Szkoda. Ale z drugiej strony, gdyby była w stanie na pewno nie podjęłaby takiego działania. Tunder, kiedy ty się w końcu nauczysz?
Kurwa, masz proste zadanie, proste zadanie rozumiesz?
Znowu spuszcza głowę, spokojnie, choć nerwy już ma zszargane, śledząc wzrokiem dżdżownicę. Zadanie wcale proste nie było. Jak się okazało denat, który odwiedził ją wcześniejszego wieczoru okazał się być jakimś (cholera wie, do końca nie zrozumiała?) mafijnym podlotkiem. Wadim, bo tak się nazywa(ł) mieszkał z konkubiną i jej synem w tej kamienicy. Synek lat 11, czy 10, bo sam nie jest pewny, chorował na cukrzycę i trzy razy dziennie należało wstrzykiwać mu insulinę. Poprzedniego popołudnia małym zajmował się Wadim i miał zajmować się nim do jutra, dopóki konkubina nie wróci do domu. Zaćpany zapomniał o popołudniowym zastrzyku i na jego pożalcie się bogowie warcie mały zasnął, co Wadim, uwaga, zauważył dopiero kiedy jemu samemu przyszło przejść na drugą stronę. Z pomocą przyszła mu kula, przesłana przez jednego z byłych przyjaciół, czego w ferworze alarmów dochodzących z kina nikt nie usłyszał i Wadim padł martwy parę metrów od wychowanka. Z początku Tunder myślała, że ma zaczekać w mieszkaniu na partnerkę zmarłego i wyjaśnić jej sytuację, ale sprawa była o wiele bardziej skomplikowana i wcale nie była zadaniem prostym, ale według Wadima i jego mugolskiego toku rozumowania Tunder jako wiedźma potrafiła przecież wszystko. Nie była jednak w stanie przygotować dla Aldony spektaklu, o jaki Wadim ją prosił. Pozbyć się ciał, napisać list, wyjaśniający, jak to waleczny Wadim zabrał małego i uciekają w stronę... naszego drugiego marzenia, ona będzie wiedzieć, tak napiszesz, rozumiesz?, tymczasem jej zostawia swoją spluwę na obronę... ona będzie wiedzieć, gdzie ta klamka jest i spotkają się na miejscu.
Aldona ma nie wiedzieć, że to przeze mnie mały nie żyje, czaisz?
Czaisz, Tunder?
Nie czaiła. Nie była w stanie zaaranżować w ten sposób ostatniej woli zmarłego, pomimo delikatnych plusów, które widziała w jego planie. W końcu chciał zadbać o ukochaną, odwieść ją od potencjalnej zemsty na członkach mafii, z którymi w starciu nie miałaby przecież najmniejszych szans.
Jeśli ktoś jej kiedyś w życiu powie, że bycie medium to nic strasznego, to chyba rozpłacze się ze złości. Tak naprawdę rzadko kiedy trafiały jej się filmowe przypadki, gdy zmarły wnuczek chciał ostatni raz pożegnać się z babcią, lub mąż wyznawał, jak żałuje tej ostatniej kłótni i zawsze już będzie duchem z rodziną.
Musisz to zrobić do jutra, wiedźmo, zanim Aldona wróci.
Wstała. Obojętnie ile już godzin dała sobie na przemyślenie sprawy wciąż nie była w stanie oczyścić umysłu, bo Wadim wciąż kręcił się obok, napinając swoje mięśnie i łypiąc na nią czarnym okiem.
- Potrzebuję przerwy. – Mruczy w końcu, wstając i kierując się na drugą stronę ulicy, do budynku szkoły, w którym nocowali wolontariusze. Czuje, jak Wadimowi na końcu języka pojawia się pretensja, że namyśla się już tyle godzin, na cholerę jej przerwa, ale w końcu nie mówi nic, chyba na chwilę uświadamiając sobie, że Tunder jest jego jedyną, ostatnią deską ratunku i irytując ją niczego nie wskóra.
Cisza. Światło księżyca odbija się na kamiennej posadzce szkolnego korytarza i tylko gdzieniegdzie słychać szepty, siedzących na parapetach wolontariuszy, którzy nie poszli, bądź wrócili już z tej nadmuchanej imprezy kończącej dobrowolną pracę każdego tutaj. Ale Tunder nikogo nie rozpoznaje.
Jak się okazało – niespodzianka – alarm był jakimś pojebanym błędem, bo budynkowi nie zagrażał ani wybuch, ani pożar, ani żaden inny tego typu wypadek.
Na sali gimnastycznej zrzucasz trampki, zamieniając je na białe klapki z cekinami, zabierasz ręcznik i idziesz do łazienki, ale nie tej przy sali, na czwartym piętrze, ale tej na samym dole, przy basenie. Od początku polubiłaś ją bardziej, bo mało ludzi do niej chodziło, nikomu przecież nie chciałoby się biec tam i z powrotem po tylu schodach. Tylko tobie.
Znowu mijasz parapety, znowu gałki oczne błyszczą w ciemności, znów nikogo nie rozpoznajesz, patrząc przed siebie.
Gorącą wodą próbujesz spłukać z siebie ten chłód i przyklejone do twojej skóry informacje, ale głowa ciąży ci i to wcale nie przez długie, mokre włosy. Wszystko zaczyna być zaparowane. Na białych kafelkach osadza się para, a na twojej bladej skórze zaczynają pojawiać się czerwone plamy od gorąca. To nic. Postałabyś tak jeszcze dłużej, długo, zanim nie podjęłabyś jakiejś decyzji, gdyby nie przelatujący nagle obok ciebie motylek.
Motylek? Zakręcasz wodę, owijając się szczelnie ręcznikiem, za krótkim, jak na twoje wymagania, ale ty chyba musiałabyś mieć prześcieradło, żeby cię odpowiednio zakryło. Ruszasz wzdłuż prysznicowych kabin, stawiając ostrożnie kroki, docierasz do tej części szatni, w której rzędem poustawiane są metalowe szafki. Wystarczy ci jedno spojrzenie na podłogę, gdzie porozbijane są twoje szklane kule, w których trzymałaś motyle, aby odwrócić się i chcieć uciec, ale jesteś za wolna, głuchy puchu, bo silne, lodowate ręce napierają na twoje barki, zmuszając się, do okrutnego klęku na odłamkach. Zaciskasz zęby, kiedy przeźroczyste szkło wbija ci się w skórę i drażni kości, najpierw na kolanach, potem na dłoniach, kiedy zapierasz się rękami, żeby na twarz nie upaść.
Kurwa. Nienawidzisz takich, jak on, choć rzadko ich spotykasz, ale raz na jakiś czas niektórzy zmarli orientują się, jak wiele mogą. Im bardziej stają się złośliwi, tym trudniej ich potem wygonić z ziemskiego padołu, choć na to nie masz już wpływu, poltergeistami i nieżyczliwymi demonami stają się na własne życzenie, a ten tutaj ewidentnie nie zmienił się po śmierci w potulnego baranka.
Dałem ci dwadzieścia minut, już kurwa wystarczy. Masz jeszcze dziesięć.
Masz jeszcze dziesięć minut, Tunder, na ogarnięcie się posprzątanie tego bałaganu, tak dla wprawy, zanim nie zaczniesz sprzątać tego, który Wadim zostawił po sobie na czwartym piętrze kamienicy.
Najbardziej żal ci tych motyli, które zgniecione leżą marnie pomiędzy odłamkami. Nawet nie siebie.
Wstając z kolan odgarniasz za ucho białe włosy, zostawiając za nich krwawe pasemko, ale to nic, czas leci, czas upływa. Ile ci potrzeba, aby to wszystko uprzątnąć, zmyć z kolan i dłoni te odłamki i dotrzeć do kamienicy? Dziesięć minut to za dużo. Mógł dać ci pięć. Opłukujesz dłonie w umywalce, wycierając je w ręcznik na brzuchu, ubierasz swoje białe klapki i wychodzisz z szatni, gdzieś tutaj obok, na pewno jest składzik, a w nim miotły. To tu? Nie. Może tu? Nie. Idąc wzdłuż korytarzem docierasz w końcu do czwartych drzwi, a podobno do trzech razy sztuka.
Powrót do góry Go down
Łaǔryš Tarsiuk

Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) GlcHGuk

Orsza, Białoruś

półkrwi

wilkołak

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Empty

PisanieRe: Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem)   Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) EmptyPon Lis 14 2016, 18:27
Szkoda. Trochę szkoda, że chyba w taki sposób skończy się tarsiukowa przygoda z wolontariatem. Tak szybko i tak klasycznie, z fajerwerkami, których przecież wcale nie chciał odpalać, które wybuchły mu w rękach przypadkiem i zbyt gwałtownie, niemal pozbawiając go twarzy. Właściwie tę już stracił – jeśli wyda się, a na pewno się wyda, że dla kilku minut dziewczęcej uwagi kilkunastu uczestników festiwalu przyprawił o parę poważnych urazów, część o stan przedzawałowy, a cały sztab organizacyjny o poważne straty finansowe, to wielce prawdopodobne, że w przyszłym roku za samo ośmielenie się złożenia przez niego wolontariackiej aplikacji ześlą mu na głowę szwadron milicji i tej mugolskiej, i magicznej.
Twarz stracił też pewnie w oczach tej małej. A to już problem poważniejszy. Od niej wszystko poleci lawinowo – najpierw dowie się Gonzo, potem reszta kumpli z sypialni, cały rok, skrzydło chłopców i wreszcie szkoła: dziewczęta i profesorowie. Nie, żeby to miało jakieś znaczenie. Jedynie przykro byłoby odbierać od dyrektorki świstek oznajmiający wydalenie ze szkoły za naganne zachowanie – i to wcale nie w Akademii! Ale przecież trzeba na zimne dmuchać; co jeśli znowu strzeli takiemu podobnie idiotyczny pomysł; co jeśli zechce posunąć się o krok dalej, już przecież wepchnięcie się w łapy wilkołaka świadczyć może o wyjątkowo poważnych problemach. Tyle że oni wszyscy to gówno wiedzą. I niech to gówno żrą.
(a ty przestań z siebie taką urażoną księżniczkę robić.)
Snuje się bez celu po szkolnych korytarzach, tak innych od tych akademickich, bardziej przytulnych, choć może lepszym określeniem byłoby: dziecinnych, z rzędami witryn, w których umieszczono wybitne prace uczniów, dyplomy, instrukcje wykonania kolejnych projektów konkursowych, zdjęcia zasłużonych obywateli Federacji Rosyjskiej z okazji jednego ze szkolnych świąt. Gdzieniegdzie rozmieszczono korkowe tablice, z których wolontariusze już zdążyli zdjąć pierwotne dekoracje, zastępując je swoimi fantazyjnymi wymysłami, niektórymi zbyt wulgarnymi nawet dla niego. Pod ścianami rzędy niziutkich, drewnianych ławek dobrych jedynie do leżenia, bo siedzenie z wyprostowanymi nogami lub podciągniętymi niemal do sufitu nie urządzało nikogo, a teraz wykorzystywanych jako równoważnia, z której zeskakuje po przejściu zaledwie kilku kroków, bo co to za ćwiczenie równowagi, gdy deska szeroka jest prawie jak czteropasmowa autostrada. Hałasy docierające z piętra wyżej ignoruje ostentacyjnie, starając skupić się na tych, które dochodzić mogą z miejsc, w których o tej porze nie powinno być nikogo. W nocnej ciszy słuch wyostrza się bardziej niż zwykle, częstokroć wyolbrzymiając najbardziej nieznaczące dźwięki. Krople wody rozbijające się o umywalkę w łazience na końcu korytarza brzmią prawie jak rozbijanie ściany pałką owiniętą grubą warstwą waty. Ale kroki z piętra niżej, cóż, na pewno są krokami. Ślizgając się po kamiennej posadzce, byleby prędzej i jak najciszej dotrzeć do schodów, potem pokracznie, ciężar ciała opierając jedynie na poręczy, schodząc z nich, dostrzega znikające za jednymi z drzwi te kłaki białe, więc siada na pierwszym stopniu, licząc że zaraz z klasy wyjdzie, by mógł przyłapać ją na gorącym uczynku.
Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Empty

PisanieRe: Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem)   Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) EmptyPon Lis 14 2016, 21:05
Klasa. Klasa, w której duszno jest do tego stopnia, że idzie uchylić okno, chociaż od razu czuje napływ powietrza, drażniący jej wilgotną skórę. Z mokrych włosów woda ścieka strumieniami, ale nie ma czasu ich wysuszyć, jeśli zależy jej bardziej na posprzątaniu tego bałaganu, który narobili z Wadim. Narobili, bo przecież obojętnie, że to złośliwy duch szklane kule porozbijał, to jej krwawe ślady widnieją na posadzce. Jesteś głupia. Głupsza niż wszyscy wokół.
Klasa pachnie kurzem, starymi mapami i ukrytymi w  drewnianych szufladkach minerałami. Geografia? Nie inaczej, ewentualnie jakaś przyroda, ale stojący w składziku za biurkiem nauczyciela ogromny globus potwierdza pierwsze przypuszczenia. Jaka szkoda, że nie możesz zostać i pobawić się tymi wszystkimi kamieniami. Poobserwować jak wyglądają w świetle bladego księżyca, a jak w blasku pomarańczowych ulicznych lamp. Ułożyć z nich wieżę, tak, aby się nie zawaliła. Cały kamieniołom, jaskinię, ułożyć z nich górę, rodzinny grobowiec. Czemu nie trafiłaś tu wcześniej? Teraz już za późno, aby tym wszystkim się nacieszyć. Pamiętaj, aby niczego nie dotykać, bo świeżo opłukane dłonie i tak całe są już w  szkarłacie. Łokciem tylko zapalasz światło w  komórce, szukając wzrokiem miotły. Zmiotka i szufelka pod umywalką, trochę stare, brudne i pęknięte, ale co z tego. Zabierasz je, zamykając drzwi lekkim kopnięciem, łokciem oczywiście gasząc światło, powtarzając tą czynność ale ciszej, gdy już wychodzisz na korytarz. I przemykanie cichaczem szlag trafił, kiedy potyka się o własnego klapka (a wiedziała! Wiedziała, aby nie brać tych na koturnie, tylko te niskie w cytrynki) i upada na kolana, wypuszczając narzędzia z rąk. Z całych sił stara się nie jęknąć, kiedy powbijane w  skórę szklane odłamki spotykają się z kamienną posadzką przynosząc Tundrze kolejną falę bolesnych wrażeń. I niech to szlag, bo na pewno zostawiła ślady. Niezręcznym obrotem siada na tyłku i nachyla, aby spojrzeć na biedne kończyny, ozdobione drastyczną mozaiką.
Ile czasu zostało? Siedem minut? Może niecałe osiem.
Wstaje niezgrabnie, skrępowana przez falę bólu i ten cholerny ręcznik, schyla się po zdobyte w  sali do Geografii fanty i wraca do szatni, nieświadoma, że wszystko to zostało zarejestrowane przez parę wilkołaczych oczu (niech go szlag).
Dźwięk zamiatanego szkła doprowadza ją do szału, ale wszystko robi szybko, starając się jak najdokładniej pozbierać odłamki, które wrzuca do kosza na śmieci. Brzdęk. Ostry i przenikliwy dźwięk mrozi jej żyły, kiedy płucze pod umywalką zmiotkę i odkłada je na jedną z szafek, na której znajduje kawałek zakurzonej szmaty. Dobre i to.
Pięć minut. Cztery.
Znowu wskakuje pod prysznic, ale poranione miejsca potrzebują lepszej operacji niż opłukanie ich wodą, więc wychodzi, wycierając się szybko i zakładając spodnie z piżamy i obszerną bluzę bezpośrednio na gołe ciało. To się nie sprawdzi. Już czuje, jak materiał przykleja jej się do ran, więc podwija nogawki aż nad kolana. Dobrze, co jeszcze?
Aha, tak. Wychodzi na korytarz z wilgotną szmatką i schyla się, aby wytrzeć te drobne krople krwi, które po sobie zostawiła. Widać coś jeszcze? Chyba nie. Posadzka słabo jest widoczna w bladej księżycowej poświacie, która wpada przez szkolne, ogromne okna. Dobrze, prostuje się, odwraca i dopiero teraz zauważa tarsiukową sylwetkę siedzącą na schodach naprzeciw niej. Ha. Hm. Cholera.
Powrót do góry Go down
Łaǔryš Tarsiuk

Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) GlcHGuk

Orsza, Białoruś

półkrwi

wilkołak

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Empty

PisanieRe: Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem)   Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) EmptySro Lis 16 2016, 12:14
Niech go szlag. Kiedy wreszcie słyszy, że Tunder chyba będzie wychodziła z sali, podnosi lekko głowę, ręce składając na kolanach, prawie szykując się do kolejnego tournée, bo przecież pewnie znowu zacznie mu zwiewać, gdy tylko go zobaczy. Albo tym razem to jemu przypadnie rola uciekiniera, jeśli tylko znowu gniew w niej zbierze na jego widok, jeśli uzna, że tym razem nawet tak znaczna odległość ich dzieląca nie jest wystarczająco duża. Tyle że nie dzieje się nic – wytargawszy z klasy szufelkę i zmiotkę, dziewczyna chyba zbyt zaaferowana jest tym, co musi zrobić, bo bynajmniej nie spogląda w tarsiukową stronę, jakby nieczuła była na świdrujący ją uważnie wzrok lub wcale nie chciała wiedzieć, kto pozwala sobie na nocne podglądanie i wewnętrzne podśmiechujki. Bo wygląda komicznie z ręcznikiem ciasno owiniętym wokół długiego ciała (a wcale nie wyglądała zgrabnie wcześniej!), z mieniącymi się w bladej poświcie księżyca koralikami przyczepionymi do klapek, z mokrymi, ani trochę dobrze teraz nie wyglądającymi włosami i z miną upartego kurczaka, któremu zamarzyło się wlecieć na szczyt stodoły, choć skrzydełek nie potrafi jeszcze rozprostować. I, poważnie, niech go szlag, ponieważ, gdy w korytarzu rozlega się rumor i Tundra ląduje na ziemi, nie drgnie nawet, oczu choćby nie zmruży ze strachu, tylko obserwuje jak zgarnięte wcześniej przez nią fanty wypadają jej z dłoni, jak sama kolana rozbija o kamienną posadzkę, jak piankowy pasek nadrywa się lekko i ruszyć mu się z zajmowanego miejsca nie chce, by koleżance pomóc. Nogi jedynie wysuwa lekko w przód, bo drętwieć zaczęły, a przy oglądaniu takiego spektaklu wygoda jest najważniejsza.
(a niech cię cholera i wilk złapie od tego siedzenia na zimnym betonie.)
Wyjątkowo czas nie wlecze się nieubłaganie, choć zazwyczaj w podobnych sytuacjach jedynie nerwowe wystukiwanie palcami rytmu, kręcenie nimi młynków, chodzenie tam i z powrotem, jak najwolniej, starając się przejść pod upływającymi mozolnie minutami pozwala sprawić, że sekundy nie ciągną się, jak źle wyrobione ciasto pierogowe. Czekanie, kiedy znowu pojawi się niby zjawa na korytarzu, urywa się niespełna pięć minut później i Łaurysz przez moment odnosi wrażenie, jakby przeniesiono go w zupełnie inne miejsce albo jakby gwałtownie zmieniono aktorów odgrywających główne role, bo choć czuje, że to ona, wcale jej nie poznaje. Nie jest tylko pewny, czy to za sprawą piżamy czy czegoś, co zmieniło się w jej postawie, w mimice twarzy i czymś jeszcze, co musiałby wyszarpać z niej pazurami.
Otwiera usta, zamykając je szybciej niż planował, bez wyrzucenia z siebie choćby najmniej znaczącego dźwięku; nie kończy się nawet na krótkim, zawieszonym w niezręcznej ciszy: eee. Tak jak gdyby nie był pewnym, czy w ogóle ma ochotę się do niej odezwać, czy może wystarczającym upokorzeniem dla Tunder jest fakt, że od dłuższego czasu bez słowa przyglądał się jej nieporadnym staraniom ukrycia dowodów na nocne włóczęgi. A jednak trochę robi mu się jej żal, albo własnego węchu, bo wstaje gwałtownie, kierując się wprost na nią i nie odwracając się nawet, gdy ją mija z krótką, ostrą komendą: chodź. Jeśli nie pójdzie, nic się nie stanie, znajdzie Tundrę prędzej czy później. Wystarczająco nawąchał się smrodu jej krwi.
Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Empty

PisanieRe: Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem)   Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) EmptySro Lis 16 2016, 18:08
Chodź.
Warknięcie, szczeknięcie, jakby uważał, że ma prawo się w ten sposób do niej zwracać tylko dlatego, że ich ostatnie spotkanie potoczyło się (wyjątkowo) niefortunnie. Gdy wstał i ruszył na nią jak fala przez chwilę miała wrażenie, że nie zatrzyma się, dopóki jej nie uderzy, by byli kwita za ten nos, odsunęła się nawet, bezsensownie, bo przeszedł obok nawet na nią nie patrząc. Wybornie, cudownie.
Wraca do szatni rzucając na szafkę brudną szmatę i zabierając swój ręcznik, który zarzuca sobie na ramię, chociaż równie dobrze mogłaby go wyrzucić i tak jest już cały umazany.
Nie pójdzie z nim, oczywiście, że z nim nie pójdzie, po pierwsze nie po takiej komendzie, po drugie jest Tarsiukiem, po trzecie ma inne rzeczy do roboty.
Dlaczego więc przyspiesza kroku, truchtając więc, aby go dogonić?
Jak zwykle nielogiczna.
Chwieje się na tych klapkach, żałując, że swoje niskie trampki zostawiła parę pięter wyżej, bo w nich na pewno łatwiej będzie jej wypełniać groteskową misję. Ale nie ma już czasu ich wziąć, liczy jednak, że Aldona może nosi podobny rozmiar butów, bo o przywołaniu swoich za pomocą magii nawet nie myśli. Nie chce sprowadzać na siebie większych kłopotów i potencjalnie angażować milicji w to, co zamierza zrobić. Nie zamierza z własnej woli, po prostu musi. Cóż, każdy z nas ma jakieś obowiązki.
- Hej. – Syczy, doganiając w końcu chłopaka, chociaż jej szept i tak roznosi się po korytarzu. - Jaki masz problem, Tarsiuk? Kazałeś mi spierdalać, o co ci teraz chodzi? – Proszę, proszę, jaka wygadana. To ta adrenalina ci tak język rozwiązuje? Pięknie, Tunder, okazuje się, że jak chcesz, to potrafisz. A i słowa umiesz tak dobrać, by być niemiłą. I nawet cię słychać. A może to nie to, że goni cię czas. Może to Tarsiuk cię tak irytuje.
No i koniec. Do tego momentu mogłaś za nim truchtać, ale dalej już nie pójdziesz, bo parę kroków dalej masz wyjście ze szkoły.
- Proszę cię, nie mam czasu. – Podnosisz ręce w górę, aby włosy związać, przygładzając je dłonią, dopiero po ściągnięciu gumką orientujesz się, że z dłoni wciąż ci się krew sączy, pozwalasz sobie przez dwie sekundy gapić się na nie, dopóki nie zaciśniesz ich w pięści chowając głęboko do kieszeni bluzy, aż naciągasz ją całą w dół.
- W czym rzecz, no? Mam minutę, niecałą. Nawet nie. Czy to może zaczekać? Czemu ja z tobą dyskutuję? – Ostatnie zdanie wypowiedziane zdezorientowanym tonem kończy tą tyradę, bo Tunder odwraca się idąc szybko do wyjścia, chociaż po drodze jeden z nadszarpniętych klapków psuje się już całkiem. Zdejmuje oba i wyrzuca je do kosza przy drzwiach, które pcha z całej siły, aż skrzypią nieprzyjemnie. Nie może się jednak powstrzymać, żeby nie zerknąć przez ramię i prawie jej się żal robi tak pozostawionego chłopaka. A co jeśli chciał dobrze? Co, jeśli chciał porozmawiać i oczyścić atmosferę?
Nie idź za mną, nie idź za mną, nie idź za mną.
To mogłoby się źle skończyć.
Nie myśl o tym Tunder. Musisz po prostu przejść na drugą stronę ulicy, boso, do kamienicy, w której leży Wadim. Masz poważniejsze problemy na głowie.
Uważaj, kurwa, kretynko. Samochód jedzie.
Stojąc na krawężniku przestępuję niecierpliwie z nogi na nogę, czekając, aż wszystko, co oczywiście musi jechać teraz, przejedzie. Nie wie, ile realnie zostało jej czasu, ale obawia się, że demony nie uznają usprawiedliwień za spóźnienia.
Powrót do góry Go down
Łaǔryš Tarsiuk

Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) GlcHGuk

Orsza, Białoruś

półkrwi

wilkołak

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Czarcie Włócznie
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Empty

PisanieRe: Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem)   Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) EmptyPią Lis 18 2016, 15:38
Słysząc, że dziewczyna jednak nie ma zamiaru za nim iść i znowu znika w którymś ze szkolnych pomieszczeń, solennie przyrzeka sobie, że to był ostatni raz, kiedy przez myśl przeszło mu, by komukolwiek, a szczególnie jej, pomóc; że nigdy więcej już nie pozwoli sobie na jakiekolwiek drobne, przyjazne odruchy serca, w najlepszym przypadku przyprawiając kogoś o uciążliwe gojenie się ran, w najgorszym sprawiając że sczeźnie. W każdym przypadku rezultat będzie taki sam – brak choćby skinienia głową w wyrazie podziękowania. Bo przecież wie, nie raz był już świadkiem tego, jak niewdzięcznymi gnojami okazują się ludzie, wobec których wykazało się dobrymi intencjami. Dokładnie jak ta tutaj, zamiast postanowić zakopać topór wojenny, pewnie poszła naszykować całą armię, byleby tylko świat nie tyle nie dowiedział się, co nie domyślił nawet, jak wielką spierdoliną życiową jest Tündér Szentgyörgyi. Jakby mu zależało na dzieleniu się taką wiedzą z kimkolwiek.
Zwalnia nieco kroku, raz jeden odwracając się, by sprawdzić, czy w ogóle jest sens dalszej wędrówki do gabinetu pielęgniarki, czy może jednak należy darować sobie takie rozprostowywanie nóg. Dostrzega wreszcie wyłaniający się cień jej sylwetki, jak widmo zalewający wąski, jaśniejszy pasek znaczący posadzkę, więc prędko znowu odwraca się we właściwą stronę, choć kroku już nie przyspiesza, chcąc żeby go dogoniła.
(tylko po co, skoro nie masz jej nic do powiedzenia?
jaja ty w ogóle masz? bo zachowujesz się jak nabzdyczona nastolatka.)
Ale. No właśnie. Dlaczego ona z nim w ogóle dyskutuje, choć trudno dyskusją nazwać te chaotycznie wyrzucane przez nią zdania, które on jedynie zbywa mruknięciami, wzruszaniem ramion czy rzucanymi jej przez ramię spojrzeniami pełnymi dezaprobaty. Jakby tak po prostu nie mogła mu zaufać. Ha, jakby wcześniej w ogóle dał jej powód do tego, by zaufać mu mogła.
- Och? W PORZĄDKU! – Wcale nagle nie zachciało mu się wyjaśnić po co, gdzie i dlaczego kazał jej za sobą iść. Nie może uwierzyć, że o tak nieludzko późno-wczesnej porze dziewczyna ma do zrobienia coś ważniejszego niż sobie opatrzenie krwawiących rąk. I zatrzymuje się, odwracając w jej stronę, by zobaczyć, gdzie ją nogi poniosą i czy może nie spali się od spojrzenia, którym ją odprowadza.
Nie spaliła, ale poszła prosto, a przynajmniej próbowała, zatrzymana nieoczekiwanie przez przejeżdżające samochody. Z dłonią przytkniętą do czoła, kręcąc głową, idzie dalej, gabinet jest tuż obok, zostawiony specjalnie otwarty na podobne sytuacje. Tyle że już nikomu nie przyszło do głowy, by apteczkę położyć gdzieś na wierzchu, zagląda zatem do wszystkich szuflad, otwiera gwałtownie drzwiczki każdej szafki, robiąc przy tym wiele niepotrzebnego hałasu i jeszcze bardziej siebie samego denerwując. W końcu ją dostrzega. Brzydka, plastikowa, czerwona skrzyneczka, z którą nigdy nie chce się zaprzyjaźnić, a która wraca do niego systematycznie jak wciąż wyrzucany bumerang. I on sam, jak ten bumerang, postanawia wrócić do Tundry, prawie wybiegając ze szkoły w nadziei, że uda mu się ją jeszcze gdzieś złapać. I dupa. Nie ma po niej nawet śladu, poza tym wyczuwalnym w powietrzu. Przepuściwszy przejeżdżający karygodnie wolno samochód, przebiega na drugą stronę ulicy, kierując się zostawionym przez nią zapachem. Kiedy tylko ją znowu dopadnie, na Welesa, wypróbuje na niej każdy jebany element tej apteczki.
Powrót do góry Go down
Tündér Szentgyörgyi

Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Tumblr_nfrfx0zf7k1raievko1_500

Sankt Petersburg, Rosja

czysta

medium

17 lat

VIII klasa

przeciętny

Alruana
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Empty

PisanieRe: Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem)   Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) EmptyWto Lis 22 2016, 11:08
Zimno, wcale nie przemieszczające się przez ziemię i bose stopy, ani chłodne powietrze i mokre włosy, przeszywa ją na wskroś im bliżej jest wejścia do kamienicy i chociaż nigdzie nie ma śladu Wadima to czuje, jakby obserwował ją, zapewne z okna mieszkania, w którym czeka, choć Tunder nie ma najmniejszej ochoty podnosić głowy. Drzwi na klatkę schodową nie domykają się pomimo swojego ciężaru i Tunder sporo siły musi w ogóle włożyć w pociągnięcie ich do siebie i wślizgnięcie się do budynku. Jakim cudem ma zatem pozbyć się dwóch ciał, skoro już same drzwi stanowią dla niej problem? Kombinuj, nie jesteś taka głupia jak każdy ci zwykle powtarza.
Zimne, brudne, kamienne stopnie, zaokrąglone już przez ząb czasu, po których przeskakuje Tunder brudząc stopy prowadzą ją dokładnie tam, gdzie ma trafić, choć nigdy wcześniej tutaj nie była. Na posadzkach półpięter układają się pomarańczowe ślady w kształcie rombów dzięki światłom ulicznych latarenek wpadających przez wysokie okna.
Prawie widzisz, jak mijają cię sekundy. A gdybyś tak była w stanie nagiąć ten czas dla siebie, choć na chwilę? Nie? Nie tym razem? Nie martw się. Za następnym się uda.
Drzwi nie są zamknięte na zamek. Oczywiście. Bo który oprawca zamykałby mieszkanie na klucz po dokonanym mordzie. Chyba tylko jakiś wysoce kulturalny, a szczerze wątpisz, że Wadim takich znajomych miał.
Popychasz je łokciem, żeby nie umazać ich paluchami ani kolanami i zaglądasz do mieszkania, gdzie wszystko z pozoru wydaje się normalne. Buty ułożone wzdłuż ściany obitej w drewnianą boazerię, na której wiszą ikony, wyszywane muliną pieski i zdjęcia chłopca. Po lewej stronie na wieszaku kilka kolorowych bluz, dwie parasolki, zamknięte drzwi, do których przyklejony jest plakat z rysunkowym niedźwiadkiem. Pokój chłopca.
Przez chwilę waha się, czy wchodzić, w końcu odwraca się, zaglądając do kuchni, następnie do salonu, gdzie panuje już prawdziwy bałagan, a dywan, kiedyś zapewne beżowy, obecnie ma kolor intensywnej czerwieni. Krew na ciele Wadima zdążyła już zaschnąć, a w powietrzu zaczął unosić się tak zgniło-słodki zapach, że Tunder automatycznie podnosi rękaw do ust, bo robi jej się niedobrze. Jeszcze jeden dzień i smród dotrze do sąsiadów, może powinnaś to tak zostawić? Pozwolić się losowi toczyć dalej bez ingerencji, w końcu Wadim miał szczęście, że po śmierci znalazł medium w tak małej odległości od miejsca zdarzenia, w przeciwnym wypadku niewiele by zdziałał, co? Jaki inny pośrednik fatygowałby się do Moskwy specjalnie by wypełnić tak idiotyczne zadanie.
Zawracasz, wyślizgując się z mieszkania, przemykasz korytarzem siadając w końcu na schodach. Żałujesz, że nie ma tu profesor Aristovej, może byłaby w stanie przepędzić ducha, cholera wie, albo wymyślić rozwiązanie, które nie będzie ponad twoje siły. Nie masz nawet jak się z nią teraz skontaktować, ani czasu by wpaść na to, jak jednak się do niej odezwać, bo w każdej chwili złośliwy duch może potraktować cię kolejną porcją kruszonego szkła.
Dobrze. Masz monetę? Guzik? Cokolwiek? Coś, co pozwoli ci zadecydować o dalszym działaniu.
(tak, jakby używanie takich metod było adekwatne do sytuacji)
Mogłabyś wywabić pozostałych mieszkańców z kamienicy, w odpowiednim momencie podnieść alarm, a wcześniej podpalić wadimowe mieszkanie. Nie to, o co cię prosił, ale jest to jakaś forma zacierania śladów. Mogłabyś też wyjść i zostawić wszystko tak, jak jest, liczyć się z konsekwencjami nawiedzania cię przez zmarłego mafiozę, albo, co gorsza, zadzwonić anonimowo na mugolską milicję. Nie, ostatnie odpada, po co zostawiać ich tu na polu walki. Nie ma opcji żebyś dała radę pozbyć się i chłopca i Wadima, musiałabyś ich chyba poszatkować na części a potem posprzątać bałagan, to się nie ma prawa udać, nie ważne, ile razy nazwie cię wiedźmą.
Dobra, robisz tą wyliczankę?
Powrót do góry Go down
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Empty

PisanieRe: Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem)   Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem) Empty
Powrót do góry Go down
 
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie, 1995. (Z Tarsiukiem)
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Dobra Samarytanka [ Zuzanna i Zosja, sierpień 1995]


Skocz do:  
Czarodzieje, którzy przeglądają ten temat:
Nie możesz odpowiadać w tematach
Napisz nowy tematSkocz do: